„Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę” –
oraz
„bezżenni dla Królestwa Niebieskiego” (por Mt 19, 4. 12c)
Modlitwa: Duchu Święty, potrzebuję Twego światła. Biorę bowiem do ręki Biblię z fragmentami o rodzinie i o bezżeństwie dla Królestwa Niebieskiego. Czynię to w nowennie przed Twoim kolejnym Zesłaniem na Kościół i świat. Duchu Święty, Paraklecie, tchnij moc nowego życia na małżonków, którzy budują normalny dom, bo mężczyzną i niewiastą stworzyłeś ich. Przekonaj o grzechu także tych, którzy czynią się bogami życia i śmierci, dokonując wszelkich manipulacji na odwiecznych zamysłach naturalnego prawa. Wzbudź o Duchu Boży wielu świadków wiary pośród małżonków, którzy przytulą do serca nowe życie, nawet jeśli ono umrze w pierwszych dniach swego płodowego istnienia. Tylko TY, o Duchu Życia , wiesz dla kogo ta medytacyjna refleksja, połączona dziś ze świadectwem moich bliskich, stanie się źródłem nadziei, dotknie serce, pobudzi do konkretnego czynu. Przyjdź o Duchu i tchnij moc w te słowa.
„Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało” (Mt 19, 4-6).
Otwieram się na to Słowo, w kontekście wiadomości o ideologii gender, gdyż czuję się dotknięta na wylot w swojej kobiecej tożsamości. Powracam myślą do swego rodzinnego domu, do prostych, ale pełnych wiary rodziców, do taty i mamy, którzy urzekali mnie normalnością, prostotą, posłuszeństwem wobec tego, co widzi i sądzi Bóg o rodzinie. Myślę też o tym, że Bóg wybrał mnie do życia konsekrowanego z normalnej rodziny bym, „będąc bezżenną dla Królestwa Niebieskiego”, stawała się coraz bardziej płodną duchową, troszcząc się o zbawienie dusz. Doświadczam wewnętrznego bólu, gdy widzę cywilizację śmierci, zmierzającą donikąd, a jednocześnie napawają mnie nadzieją świadkowie wiary, broniący życia pośród cierpień.
W tekst Bożego Słowa pragnę włączyć autentyczne świadectwo młodych małżonków – Rafała i Karoliny. Powierzali oni w trudnych sytuacjach życia swoją drogę modlitwom tych, których Bóg powołał do „bezżeństwa dla Królestwa Niebieskiego”. Karolina (25 lat), żona mojego bratanka Rafała (26 lat), jest chora na nieuleczalną chorobę. W jej przypadku otwarcie się na przyjęcie nowego życia zawsze wiąże się z wielkim ryzykiem utraty swojego życia lub nawet utraty dwojga. Ponad ludzką diagnozą jest jednak Dawca Życia i to dzięki Niemu, w ogromnej kruchości fizycznej i całkowitej zależności od Boga, urodził się po roku od ich ślubu Jaś Paweł. Lekarze skazywali dziecko na aborcję, aby ratować matkę, ale rodzice wybrali ŻYCIE i zostawili ostatnie zdanie Bogu. Całe 9 miesięcy to była jedna wielka modlitwa młodych rodziców i wielu, wielu ludzi, także sióstr michalitek. Jaś urodził się 25 sierpnia 2011 r., a potem szpitale, kliniki, bezsenne noce… Bóg uchronił matkę i dziecko przez wstawiennictwo bł. Jana Pawła i Sługi Bożej M. Anny Kaworek, Współzałożycielki Michalitek, i chroni ich nadal.
W Boże Narodzenie 2012 r. otrzymałam SMS-a, że Nowonarodzony Jezus ofiarował Karolinie i Rafałowi kolejną łaskę nowego życia, na które znów otworzyli się z wielką ufnością. Tym razem inne były plany Najwyższego. Wielka modlitwa, jaka była zanoszona przez nich samych i przez dobrych ludzi, przygotowała Rafała I Karolinę na doświadczenie życiowej Paschy. Po trzech miesiącach płodowego życia dziecka, przestało bić jego serduszko. Ból rodziców został podwojony przez obojętność i aroganckie potraktowanie matki i dziecka przez lekarzy. Przecież maleństwo miało już ukształtowane rączki i nóżki. To prawdziwie „Jeden z nas”. Robiliśmy wszystko, aby otrzymać ciało dziecka martwo urodzonego i aby godnie go pochować, nadając mu imię. Odbył się pogrzeb z kapłanem. Karolina przeczuwała, że jest to chłopczyk, więc nadali mu imię Michałek. Gdy modliliśmy się razem wieczorem przed pogrzebem przy białej trumience, Rafał powiedział: „Teraz Michałek będzie czuwał nad naszą wiarą…”, a Karolina powiedziała później, że mając niepokój o życie dziecka, udzielała mu chrztu pragnienia w swoim łonie. Rodzice położyli więc w trumience na maleńkim synku białą chrzcielną szatkę wierząc, że Pan przyjął go do pełni szczęścia. Wiara w Dawcę Życia pomagała przechodzić przez ból, który stał się podwójny, gdy nad ranem, w dniu pogrzebu Michałka, trzeba było natychmiast jechać do szpitala z Jasiem. Zagrożenie życia drugiego dziecka było wielkie. To była prawdziwa Pascha, przez którą przeprowadził nas Pan.
Żałoba została żałobą, ból pozostał bólem, bo nie da się od niego uciec. Najwięcej jednak bólu przysporzyli ci, którzy nie okazali się przyjaciółmi życia. Po miesiącu czasu od pogrzebu Michałka otrzymałam list od Karoliny i Rafała, którego fragmenty przytaczam jako świadectwo i być może umocnienie dla innych:
„Żyjemy w społeczeństwie negującym śmierć. Walczymy ze śmiercią i przeciwstawiamy się jej. Przemykamy się przez okres żałoby i pośpiesznie, a jakże daremnie dążymy do powrotu do normalności. Strach, tęsknota, żal, poczucie osamotnienia, to obecnie częste uczucia, które towarzyszą nam od blisko miesiąca. W tym bólu i cierpieniu pojawia się także jedność, oddanie, czułość i prawdziwa miłość. Każde z naszych dzieci wiele nas uczy w życiu. Jaś każdego dnia uczy nas prawdziwej wiary, niewinnej, prostej i czystej niczym dziecko. Michaś uczył nas od początku pokory i oddania Bogu, pokazał, że zawsze trzeba godzić się z tym, co ofiaruje nam dobry Bóg. Ciociu, nie ukrywam, że jest nam obecnie źle, że jest nam niesamowicie ciężko. Wszyscy dookoła powtarzają nam, żebyśmy zapomnieli, opamiętali się i zaczęli żyć dalej. Staramy się głośno podkreślać fakt, jakim jest to, że nasze życie się zmieniło i że nigdy nie będzie takie jak dawniej. Zmiana ta nie oznacza jednak zmiany na gorsze… Zapomnieć także się nie da, a nawet powiem więcej, oboje z Rafałem nie chcemy zapomnieć. To jest nasz kochany Synek, nasz maluszek, który zawsze będzie wśród nas, w naszych sercach i myślach. Mimo tego, co przyniósł nam los, pomimo, że Bóg postanowił go powołać do siebie, wiemy że był on dla nas wielkim darem od Boga. Bóg powołał to cudowne życie z nas, z naszej małżeńskiej miłości oraz miłości Boga do ludzi. Powołał Michałka do życia i ofiarował go nam na 13 tygodni (trzy piękne i pełne Bożej łaski miesiące). Dziękujemy Bogu za te piękne trzy miesiące obcowania z naszym Synkiem, naszym promyczkiem. Dziękujemy za każdy dzień z osobna, dziękujemy za to, że pozwolił nam wziąć maleńkie ciało naszego synka w ramiona i przytulić. Nie ukrywamy i nie zaprzeczamy, że tak po ludzku ogarnia nas smutek, że nigdy nie będziemy cieszyć się jego uśmiechem, że nie będziemy mogli wziąć go w ramiona i patrzeć jak z dnia na dzień się zmienia i dorasta. Bijemy się z myślami, czy byłby podobny do Jasia, czy śmiałby się i płakał, czy cieszyłby się z tych samych rzeczy co Jaś. Myśli te i spekulacje nie mają końca, ale szukamy ukojenia w Bogu, który jest miłością i miłosierdziem, który wie co jest dla nas i naszych dzieci dobre. Dlatego na grobie naszego Synka chcielibyśmy w przyszłości umieścić epitafium: „Nie pytamy Cię, Panie, dlaczego Go zabrałeś, lecz dziękujemy za to, że nam Go dałeś”. Oboje z Rafałem świadomi jesteśmy, że nasz Synek umarł po to, aby żyć.
Boli nas bardzo napotykane niezrozumienie wśród ludzi. Po wyjściu ze szpitala dziwiliśmy się bardzo personelowi. Najbardziej jednak dotykają nas słowa osób, od których oczekiwaliśmy raczej wsparcia duchowego. Paraliżują nas twierdzenia, że zorganizowaliśmy pogrzeb zarodka, a nie dziecka. (…) Michaś jest pełnowartościowym członkiem rodziny i nie mam prawa ukrywać jego śmierci na ziemi, a narodzin dla Pana. Bez wątpienia czujemy, że odrzucenie Michałka i nie traktowanie go jako członka rodziny jest dla nas jednoczesnym odrzuceniem nas samych. Bowiem Michaś jest częścią nas. Zastanawiam się, czy ich zdaniem gdyby Michaś miał 3 lata, a nie 3 miesiące życia płodowego, zasługiwałby na godny pochówek. Jak to jest, że my chrześcijanie nie umiemy szanować życia, które powołuje sam Bóg. Jestem przekonana, że życie tych małych istot jest niemniej warte, niż życie każdego z nas. Może nawet więcej, gdyż jest ono czyste i nieskalane. Dlatego, mimo że wyśmiewani, podkreślać będziemy zawsze wagę życia tegoż maleństwa. Głośno podkreślamy, że rodzice muszą mieć prawo do godnego pożegnania się ze swoim dzieckiem. Rodzice aniołkowych dzieci, jak każdy po stracie kogoś bliskiego, muszą mieć prawo do żałoby, opłakiwania swojej straty. Ból rodzica jest bezsprzeczny. Nawet jeśli ciąża trwała tylko pięć dni, to było dziecko. Po pierwsze więc, nie pozwolę sobie wmówić, że nic się nie stało, że to był tylko zarodek. Straciliśmy dziecko. Przeżyjemy ten fakt do końca. Nie będziemy uciekać – w pracę, naukę – przed tym, co się stało. Po ludzku robiliśmy wszystko, aby uratować Nasze dziecko. Przyznajemy się dziś przed światem, że nasze dziecko jest w niebie, odeszło, umarło. Może to coś w końcu zmieni w mentalności społeczeństwa.
Każdemu rodzicowi w tej sytuacji powiedzielibyśmy: Płaczcie, przeżywajcie, jeśli to przynosi wam ulgę. Bardzo ważne jest pożegnanie i przeżycie żałoby. Pogrzeb pozwala rozstać się w pokoju, przynosi ukojenie. Jeśli nie możecie zrobić pogrzebu, uczestniczcie we Mszy Świętej. Nadajcie imię swojemu dzieciątku. Nawet jeśli nie znaliście płci. Jeśli człowiek nie pożegna się z dzieckiem, jeśli nie przeżyje tego do końca, nie pogodzi się z tym to wydarzenie to będzie co jakiś czas powracało. Nawet gdy już wydaje się, że zaczęło się jako tako w świecie funkcjonować, przychodzą chwile, kiedy to człowiek zaczyna się rozklejać. Chcielibyśmy, by wszyscy świadomi byli tegoż faktu, iż Michałek, tak jak Jaś był, jest i zawsze będzie odbierany przez nas jako ogromny cud życia. Cud życia ofiarowany w nasze ramiona od samego Boga, a odejście Michasia do Domu Pana nie może być przyczyną umniejszania wartości tegoż cudu”.
Bezżenni dla Królestwa. „Są i tacy bezżenni, którzy dla Królestwa Niebieskiego sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje”.
Przez te wszystkie wydarzenia umacniała się i moja wiara. Jak nie dziękować Bogu za tych młodych ludzi, którzy w cywilizacji śmierci, w ideologii gender, wypowiadają takie słowa o życiu i o rodzinie? A przecież takich ludzi jest wielu, tylko zło krzyczy głośniej. Sama brałam już udział w zbiorowym pogrzebie dzieci martwo urodzonych w Krośnie. Wiem, że rodzice mają prawo do godnego pochówku swoich poronionych dzieci, a także mogą otrzymać zasiłek, ale niektórzy lekarze i niektóre szpitale nie chcą o tym słyszeć…
Poczytuję sobie za łaskę, że jako osoba konsekrowana, mogłam wraz z moimi współsiostrami towarzyszyć tym zmaganiom poprzez modlitwę, obecność duchową i nie tylko. Takie sytuacje pokazują jak piękny jest Kościół, jak bardzo jesteśmy sobie nawzajem potrzebni. Wiele bezdzietnych małżeństw otrzymało dar życia przez wstawiennictwo naszej Współzałożycielki – Matki Anny Kaworek. My prosimy Pana, żyjąc w bezżenności dla Królestwa Niebieskiego, a On czyni cuda jeśli chce i kiedy chce.
Wyrazy wdzięczności Karoliny i Rafała potwierdzają, że Kościół to wspólnota, która powinna o siebie nawzajem się troszczyć, że moje bycie w zakonie o tyle ma sens, o ile jest darem dla innych:
„Tu w tym miejscu chcielibyśmy oboje z Rafałem z całego serca podziękować Cioci za to, że zechciała wraz z nami uczestniczyć w tym cudzie życia. Zdajemy sobie sprawę z ogromu modlitwy Cioci i całego zakonu michalitek. Dziękujemy za każde westchnienie do Boga w naszej intencji. Zarówno za modlitwę o dar potomstwa dla nas, jak i dar ukojenia po stracie. Dziękujemy za wszystkie słowa pocieszenia i wsparcia, które dały nam poczucie jedności w tych jakże dla nas ciężkich, trudnych ale i pięknych chwilach. Świadomi jesteśmy tego, iż wszelakie łaski płynące dla naszej rodziny wybłagane są przez serca Michalickiego zakonu. Dziękujemy za to, że pozwolono nam wrosnąć w michalicką rodzinę (…). Z wiarą i nadzieją przyjmujemy wolę Boga. Ufamy, że Michaś w niebie spogląda na ten świat i otacza swą opieką zarówno Jasieńka, nas i cały zakon i każdą siostrę z osobna. Myślę, że nie jest z naszej strony nadużyciem, twierdzenie, że zarówno Jaś jak i Michaś są dziećmi zakonu michalickiego, owocem jego modlitw i ogromnej otwartości na miłość człowieka względem człowieka. (…).”
***
Drogi Czytelniku! Nie wiem czy można te treści nazwać medytacją, ale wiem, że prosiłam Pana, aby poprowadził mnie w pisaniu. Czuję, że temat ten ważny jest dla współczesnego świata i Ojczyzny. Potwierdził to Papież Franciszek, zachęcając do udziału w europejskiej inicjatywie obrońców życia „Jeden z nas”.
I już całkiem na koniec jeszcze raz powracam do naszej zakonnej konsekracji, do wiary wyniesionej z domu, z rodziny. Myślę o mocy błogosławieństwa rodziców w ważnych chwilach życia ich dzieci, ale też o codziennych krzyżykach na dobranoc, składanych na czole… Przed chwilą rozmawiałam z rodzicami jednej siostry, która będzie w czerwcu składać śluby wieczyste. Rozmawialiśmy o błogosławieństwie rodziców, jakiego mają udzielić córkom w tym dniu. Mama powiedziała: „Jest teraz Rok Wiary, rok rodziny, nauczę się tej modlitwy na pamięć. Bóg mi pomoże ją wypowiedzieć głośno”. Oto jej treść:
„Wszechmogący Boże, Ty obdarzyłeś życiem nasze córki. Udzieliłeś nam łaski wiary i pozwoliłeś te dzieci przynieść do Kościoła. Zanurzyłeś je w wodach Chrztu Świętego, a potem chroniłeś ich wiarę w naszych rodzinach. Błogosławimy Cię Ojcze, bo spodobało się Tobie, wybrać te nasze dzieci do naśladowania Twojego Syna na drodze życia zakonnego. Dzieci, które nam dałeś, są Twoją i naszą własnością. W Imię Twoje, udzielamy im teraz błogosławieństwa, aby mogły wytrwać do śmierci w Twojej miłości”.
Oby Duch Święty umocnił i spoczął na wszystkich rodzinach, oby dał nam łaskę wzajemnej odpowiedzialności.
Leonia Przybyło CSSMA
Artykuł ukazał się w archiwalnym numerze Któż jak Bóg 4/2013. Zapraszamy do lektury!