„Witaj dobry krzyżu, weź mnie od ludzi i zwróć mnie Chrystusowi, Mistrzowi mojemu, który zawisł na tobie”. Takie słowa odnajdujemy dzisiaj w antyfonie brewiarzowej w odniesieniu do męczeństwa Świętego Andrzeja Apostoła. Ciekawe jest to, że krzyż jest przedstawiony tutaj jako narzędzie wybawienia. Co więcej, jest wybawieniem od innych ludzi.
Już starożytni filozofowie zauważyli, że zanurzenie się w sprawach ludzkich czyni człowieka „mniejszym człowiekiem”. Wybawienie, które ma przynieść krzyż jest prawdopodobnie wybawieniem od toksycznych relacji, które mogą nas łączyć w rodzinie, wspólnocie lub relacjach zawodowych. Jeden dla drugiego może stać się krzyżem nie do uniesienia. W takiej sytuacji często brakuje nam sił na ponowne otwarcie się w kontakcie z drugim człowiekiem. Szukamy ratunku w Bogu, bo w głębi serca czujemy, że drugiego człowieka nie jesteśmy w stanie zmienić. Ludzie generalnie bardzo rzadko się zmieniają, dlatego tak wiele wysiłku kosztuje Boga nawrócenie człowieka i przekonanie go o Swojej miłości. Czy zatem powinniśmy unikać kontaktów z ludźmi? I tak i nie. Powinniśmy unikać kontaktu z ludźmi, którzy sprawiają, że oddalamy się od Boga i jednocześnie coraz mniej jesteśmy sobą (toksyczność). Kiedy zaczyna się udawanie w relacji z drugim człowiekiem, to prędzej czy później, dojdzie do załamania. Znamy takie sytuacje, kiedy najlepszy przyjaciel staje się nagle naszym największym wrogiem. Nie możemy jednak całkowicie zrywać relacji z drugim człowiekiem. Nie byłaby to postawa chrześcijańska! Czasami wystarczy zachować poprawne stosunki. Na szczęście Pan Jezus nie kazał nam się nawzajem lubić, ale kazał nam się wzajemnie kochać. A to dwie całkiem różne sprawy.
ks. Mateusz Szerszeń CSMA