W tym „dziale” pomysłów zaczęliśmy od rekolekcji. Chociaż ogłoszenia pojawiają się w prasie katolickiej co roku ze zwiększoną siłą, to wciąż są osoby, które wydają się zaskoczone, gdy słyszą, że w czasie wakacji można wyjechać na rekolekcje. Spokojnie opowiadali o tym ci, którzy z takiego pomysłu skorzystali: jeśli ktoś uważa, że wspólna modlitwa i rozważanie Słowa Bożego mu nie zaszkodzą, że chętnie pozwoli, aby Pan Bóg „podładował mu duchowe akumulatory”, to niech poszuka na różnych stronach czasopism katolickich i w internecie. Tak, jak organizatorzy różnych obozów językowych czy survivalowych reklamują swoje usługi, tak samo można znaleźć zaproszenie na rekolekcje organizowane zarówno dla dziewcząt jak i dla chłopców. Najczęściej inicjatorami takich rekolekcji są różne zakony i zgromadzenia: można „w ofercie” przeczytać zachętę do udziału we „franciszkańskim poznawaniu świata”, w rekolekcjach z plecakiem albo połączonych ze spływem; w takich wyjazdach uczestniczą zarówno dominikanie czy sercanie, oblaci czy karmelici. W bardzo wielu parafiach tradycyjne wyjazdy oazowe organizuje Ruch Światło – Życie. Można zatem pojechać do Krościenka, jak i w Bieszczady, można słuchać o Panu Bogu nad morzem, jak i w zaciszu niejednego ośrodka rekolekcyjnego położonego na skraju lasu, czy pośród jezior. Nie omińmy propozycji michalitów – na stronach „Któż jak Bóg” znajdziemy ich propozycje.
Czasami czytamy, że są to rekolekcje powołaniowe, ale nie trzeba bać się tego słowa – nikt nie zostanie zmuszony do wstąpienia do jakiegokolwiek zakonu czy seminarium. Słowo „powołanie” należy rozumieć znacznie szerzej – na tych rekolekcjach prowadzący pomagają rozeznać własną drogę – przecież powołaniem jest też pragnienie założenia rodziny, zawarcia sakramentu małżeństwa.
Najczęściej w treści takiego zaproszenia przeczytamy, że opłata za udział w tych rekolekcjach to ofiara złożona na ręce organizatorów według własnych możliwości uczestnika. Niekiedy proboszczowie pomagają finansowo, jeśli ktoś uboższy wybiera się na takie wakacyjne rekolekcje.
Prócz tych wyjaśnień jest oczywiste, że uczestnicy opowiadają potem o doskonałym duchowym wypoczynku i wyciszeniu wewnętrznym, piszą o nawiązaniu ciekawych znajomości i poznaniu wielu miejsc związanych z życiem duchowym naszej Ojczyzny. Na pewno jest nie bez znaczenia nauczenie się modlitwy, poznawanie Pisma Świętego.
Ale nie każdy musi jechać na rekolekcje. Jak zatem zorganizować sobie czas, gdy nie mamy możliwości wyjazdu na wczasy czy nawet do rodziny poza miejsce stałego zamieszkania?
Są koledzy i są rowery. Jest wiele okazji do podzielenia się swoim czasem i rozwijania różnych pasji. Poczytajmy jeszcze jedną relację.
Kinga:
Bardzo martwiłam się nudą, jaka mnie czeka podczas wakacji. Rodzice w pracy, siostra – studentka na praktykach organizowanych przez jej uczelnię, a ja sama w domu. I to w miejscowości, gdzie nie ma kin czy muzeów, a zresztą skąd wziąć kasę na kino… Wtedy Pan Bóg mi pomógł przez przypadek… Ale czy to w ogóle można nazwać przypadkiem? Otóż sąsiadka musiała wyjechać do szpitala ze swym młodszym synkiem, poprosiła o zajecie się Kasią, dumną absolwentką pierwszej klasy miejscowej podstawówki. Potem jeszcze ktoś z sąsiedniej ulicy zapytał, czy bym nie popatrzyła bacznym okiem na miłego dziewięciolatka, na czas, kiedy jego rodzice pojechali na parę godzin do swoich dziadków. I w ten sposób nie tylko się nie nudziłam, ale nawet ciekawie spędziłam czas, stałam się znana w okolicy i niektórzy po dwóch miesiącach martwili się, że wracam do szkoły. Powiem w tajemnicy, że trochę podczas tych wakacji zarobiłam – niektórzy jakoś chcieli mi wynagrodzić czas spędzony z ich pociechami.
Ks. Zbigniew Kapłański
Artykuł ukazał się w lipcowo-sierpniowym numerze „Któż jak Bóg” 4-2015. Zapraszamy do lektury!