W Litanii do Wszystkich Świętych czytamy: „Św. Perpetuo i Felicyto, módlcie się za nami”. Cóż to za przedziwne imiona? I czego takiego dokonały te dwie kobiety, że znalazły się w litanii odmawianej przez wszystkich katolików na świecie?
Pogrążona w zadumie patrycjuszka bawiła się rubinowymi spinkami do włosów.
Felicyta, młoda niewolnica, z wprawą, ale i delikatnością czesała swoją panią. Lubiła Perpetuę, bo ta nie zadzierała nosa jak inne córki bogatych patrycjuszy i nie traktowała służących jak powietrze. Zdawało się, że dostrzega w nich ludzi.
Wyciągając dłoń po kosztowne spinki, Felicyta zamarła. Na jasnym blacie stolika spinki układały się w ichtis.
– Jesteś chrześcijanką? – patrycjuszka złapała niewolnicę za nadgarstek zmuszając, by ta spojrzała jej w oczy.
Felicyta kiwnęła niepewnie głową. Serce biło w jej piersi jak szalone, w głowie rozpętała się burza myśli: tamta doniesie, arena, lwy, śmierć…
Perpetua nagle wybuchnęła śmiechem:
– Nie rób takich przerażonych oczu! Przestraszyłaś się, co? Nie bój się, nie wydam cię.
– Skąd wiedziałaś, pani?
– Obserwowałam cię – Perpetua spoważniała. – My, chrześcijanie, nie potrafimy ukryć radości.
– Ty też, pani?! – wyjąkała Felicyta.
– Tak, ja też poznałam miłość Chrystusa – Perpetua klasnęła w ręce. – Zrobię cię moją osobistą służącą, będziesz przy mnie cały czas. Będzie nam raźniej, chcesz?
Wstrząśnięta niewolnica tylko kiwnęła głową.
***
Starożytne miasto niedaleko Kartaginy, północna Afryka. Dwie młode kobiety, patrycjuszka i niewolnica. Odmienne pochodzenie, odmienny status społeczny i materialny. Dwa wzajemnie wykluczające się światy. Co je połączyło? Wiara w Zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa oraz przyjaźń, taka zwykła, ludzka, życzliwa. Mężatki, młode matki, dzięki Jezusowi pokonały przepaść między stanami. Skandal! Oto bogata pani i niewolnica stały się przyjaciółkami, siostrami. Chociaż na co dzień, wśród ludzi, obie zachowywały oficjalne relacje.
Z dala od ludzkich spojrzeń natychmiast jednak znikała wszelka bariera: dziewczyny razem śpiewały hymny Panu, dzieliły sekrety serca, rozmawiały, śmiały się. Modliły się jedna za drugą, potajemnie kontaktując się z innymi chrześcijanami. Ich wiara dojrzewała w przyjaźni, były dla siebie prawdziwym wsparciem.
Oskarżone o przynależność do sekty chrześcijańskiej, pojmane i wtrącone do lochu, przyjaciółki z więzienia uczyniły dom modlitwy: powierzały Panu swoje życie, ofiarowywały ból rozstania ze swoimi malutkimi dziećmi. Obie zginęły śmiercią męczeńską. Przyjaźń i wiara przetrwały ciężką próbę.
***
Pisząc ten artykuł, zastanawiałam się, jaką ja jestem przyjaciółką. Dla siebie samej, dla innych ludzi, dla mojego anioła stróża. Pan Bóg dał nam przyjaciół, byśmy razem wspierali się w dążeniu do nieba, w dorastaniu do świętości. Regularna modlitwa i kontakt z przyjacielem/przyjaciółką to uczynki miłości. Jak dbam o moje przyjaźnie? Czy jestem dyskretna, lojalna, czy przyjaciele mogą mi ufać? Czy spotykam się lub telefonuję, bo mi czegoś potrzeba, czy też potrafię być bezinteresowna? Czy modlę się za przyjaciół?
A co z naszymi aniołami stróżami? Oni pragną przyjaźni z nami: chcą się za nas i z nami modlić, rozmawiać, nieustannie nam pomagać w sprawach duchowych i tych codziennych. Staram się codziennie modlić do mojego anioła stróża. Ale muszę też uczciwie przyznać, że są dni, gdy o nim nie pamiętam lub ignoruję go tylko dlatego, że jest niewidzialny. Uff, jak dobrze, że on nie postępuje tak, jak ja. Potrafi być prawdziwym przyjacielem, na dobre i na złe.
Święte Perpetuo i Felicyto, módlcie się za nas i za naszych przyjaciół!
Agata Pawłowska
Artykuł ukazał się w majowo-czerwcowym numerze “Któż jak Bóg” 3-2018. Zapraszamy do lektury!