Rozmowa z Jolantą Ługowską, profesorem polonistyki na Uniwersytecie Wrocławskim i redaktorem naczelnym „Literatury Ludowej”.
Czy we współczesnej Polsce literatura ludowa jeszcze istnieje?
Po pierwsze należy odróżnić literaturę ludową od folkloru. Niewątpliwie literatura ludowa istnieje, gdyż są autorzy zrzeszający się w stowarzyszeniach twórców ludowych. Piszą i wydają swoje teksty drukiem. Zjawisko twórczości „amatorskiej” trzeba jednak odróżnić od folkloru opartej na tradycji kultury ludowej. W powszechnych wyobrażeniach o tego typu kulturze dominuje stereotyp, iż twórca ludowy musi nosić sukmanę i mieć ukończone nie więcej niż cztery klasy szkoły podstawowej. Tymczasem tzw. nosicielami kultury ludowej (czy raczej, jak się często w nauce mówi: „kultury typu ludowego”) mogą być także przedstawiciele różnych, w miarę zamkniętych, środowisk społecznych i zawodowych – na przykład garncarze, młynarze, taternicy, a także dzieci; interesowano się także folklorem robotniczym. Dzisiaj myślimy więc o tak rozumianym folklorze nie w kontekście społecznym, lecz raczej jako o pewnym sposobie komunikowania się, a więc niejako „od strony tekstu”. Teksty tradycyjnego folkloru są prezentowane przede wszystkim na występach, konkursach i przeglądach, rzadziej podczas uroczystości rodzinnych. W spontanicznym obiegu funkcjonują jednak nadal tzw. opowieści z życia, anegdoty, pogłosy dawnych opowieści wierzeniowych, czy tzw. legendy miejskie. Tak pojęta literatura ludowa żyje i miewa się dobrze.
Czy jest w niej miejsce dla aniołów i diabłów?
Dla diabłów jest miejsca zdecydowanie więcej. W ludowej „Księdze Rodzaju” diabeł towarzyszy przecież Bogu w akcie stwarzania, mówi się tam więc o tym, że na początku Bóg stworzył owcę, a diabeł kozę, Bóg stworzył pszczołę, a diabeł szerszenia itd. W ludowych opowieściach występuje też niezwykle często diabeł jako siła nieczysta, zagrażająca człowiekowi. Koniec końców czart stał się bohaterem niemal każdego gatunku folklorystycznego. Dochodzi nawet do takiego – z teologicznego punktu widzenia – absurdu, że diabeł wymierza karę za to, iż człowiek nie święcił niedzieli. Masa diabłów występuje też w anegdotach.
Kolekcjonuje pani figurki aniołów. Czy utwory ludowe z aniołami – czy to w postaci nagrań, czy tekstów – zbiera Pani również?
W tzw. terenie – nie. Jestem folklorystką raczej „gabinetową”. Korzystam z tekstów już istniejących, utrwalonych za pomocą pisma czy druku, aczkolwiek wielokrotnie – zazwyczaj w sposób dla siebie nieoczekiwany – bywałam w sytuacjach swoistego dzielenia się wiedzą tradycyjną, przypominania i komentowania dawnych tekstów.
Zapewne posiada Pani jakiś ulubiony utwór anielski z kręgu literatury ludowej?
Z polskich anielskich opowieści, dość zresztą nielicznych, poza powszechnie znanymi obrazami literackimi, nic mi się w tej chwili nie przypomina. Ale moim ulubionym tekstem z kręgu ludowej kultury europejskiej jest przetłumaczona na język polski baśń bretońska Anioł mężem. Znajduję tu typowe dla kultury ludowej przemieszanie międzygatunkowe, ujęcie tradycyjnej opowieści w nowym paradygmacie. To nie jest uproszczenie, ale adaptacja pewnych pojęć teologicznych do wyobraźni i możliwości intelektualnych ludowego adresata. Anioł, niezależnie od przypisanych mu funkcji baśniowych, pełni tu przecież także swą podstawową w kulturze religijnej rolę, tzn. jest przewodnikiem, tłumaczem i pomocnikiem.
A jak się miewają aniołki w literaturze dla dzieci?
Ten nurt jest pod względem tematyki anielskiej ciekawszy i bardziej oryginalny. Od wielu lat temat ten pozostaje mi bliski i obserwuję rozwój wątków anielskich od początku XIX wieku, czyli od czasów Jachowicza, a na utworach ks. Twardowskiego kończąc. Wątek anielski jest w tym typie pisarstwa powszechnie obecny. We współczesnych utworach poświęconych tej problematyce łączą się przy tym ujęcia tradycyjne oraz odznaczające się artystycznym nowatorstwem.
Jak Pani obecnie ocenia zainteresowanie społeczeństwa literaturą ludową? Myślę tutaj o tym w kontekście mody na ludowe diabły, która przetoczyła się w Polsce pół wieku temu.
Tak, wówczas kolekcjonowano figurki diabłów polskich, a nieco później Skaldowie śpiewali Oj dana, dana, nie ma szatana, a świat realny jest poznawalny. Dla człowieka wierzącego moda na diabły, uwzględniając atrakcyjny sposób ich prezentacji, wydawała się czasem wręcz groźna. Na szczęście ten boom dość szybko się skończył; od kilku lat zauważamy natomiast wzmożone zainteresowanie problematyką anielską widoczną w literaturze, sztuce, a także w filmie. Naturalnie zainteresowanie społeczne literaturą ludową jest spore. Od lat prowadzę seminaria magisterskie na polonistyce. Niemal każdego roku zgłasza się do mnie ktoś, kto bardzo chce pisać o aniołach i diabłach.
Pani pozwala wybierać takie tematy?
Tak. Zarówno anioł jak i diabeł to przecież także, abstrahując od ujęć teologicznych, tzw. figury społecznej wyobraźni, wielkie kulturowe i literackie tematy. Często powstają o tym studenckie prace ciekawe i ambitne. Niestety, kończą one zazwyczaj swój żywot w archiwum. Ostatnio moja doktorantka Dobroslawa Grzybkowska-Lewicka ukończyła pracę pt. Współczesne literackie i ikoniczne wyobrażenie anioła. Praca jest bogata nie tylko od strony literackiej, ale także świetnie ugruntowana pod względem filozoficznym i teologicznym; gdy zostanie ogłoszona drukiem, na pewno wzbogaci współczesną wiedzę o bytach anielskich. Podsumowując, moim zdaniem istnieje obecnie w Polsce duże zainteresowanie zarówno aniołami, jak i diabłami.
Z tego co zauważyłem, Pani diabłów raczej skrzętnie unika.
Rzeczywiście, w mojej kolekcji anielskich figur diabła nie ma ani jednego. W działalności naukowej próbowałam się jednak zmierzyć także i z tą tematyką, interesując się ludowymi opowiadaniami o tematyce diabelskiej (głównie dziewiętnastowiecznymi). W ujęciu niektórych folklorystów ludowe wyobrażenia zmierzają w kierunku diabła ośmieszonego, diabła oszukanego i wykpionego. W kulturze ludowej odgrywały one pozytywną rolę, powiedziałabym psychoterapeutyczną: jeżeli czegoś naprawdę się boimy, to staramy się przedmiot lęku ośmieszyć. Nie zgadzam się jednak z folklorystami twierdzącymi, iż w kulturze ludowej występują jedynie mało znaczące, figlarne i głupiutkie diabełki. Przecież to tylko jedna z wersji postaci anioła upadłego. W gruncie rzeczy twórcy i odbiorcy literatury ludowej diabła się bali. Czyhał on na każdym kroku, namawiał do grzechu, porywał ludzkie dusze do piekła. Kiedy mówiono o diable, to występował on zwykle w przebraniu szlachcica, cudzoziemca (najczęściej Niemca), a więc kogoś obcego i niegodnego zaufania.
Pozostawmy „ludowców”. Zapewne we współczesnej literaturze polskiej istnieje utwór o tematyce anielskiej szczególnie przez Panią ceniony?
Zdecydowanie najbardziej cenię Tam gdzie spadają anioły Doroty Tera-kowskiej. Właśnie tą powieścią autorka pożegnała się z literaturą dla dzieci i zainicjowała przygodę z ambitną literaturą fantasy dla dorosłych, uwzględniającą istotne pytania oraz światopoglądowe i egzystencjalne rozterki współczesnego człowieka.
Rozmawiał Herbert Oleschko
Wywiad ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” nr 6 (90) listopad – grudzień 2007