Przeciw apatii – św. Józef Sebastian Pelczar

„(…) nawet dobrych kapłanów opanowała jakaś małoduszność i apatia, połączone z pesymizmem, że w dzisiejszych stosunkach i z dzisiejszym społeczeństwem nic zrobić nie można” – mówiono na zjeździe księży diecezji przemyskiej w 1921 r. Mija 100 lat od śmierci św. Józefa Sebastiana Pelczara, biskupa przemyskiego, który włożył ogromny wysiłek, by zarazić wiernych swoją energią i ufnością, że ze społeczeństwem zawsze można zrobić coś dobrego.

Kiedy Józefowi Sebastianowi Pelczarowi powierzono w 1900 r. diecezję, znajdowała się ona w granicach Austro-Węgier. Galicja, jak nazywano obszar austriackiego zaboru, okryta była złą sławą regionu zacofanego i biednego. Pelczar objął osobistą opieką ubogie kręgi ludności. Przede wszystkim robotników (dla których stworzył stowarzyszenie „Przyjaźń”, wybudował mu siedzibę i sfinansował organ prasowy) oraz dzieci, organizując dwie szkoły dla dziewcząt, ochronkę czy wspierając zakład ks. Bronisława Markiewicza w Miejscu Piastowym.

Za najważniejsze zadanie na polu społecznym uważał bp Pelczar organizację wiernych tak, żeby pomoc katolików ogarnęła potrzebujących w całej diecezji. Służyć miał do tego Związek Katolicko-Społeczny, założony w 1905 r. Pelczar wymagał stworzenia organizacji w każdej parafii, przy udziale proboszczów i aktywnych świeckich. Uważał, że jeżeli Kościół nie weźmie się za rozwiązywanie kwestii społecznej, rząd dusz przejmą ludzie Kościołowi wrodzy. Są tacy – pisał, co „nie uczuwają potrzeby jakiejś wytężonej pracy społecznej i nie widzą niebezpieczeństwa grożącego od socjalizmu (…). Jeżeli zaśniemy w gnuśnej bezczynności, spadnie ta plaga na nasze miasta, potem na miasteczka, w końcu na wioski i zrządzi wielkie spustoszenia”. Opornych udało się przekonać. Związek Katolicko-Społeczny z czasem objął ponad 300 parafii, liczył ok. 150 tysięcy członków. Do 1911 r. założono w ramach jego działalności m.in. 99 kółek rolniczych, 99 kas pożyczkowych czy 52 oddziały straży pożarnej.

A był to tylko jeden z niewielu obszarów pracy społecznej, na których święty biskup musiał działać. W czasie sprawowania przez niego władzy biskupiej w Galicji nabrzmiewał konflikt polsko-ukraiński, mierzono się ze skutkami ciężkich walk podczas I wojny światowej, odbudowywano kraj po odzyskaniu niepodległości. Pelczar sam z odwagą wchodził w każdy z tych problemów i innych do tego namawiał: „Dziś są czasy ciężkie, trzeba wychodzić na ulice i opłotki – czyli używać środków niezwykłych, by przyciągnąć do Boga. Każdy człowiek, kapłan czy świecki, musi w pocie czoła żąć na swoim zagonie”.

 

Ignacy Masny

Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” 1/2024