To tu w Miejscu Piastowym od Piastów i od piastowania dzieci, szczególnie wybrzmiewa słowo ojciec. Najpierw ten święty ojciec – Jan Paweł II. Bo to właśnie dziś jak każdego 16 dnia miesiąca otaczany jest modlitwą milionów polskich serc, które go kochają. Dokładnie miesiąc temu mniej więcej o tej porze, wysiadał z samolotu na krakowskich Balicach (16 sierpnia 2002 r. – przyp. Red.). Jeszcze brzmią w naszych uszach słowa przesłania z jego homilii i błagalne zawierzenia świata miłosierdziu Bożemu, modlitwa, by każdy doświadczył miło-sierdzia, aby piekło było puste. Pamiętamy to zatroskanie, z jakim spoglądał na polską ziemię, te jego mokre od wzruszenia oczy. Gdy wspominam wzruszonego papieża, przychodzą mi na myśl dwie sceny ewangeliczne, kiedy w oczach Chrystusa pojawiły się łzy.
Pierwsza to Chrystus, który płacze nad grobem Łazarza. Owe łzy mówią o jednej z największych wartości, jaka istnieje na ziemi, o wartości przyjaźni. Zapłakał, ponieważ widział ból Marii – siostry Łazarza. Marii, która Go kochała. Zapłakał, ponieważ przeżywał razem z rodziną dramat rozstania z przyjacielem. Mężczyźnie w sile wieku niełatwo publicznie płakać.
I druga scena, kiedy Chrystus spogląda na Jerozolimę i z Jego oczu także płyną łzy. Te łzy Pana Jezusa mówią o Jego patriotyzmie, o miłości ojczyzny. Dwie formy miłości. Miłość przyjaciela i miłość Ojczyzny są tak wielkie, że można za nie oddać życie. Nikt nie ma większej miłości nad tę, gdy ktoś oddaje życie za przyjaciół swoich.
Ale miłość Ojczyzny to coś więcej niż miłość przyjaciół, bo dla Ojczyzny można zostawić przyjaciół, rodzinę. Ojczyzna to serce. I pewnie bardziej przeżywamy to sercem niż rozumem, gdy grają Mazurka Dąbrowskiego, gdy Polak wygrywa na olimpiadzie, gdy Małysz daleko skacze. Ojczyzna to serce. Ona jest dziś zraniona, zmęczona, chora, ale to jest serce. To jest serce żywe i bijące. Ono może być zdrowe, może być mocne, może być tak wielkie iż zadziwi świat, jak już nieraz w historii zadziwiało. Tak wielu Polaków na przestrzeni lat wiedziało, że ojczyzna to serce. Bronili jej, za nią oddali życie. Gdzie na świecie jest taki skrawek ziemi, gdzie nie byłoby polskiego grobu? Gdzie?
Ojczyzna to największa wartość spośród wszystkich dóbr doczesnych, serce cenniejsze aniżeli moje własne i dlatego człowiek może dla ojczyzny cierpieć, a nawet życie oddać. Ojczyznę kocha Ojciec święty. I kochał inny ojciec – Markiewicz. Bo to słowo „ojciec” odnosi się tu w Miejscu także do postaci ks. B. Markiewicza. Kiedy jako 50-letni kapłan przybył tu do Miejsca Piastowego, by rozpocząć pracę na parafii i otworzył przed innymi swoje serce, nie sposób go było nazywać inaczej niż ojciec. Bo ojcowskie miał serce. Takim dał się poznać jako proboszcz, jako zakonodawca, a nade wszystko jako wychowawca.
Pięć lata temu doszło tu do duchowego spotkania tych dwóch ojców: Jan Pawła II i ojca Markiewicza. Jadąc na mszę św. z Dukli do Krosna 10 VI 1997 r. Ojciec Św. zatrzymał się tu w Miejscu Piastowym, wysiadł z papamobile i stanął na ziemi, po której fizycznie stąpał ks. B. Markiewicz. Znamienne spotkanie, wszak 134 lat wcześniej ks. Markiewicz zanotował przekazane mu proroctwo: „Najwyżej zaś Pan Bóg was wyniesie gdy dacie światu wielkiego papieża”.
Różnie nazywano ks. Markiewicza. Swój wizerunek tworzył przez to, co robił i kim był. Działacz trzeźwościowy, profesor i wykładowca, kapelan sióstr, opiekun kleryków w seminarium przemyskim, autor artykułów i książek, duszpasterz, założyciel Zgromadzeń Świętego Michała Archanioła. A Kościół nazwał go Czcigodnym Sługą Bożym i orzekł, że trzy cnoty: wiarę nadzieję i miłość posiadał w stopniu heroicznym, że doskonale ufał, miał nadzieję wbrew nadziei i że bardzo kochał. Sługa Boży, bo służył ludziom w Bogu i Bogu w ludziach. Nie byłoby Miejsce Piastowe tym, czym jest bez ks. Markiewicza.
Smutno tu było, gdy umierał w 1912. Ale tak naprawdę to On żyje, bo czytam w prefacji w Mszale, że życie Twoich wiernych, Panie, zmienia się, ale się nie kończy. Jego duch wciąż tu przebywa. To dlatego do Miejsca wciąż przybywają pielgrzymi, a księga próśb i podziękowań przy Jego sarkofagu zapełnia się nowymi wpisami.
Chodzę po Miejscu Piastowym i spostrzegam konfesjonał, w którym ks. Markiewicz godzinami spowiadał, czekał na penitentów, bo wiedział, że tylko człowiek z czystym sumieniem jest szczęśliwy. W muzeum znajduję metalową włosiennicę, którą dla umartwienia nosił na ciele, bo wiedział, że za grzechy trzeba pokutować, a tam gdzie nie sięgnie modlitwa, tam dotrze dobrowolnie złożona Bogu ofiara. Patrzę na dom, który wybudował dla ponad setki ubogich dzieci. Wysoko mierzył – mówił nawet o milionach: „Chciałbym zebrać miliony dzieci opuszczonych” Miał wielkie pragnienia. W muzeum znajduję dyplomy i nagrody za jakość pracy wykonywanej w prowadzonych przez niego warsztatach. Uznanie w oczach ludzi. Ale troszczył się głownie o to, by się Bogu podobać i Jego, a nie ludzkiej chwały, orderów i oklasków szukać.
Ubogo wygląda pokój, w którym mieszkał ks. Markiewicz. Powściągliwie żył, poprzestawał na małym wiedząc, ze nie od grubości portfela i wysokości konta zależy prawdziwe, wewnętrzne szczęście człowieka. Powściągliwość i praca – to było jego hasło. Przewiózł je bez cła przez granicę do Miejsca Piastowego z Turynu od św. Jana Bosko. Bóg wpisał je w Jego serce. A on przekazał je innym jako dewizę życia.
Dziwne brzmi to hasło, księże Markiewiczu, i takie dziś jakby niemodnie. Wszędzie wielki krzyk reklamy o to, by mieć, mieć, mieć – w kieszeni, w żołądku, w domu. A jak nie mam to jestem gorszy od innych. Nie tędy droga! – mówi ks. Markiewicz. Brzegi są szansą dla rzeki, by płynęła, a nie się rozlewała. Nie uzależniaj swego szczęścia od tego, co posiadasz. Im mniej potrzebujesz, tym bardziej jesteś wewnętrznie wolny, a przez to bardziej szczęśliwy. Królestwo Boże to nie sprawa tego co się je, pije, zwiedza w świecie, ma w kieszeni, to nie sprawa stanowiska, które się zajmuje, ale to sprawiedliwość, pokój i radość serca, w Duchu Świętym. Królestwo Boże w Was jest. I ono nie przemija, nie zabiorą go układy, nie zniszczy rdza, mole nie zjedzą, nie ukradną złodzieje, nie zabierze choroba, cierpienie, starość i śmierć. Nauczcie się powściągliwości będziecie mieli czas, będziecie mieli pokój w sercu i będziecie wolni.
A praca? A praca jest potrzebna do szczęścia, bo człowiek jest szczęśliwy, wtedy kiedy tworzy, kiedy się doskonali. Czyńcie sobie ziemię poddaną – powiedział Bóg. Pracujcie głową, rękoma i sercem, sumieniem. Więc do trzech rodzajów pracy wzywał ks. Markiewicz: duchowej, umysłowej i fizycznej.
Umiał trzymać w ręku pióro, z obfitości serca mówiły jego usta i pisały dłonie, serca wypełnionego Bogiem i głowy wypełnionej Bożą mądrością. Zostawił po sobie blisko 8 tysięcy stron. Sporo, a nie było wtedy komputerów i laserowych drukarek
Nie zdezaktualizowały się Twoje myśli Czcigodny Sługo Boży. Każdy znajdzie w nich dziś coś dla siebie: nauczyciele i pedagodzy mogą sięgnąć po jego 2-tomowy „Przewodnik dla wychowawców”, politycy i kandydaci do władzy – niech zajrzą do „Trzech słów do starszych w narodzie”, a kapłani do dzieła „O wymowie kaznodziejskiej”. Dziennikarzy zainteresuje miesięcznik „Powściągliwość i Praca”, reżyserów – gotowy scenariusz sztuki „Bój bezkrwawy”, a „Ćwiczenia duchowne” to fascynująca lektura dla miłośników świata ducha. Nie uległy przedawnieniu Twe myśli, nie wolno ich wkładać do lamusa. Trzeba by je umieszczać na wielkich bilbordach, wpisywać na strony Internetu, przesyłać w sms-ach.
Opracowano je już w wielu książkach, naukowo wyszlifowano w doktoratach i pracach naukowych. Ale to z obfitości serca mówią usta. Chcę poznać tajemnicę Twej duchowej płodności i sukcesów Twego życia, więc zaglądam do Twego serca, do tego co w Tobie najgłębsze. I znajduje tu Boga! Któż jak Bóg! Nie przypadkiem wybrałeś św. Michała Archanioła za patrona zgromadzeń. Michael znaczy „Któż jak Bóg”. Otwieram Zapiski dotyczące życia wewnętrznego, twój swoisty autoportret i dostrzegam w nich wielki zachwyt Bogiem… Czułeś się obdarowany. Wcale nie tym co materialne. Bogactwo ducha było Twoim skarbem. Bo chrześcijaństwo jest religią daru. „Bóg tak umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał”, „Ojciec z nieba daje dobre dary swoim dzieciom”, „O gdybyś znała dar Boży mówi Pan Jezus do Samarytanki”, „Bierzcie i jedzcie. Bierzcie i pijcie”. Owo postrzegane przez Sługę Bożego dary to: wiara, czystość serca, obcowanie z Bogiem, powołanie .Nawet krzyż postrzegał jako dar…
Wiedział Ks. Markiewicz, że jest dłużnikiem… Długi miał u Boga, bo wszystko Jemu zawdzięczał. Pisałeś Sługo Boży Panu Jezusowi – „Jam nic Tyś wszystko” „Markiewicz to zero, a Markiewicz plus Jezus to wszystko”. Przypominasz nam dzisiaj, że wiara jest darem, że wychowanie katolickiej, jest darem, że powołanie jest darem, że czystość serca jest darem. Ten dar trzeba przyjąć i pielęgnować, jest nam dany i zadany. Można nim obdarować innych.
Aż zdziwił się Pan Jezus w dzisiejszej ewangelii widząc wiarę setnika. Pewnie i się zadziwiał widząc nieskończoną ufność ks. B. Markiewicza. Zadziwił się widząc jego pracowitość – bo ten zwykł mawiać- albo pracować albo umrzeć. I zadziwiał się rozmodleniem, bo Sługa Boży nie dawał Bogu spokoju, nieustannie był z nim kontakcie. Pamiętał o słowach: „Nieustannie się módlcie”, „kto prosi otrzymuje”.
Opatrznościowy podobny jest anonimowy bohater z Ewangelii do bohatera z Miejsca Piastowego ks. Markiewicza. Setnik szanował człowieka, także tego który był tylko jego sługą, ten szacunek zyskał mu przyjaciół, umiał tworzyć świat przyjaźni. Był religijny wybudował synagogę czyli dom modlitwy. Miłował prawdę i miał świadomość swojego miejsca w świecie. Jest przełożonym i miał pod swoimi rozkazami ludzi. Równocześnie jednak zdaje sobie sprawę, że są inni więksi od niego, wobec Chrystusa czuje się niegodnym. Wiedział kim jest w oczach ludzi i kim jest w oczach Chrystusa. Takim był i Sługa Boży.
Kiedy przybył to do Miejsca Piastowego w walizce miał dwa obrazy. Św. Jana Bosko i Maryi Wspomożenia Wiernych. A dziś 110 lat później przybyła tu Maryja, jeszcze nie z obrazem ale z fonią, ze swoim Radiem – Radiem Maryja. W środku kościoła za ołtarzem widzę piękną figurę to Królowa Polski z dzieciątkiem. Znam piękniejsze figury ktoś powie – i pewnie ma racje. Ta w Miejscu jednym się bardziej podoba, a drugim mniej, ale to nie w zewnętrznym pięknie jest jej siła. Ks. Markiewicz kazał twórcy tego dzieła rzeźbić ją stanie łaski, po spowiedzi i komunii św. Wiedział ,że to co prawdziwie piękne i do końca trwałe tylko w czystym sercu się rodzi.
To przed ta figura tak często klękał on i wychowankowie, a Maryja sypała łaskami. Sprawę Maryi prowadzimy – często powtarzał. W swych „Zapiskach” zanotował przedziwne zdanie: Widziałem Maryję…, a kroniki wspominają o tajemniczej pani, która gdy pieniędzy brakowało przyniosła ofiarę na utrzymanie sierocińca, a potem nagle zniknęła.
W ołtarzu widzę dwa obrazy to już błogosławieni Michalici męczennicy ks. Wojciech Nierychlewski i ks. Władysław Błądziński. W opinii świętości zmarła też współzałożycielka sióstr michalitek Służebnica Boża Matka Anna Kaworek. Sprawdziły się Twe słowa, księże Markiewiczu, że realizacja drogi którą wytyczyłeś, wyda świętych, to niezawodny szlak na szczyt zbawienia.
Gwarno bywało niegdyś za czasów Ojca Bronisława w Miejscu Piastowym. I dziś są tu dzieci i młodzież: Niższe Seminarium Duchowne, Zespół Szkól Zawodowych, Dom Dziecka u sióstr Michalitek, oazy wakacyjne, liczne pielgrzymki na nabożeństwa fatimskie i do grobu Sługi Bożego. Imieniem ks. Markiewicza nazwano już ulice, szkoły, oratoria i domy dziecka – w Warszawie na Bemowie, w Toruniu, Krośnie, Stalowej Woli, w Pawlikowicach, Prałkowcach, Gaci i już wkrótce w Jarosławiu. Mówi się o nim już po hiszpańsku w Argentynie, Paragwaju, na Dominikanie, po włosku na Górze św. Anioła na Gargano, i w Castel Sant’Elia, po niemiecku w Bonn i Buschoven, po angielsku w Papui Nowej Gwinei i Australii i Kanadzie, i po francusku w Paryżu i Kamerunie. Jego idea przedarła się przez wschodnie granice i pociągnęła młode serca z Ukrainy i Białorusi do pójścia droga michalickiego powołania.
Przychodzimy to do Ciebie jak z wiadrami do studni by z głębi Twego serca zaczerpnąć wody mądrości. Licznie przychodzimy, bo tyle autokarów przyjechało na to spotkanie i tłum w kościele i poza nim. Twe myśli to nie tyle slogany i hasła na transparenty czy afisze, to konkretna recepta na życie, na to by kiedyś być złożonym w trumnie i pójść do Boga ze świadomością że życie się udało. Czym się chcesz dziś z nami podzielić księże Markiewiczu?
Ty choć mistyk, to jednak wielki społecznik, przypominasz, że ewangelii nie należy zamykać w kościele czy zakrystii ale trzeba ją odważnie i mądrze głosić i według niej kształtować życie społeczne, bo światło stawia się na świeczniku, a nie pod korcem, zaczyn ma zakwaszać ciasto, a sól jest solą ziemi. Trzeba prostoty gołębicy i przebiegłości węża.
Niewierzącym i poszukującym powiesz o chwili, kiedy i w Tobie wiara gasła i słabła, i wołałeś ze szczerym sercem „Boże jeśli jesteś, daj mi się poznać”. I przyszedł Jezus do Ciebie i wiarę twą umocnił – Kto prosi otrzymuje, a kto szuka znajduje.
Rodzicom zapewne przypomnisz, że najważniejsza jest miłość, mądra miłość, mądra czyli stawiająca wymagania, troszcząca się o prawdziwe dobro człowieka. O to co będzie dla niego dobrem także wtedy gdy dorośnie, i będzie dobrem na progu śmierci i w wieczności.
Wychowawców po ojcowsku pouczysz, że w wychowaniu chodzi o kształtowanie mocnych charakterów, że ważniejsza niż resocjalizacja jest profilaktyka, że trzeba uprzedzać działanie zła, stosować metodę prewencyjną i że „niezajęte ręce dziecka staja się narzędziem zbrodni”.
A wszystkim, poczynając od kapłanów i sióstr zakonnych przypomnisz, że człowiek jest najmocniejszy na kolanach i że najważniejsze jest świętość życia.
Warto Cię posłuchać, księże Markiewiczu. Prorokiem byłeś i prorokiem jesteś, już dawno przewidziałeś, że Andrzej Bobola patronem Polski będzie ogłoszony. I Prorokiem będziesz aż do chwili, gdy Pan Jezus przyjdzie na ziemię. Trudem i cierpieniem było naznaczone Twe życie. Ale jako Czcigodny Sługa Boży mówisz nam dziś z nieba, gdy osiągnąłeś szczęśliwy koniec, gdy spotkałeś się z Bogiem twarzą w twarz, mówisz, że było warto. Że to wszystko było warto!
Zapomnieć o własnym cierpieniu, wyjść ponad serca rozdarcie i dawać, szaleńczo dawać Bez końca, zawzięcie, uparcie. Rozdać swe życie jak kwiaty wszystkim, co są w potrzebie, bo jeden jest życia kierunek – od siebie. Ojcze Bronisławie módl się z nami i za nami. Błagamy Cię Panie udziel łaski cudu za Jego przyczyną i przyspiesz dzień beatyfikacji. Maryjo Wspomożenie wiernych i Królowo Polski módl się za nami. Amen.
ks. Piotr Prusakiewicz CSMA
Kazanie wygłoszone 16 września 2002 r. w Miejscu Piastowym podczas Mszy św. transmitowanej przez Radia Maryja.