Ten znad kołyski
Pierwsza modlitwa
Dla wielu z nas była to pierwsza modlitwa, jakiej nas nauczono: „Aniele Boży, stróżu mój, Ty zawsze przy mnie stój…”. Anioł Stróż towarzyszący małemu dziecku lub dzieciom w przeprawie przez kładkę to pewnie jeden z najwcześniejszych obrazów, jakie zagościły w naszym religijnym imaginarium – najczęściej za sprawą obrazka wiszącego nad dziecięcym łóżkiem. Idea życzliwej nam osobowej siły, należącej do innego porządku rzeczywistości niż ta postrzegalna zmysłami, najprawdopodobniej przenikała do naszego umysłu najpierw właśnie w postaci Anioła Stróża. Dla niektórych był on także pierwszą personifikacją sumienia, rozumianego jako obiektywny osąd naszych dziecięcych uczynków – także tych nieznanych nikomu poza nami samymi. A potem losy Anioła Stróża bywały różne…
Dalsze losy Stróża
Jedni mieli szczęście otrzymać sensowną katechezę i wraz z rozwojem wiedzy religijnej umiejscowili go w jej poszerzającym się kontekście, co zaowocowało być może ukształtowaniem stałego doń odniesienia w modlitewnej praktyce życia wiary. Inni z czasem uznali go postać quasi-bajkową, rodzaj religijnej przenośni, skrojonej na miarę dziecięcej wyobraźni, zbędnej jednak w dojrzałym życiu. Jeszcze inni z takich czy innych powodów odrzucili wiarę w jego istnienie wraz z całym bagażem religijnych pojęć, uważając go być może nawet za pierwsze „kłamstwo”, jakie „wtłoczono” im do głowy. Różnie potoczyć się mogły losy Anioła Stróża, co to miał „zawsze przy mnie stać”, być mi „zawsze ku pomocy” i „zaprowadzić do żywota wiecznego”. A tymczasem…
Wiara Kościoła
Jak słusznie zauważa Katechizm, „istnienie istot duchowych, niecielesnych, które Pismo Święte nazywa zazwyczaj aniołami, jest prawdą wiary. Świadectwo Pisma Świętego jest tak oczywiste, jak jednomyślność Tradycji” (KKK 328). W Biblii wielokrotnie natrafiamy na wyraźne ślady istnienia, obecności i działania Aniołów w życiu konkretnych osób i choć nigdzie żaden z nich nie jest wprost nazwany Aniołem Stróżem, to możemy przypuszczać, że w co najmniej kilku przypadkach o takim właśnie Aniele jest mowa. Zaś w ramach tradycji wiary już św. Bazyli Wielki (+397) w swoim traktacie „Przeciw Eunomiuszowi” przypominał, że „każdy wierny ma u swego boku anioła jako opiekuna i stróża, by prowadził go do życia”. A zatem owa przyjazna obecność, która towarzyszyła naszym pierwszym krokom w życiu duchowym, nie była li tylko baśniową metaforą. Wiara w „posiadanie” własnego Anioła Stróża jest nieodłączną częścią wiary chrześcijańskiej dorosłego człowieka, a nie tylko łatwowiernego malca sepleniącego ze szczerą gorliwością: „Ty zawse psy mnie stój…”.
Od wiedzy do relacji
Skoro mam swojego Anioła Stróża, który towarzyszy mi nieodłącznie przez całe moje życie od poczęcia aż do śmierci (por. KKK 336) i odprowadzi mnie na próg wieczności, byłoby zwyczajnym grubiaństwem ignorować tę osobową obecność, nie szukając w swej codzienności żadnych form odnoszenia się do niej. Tym bardziej, że ta niewidzialna, ale niemniej realna osoba Anioła nie ma żadnego innego zadania, jak opieka nade mną i pomaganie mi w osiągnięciu najważniejszego dla mnie na całą wieczność celu. Da się oczywiście przeżyć całe życie i pewnie też dojść do zbawienia nie „inwestując” ze swej strony nic w budowanie relacji z własnym Aniołem Stróżem. Doprawdy głupio będzie jednak w takim wypadku spojrzeć mu w twarz, gdy dotrę już tam, gdzie niewidzialne stanie się widzialnym z wyrazistością, jakiej tutaj nawet nie umiem sobie wyobrazić.
„PKP – Przyspieszony Kurs Przyjaźni”
Z powyższej myśli zrodził się pomysł na kilkuodcinkowy cykl tekstów, których celem będzie dostarczenie podpowiedzi i inspiracji dla tych, którzy chcieliby zacząć budować lub odnowić swoją relację z Aniołem Stróżem. Mimo żartobliwego tytułu – „PKP (Przyspieszony Kurs Przyjaźni) z Aniołem Stróżem” – warto pamiętać, że idzie o rzecz naprawdę poważną. Nie ma wszak w naszych życiu spraw poważniejszych niż relacje, skoro stworzeni jesteśmy „na obraz i podobieństwo” Boga, który odwiecznie istnieje w relacji Trzech Osób Boskich. Na dodatek chcemy się zając relacją, którą (poza relacją z samym Stwórcą) śmiało możemy określić jako „pierwszą i ostatnią” w całym naszym życiu. Pierwszą, bo Anioł Stróż towarzyszy nam od pierwszej sekundy naszego istnienia. Anioł Stróż był już przy nas, zanim nasza mama zorientowała się, że zostaliśmy poczęci. I będzie przy nas nieodmiennie na etapie „ostatniej prostej” ku wieczności, na którym już żaden z ludzi nie będzie w stanie nam towarzyszyć, choćby nie wiedzieć jak był blisko. Doprawdy, warto „zainwestować” w tę najdłuższą w naszym życiu przyjaźń.
Od czego zacząć?
Najlepiej zaczynać zawsze od początku… Skoro modlitwa do Anioła Stróża była pierwszą lub jedną z pierwszych, jakie poznaliśmy, to może po prostu warto wrócić do praktyki codziennego jej odmawiania. Ci, którzy regularnie modlą się pacierzem, niech po prostu starają się odmawiać „Aniele Boży…” ze świeżą uwagą i… serdecznością. Ci, którzy znaleźli dla siebie, wypracowali, wdrożyli się w inne formy codziennej modlitwy, niech wplotą w nią – najlepiej u początku dnia – stare dobre „Aniele Boży…”. Odmówione na głos, bez zbytniego pośpiechu, zajmuje 15 sekund, więc naprawdę nie zburzy porządku modlitwy. Nie od rzeczy byłoby przywoływać Anioła Stróża na samym jej początku. Komu innemu tak bardzo jak jemu zależy na tym, abym się modlił i to modlił owocnie? Anioł Stróż jest moim nieodłącznym towarzyszem i pomocnikiem w modlitwie. Święty papież Jan XXIII zawsze przed modlitwą brewiarzową odmawiał krótką modlitwę-wezwanie własnego autorstwa, zaczynającą się od słów: „Ziemia i niebo się obejmują, święci i grzesznicy całują się, Aniołowie i ludzie splatają się w uścisku…”. Jeśli zaś ktoś nie może się przekonać, by powrócić do wyuczonej w dzieciństwie formuły „Aniele Boży…”, to może łatwiej mu będzie z jej łacińskim pierwowzorem: Angele Dei, qui custos es mei. Me, tibi commissum pietate superna, illumina, custodi, rege et guberna. W wolnym tłumaczeniu: Aniele Boży, który jesteś mym stróżem. Mnie, powierzonego Twój opiece z góry, oświecaj i pilnuj; kieruj mną i zarządzaj.
Znak obecności
Ponieważ jesteśmy istotami zmysłowymi, warto zorganizować sobie jakiś znak, który w domowej przestrzeni będzie mi przypominał o obecności mojego Anioła Stróża. Można z przysłowiowego strychu wyciągnąć stary obrazek z Aniołem strzegącym dziatwy na skraju urwiska. Kto wie? Może nieco odnowiony i oprawiony w nową ramkę będzie nawet pasował do wystroju? Jeśli ktoś ma już inną wrażliwość, to czemu nie sięgnąć do tradycji wschodniej i nie pomyśleć o ikonie anioła? Jest nawet ich osobny podtyp z Aniołem Stróżem właśnie. Niektórzy w widocznym dla siebie miejscu umieszczają symboliczne białe pióro, które kojarzy im się z opiekuńczymi skrzydłami Anioła, albo umieszczają na drzwiach od strony wyjścia cytat z Psalmu: „Swoim aniołom dał rozkaz o tobie, aby cię strzegli na wszystkich twych drogach” (Ps 91, 11). Co ciekawe, ten właśnie Psalm (nam doskonale znany jako pieśń „Kto się w opiekę odda Panu swemu…”), w którym wprost mowa jest o anielskiej opiece nad człowiekiem, należy do „kanonu” codziennych modlitw naszych braci i sióstr należących do obrządków wschodnich. Z pewnością jednak każdy może znaleźć sposób na zawiązanie przyjaźni z Aniołem Stróżem, który najbardziej będzie odpowiadał jego wrażliwości. Niewątpliwie warto o to zadbać. Ta „podróż” do początków naszej wiary i modlitwy ma wszelkie szanse okazać się bardzo ożywczym i odświeżającym doświadczeniem.
ks. Michał Lubowicki
Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku “Któż jak Bóg” (4/2022)