Od glinianych figurek po święte stygmaty

Końcówka XX wieku. Na kampanijskich wzgórzach grupa chłopców-pastuchów beztrosko lepi z gliny domki, wozy, inne znane im kształty z codziennego życia. Jeden z chłopaków jest jednak inny. Uparcie formuje jedną i tę samą postać świętego Archanioła, trzymającego w ręku słomianą wagę. Chłopcem tym jest późniejszy bł. o. Pio z Pietrelciny, a owocem jego prac – podobizna św. Michała, Wodza Niebieskich Zastępów. Ale nie ma się co młodemu Francesco dziwić. W niewielkiej niby Pietrelcinie, z której pochodził, były bowiem aż dwie świątynie poświęcone niebiańskim bytom. Sam chłopak od kiedy zresztą tylko pamięta, podziwiał w miejscowym kościele posąg świętego Michała depczącego po diabelskim cielsku. Przede wszystkim jednak od dziecka dane mu było doświadczać widzeń i przeżyć mistycznych, których część stanowiła również rzeczywistość anielską.

 

Żar wiary w lodowatej grocie

 

W ok. 20 lat później, jako 30-letni kapucyn, o. Pio jest już znany w okolicy dzięki cudom jakich Bóg dokonuje na wiernych za jego wstawiennictwem. Wtedy też decyduje się on, wzorem swego imiennika i autorytetu – św. Franciszka, udać w pieszą pielgrzymkę do groty Gargano, do miejsca objawień św. Michała Archanioła. Za pomysłem jego przełożonego, do groty udaje się cała wycieczka seminarzystów. Gdy osiągają cel swej wędrówki, o. Pio rozpoczyna modlitwę u wejścia do groty. Mimo spływającej po jej sklepieniu wody przez cały czas pozostaje suchy, „sztuczka” ta nie udaje się jednak młodym alumnom i klerykom. Historyk Gherardo Leone pisze o tej wyprawie następująco: „W sanktuarium, które znajduje się we wnętrzu groty, ojciec Pio przeziębił się z powodu wysokiej wilgotności powietrza. Przed odprawieniem Mszy Świętej przez czterdzieści pięć minut trwał na modlitwie, po czym rozpoczął nabożeństwo eucharystyczne na ołtarzu Archanioła. Składając ofiarę w miejscu poświęconym świętemu Michałowi, doznał głębokiego wzruszenia. Po Mszy pozostał w grocie przez kolejne trzy kwadranse. Był niezwykle blady i drżał z zimna: w wilgotnej, lodowatej jaskini spędził w sumie trzy godziny. (…) W grocie św. Michała, w tym momencie o wielkiej duchowej głębi, w cieniu anielskiej groty, ojciec Pio w pełni zrozumiał swoją religijną misję i doznał przeczucia tego, co Pan miał w planach wobec niego”. W rok po pielgrzymce, w czasie rozpoczęcia nowenny przed świętem św. Michała, bł. o. Pio otrzymuje błogosławiony dar stygmatów. Znad krzyża, przed którym wówczas klęczy, spogląda na kapucyna wizerunek św. Michała. Jak kiedyś na św. Franciszka.  Poza stygmatami na o. Pio przychodzą również próby transwerberacji [przebicia serca] i przebitego boku. Wszystkie trzy poprzedzone pojawieniem się istoty, której „personaliów” bł. Francesco nigdy nie ujawnił. Łatwo więc przychodzi badaczom i teologom podejrzenie, że chodzić może o św. Michała.

 

Bilokacyjne odwiedziny u Michała

 

Od dnia pielgrzymki na Gargano nabożeństwo o. Pio ku św. Michałowi wzrasta jeszcze po wielokroć. Rokrocznie celebruje on już 40-dniowy okres przygotowań do archanielskiego święta. Wzorem św. Franciszka oddaje mu cześć, podkreślając rolę Wodza Zastępów w obronie przed najsilniejszymi pokusami. Nabożeństwo to znajdzie po śmierci błogosławionego swój znak w wizerunku św. Michała przeszywającego włócznią smoka, jaki nad pomnikiem o. Pio ufundują jego duchowi potomkowie. „Idź pozdrowić św. Michała” – powtarza on wszystkim swoim gościom. Często z polecenia tego czyni sakramentalną pokutę. Wszystkich zaś, którzy decydują się wyruszyć na Gargano, prosi o modlitwę w swojej intencji. „Pamiętam dobrze wszystkie pokuty zadawane przez niego ku czci Archanioła. Pamiętam też jego ciągłe zalecenia, żeby udać się w pielgrzymkę do sanktuarium na Monte Sant’ Angelo” – wspomina później pisarz Giovanni Siena. Znana jest wręcz historia, gdy grupa pielgrzymów z Tortereto Lido postanowiła udać się do „czyniącego cuda” o. Pio, mimo iż spotkany przypadkowo kapłan radził im raczej wybrać się do prawdziwego cudotwórcy – św. Michała. W trakcie spotkania z błogosławionym kapucynem, ten wręczył gościom obrazki z Archaniołem z Gargano, wyjmując je z pustej wcześniej szuflady. Rozdał je członkom grupy, mówiąc: „Teraz możecie powiedzieć, że byliście w sanktuarium św. Michała”. Dla uczestników spotkania stało się jasne, że oto na ich oczach dokonał się akt bilokacji. W tym też momencie stają się zrozumiałe słowa kapucyna, który mówił nieraz iż „nie przestaje udawać się do groty na Monte Sant’ Angelo”, mimo, że biografowie odnotowują raptem jedną jego fizyczną pielgrzymkę tam. Jednemu z pielgrzymów o. Pio miał powiedzieć wręcz iż: „Do świętego Michała trzeba udać się na własnych nogach, inaczej przyjdzie udać się do niego z trumną na ramionach”. Anielskiego Wodza nazywał on bowiem czasem „adwokatem”, co nawiązywało nawet do jego pierwszych jeszcze wizerunków, jakie jako pastuszek kapucyn lepił w glinie kampanijskich pól. Jednej ze swych duchowych córek kazał nawet Pio postawić poświęcony św. Michałowi ołtarz. Warto wspomnieć w tym miejscu historię innej z takich córek o. Pio, Liny Fiorellini, której wysłał on obrazek z dedykacją: „Niech święty Michał Cię wspomaga i broni przed piekielnym wrogiem”. Pozostając pod wrażeniem tej dedykacja Lina odnalazła w swojej biblioteczce stary zbiór modlitw do św. Michała Archanioła, autorstwa jeszcze ks. Nicoli Ricciego. Z aprobatą i pomocą kapucyna, Lina Fiorellini doprowadziła do wznowienia wydania tego modlitewnika, gdyż jak sama argumentowała, chciała „upowszechnić kult świętego Michała Archanioła, aby osiągnąć pokój na świecie i obalić pychę ludzkich namiętności w tym społeczeństwie wstrząsanym wojnami, niezgodą, masakrami i innymi okropnościami”. Książkę pod tytułem „Wielkość świętego Michała” wydano z niewielkimi zmianami w 30 rocznicę pojawienia się u o. Pio stygmatów, a specjalnie oprawiony egzemplarz otrzymał nawet Ojciec Święty, Pius XII. Jak wspominał bliski ojcu Pio ks. Giuseppe del Ton, słabnący kult św. Michała był przyczyną zmartwień kapucyna, który, samemu odmawiając modlitwę Leona XIII, powtarzał nieraz: „Dzisiaj, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, w tej apokaliptycznej epoce, powinniśmy walczyć pod sztandarem świętego Michała”. Niech ten apel błogosławionego z Pietrelciny pozostanie żywy także w naszej pamięci i sercach. Czasy bowiem nie zmieniły się wiele. A i trudno będzie nam znaleźć na nie lepszego opiekuna niż św. Michał.

 

oprac. Karol Wojteczek

na podstawie:

Marcello Stanzione, Ojciec Pio i Aniołowie

 

Artykuł ukazał się w marcowo-kwietniowym numerze „Któż jak Bóg” 2-2014. Zapraszamy do lektury!