Odpust na Gargano!

Św. Michał Archanioł przeszedł ulicami Monte Sant’Angelo.

 

Już w wigilię uroczystości na Gargano na uliczkach górskiego miasteczka Monte Sant’Angelo gromadziły się tłumy. Głównie rozkrzyczani Włosi, z brylantyną we włosach i sygnetami na palcach, oraz Włoszki w cekinach i pełnym makijażu. Uśmiechy wypływały na twarze pielgrzymów na widok dzieci przebranych za Archanioła. Pozłacane korony spadały z kręconych włosków, miecze wysuwały się z małych rączek, ale do zdjęcia – pełna gotowość: wyprostowane plecki i szerokie uśmiechy, gdzieniegdzie bez górnych jedynek. Wiadomo: przedszkolaki!

 

Do energicznych Montenerów dołączali pielgrzymi z każdego zakątka Europy i świata. Oprócz włoskiego, słychać było język czeski, słowacki, angielski, francuski, niemiecki. Zdaje się, że chyba najliczniej stawiły się grupy z Polski: wśród pokrzykiwań włoski na równi mieszał się z polskim: prego, prego, proszę do przodu, non spingere! (nie pchać się!), Krzychu, my tutaaaj!

 

Ci, którzy nie zdołali wejść do groty, cisnęli się na dziedzińcu i poza murami. Jednak nie narzekali, ponieważ na ledowym telebimie mogli oglądać transmisję z wewnątrz sanktuarium. Ci, którzy utknęli na schodach, nie mieli takiego szczęścia. Musieli za to wytężać słuch. A było czego słuchać! W grocie Włosi śpiewali tradycyjne pieśni na cześć św. Michała. Gdy wprowadzono kopię figury, wybuchły oklaski i wiwaty. W ruch poszły aparaty fotograficzne i telefony komórkowe. Wreszcie pojawił się biskup, grota ucichła. Kapłan wspiął się po schodkach, wyjął miecz św. Michała i położył na kremowej poduszce. Procesja powoli ruszyła do wyjścia. Ojeeej, a skąd tyle wolontariuszy i ochrony? Po chwili było wiadomo: ludzie wręcz rzucili się, by dotknąć archanielskiego miecza. Biedny ksiądz biskup! Miał pot na czole. Gdyby nie ochrona, nie wyszedłby z groty.

 

Procesja szła uliczkami Monte Sant’Angelo. Wśród modlitw, pieśni i muzyki Archanioł odwiedzał swoje włości. Rękami biskupa błogosławił mieczem wszystkich pielgrzymów. Nie zapomniał o najsłabszych: był moment, gdy procesja stanęła, a biskup podszedł z mieczem do osoby na wózku inwalidzkim. Dotknął, ucałował w czoło. Kobiety miały łzy w oczach ze wzruszenia. Św. Michał wyłowił z tłumu chorego.

 

Nie mogło obyć się bez sztucznych ogni na cześć Anielskiego Księcia. Na niebie raz po raz rozbłyskały kolorowe iskry. Dzieci i co wrażliwsi zatykali uszy. Od ogłuszającego huku aż kręciło się w głowie. Główna część miasteczka, przepięknie ustrojona światełkami, już czekała na swojego Gospodarza. Św. Michał dumnie kroczył przez szpaler migoczących świateł.

 

Po trzech godzinach sunięcia za Księciem Wojsk Anielskich w górę i w dół po wąskich, stromych uliczkach, na twarzach wciąż gościły uśmiechy, w duszach radość i pokój… a w łydkach skurcze. Wiele serc się nawróciło, wiele wymodliło łaski dla najbliższych, wiele odwróciło się od złego postępowania. Św. Michał sypał łaskami niczym confetti, ale to już wielka tajemnica wiary. My zobaczymy dopiero po owocach w życiu codziennym pielgrzymów obecnych na odpuście, jak i tych, którzy duchowo włączali się w uroczystości. Chyba, że… chcielibyście przesłać swoje świadectwo działania Wielkiego Świętego Archanioła w waszym życiu? Czekamy z niecierpliwością! Opublikujemy, sami się ubogacimy, podzielimy się z innymi dobrem i oddamy chwałę Panu Bogu. Kto wie, może ktoś czeka na właśnie twoje świadectwo?

 

Św. Michał już dziś zaprasza cię na odpust w 2020 roku!