Mormońskie anioły (2)

Wierząc w swe błędne teorie mormoni dochodzą do wniosku, że ludzie mogą stać się aniołami. Anioł Moroni, nim jeszcze dostąpił anielskiej natury, miał być w ich wierzeniach zwykłym człowiekiem, synem proroka Mormona. Mormoni wierzą wręcz, że jeśli będą żyli zgodnie z nakazami swego wyznania, po śmierci staną się nawet Bogami! Podstawą tego myślenia jest doktryna nazywana „Nieśmiertelnym Rozwojem”. Głosi ona: Jakim jest człowiek, był kiedyś Bóg; jakim jest Bóg, człowiek stać się może.

 

Już sam założyciel Mormonów, Smith nauczał: Musicie nauczyć się, jak samemu być Bogami (…) tak samo jak robili to wszyscy Bogowie przed wami, mianowicie idąc stopień po stopniu, od małych umiejętności, do wielkich (…), aż przybędziecie do stacji „Bóg” i zdobędziecie tron wiecznej mocy, taki sam, jak ten, który zdobyli ci, co odeszli przed wami.

Mormoni wierzą, że będą żyli na własnej planecie wraz z żonami i niezamężnymi sługami, opiekującymi się dziećmi. Będą mieli również moc wysyłania własnych dzieci na odległe nawet planety zamieszkałe przez ludzi. Twierdzą, że biliony bogów żyjących na różnych planetach nieustannie oddaje się prokreacji, by swym potomstwem „zaludnić” biliony planet.

Kiedyś Mormoni uczyli, że Jezus był trzykrotnie żonaty: z Marią, Martą i Magdaleną. Miał on mieć z nimi kilkoro dzieci, a jedno z nich miało nawet dać początek rodzinie ich założyciela Smitha. Dziś odcinają się od tej tezy, a wielu nawet już o niej nie pamięta.

Mormoni wierzą, że Jezus i Lucyfer (tak zresztą, jak wszyscy ludzie), narodzili się z „Niebiańskiej Matki” w tak zwanej preegzystencji. W związku z tym faktem, Jezus i Lucyfer są braćmi. Jezus jest jednak lepszy od Lucyfera, bowiem był on pierwszym duchowym synem swych niebiańskich rodziców i spośród wszystkich swoich duchowych braci właśnie on został wybrany przez „zgromadzenie Bogów” na Zbawcę naszej planety.

Jako, że Bóg był ojcem Jezusa, również z fizycznego punktu widzenia, jego pozycja na ziemi (jako człowieka) była wyjątkowa. Jak czytamy w jednym z mormońskich słowników: Chrystus został poczęty przez Nieśmiertelnego Ojca w taki sam sposób, w jaki śmiertelni ludzie są poczynani przez śmiertelnych ojców.

Jezus musiał jednak współzawodniczyć z Lucyferem o panowanie nad naszą planetą. Ich ojciec Elohim zadecydował, że Ziemia stanie się domem dla jego potomków, Lucyfer jednak chciał na niej rządzić i ze wszystkich duchów uczynić bogów. Jezus uważał z kolei, że należy pozostawić ludziom wolny wybór, czy chcą się stać bogami poprzez wiarę i uczynki, czy też nie.

 

Rasistowska doktryna

Kiedy ostatecznie Elohim i inni Bogowie zaaprobowali plan Jezusa, Lucyfer miał się rozgniewać. Zebrał trzecią część wszystkich duchów, które go poparły i zstąpili na Ziemię jako duchy złe. Niszczyły one dzieło Jezusa. Zostały jednak ukarane tym, że nie otrzymały cielesnej powłoki. Te zaś duchowe anioły, które poszły za Jezusem, zostały zesłane na Ziemię jako rasa biała. Pozostałe, które nie opowiedziały się po żadnej ze stron, zostały ukarane.

Na czym ta kara za neutralność miała polegać? Otóż ci aniołowie, którzy nie opowiedzieli się po żadnej stronie konfliktu, otrzymali… ciemniejszy kolor skóry. Dały tym samym początek rasie czarnej na Ziemi.

Mormoni przez wiele lat twierdzili, że prawdziwi wyznawcy Boga mają tylko białą skórę. Dlatego do roku 1978, czarnoskórzy nie mogli pełnić w Kościele mormonów funkcji kapłańskich. Zapytacie; dlaczego do 1978 roku? Otóż wtedy właśnie Prezydent i Prorok Kościoła Mormonów miał otrzymać od Boga „objawienie”, w myśl którego murzyni i inni ciemnoskóre osoby nie powinni być już dłużej pozbawieni przywilejów, jakie daje wszystkim Mormonizm. Dlatego też od tego „przełomowego roku” mogą oni stawać się mormońskimi duchownymi. Tym samym mogą uczęszczać do ich świątyń, mieć niebiańskie małżeństwa, stawać się bogami itd. Do tego roku nie mogli czynić żadnej z tych rzeczy. Mało kto już dziś pamięta, że Mormoni nauczali wcześniej, iż „klątwa” czarnej rasy ustąpi dopiero w czasie powtórnego przyjścia Chrystusa (stąd przez wiele lat mormońscy misjonarze mieli zakaz nawracania czarnoskórych, a jeśli już trafiali przypadkiem do ich domów, mieli udawać, że szukają kogoś innego).

Kościół Jezusa Chrystusa Świętych Dni Ostatnich od początku swego istnienia szerzył koncepcję wyższości rasy białej nad pozostałymi. Już bowiem jego założyciel i zarazem pierwszy prezydent; Joseph F. Smith, nie omieszkał swojego rasizmu uzasadniać religijnie. Pisał on: Czyż nie jest zasadne, że Pan dokonuje wyboru duchów, które mają się wcielić w narody o wyższym stopniu rozwoju? Co więcej. Czyż nie jest zasadne, że duchy mniej wartościowe tworzą narody o gorszym pochodzeniu? Czyż to nie tłumaczy wielkiego zróżnicowania kolorów skóry i poziomu inteligencji, jakie widzimy na ziemi?

Smith nie był zresztą w swych skrajnych poglądach odosobniony. W czasach gdy powstawali mormoni, podejście rasistowskie, nietolerancja wobec osób o innym kolorze skóry, były w USA na porządku dziennym. Mormoni byli więc pod tym względem dziećmi swojej epoki. Nie dziwmy się zatem, że nauki Smitha nie znalazły w społeczności murzyńskiej najmniejszego nawet poparcia i zrozumienia.

Według zaleceń jego bezpośredniego następcy, B. Younga, białego mężczyznę, który poślubi czarnoskórą kobietę powinno się natychmiast zabić. Young zapisał się także w pamięci potomnych niechlubnym rozkazem zabicia 120 osób. Ten niezwykle kontrowersyjny w swych przekonaniach następca Smitha uważał również, że biblijny Eden znajduje się w Missouri.

Doktrynalne novum z 1978 roku polegało głównie na tym, że od tego czasu dopuszczono czarnoskórych do kapłaństwa. Nie łudźmy się jednak. Zmiana ta nie oznacza, że nagle – jak za sprawą czarodziejskiej różdżki – zniknęła niechęć białych mormonów do ich pobratymców z innych ras. Zresztą mormoni innej rasy niż biała ciągle należą do rzadkości i mają raczej nikłe szanse na zdobycie jakiegoś kościelnego stanowiska.

Mormoni, bazując na rzekomych „anielskich objawieniach”, przekonują, że to właśnie dotychczasowe chrześcijaństwo zupełnie odeszło od prawdziwej nauki Jezusa. Tłumaczą, że od czasu śmierci ostatniego z apostołów do momentu założenia Kościoła Mormonów w roku 1830, prawdziwe chrześcijaństwo tak naprawdę nie istniało. I mimo, że sami uważają się za wspólnotę chrześcijańską (Jezus Chrystus pojawia się w ich oficjalnej nazwie), to chrześcijanami nie są, gdyż głoszą Jezusa innego od historycznego Jezusa Nowego Testamentu. Ani Kościół katolicki, ani Światowa Rada Kościołów, nie uważają Mormonów za chrześcijan. Zdaniem chrześcijańskich teologów, największym problemem jest tu mormońska doktryna, która odrzuca ważne z punktu widzenia chrześcijan dogmaty. Mormoni przyjmują innego ducha niż biblijny Duch Święty i inną „ewangelię” od tej, którą znamy z kart Pisma Świętego. Dlatego można do nich odnieść mocne stwierdzenie Apostoła Pawła: Ci fałszywi apostołowie to podstępni działacze, udający apostołów Chrystusa. I nic dziwnego. Sam bowiem szatan podaje się za anioła światłości. (2 Kor 11, 13-14).

 

Grzegorz Fels

 

Artykuł ukazał się we wrześniowo-październikowym numerze „Któż jak Bóg” 5-2012. Zapraszamy do lektury!