Polacy, najwyżej Pan Bóg Was wyniesie,
kiedy dacie światu Wielkiego Papieża
– bł. ks. Bronisław Markiewicz
Dobiega końca rok upamiętniający I pielgrzymkę św. Jana Pawła II do Ojczyzny w dniach 2 – 10 czerwca 1979 roku. W kolejnych latach były następne. Podczas jednej z nich, w drodze z Dukli do Krosna, 10 czerwca 1997 roku, Ojciec Święty zatrzymał się w Miejscu Piastowym, przed Domem Macierzystym i kościołem „na Górce”, jak popularnie określa się to miejsce.
Był to jeden z ważniejszych dni w historii Zgromadzenia św. Michała Archanioła. Dla księży michalitów i sióstr michalitek była to również najpiękniejsza i najbardziej wzruszająca chwila. Tu, gdzie do dziś widnieją ślady wielkości umysłu, serca i ducha bł. Bronisława Markiewicza, jego kapłańskiej gorliwości, godnych podziwu inicjatyw, podejmowanych w ciężkich i trudnych dla Galicji czasach, a nade wszystko jego świętości – i dodajmy: świętości jego pierwszej duchowej córki, wspaniałej Matki Anny Kaworek, dziś Służebnicy Bożej – stanął papież Polak, św. Jan Paweł II Wielki. Bardzo o tę obecność zabiegali abp Józef Michalik, ówczesny Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski i śp. biskup Jan Chrapek, michalita, oddelegowany przez episkopat polski do organizowania tej papieskiej pielgrzymki.
Migawka wspomnień
Z trudem wysiadł Ojciec Święty z samochodu. To był jedenasty i zarazem ostatni dzień jego pielgrzymowania po umiłowanej Ojczyźnie. Papież był więc bardzo zmęczony. Szedł powoli. W pewnym momencie zatrzymał się. Popatrzył na zgromadzonych, pozdrowił ich. Spojrzał również na kościół, na którym umieszczony był wyraźny, duży napis: Polacy, najwyżej Pan Bóg was wyniesie, kiedy dacie światu wielkiego papieża – ks. Bronisław Markiewicz. Nie powiedział nic, nie dał żadnego komentarza, choć wiemy, że słowa te odnosiły się do niego.
Wiele razy Jan Paweł II mówił o niezbadanych wyrokach Opatrzności i dziękował za tę szczególną łaskę wyboru na następcę św. Piotra syna Kościoła z dalekiego kraju. Szczególnie wzruszająco wybrzmiało to 17 czerwca 2002 roku na zakończenie Mszy św. i konsekracji Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach. Wspominając lata okupacji i swoją codzienną wędrówkę w drewnianych butach do pracy w Solvayu papież powiedział: Jak można było sobie wyobrazić, że ten człowiek w drewniakach kiedyś będzie konsekrował bazylikę Miłosierdzia Bożego w krakowskich Łagiewnikach. Zdumiewające! Człowiek w drewniakach, który został papieżem! To tylko Pan Bóg może sprawić.
Przez ten krótki czas mogłem być przy Ojcu Świętym. Odczuwałem jego zmęczenie, ale przede wszystkim jego świętość – obecność Boga w nim. Tak, wyraźnie odczuwałem obecność Boga w nim. To niesamowite wrażenie, potwierdzane niejednokrotnie przez inne osoby, które znalazły się blisko niego. To nie była świętość „urzędowa”, przypisana niejako do następcy św. Piotra. To była świętość człowieka, który jej pragnął i od wczesnych lat do niej dążył. W opublikowanych „Notatkach osobistych”, podczas rekolekcji z 1975 roku, trzy lata przed pamiętnym dniem 16 października 1978 roku, kard. Karol Wojtyła zanotował: pragnąć tego znaczenia, które mi nada sam Bóg – i współpracować z Nim i wreszcie nie rezygnować z największej „ambicji”, a tą jest pragnienie świętości. Doświadczyłem tej świętościOjca Świętego, gdy jeszczejako kardynał Wojtyła przewodniczył on uroczystościom jubileuszowym parafii w Pawlikowicach k. Wieliczki. Opuszczając refektarz podszedł do każdego z nas, kleryków z zespołu „Michael”, i podał rękę. Ściskając ją, całując pierścień, czułem, że ująłem dłoń Świętego.
Wizyta „na Górce” była krótka. Za kilkanaście chwil na lotnisku w Krośnie miała rozpocząć się Msza św. połączona z kanonizacją bł. Jana z Dukli. Zrobiono pamiątkowe zdjęcie. Ojciec Święty poświęcił przyniesioną przez siostry michalitki figurę św. Michała Archanioła i pobłogosławił zgromadzonych. Kilka godzin później, już na lotnisku w krakowskich Balicach, powiedział: Niech Bóg błogosławi całą moją Ojczyznę i wszystkich rodaków! Odleciał do Watykanu. Jego rodacy zostali, by – jak zaznaczył – nadal trudzić się każdy na swój sposób – dla dobra ojczystej ziemi, aby stawała się coraz bardziej dostatnim i bezpiecznym domem wszystkich Polaków, aby umiała dawać także swój twórczy wkład do wspólnego skarbca wielkiej rodziny krajów europejskich, do której należy od przeszło tysiąca lat.
Trzebaż mocy…
W przemówieniu pożegnalnym na lotnisku w Balicach, podsumowując całą kończącą się pielgrzymkę, Jan Paweł II dodał: Tymi myślami chciałem się podzielić z wami wszystkimi. Niezwykły testament! Tymi myślami chciałem się podzielić… Dzielił się nimi z nami za każdym razem, gdy przybywał do umiłowanej Ojczyzny. Podczas wszystkich ośmiu pielgrzymek wygłosił bez mała 300 homilii, przemówień, rozważań itp. Ukazały się drukiem, odtwarzane są w mediach. Trzeba wypełnić ten testament i sięgnąć na nowo do myśli i mądrości św. Jana Pawła II Wielkiego. To głębia duchowej treści, jaką każda pielgrzymka, każde spotkanie z rodakami, z Kościołem w Polscezawierało. To niesamowite bogactwo, ogrom dobra, jakim nas obdarowywał i jakie w nas wyzwalał. To talent z przypowieści, który trzeba pomnażać, nie bezmyślnie ukrywać (por. Mt 25, 14–27).
Tempori parendum est to znaczy: należy słuchać czasu, okoliczności. Jest jakaś konieczność chwili, by do słów naszego Rodaka powrócić. Słowa, które on nam pozostawił, są duchem i życiem (por. J 6, 63). Trzeba z jego nauczania czerpać na nowo, by zmieniała się jakość naszego polskiego życia, by Polska nie była zalana przez obcą przewrotność, przez materialistyczną brutalność, przez półinteligencką pychę i wyniosłość (S. kard. Wyszyński, Zapiski więzienne, 10 X 1956). Czy to się dziś nie dzieje? To nie biedni ludzie, z przetrąconym kośćcem sumienia (tamże, 24 XII 1954), nie ich ideologia, trafnie określona przez niektórych pasterzy Kościoła, mają przyciągać, mają wywierać wpływ, ale słowa jednego z największych synów tej ziemi, tego narodu, następcy św. Piotra na rzymskiej stolicy.
On bowiem wiedział, co ma nam powiedzieć. I mówił, choć czasami była to trudna mowa (por. J 6, 60). Ojciec Święty był jak siewca z ewangelicznej przypowieści (Mt 13, 1-8), niestrudzenie i obficie rzucający dorodne, wyselekcjonowane ziarno prawdy, dobra, miłości na glebę naszych serc. Nie zawsze była to gleba żyzna. Raczej często pokryta kamieniami, porośnięta cierniami, sucha i spękana z braku łaski – takie to pozostałości po minionych latach i ustrojach. Ale on się nie zrażał, nie zniechęcał. Może, jak w Rzymie, od konklawe, nie rozstawał się z oazową pieśnią Barka, która była dla niego jakimś ukrytym tchnieniem Ojczyzny i przewodniczką na różnych drogach Kościoła (por. Błonia krakowskie, 2002 r.), tak w pielgrzymkach do Polski inna pieśń oazowa przypominała mu, że musimy siać, choć grunta nasze marne… Musimy siać, nie wiedząc w którą stronę poniesie wiatr i w ziemię rzuci siew. Nie wiedząc kto i gdzie pozbiera plony. I że nie wolno nam ni sił, ni dni marnować, Musimy siać, musimy tworzyć cud. Nie wolno nam po spichrzach ziarna chować. Na świecie głód, na świecie straszny głód.
Juliusz Słowacki w swoim poemacie pt. Pośród niesnasków Pan Bóg uderza w ogromny dzwon opisał słowiańskiego papieża:
Twarz jego słońcem rozpromieniona, Lampą dla sług.
Za nim rosnące pójdą plemiona
W światło – gdzie Bóg.
(…)
W sercach się zacznie światłości Bożej
Strumienny ruch.
Co myśl pomyśli przezeń, to stworzy,
Bo moc – to duch.
A trzebaż mocy, byśmy ten Pański dźwignęli świat…
I ta ostatnia strofa, której treść powinna nas inspirować, stać się naszym podstawowym zadaniem:
Wszelką z ran świata wyrzuci zgniłość,
Robactwo – gad.
Zdrowie przyniesie – rozpali miłość
I zbawi świat.
Wnętrza kościołów on powymiata,
Oczyści sień.
Boga pokaże w twórczości świata
Jasno jak dzień.
Zamyślenia nad zamyśleniami
Nasze pokolenie było żywym świadkiem wielkości papieża-Polaka, którą zapowiedział bł. ks. Bronisław Markiewicz. Tymczasem pojawiają się dziś głosy podważające nawet świętość Jana Pawła II. Sprawdzają się słowa Ojca Świętego: człowieczeństwo i godność zdaje się zatracać w „misterium iniquitatis”. Trzeba więc odkrywać wielkość papieża-Polaka, ukazywać ją, wzorować się na niej i w ten sposób dorastać do poziomu najwyższego wyniesienia: Polacy, najwyżej Pan Bóg was wyniesie, kiedy dacie światu wielkiego papieża. A jeśli przywołujemy zdanie bł. Bronisława, to pójdźmy konsekwentnie dalej, zdobądźmy się na odwagę. Sięgnijmy do tekstów papieskiego nauczania.
Zachęcam i zapraszam do pogłębionej refleksji, do zastanowienia się, jakie zdanie, jaki fragment z tych licznych homilii, przemówień zapadł w mojej pamięci? Kiedy najbardziej przemówił do mnie Ojciec Święty? Co zmieniło się we mnie lub wokół mnie, jakie dobro wyzwoliło się pod wpływem papieskich myśli, słów, rozważań? Do czego trzeba powrócić, co przypominać, co przekazywać innym? Myślę, że Redakcja „Któż jak Bóg” będzie otwarta. My otwórzmy nasze serca. Niech powstanie cykl naszych zamyśleń nad zamyśleniami Wielkiego Papieża, którego daliśmy światu, nie tylko Polsce.
ks. Karol Dąbrowski
Artykuł ukazał się w 6/19 Któż jak Bóg.
