Niezwykłe przeżycia św. Faustyny podczas adoracji

Pielgrzymując do Ziemi Świętej z okazji Wielkiego Jubileuszu Roku 2000 św. Jan Paweł II powrócił myślą do swojej pierwszej pielgrzymki, którą w 1965 roku odbył do miejsc naznaczonych niegdyś śladami Jezusa. Ileż tych miejsc było! Nazaret, Betlejem, Jerozolima, Kafarnaum, liczne miasta i wsie, przez które Jezus wędrował nauczając i głosząc Ewangelię o królestwie Bożym (Łk 8, 1).

Nic dziwnego, że już wówczas w sercu pełnym głębokich wzruszeń i przeżyć wiary zrodziły się myśli, które przyszły papież utrwalił w formie poezji. Wyznawał: Do tych miejsc trafiam, które wypełniłeś sobą raz na zawsze…

Są takie miejsca, które Bóg naznacza swoją obecnością. Trafiali do nich patriarcha Jakub (Rdz 28, 16n), Mojżesz (Wj 3, 5; 24, 9-10. 16. 34n), Dawid (2 Sm 7, 18-29), Salomon (1 Krl 8, 22-43; 9, 1-3). Trafiają chrześcijanie: Oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata (Mt 28, 20). Jestem z wami – jako owoc tajemnicy Wieczernika, tajemnicy Eucharystii.

Najważniejsze miejsce

Św. Faustyna znalazła miejsce wypełnione raz na zawsze obecnością Jezusa. To było dla niej miejsce najważniejsze, najdroższe. Już po pierwszym spotkaniu z Jezusem w parku, w Łodzi, Faustyna udała się do katedry św. Stanisława Kostki. Nie zwracając uwagi ani na ludzi, ani na to, co działo się w katedrze, padła krzyżem przed Najświętszym Sakramentem i błagała o poznanie, co ma czynić dalej (Dz. 9).

Od tego momentu do końca życia Faustyna często trafiała przed tabernakulum. Chciała jak najczęściej być z Jezusem, chciała Go adorować: Zamykam swoje biedne serce w tym tabernakulum, aby Cię nieustannie, dzień i noc, adorowało (Dz. 80). Gdy trwanie przed tabernakulum uniemożliwiały liczne obowiązki, w sercu siostry Faustyny zrodziło się przedziwne pragnienie. W wierszu wysławiającym Niepokalaną Dziewicę św. Faustyna wyznała: O Maryjo, Dziewico – lilio najśliczniejsza, Serce Twe dla Jezusa było pierwszym tabernakulum na ziemi (Dz. 161). Na podobieństwo Maryi Faustyna uczyniła swoje serce żywym tabernakulum, w którym się przechowuje żywa Hostia (Dz. 1302). Słysząc od Jezusa, że jest Jego hostią (Dz. 980, 1056), miłą Jego Sercu (Dz. 1078), miłą Ojcu niebieskiemu (Dz. 955, 1826) zapragnęła być przed majestatem Boga żywą hostią: Kiedy przyjęłam Jezusa w Komunii św., serce moje całą mocą zawołało: Jezu, przeistocz mnie w drugą hostię. Chcę być żywą hostią dla Ciebie (Dz. 1826). W pięknym wierszu Jestem hostią, w kolejnej zwrotce wyznała: Jestem hostią, która przebywa w tabernakulum Serca Twego, Idę przez życie w miłości Twej zatopiona (Dz. 1629).

Godnym uwagi, zwłaszcza dla pragnących rozwijać osobistą świętość, jest stwierdzenie św. Faustyny, że tabernakulum to był jej nowicjat (Dz. 228). W tabernakulum zapuszczała swój wzrok (Dz. 1239), bo Jezus utajony w Hostii był dla niej wszystkim. Stamtąd czerpała siłę, moc, odwagę, światło, a chwilach udręki ukojenie (Dz. 1037).

Łączność w krzyżu

Jest taki fragment w Dzienniczku, który „chwyta za serce” i wzrusza do łez. To opisane przez św. Faustynę jej ukrzyżowanie. Kiedy zapadła noc, cierpienia fizyczne zwiększyły się, a dołączyły się do nich cierpienia moralne. – Noc i cierpienie. Uroczysta cisza nocna dała mi możność w swobodnym cierpieniu. Rozciągnęło się ciało moje na drzewie krzyża, wiłam się w strasznych boleściach do jedenastej. Przeniosłam się w duchu do tabernakulum i odkryłam puszkę, opierając swą głowę o brzeg kielicha, a wszystkie łzy spływały cichutko do Serca Tego, który jeden rozumie, co to ból i cierpienie; i doznałam słodyczy w tym cierpieniu, i zapragnęła dusza moja tego słodkiego konania, którego nie zamieniłabym za żadne skarby świata (Dz. 1454).

Czy do takiego zachowania się natchnęły Faustynę słowa Mistrza: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię (Mt 11, 28)? Rozciągnięta na drzewie krzyża i wijąca się w strasznych boleściach tylko w tabernakulum odnalazła ukojenie, słodycz, moc ducha, zrozumienie. Więcej, ona pragnęła tego słodkiego konania. Niesamowite! Z jednej strony ogromne cierpienia, udręka ciała i duszy – jak Jezusa na krzyżu: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? (Mk 15, 34). Z drugiej strony słodycz miłości, owoc zawierzenia siebie Bogu – również na podobieństwo Jezusa na krzyżu: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego (Łk 23, 46). Tabernakulum pozwalało siostrze Faustynie przyjąć i zaakceptować cierpienie i krzyż, nadać im sens i wartość. Tabernakulum uczyło ją nowego spojrzenia na cierpienie, uczyło prawdy krzyża Chrystusowego. Przy tabernakulum w słabości jej ciała ukazywała się moc Eucharystii (por. 2 Kor 12, 9).

Adoratio – błaganie, uwielbienie

„Słownik teologii biblijnej” wyjaśnia, że adoracja jest spontanicznym i uświadomionym równocześnie, narzuconym człowiekowi, ale chcianym także, wyrazem bardzo złożonej reakcji człowieka, będącego pod wrażeniem bliskości Boga; to przykra świadomość własnej niewystarczalności i grzechu, ciche zawstydzenie (Job 42, 1-6), uwielbienie pełne drżenia (Ps 5, 8), uczucie wdzięczności (Rdz 24, 28) i hołd uroczyście składany (Ps 95, 1-6) z całego jestestwa ludzkiego.

Każdy akt adoracji odnosi się jedynie do osoby Boga, ale należny jest Jezusowi jako Mesjaszowi i Panu, w całym Jego człowieczeństwie i w Eucharystii. Św. Faustyna przyznaje, że Jezus – Bóg i Pan – stał się dla niej jedyną Miłością. Dlatego chętnie z Nim przebywała, chętnie Go adorowała. Czasami były to adoracje bardzo krótkie: weszłam na chwilę do małej kapliczki (Dz. 167), przysłowiowe pięć minut: weszłam na pięć minut na adorację i modliłam się za pewną duszę (Dz. 621), weszłam do kaplicy na pięć minut adoracji, zapytałam Pana Jezusa (Dz. 726). Były też adoracje trwające godzinę (Dz. 272, 384, 855) lub od określonej godziny, np. od 23:00 do 24:00 (Dz. 319), od 21:00 do 24:00 (Dz. 346).

Z polecenia Jezusa Faustyna miała też prosić przełożoną o odprawianie godzinnej adoracji przez dziewięć dni: [w] tej adoracji staraj się modlitwę swoją połączyć z Matką Moją. Módl się z serca w złączeniu z Maryją, także staraj się w tym czasie odprawić Drogę Krzyżową (Dz. 32). Innym razem Faustyna odprawiała nowennę składającą się z godziny adoracji przed Najświętszym Sakramentem (Dz. 1041).

Wyjątkowo trudne, z powodu wielu przeszkód, były adoracje wielkopostne. Ale właśnie one obfitowały w wielkie duchowe owoce, wyjątkowo cenne dary: Przypominam sobie, że najwięcej światła otrzymałam w adoracjach, które odprawiałam codziennie przez pół godziny przez cały Post, przed Najświętszym Sakramentem leżąc krzyżem. W tym czasie poznałam głębiej siebie i Boga. Pomimo, że miałam wiele przeszkód do odprawienia takiej modlitwy, pomimo, że miałam pozwolenie przełożonych (Dz. 147).

Szczególnie ceniła sobie Faustyna adoracje nocne, skoro jej umiłowany Jezus całe noce spędzał na modlitwie (por. Łk 6, 12). Przy czym nie musiała to być cała noc adoracji. Pod datą 9 sierpnia 1934 roku czytamy: Adoracja nocna w czwartki. Odprawiłam adorację od godziny jedenastej do godziny dwunastej (Dz. 319). Niekiedy siostra Faustyna bardzo wiele wysiłku wkładała, by odprawić adorację, co przy postępującej chorobie jest zrozumiałe: Adoracja nocna. Czułam się bardzo cierpiąca i zdawało mi się, że nie będę mogła pójść na adorację, jednak zebrałam całą siłę woli i chociaż upadłam w celi, nie zważałam na to, co mi dolega, mając przed oczyma mękę Jezusa. Kiedy przyszłam do kaplicy, odczułam wewnętrzne zrozumienie, jak wielką Bóg nam gotuje nagrodę nie tylko za czyny dobre, ale i za szczere pragnienie spełnienia ich. Co to za wielka łaska Boża! (Dz. 450). Niekiedy jednak stan zdrowia nie pozwalał św. Faustynie iść przed tabernakulum. Wówczas duchowo łączyła się ona z adorującymi siostrami (Dz. 1419, 1515).

Jaki był cel adoracji? Św. Faustyna wynagradzała (Dz. 44, 614), dziękowała za udzielone łaski i chorobę całą (Dz. 1062), ofiarowywała adorację za nawrócenie zatwardziałych grzeszników, a szczególnie za tych, którzy stracili nadzieję w miłosierdzie Boże (Dz. 319), za siostry (Dz. 355), za rodziców i całą rodzinę, za swego kierownika duszy, Kościół i duchowieństwo (Dz. 346), za ojczyznę (Dz. 286). To była cała gama intencji.

Św. Faustyna cieszyła się również osobistymi owocami adoracji. Czuła bliskość Boga (Dz. 88), ogarniała ją żywsza obecność Boża (Dz. 1604). Otrzymywała światło (Dz. 147) i odpowiedź na wiele pytań (Dz. 135). Doznawała spokoju duszy (Dz. 138) i poznawała stan swej duszy (Dz. 237). Słyszała głos Jezusa, Jego polecenia (Dz. 379. 1074. 1603. 1664. 1667). Poznawała całą dobroć Jezusa (Dz. 1062). Podczas adoracji Faustyna doświadczała również mistycznych wizji. Przede wszystkim widziała Jezusa w Jego męce (Dz. 408. 445. 639) i włączała się w Jego cierpienia (Dz. 348). Widziała też Maryję (Dz. 88) i osoby dopuszczające się grzechu (Dz. 349).

Zawsze z Panem

Świętość człowieka, nad którą zastanawiamy się wraz ze św. Faustyną, tu na ziemi nie jest radosnym chodzeniem w światłości. Mistrzyni życia duchowego lepiej od nas wiedziała, że na poziomie naszej ludzkiej natury jesteśmy zawsze ułomni, a grzeszni w porządku nadprzyrodzonym: Czym jestem sama z siebie – nędzą i grzechem, niczym więcej (Dz. 363). Faustyna wiedziała również, że to, co w nas jest święte, pochodzi od Boga, który sam jest Święty, „po trzykroć Święty” (por. Iz 6, 3). Jestem najnędzniejsza z grzeszników, a Bóg jest zawsze święty, sprawiedliwy i nieskończenie miłosierny (Dz. 320).

Niedoskonałość życia wypływa z grzechu i oddalenia od Boga, który jest źródłem życia. Dlatego stan świętości każdego człowieka zależy od nieustannego kontaktu z Bogiem. Im bliższa i ściślejsza jest ta łączność, tym bardziej człowiek staje się świętym. Pół roku przed śmiercią św. Faustyna zapisała: O Chryste, gdybyś Ty sam nie wspierał duszy, to cóż ona sama może? Jesteśmy silni, ale siłą Twoją; jesteśmy święci, ale świętością Twoją; a sami czym? – niżej nicości… (Dz. 1655).

Św. Jan Paweł II w liście apostolskim Mane nobiscum Domine na Rok Eucharystii 2004-2005 napisał: Obecność Jezusa w tabernakulum powinna stanowić biegun przyciągający coraz większą liczbę dusz w Nim zakochanych, które potrafią pozostawać przy Nim przez długi czas, wsłuchiwać się w Jego głos i niemalże słyszeć bicie Jego serca. „Skosztujcie i zobaczcie, jak dobry jest Pan!” (Ps 34, 9).

Dalej ten Gorliwy Czciciel Eucharystiizachęcał: Pozostawajmy przez długi czas na kolanach przed Jezusem obecnym w Eucharystii, naszą wiarą i miłością wynagradzając zaniedbania, zapomnienia czy wręcz zniewagi, których Zbawiciel nasz musi doznawać w tak wielu rejonach świata. Pogłębiajmy w czasie adoracji naszą kontemplację osobistą i wspólnotową, posługując się także modlitewnikami, zawsze przenikniętymi Słowem Bożym i doświadczeniem tylu dawnych i bliższych nam mistyków (MnD, 18).

***

Gdziekolwiek jesteśmy, za przykładem św. Faustyny przenieśmy się w duchu do tabernakulum i z wiarą wypowiedzmy modlitwę bł. Bronisława Markiewicza: Panie Jezu Chryste, utajony w Najświętszym Sakramencie, błagam Cię przez miłość, jaką masz ku Najświętszej Matce Swojej, pomnóż we mnie wiarę, nadzieję i miłość. Daj mi ducha prawdziwej pokuty. Obdarz mnie tym wszystkim, o co Cię prosi dla mnie Najświętsza Maryja Panna. Który żyjesz i królujesz z Bogiem Ojcem i Duchem Świętym na wieki wieków. Amen.

ks. Karol Dąbrowski

Artykuł ukazał się w nr 3/2020 Któż jak Bóg. Zachęcamy do lektury!

Któż jak Bóg, 3/2020