Prawdziwa miłość pochodzi tylko z wolnego wyboru…

„Życie jest całkowicie przeniknięte Opatrznością Bożą, którą mamy postrzegać przez wiarę, a którą ludzki rozum ma akceptować, a wola wybierać” (św. Jan Paweł II).

Zakochanie się jest drugą, obok doświadczenia silnego uzależnienia od rodziców, ważną lekcją na drodze dorastania do miłości. Początkom zakochania się towarzyszą często niezwykle radosne przeżycia i wzruszenia. Gdy zakochanie się osiąga szczyt zauroczenia, wtedy osoba zakochana czuje się szczęśliwa i niejednokrotnie uzależniona emocjonalnie od drugiej osoby.

Z czasem jednak obie strony zauważają, że zauroczenie to nie oznacza jedynie wzruszeń. Pojawiają się pierwsze wzajemne pretensje, rozczarowania, łzy i groźba rozstania. Niektórzy ludzie, po rozczarowaniu się jedną osobą, szukają kolejnych więzi opartych na zauroczeniu emocjonalnym. Znów przeżywają fascynację i wzruszenie, a następnie kolejne rozczarowanie, jeszcze większe niż to, którego doznali poprzednim razem. Cierpienie wynikające z rozstania z „ukochaną” osobą uświadamia nam, że miłość, za którą tęsknimy, to coś więcej niż emocjonalna radość z przebywania z drugą osobą.

Na temat miłości istnieje wiele błędnych teorii

Najczęściej powtarzany błąd to twierdzenie, że miłość jest uczuciem. Tymczasem miłość to coś więcej niż uczucie. Gdyby miłość zależała od emocji, nie mogłaby być ani wierna, ani trwała. Oczywiście im silniejsza jest miłość, tym intensywniejsze uczucia jej towarzyszą, ale mogą to być także uczucia żalu, rozczarowania, lęku, zazdrości.

Problem zaczyna się wtedy, gdy ktoś próbuje „kochać bez miłości”, a nawet „wbrew miłości”. Przede wszystkim ci, którzy szukają miłości bez Boga, sami siebie skazują na podążanie za iluzją. Tęsknią za miłością, jednak nie chcą przyjąć wymagań, jakie ona stawia. W „Hymnie o miłości”, zawartym w Pierwszym Liście do Koryntian, czytamy: „Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą, nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje…”.

Otóż kochać drugiego człowieka, to troszczyć się o niego, troszczyć się o jego rozwój, pomagać mu wzrastać w wierze, wprowadzać w świat dobra, prawdy i piękna. Według św. Augustyna dobro pojawia się jedynie poprzez miłość. Tak jak nie można nikogo zmusić do dobra, tak nie można nikogo zmusić do miłości. Wszechświat został stworzony z miłości i poprzez nią jest nadal utrzymywany w istnieniu.

Głód miłości jest ogromną siłą, w którą może się wkraść diabeł

Może to mieć miejsce wówczas, gdy: próbujemy kogoś „zdobyć” korzystając z porad wróżbitów, magów, astrologów, numerologów, szamanów, „odczyniaczy”, hipnotyzerów, okultystów, spirytystów i wszelkiej maści „specjalistów” od związania, splątania i zauroczenia. Kościół ostro potępia wszelkie formy manipulacji drugim człowiekiem, nawet kiedy wydaje się nam, że tak byłoby lepiej dla niego. Katechizm Kościoła Katolickiego 2117 ostrzega: „Wszystkie praktyki magii lub czarów, przez które dąży się do pozyskania tajemnych sił, by posługiwać się nimi i osiągać nadnaturalną władzę nad bliźnimi – nawet w celu zapewnienia mu zdrowia – są w poważnej sprzeczności z cnotą religijności”.

Zakaz ten dotyczy nie tylko pseudouzdrowicielskich praktyk, ale również magicznych sposobów zdobywania czy usidlania drugiego człowieka. Stosowanie podstępnych praktyk uwodzicielskich, jak np. wykonywanie tzw. „kokonu miłości”, dolewanie partnerowi okultystycznych eliksirów miłości wykonanych z krwi, diabelskich ziół czy nalewek jest niezwykle popularne w dzisiejszym świecie. Jest ono jednocześnie grzechem ciężkim i nie ma dla niego usprawiedliwienia.

Takie fałszywe działania nie są najmniejszym nawet objawem miłości, a jedynie chęcią zawładnięcia drugim człowiekiem. To egoizm i pycha skłaniają zwłaszcza kobiety do takich niecnych czynów. Kobiety, które mówią, że „napoiły” swoich partnerów krwią w imię miłości – kłamią. To egoistyczna miłość do siebie samej spowodowała, że tak okrutnie obeszły się ze swoimi mężczyznami. Kobiety takie najpierw czarami zdobywają mężczyznę, a potem przepełnia je duma, jaki to on jest posłuszny i wierny. Zakochują się niemal we własnej wielkości, jakby naprawdę przejawiały niezwykłą mądrość i inteligencję.

Tymczasem prawdziwa miłość jest przejawem prawdziwej wolności i jeśli nawet partner/mąż zapragnąłby odejść, to nie należy czynić żadnych diabelskich praktyk, aby go zatrzymać. Skoro ma być szczęśliwy beze mnie, pozwalam mu odejść. Jedyną bezpieczną rzeczą, jaką możemy w tej kwestii uczynić, to modlić się do Boga o pomoc. Sugestie, żeby przepisywać kilkanaście razy litanię do św. Tadeusza Judy też nie są wskazane. Trzeba się modlić sercem i nie wymuszać na Bogu lub świętych naszych potrzeb magicznymi sposobami.

Wszystko w życiu ma sens, również rozstania, choroby i cierpienie z nimi związane. Święty Ojciec Pio uzdrowił ogromne rzesze ludzi, jednak nie wszystkich chciał uzdrawiać, a tylko tych, którzy z woli Bożej stanęli mu na drodze. Uważał on, że niektórzy ludzie muszą mieć swoje niedomagania, bo są one szansą na zbawienie tego, który dzielnie znosi swoją chorobę. Skoro Bóg dał nam lekarzy, to czasem należy się po prostu do jednego z nich udać.

Nieczyste źródło daje rychły nieczysty koniec!

Zdarza się, że ludzie będący ofiarami czarów budzą się zawsze o tych samych godzinach. O tej właśnie porze są bowiem odprawiane zabiegi mające wpłynąć na ich życie. I nie jest istotne to, czy są odprawiane w intencji czyjejś śmierci, czy też zwabienia mężczyzny przez kobietę. I jedne, i drugie mają za zadanie zniewolić człowieka. Są one szkodliwe i w efekcie końcowym mają zgubny wpływ zarówno na zniewalającego, jak i na zniewolonego. Uwidacznia się to dopiero po pewnym czasie, dlatego nie zawsze ludzie kojarzą swoje nieszczęścia z odprawianymi wcześniej rytuałami/czarami.

W dalszej części tekstu opiszę w skrócie schemat rytualnego działania mającego za zadanie zwabienie mężczyzny i spowodowanie, żeby pozostał z kobietą na zawsze. Podam tylko niektóre szczegóły „zabiegu”, żeby przypadkiem żadna z kobiet nie pokusiła się o jego wykonanie. Żaden zresztą rytuał nie działa wiecznie, nie warto więc ryzykować, zwłaszcza że koniec jest zawsze dramatyczny. Zarówno dla osoby wykonującej rytuał, jak i kobiety, która o „zabieg” zniewolenia poprosiła.

Wielki dramat dotyka też mężczyzny, którego kobieta zwabiła diabelskimi sposobami. Przez cały czas obcowania z manipulantką czuje się on w jej towarzystwie źle, słabnie z dnia na dzień, często choruje na dziwne i trudne do sprecyzowania choroby. Chciałby odejść, ale coś mu na to nie pozwala. Niby nic strasznego się nie dzieje, ale brak mu radości i poczucia bezpieczeństwa, ma skłonności do płaczu, wahania nastroju, a nawet myśli samobójcze.

Coraz więcej małżeństw rozpada się nawet po kilku miesiącach od zawarcia związku małżeńskiego, być może dlatego, że przed jego zawarciem kobieta wykonała na mężczyźnie jakieś podejrzane rytuały w celu jego uwiedzenia. Z czasem okazuje się, że kobieta, która współdziałała z wróżką używając podczas rytuału krwi, zaczyna mieć poważne kłopoty zdrowotne: dziwne drżenia całego ciała, bezsenność, nerwowość, niepokój, a nawet trudne do wyeliminowania krwotoki.

Małżeństwo diabelskim zielem śmierdzące

Pewna kobieta udała się do okolicznej wróżki z prośbą o „zdiagnozowanie” jej związku z żonatym mężczyzną. Spotykała się z nim od wielu lat, jednak mężczyzna nie miał siły odejść od żony, która walczyła z rakiem. Kobieta ta od dawna miała guzy przerzutowe, jednak jakby na złość kochance męża żyła z tymi przerzutami i nie zamierzała umierać. Kochance znudziło się czekanie na ewentualnego wdowca, wykorzystała więc wszelkie możliwe zabiegi uwodzicielskie (tj. diabelskie), a kiedy i te nie zadziałały, udała się do wróżki.

Ta obiecała kobiecie pomóc w zdobyciu mężczyzny jeszcze przed śmiercią jego żony. Poleciła jej przywieźć swoją krew miesiączkową, zdjęcie mężczyzny z żoną oraz dwa zdjęcia pojedyncze: kobiety i mężczyzny, którzy zamierzają razem spędzić dalszy żywot. Kolejne spotkanie polegało tylko na pozostawieniu u niej krwi i zdjęć. Przez następne dni, a raczej noce, wróżka mentalnie (i fizycznie również) rozcinała zdjęcie małżeństwa sakramentalnego, używając do tego święconej wody!!!

Kiedy kobieta otrzymała (chyba się domyślamy od kogo) wewnętrzny znak, że związek małżeński, według niej i tak już dawno nieistniejący, chyli się ku upadkowi, zdjęcie małżonków spaliła, pojedyncze zaś zdjęcie mężczyzny i jego kochanki okadzała diabelskimi ziołami w celu ich połączenia. Do ziół dodała miodu, aby ich intensywny zapach, a raczej smród, nie wywołał zamieszania wśród nieobeznanych w temacie domowników. Krew również była poddana rytuałom zanim trafiła do rąk kobiety, a potem żołądka mężczyzny.

Jeśli ktoś myśli, że to tylko dobra zabawa, ten bardzo się myli. Znam kobiety, które wykonały takie uwodzicielskie zabiegi. Niektóre z nich nawet wyszły za mąż za swoich zniewolonych mężczyzn, jednak ich małżeństwa wkrótce zaczęły „szwankować” i tylko zamawiane msze św. oraz codzienne długie modlitwy w ich intencji przynosiły ulgę. Wielokrotnie słyszałam osobiście od takich zniewolonych mężczyzn, że ciągle czują się źle, są zmęczeni, bezsilni, nerwowi, płaczliwi, nic ich nie cieszy, czują wielkie osamotnienie i niechęć do ludzi. Wkrótce potem zaczynają wątpić w Boga. „Chyba kocham swoją żonę, ale od początku małżeństwa nie czuję się z nią szczęśliwy i nawet nie potrafię określić dlaczego”.

Zniewalający będą zniewolonymi

Jeszcze gorszy los czeka kobietę, która dokonała rytuału z krwią na swoim „ukochanym”. Kiedy już posiądzie ona swojego wymarzonego mężczyzną „na własność”, zaczyna mieć wątpliwości, czy jest on rzeczywiście dla niej odpowiedni. Nie ma odwagi go zostawić, bo wróżka ostrzegała, że musi mieć pewność, czy chce z nim być do końca życia, bo gdyby od niego odeszła, mężczyzna natychmiast popełni samobójstwo. Rytuału takiego nie można już potem odwołać.

Poprosiła mnie kiedyś o pomoc pewna kobieta. Miała koszmary senne, myśli samobójcze i dziwne krwotoki, których przyczyn nie był w stanie ustalić żaden lekarz. Po dwóch tygodniach spędzonych w bardzo dobrym szpitalu, w którym przeszła wszelkie badania lekarskie, została wypisana do domu z powodu braku diagnozy.

Kiedy odwiedziłam ją w domu, leżała na kanapie, z obłędem w oczach błagając o pomoc. Na podłodze blisko łóżka stała miednica – na wypadek kolejnego krwotoku. Kobieta ta pokazała mi wyniki badań, wszystkie były w normie. Mimo trwających wiele miesięcy krwotoków (również z nosa), nie miała najmniejszej anemii! Wysłuchałam jej opowieści o stanach krwotocznych, o dziwnych czarnych skrzepach płynących cyklicznie z nosa i ust, których nikt nie był w stanie zatrzymać i zapytałam, czy nie robiła przypadkiem rytuałów z krwią. Przyznała się natychmiast, a ja poleciłam jej księdza egzorcystę. Dziwiła się, że takie nieszczęście ją spotkało, przecież nie wykonała całego 7-dniowego rytuału. Nie wiedziała, że samo postanowienie o zniewoleniu drugiego człowieka, zanim udała się do wróżki, może zwabić samego Lucyfera.

Fałszywa duchowość

Bez Boga nie ma czystej, bezinteresownej miłości. Nowa duchowość zaczyna wypierać kulturę, religię i wiarę. Liczą się doznania i emocje. Współczesny człowiek podatny jest na manipulacje, ponieważ żyje bez Boga. Nie zadaje sobie pytań: Kim ja jestem jako człowiek? Po co żyję? Co mnie czeka po śmierci? Samozwańczy eksperci próbują zniszczyć wszelkie wartości chrześcijańskie, dążą do przedefiniowania ludzkiej natury, stworzenia nadczłowieka i zredukowania szczęścia do biochemii. Wówczas nawet wróżka zostanie bezrobotna…

Bożena Tanowska

Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” 1/2023