Kochane Dzieciaki!
Pewien uczeń powiedział tak: „Bardzo lubię chodzić do szkoły, jeszcze bardziej lubię wracać z niej. Problem sprawia mi to, co pomiędzy”.
Założę się, że wśród Was znaleźli by się tacy, którzy chętnie by się z nim zgodzili. I wielu pewnie cieszy się, że może na te dwa wakacyjne miesiące odłożyć „to, co pomiędzy”.
Szkoda więc, że tych właśnie będę musiała rozczarować! Tak naprawdę to nauki nie rzucimy w kąt, jak szkolnego plecaka. Nawet w czasie wakacji nie uwolnimy się od niej. Zmieni się tylko jej forma. Pewnie będzie przyjemniejsza, ciekawsza… a zawsze coś nowego wniesie do naszego życia.
Znana polska pisarka, Ewa Szelburg – Zarembina napisała: „To nieprawda, że w szkole jest coś innego niż dokoła nas w życiu. Szkoła i życie – to jedno”. I ja się z tym zgadzam w 100%.
Gdziekolwiek jesteśmy, cokolwiek robimy, cokolwiek przeżywamy – zbieramy w ten sposób pewne doświadczenia, czyli się UCZYMY! Bo przecież wielu rzeczy, jak mówi pewne mądre łacińskie przysłowie, uczymy się nie dla szkoły, lecz dla życia! I o tym właśnie przeczytacie w „Duchowym podwieczorku”.
Na czas wakacji życzę Wam, abyście nabyli wspaniałych doświadczeń, abyście nauczyli się nowych, ciekawych rzeczy, abyście z nich powracali mądrzejsi, silniejsi, bardziej odpowiedzialni, no i oczywiście… wypoczęci, opaleni i pełni wrażeń.
A ja wszystkich Was obejmuję swą modlitwą. Czekam na „znaki życia” z wakacyjnych szklaków.
Lucylla Artwik, michalitka
P.S. Na deszczowe dni trochę umysłowej gimnastyki, aby „nie zardzewieć” J. Proponuję kilka zadań, oczywiście czekam na odpowiedzi. A nagrody? Ksiądz redaktor już o nich usilnie myśli.
Duchowy podwieczorek
Księżniczka – prządka
Seila, córka króla Bukhary, była dziewczyną szczęśliwą i beztroską, ale trochę kapryśną. Rodzice i dwór królewski zawsze wypełniali wszelkie jej zachcianki.
Pewnego dnia dzicy Mongołowie napadli na Bukharę, spalili i ograbili miasto. Seila uciekła sama, przebrana za służącą. Wędrowała przez pola i lasy, aż wreszcie dotarła do miasta Tusthar.
Była teraz biedną sierotą. Wypłakała wszystkie swoje łzy, ale gdy poczuła głód, wstydziła się prosić o wsparcie. Zaczęła więc szukać pracy. Wszystkie zajęcia wydawały się jej bardzo męczące i trudne, szczególnie dla byłej księżniczki, która miała delikatne rączki. Zdecydowała się jednak zamieszkać u pewnego kupca, który handlował konopiami. On nauczył ją prząść i splatać mocne sznurki, a Seila w zamian miała wyżywienie i mieszkanie.
Wolno płynęły miesiące. Księżniczka pracowała od świtu do nocy, splatając szorstkie włókna, które raniły jej delikatne ręce i nogi. Pierwsze sznurki zrobione przez Seilę zrywały się przy pierwszym pociągnięciu, ale dzień po dniu dziewczynka była coraz sprawniejsza, a jej sznurki stały się sławne w całym kraju.
Po pięciu latach Arkamowie, jeszcze gorsi od Mongołów, napadli miasto i Seila musiała uciekać po raz drugi. Znalazła schronienie w Pekuang.
Tutaj jednak nikt nie potrzebował sznurków i biedna Seila była zmuszona pracować u pewnego tkacza płócien, który nauczył ją swego zawodu i przyjął do pracy za niewielką pensję.
Seila tkała na ciężkim krośnie. Wymagało to wielkiego wysiłku. Wieczorem bolały ją oczy i plecy, ale wkrótce jej płótna były poszukiwane przez wszystkich kupców w kraju.
Minęło dalszych pięć, niezupełnie szczęśliwych lat, gdyż dziewczyna, wspominając przeszłość, tęskniła za Bukharą. Jej nieszczęścia jeszcze się nie skończyły, gdyż Chiamowie napadli na to terytorium, niszcząc wszystko ogniem i mieczem. Dziewczyna dostała się do niewoli, sprzedano ją fabrykantowi drążków i pali na dalekiej wyspie Sittan. Fabrykant nauczył Seilę swego zawodu i zmusił do pracy w dzień i w nocy, żądając coraz lepszych wyrobów.
Minęły trzy lata. Pewnego okropnego dnia, okręt przewożący towary, fabrykanta i Seilę został napadnięty przez piratów, którzy sprzedali dziewczynę ochmistrzowi cesarza dalekiej Kyn, tajemniczej i nieznanej.
Seila została posłana jako pomywaczka do kuchni cesarza. Dziewczyna często powracała myślą do swych smutnych przeżyć i niebezpieczeństw. Przede wszystkim myślała zaś o wyczerpujących pracach, niegodnych córki królewskiej, do których była zmuszana.
„Tak bardzo się napracowałam, by nauczyć się niepotrzebnych rzeczy, które nie służą do niczego” – skarżyła się.
Nagle smutne wydarzenie wstrząsnęło dworem królewskim. Syn cesarza zapadł na ciężką chorobę. Dzień po dniu młody książę gasł w oczach, a najwięksi lekarze cesarstwa nie umieli znaleźć dla niego lekarstwa.
W końcu pewien wielki mędrzec o ogromnym doświadczeniu zawyrokował na podstawie starodawnych ksiąg, gwiazd i przepowiedni: „Książę wyzdrowieje zupełnie, jeśli zostanie na trzy dni umieszczony w namiocie rozbitym pośrodku ogrodu cesarskiego”.
Niestety w cesarstwie Kyn nigdy nie widziano namiotów i nikt nie umiał zrobić choć jednego. Nie umiano też wykonać potrzebnych pali, płótna i sznurów. Cesarz przysiągł więc połowę swych posiadłości temu, kto zrobi namiot. Nikt się nie pojawił, ale gdy wiadomość dotarła do kuchni królewskiej, Seila poprosiła o audiencję u cesarza.
„Panie mój, zrobię ci namiot. Rozkaż swoim sługom, by przynieśli mi to, o co poproszę”.
Cesarz wydał rozkaz, by dostarczono Seili potrzebne rzeczy.
W krótkim czasie, wykorzystując wszystkie swoje umiejętności zdobyte w przeszłości, dziewczyna mogła rozbić w ogrodzie cesarskim przepiękny namiot, jakiego nigdy tu nie widziano.
Dzięki temu książę wyzdrowiał i poślubił dziewczynę. Gdy została później cesarzową, zachęcała swoje dzieci, by nigdy nie uważały za niepotrzebne tego, czego uczyło je codzienne doświadczenie.
Bruno Ferrero, Przypowieści
Rzeczywiście, uczymy się nie dla szkoły, lecz dla życia!
Anielskie rozrabianie
Mały Jasio po raz pierwszy w życiu wyjechał na kolonie. Po kilku dniach przysłał rodzicom SMS-a:
„Jest fajnie! Uczymy się boksu. Ten aparacik do prostowania zębów chyba nie będzie mi już potrzebny. Całusy. Wasz Jasio”.
Filip wraca do domu po uroczystości zakończenia roku szkolnego.
– A gdzie masz świadectwo? – pyta tata.
– Pożyczyłem Maćkowi. Chce przestraszyć rodziców!
Artykuł ukazał się w archiwalnym numerze Któż jak Bóg 4/2013. Zapraszamy do lektury!