Dziennikarka portalu Opoka Agata Ślusarczyk wędrowała przez Włochy śladami św. Franciszka z Asyżu. Jej pielgrzymka zakończyła się przy Grocie Objawień św. Michała Archanioła na Górze Gargano. Patronat medialny nad wyprawą sprawował dwumiesięcznik „Któż jak Bóg”.
Poniżej znajdziecie korespondencję pani Agaty z drugiego etapu pielgrzymki.
„Ponownie anioł Pański wrócił i trącając go, powiedział: «Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga»”.
Droga do San Giovanni Rotondo była kamienista, momentami przypominała górską wspinaczkę. Plan sprawnego dotarcia na miejsce i zjedzenia śniadania w pobliskim miasteczku z każdym kilometrem stawał się coraz mniej realny. Upał był wykańczający.
Po trasie jedliśmy więc „dary Opatrzności”: dzikie figi, jeżyny i śliwki, napełniając żołądki na dalszą drogę. W miasteczku San Marco in Lamis jakaś kobieta, widząc naszą grupę, poczęstowała nas zimną wodą. Dzień wcześniej w San Severo dziadek z wnuczkami zaprosił nas na lody. Wielu Włochów trąbiło i machało nam z samochodów. Włoska rodzina widząc, że mamy problem z kupieniem biletu w niedzielę, „załatwiła” nam darmowy przejazd autobusem.
Za każde dobro, które doświadczaliśmy, obiecywaliśmy modlitwę. Na pamiątkę zostawialiśmy wydrukowany jeszcze w Polsce obrazek z wizerunkiem trzech Archaniołów wskazujących na Jezusa. Na odwrocie jest fragment przetłumaczonej na włoski Koronki do Archaniołów: „Któż jak Bóg, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych, który uzdrawia i zbawia”.
Wczesnym popołudniem dotarliśmy do San Giovanni Rotondo. Tego dnia Słowo Boże mówiło o proroku Eliaszu, który osłabł w drodze. O pomocy Anioła – sługi Bożej Opatrzności i pokarmie potrzebnym na dalszą pielgrzymią drogę. Słysząc czytanie na Mszy świętej, wymieniliśmy między sobą znaczące uśmiechy.
„Ja jestem chlebem życia” – mówi dalej Słowo Boże. Droga pielgrzyma zawsze ogołaca i wiedzie do sedna. Jest tylko jeden pokarm, który może napełnić moje głodne serce – tym pokarmem jest ciało Chrystusa.
Dłuższa wizyta u wielkiego mistyka
Od „duchowych pielgrzymów”, którzy śledzą naszą pielgrzymkę na Facebooku i towarzyszą nam modlitwą lub wspierają nas finansowo, otrzymaliśmy wiele intencji. Za wszystkich zamówiliśmy Mszę świętą w sanktuarium w San Giovanni Rotondo. Przy grobie św. o. Pio modliliśmy się także za czytelników dwumiesięcznika „Któż Jak Bóg”. Tak jak za jego życia, podobnie i teraz pielgrzymi zostawiają mu tysiące próśb…
Na nocleg zatrzymaliśmy się „przypadkowo” w Domu Pielgrzyma „Pace e Bene”, prowadzonym przez siostry franciszkanki. Pokój i dobro charakteryzowały życie św. o. Pio. W rozmowie z siostrami dowiedzieliśmy się, że kamień węgielny położony pod dom został poświęcony jeszcze przez samego stygmatyka. W domu znajdują się także stół i krzesła, na których mistyk zwykł siadać, kiedy odwiedzał siostry.
W domu franciszkanek poczuliśmy się nie tylko wyjątkowo ugoszczeni, ale i pobłogoslawieni przez świętego gospodarza tego miejsca. Nie ma przypadków.
Do „domu” św. Michała Archanioła na Gargano pozostał już tylko jeden odcinek…
Ostatni etap do Gargano
Wstajemy o 3:15, by wyruszyć jeszcze w nocy. Przed nami ok. 26 km marszu. W plecaku prowiant na drogę. Idziemy ulicą, bo nie mamy czołówek, by iść szlakiem. Nad nami rozgwieżdżone niebo… Nocna droga przypomina nam wędrówkę Mędrców ze Wschodu. Idziemy więc śpiewając… kolędy.
Dnieje już od 5:00. Rozpoczynamy modlitwę. Dziękujemy Bogu za pielgrzymkę, naszą wiarę, rodziny, dobrych ludzi na szlaku. Rozważamy Słowo Boże. Za przyczyną św. Michała Archanioła modlimy się szczególnie za osoby, które potrzebują uwolnienia i uzdrowienia. Powierzamy mu nasze rodziny. Modlimy się za Polskę i Europę, by wróciła do swoich chrześcijańskich korzeni. Polecamy opiece św. Michała Archanioła wszystkich „duchowych pielgrzymów”. Jak co dzień odmawiamy Koronkę do Archaniołów. Potem zatrzymujemy się na zdjęcie z… osłem ze „Shreka”.
Już o 8:00 robi się naprawdę upalnie. W palącym słońcu rozpoczynamy podejście pod Monte Sant’Angelo. Do sanktuarium św. Michała Archanioła dochodzimy przed 10. Utrudzeni, spaleni słońcem, ale szczęśliwi.
Naszą grupę pątniczą przywitał ks. Marek, michalita, który w sanktuarium św. Michała Archanioła posługuje już od 24 lat. Duchowny wyjaśnił nam, że to szczególne miejsce doświadczania Bożego Miłosierdzia i działania św. Michała Archanioła w sakramencie spowiedzi. Opowiedział nam także o jego historii i doświadczeniu obcowania ze św. Michałem Archaniołem na co dzień. „Czuję się cały objęty jego obecnością” – powiedział. „Gdy wchodzę do groty, to jakbym wchodził do niego” – dodał.
Michalita podzielił się z nami także poruszającym świadectwem swojego osobistego nawrócenia jako kapłan. „W tym miejscu doświadczyłem centralizacji Boga w swoim życiu. To także przesłanie, jakie zostawił św. Michał Archanioł w tym miejscu” – powiedział. Mówił także o „nasiąkaniu Bogiem”, którego doświadcza w Grocie Objawień.
Jutro spędzimy ze św. Michałem cały dzień. Nie możemy się doczekać, jakie przygotował dla nas niespodzianki!
Jesteśmy na miejscu!
Spędzamy cały dzień w Monte Sant’Angelo. Z każdej kamieniczki, sklepu czy restauracji spoglądają na nas figury św. Michała Archanioła. Ryngrafy z Archaniołem mają nawet dzieci w wózku.
Zwiedzamy urokliwe miasteczko. Dużą część dnia poświęcamy na modlitwę w „naturalnie klimatyzowanej” Grocie. Za wszystkich duchowych pielgrzymów, którzy wspierają nas modlitwą i ofiarą, zamówiliśmy Mszę świętą, powierzając ich opiece Archanioła. Modlimy się także o ochronę przed złem dla Polski i polskich rodzin.
Czekamy na Mszę świętą. Jest już sporo po czasie. Grupa z Polski, która miała mieć Eucharystię, nie przyjechała. Jest trochę nerwowo, bo nie wiadomo, co się wydarzyło po drodze. „Idę do Jezusa. Jak przyjadą, dajcie mi znać” – mówi do nas polska zakrystianka, dając, zupełnie nieświadomie, piękne świadectwo. Bo „Któż jak Bóg”!
W pobycie na Gargano towarzyszą nam polscy michalici. Ks. Tomasz pozwolił nam dotknąć skały pod figurą. To na niej w V wieku objawił się św. Michał Archanioł. W Grocie dotykamy także śladu obecności św. Franciszka – przed wejściem po prawej stronie za szklaną szybką znajduje się znak „tau”, który wyrzeźbił w skale Biedaczyna z Asyżu na pamiątkę swojego pobytu na Gargano w 1221 r. W Archaniele widział wojownika, który walczy z grzechem, a nie z człowiekiem.
Jesteśmy poruszeni gościnnością i życzliwością posługujących na Gargano księży michalitów. Naprawdę tak niewiele trzeba, by okazać kawałek „anielskiego serca”. „Dziś ludzie potrzebują kapłanów, w których znajdą Boga” – mówi ks. Marek. Czuję dumę, że to polscy księża postawili na „duchowe nogi” podupadające sanktuarium, które dziś odwiedza przeszło 2 mln pielgrzymów rocznie! „Włosi także bardzo doceniają naszą pracę. Mówią: jeśli chcecie postawić sanktuarium na nogi, przyślijcie tam Polaków” – dodaje ks. Tomek.
Przy sanktuarium spotykamy polską rodzinę, która do Gargano przyjechała aż z Niemiec. Mówią, że przyjeżdżają do św. Michała Archanioła co roku, szukając u niego umocnienia w wierze. Opowiadają także zadziwiającą historię pomocy, której doświadczyli na górze Gargano od św. o. Pio. Mężczyzna z tej rodziny zwrócił się o pomoc do świętego kapucyna, będąc w kryzysowej sytuacji: kończyły mu się pieniądze, a nagła choroba nie pozwalała na powrót samochodem całą rodziną z Gargano do Niemiec.
„Nie wiedziałem, co robić, a robiło się już późno. Nagle siedząca obok mnie w Grocie kobieta zagaiła rozmowę. Słysząc o naszych problemach, zorganizowała nam nocleg. Spędziliśmy tydzień dochodząc do zdrowia w pobliskim klasztorze, nie płacąc za nocleg i wyżywienie…” – mówił.
I jak tu nie wierzyć, że dla Boga nie ma nic niemożliwego?
Podsumowanie
Ruszamy jak zwykle przed wschodem słońca. Kamienisty szlak wiedzie w dół, w kierunku Manfredonii. Mimo porannej pory jest upalnie. Fascynujemy się ilością dzikich ziół mijanych na szlaku: krzewów tymianku, rozmarynu, kęp oregano. Dostrzegamy też oczywiście dzikie figi.
Po dojściu do Manfredonii okazało się, że nie mamy noclegu, choć rezerwowaliśmy go miesiąc wcześniej… Pełen spokój. Czujemy przez pielgrzymią skórę, że Boży plan może być zupełnie inny.
Idziemy na kawę i cornetto. Rozpoczynamy burzę mózgów. Od początku mam myśl, by zadzwonić do sióstr redemptorystek z pobliskiej Foggi. „Nie ma problemu. Przyjeżdżajcie!” – słyszę ku zaskoczeniu w słuchawce. „Macie szczęście, że odebrałam telefon” – mówi jedna z trzech polskich redemptorystek posługująca we włoskim mieście.
Zostaliśmy przyjęci jak najbliższa rodzina. Siostra opowiedziała nam o historii założonego przez bł. Marię Celestę Crostarosę zgromadzenia i jego misji. W klasztornej kaplicy znajduje się ciało założycielki i liczne wota świadczące o jej wstawiennictwie.
„Naszym zadaniem jest być żywą pamiątką Odkupiciela na Ziemi. Każdy z nas jest niepowtarzalnym znakiem Boga! Bóg wyraża się przez nasze życie, dlatego jest ono tak niepowtarzalne i cenne” – mówi.
Mój wzrok przyciąga jeden szczegół. Na ścianie wisi obraz „Il Redentore in cammino” – „Jezusa w drodze”. To przesłanie mocno biorę sobie do serca: iść przez życie ze świadomością obecności Jezusa. To „kropka nad i” na naszym pielgrzymim szlaku.
W kaplicy trwa adoracja Najświętszego Sakramentu. Podczas dwutygodniowej pielgrzymki doświadczaliśmy Jego prowadzenia, pomocy i obecności. Teraz możemy spotkać się z Nim „twarzą w twarz”.
To czas dziękczynienia za całą drogę, wszystkich ludzi dobrej woli, którzy towarzyszyli nam na szlaku. Czas wracać do „codziennego cammino”. Dopiero ono pokaże, na ile droga śladami św. Franciszka do Gargano mnie przemieniła…
Agata Ślusarczyk, dziennikarka portalu Opoka