Czytelnicy piszą
Szczęść Boże, historia z moją chorobą skóry rozpoczęła się przed ukończeniem przeze mnie drugiego roku życia i trwała całe 30 lat. Rodzice jeździli ze mną do różnych lekarzy szukając ratunku. Stwierdzono u mnie atopowe zapalenie skóry (AZS to choroba przewlekła o nawrotowym charakterze z przeplatającymi się okresami wyciszenia objawów oraz ich zaostrzeń – przesuszenia, podrażnienia, nawet rany).
Od wczesnego dzieciństwa zmagałam się z silnymi ranami na różnych częściach ciała, a także z odmawianiem sobie wielu rzeczy, gdyż testy alergiczne, które miałam robione jako dziecko, wykazały u mnie liczne uczulenia, głównie na mleko, jajka, cytrusy i kakao, które byłam zmuszona wyeliminować ze swojej diety.
Gdy poszłam do szkoły podstawowej choroba zaczęła postępować – pękała mi skóra na palcach, rany robiły mi się w zgięciach łokciowych, pod kolanami, a my wciąż z rodzicami szukaliśmy ratunku. Pamiętam jak w podstawówce wstydziłam się podawać komuś dłoń, a pytania o moją chorobę były dla mnie bardzo krępujące. Najgorsze jednak, że codzienne czynności, np. odrabianie lekcji, sprawiały mi ból. Czułam się przez to gorsza od innych. W III klasie szkoły podstawowej musiałam pojechać na 7 tygodni do sanatorium dziecięcego w Kołobrzegu. W tym wieku, pozbawiona obecności najbliższych, przeżyłam to strasznie. Po powrocie choroba troszkę się uspokoiła, ale po dwóch latach nabrała znów silnego przebiegu. W VI klasie szkoły podstawowej ponownie musiałam pojechać do dziecięcego sanatorium na kolejne 7 tygodni.
Podczas wakacji byłam na oazie w Rychwałdzie i tam choroba pokazała się z najgorszej strony, cierpiałam bardzo. Na szczęście spotkałam tam znanego zielarza, Ojca Grzegorza Srokę – leczył mnie on swoimi ziołami dzięki którym choroba złagodniała. Niestety nie ustąpiła zupełnie.
-
Olej św. Michała Archanioła (1 buteleczka) + 5 książek ks. Mateusza Szerszenia CSMA (Zestaw)120,00 zł z VAT
-
Olej św. Michała Archanioła + Post Świętego Michała Archanioła (Zestaw)45,00 zł z VAT
-
Olej św. Michała Archanioła + Wielkie Zawierzenie Świętemu Michałowi Archaniołowi (Zestaw)45,00 zł z VAT
-
Olej św. Michała Archanioła + Anielskie Tajemnice (Zestaw)45,00 zł z VAT
Mąż był mi rękoma
Lekarze dawali nadzieję, że po okresie dojrzewania choroba złagodnieje. Choroba jednak trwała i oprócz diety musiałam uważać na tak prozaiczne rzeczy jak mokra gąbka z kredą z tablicy szkolnej (z zawodu jestem nauczycielką)
Pamiętam jak w nocy musiałam owijać dłonie w woreczki jednorazowe i zakładać rękawiczki bawełniane w celu maksymalnego wchłonięcia maści oraz aby nie rozdrapywać strasznie swędzących ran przez sen. Czym byłam starsza, tym bardziej wstydziłam się swojej choroby i jej skutków na ciele.
Oczywiście, byłam pod stałą kontrolą lekarzy dermatologów. (…) Leczenie opierało się na silnych maściach sterydowych z grupy kortykosterydów, które miały działanie silnie przeciwzapalne, nieobojętne niestety dla organizmu, szczególnie młodego.
Gdy w 2009 roku wyszłam za mąż, choroba się jakoś uspokoiła, tzn. nie miałam już popękanej skóry w łokciach, pod kolanami czy pod szyją; pękała mi „tylko” skóra na palcach u dłoni. W 2011 roku urodziła się nasza pierwsza córeczka. W 2012 synek, a gdy w marcu 2013 roku zaszłam w trzecią ciążę problemy z moją skórą zaostrzyły się do niespotykanego wcześniej do tej pory poziomu. Rany na dłoniach były też na wewnętrznej i zewnętrznej stronie. Okres ciąży był trudny, gdyż w grę nie wchodziły żadne w zasadzie leki, a domowe sposoby, które we wcześniejszych latach łagodziły skórę, teraz nie dawały żadnej pomocy.
W listopadzie 2013 roku, gdy urodziła się nasza córeczka, problemy nasiliły się do tego stopnia, że zaczęła mi pękać skóra także na stopach. Chodzenie zaczęło sprawiać ból. Wciąż szukaliśmy z mężem pomocy, ale każdy lekarz (a odwiedziliśmy ich sześciu) proponował tylko, by przerwać karmienie naturalne i włączyć leczenie sterydami, które oczywiście nie gwarantowały całkowitego wyleczenia choroby, a jedynie złagodzenie jej objawów. Na początku marca 2014 roku mój stan był na tyle ciężki, że miałam poważne problemy, aby jako mama funkcjonować. Na dłoniach miałam tak głębokie rany, że nie potrafiłam utrzymać kubka czy sztućców. Palce miałam w pozycji ugiętej, nie potrafiłam oczywiście wykonywać codziennych czynności takich jak przygotowanie obiadu czy zmiana pieluchy, ból odczuwałam podczas kąpieli lub zwykłego mycia rąk. Mój mąż, Daniel był mi niezastąpiony w codziennych czynnościach i bardzo mi pomagał. Już wcześniej musiałam zrezygnować z karmienia naturalnego dziecka, aby wprowadzić silne leczenie, ale i ono nie przynosiło rezultatów, dając jedynie lekkie złagodzenie objawów. Choroba była dla nas też sporym wyzwaniem finansowym.
„Leczenie” i uzdrowienie
Szukając wciąż ratunku zdecydowaliśmy się na zmianę klimatu i udaliśmy się z całą 5-osobową rodziną do Kołobrzegu. Tam nieświadoma zagrożeń płynących z akupunktury, podjęłam się takiego leczenia. I wiem, że wtedy Pan Bóg zesłał mi koleżankę, która do mnie zadzwoniła, uświadamiając mi jakie zagrożenia duchowe są z tym związane. Przerwałam seanse. W Kołobrzegu odwiedziłam jeszcze kilku dermatologów, ale bez rezultatu. Wyjazd pochłonął nasze oszczędności.
Po powrocie znad morza udaliśmy się do centrum medycznego, w którym ponowiłam testy alergiczne. Wyniki testów były dla Pani doktor ogromnym zaskoczeniem ponieważ okazało się że z dużej ilości alergenów są mi obojętne tylko białko jaja kurzego i cytrusy, a wszystko inne powoduje zmiany skórne. Pani doktor zaleciła kolejne tabletki, maści oraz silną dietę i rękawiczki na każde wyjście na spacer. Kolejną wizytę miałam 15 kwietnia. Okazało się, że gdy restrykcyjnie przestrzegam diety, dłonie i stopy goją się, a jak tylko na coś sobie pozwolę, niemiłosiernie swędzą, pieką i zaczynają ponownie pękać. Po raz trzeci udałam się na wizytę 22 kwietnia i później jeszcze 12 maja. Wtedy doktor zaleciła mi, abym dalej przestrzegała diety i stosowała się do zaleceń, a kolejną wizytę zaplanowała na 20 maja. Na nią już nie musiałam jechać.
13 maja w naszym kościele ojców franciszkanów w Głogówku była peregrynacja figury św. Michała Archanioła. Wcześniej, w ogłoszeniach franciszkańskich przeczytałam, że będzie też i Msza Święta z modlitwą o uzdrowienie. Poczułam, że muszę w niej uczestniczyć i poszłam na nią pełna wiary i nadziei. Na Mszę Świętą udałam się z mamą i trojgiem moich dzieci. Pan sprawił, że dzieci były nad wyraz grzeczne, a ja mogłam całkowicie oddać się modlitwie. Do dziś pamiętam to moje skupienie i tę siłę modlitwy. Niczego poza bliskością z Bogiem nie pamiętam, a gdy później można było podejść do cudownej figury Michała Archanioła, ja podeszłam i, gdy tymi moimi okropnie chorymi dłońmi i dotknęłam Świętego Michała, Bóg za jego wstawiennictwem mnie uzdrowił. To jest niewiarygodne. W czwartek rany zaczęły się zamykać, a w piątek byłam już całkowicie uzdrowiona. Ja od tego pamiętnego dnia przestałam brać lekarstwa i przestrzegać drakońskiej diety, gdyż czułam że moje zdrowie nie zostało przywrócone przez zalecenia lekarzy, lecz dzięki łasce Bożej. Od tego dnia minęło już prawie półtora roku, a ja żyję normalnie, nie stosuję żadnych leków, jem wszystko, a w międzyczasie zostaliśmy obdarowani czwartym dzidziusiem.
Kocham Cię Jezu za to, co uczyniłeś i dziękuję Ci potężny Michale Archaniele, że się za mną wstawiłeś. Wielbię Cię całym sercem, jestem zdrowa i wdzięczna.
Katarzyna z Głogówka
Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (6/2015)
