IV Pielgrzymka Anielska „Ze św. Michałem na Jasną Górę” (lipiec 2019 rok – przyp. red.) stała się okazją do celebrowania niezwykłego jubileuszu. Już od 25 lat otaczają swoją modlitwą Ojczyznę i Kościół Rycerze św. Michała Archanioła. Jubileusz to tym radośniejszy, że wspólnota ta nieustannie rozrasta się, szerząc część Księcia Wojsk Niebieskich w kolejnych parafiach. Przed obliczem Matki Bożej na Jasnej Górze swoje przyrzeczenia złożył prawie 30 nowych kandydatów. A my dziś posłuchajmy opowieści „weteranów”, którzy pod wstawiennictwo św. Michała oddali się już wiele, wiele lat temu. Całą rodziną.
Jaka duchowa motywacja stała za Państwa przystąpieniem do Rycerstwa św. Michała Archanioła?
Andrzej Juros: Gdy naszą sześcioosobową rodziną zamieszkaliśmy w Lublinie na Porębie, zaangażowaliśmy się z żoną w życie organizującej się w tamtym czasie Parafii p.w. Matki Bożej Różańcowej. Mieliśmy duchową potrzebę przynależenia do wspólnoty. I kiedy na terenie naszej parafii zamieszkała Pani Maria, która wcześniej była rycerką w Chełmie, zaangażowaliśmy się w formowanie kolejnego zastępu Rycerstwa.
Czy wcześniej darzyliście Państwo św. Michała Archanioła jakiegoś rodzaju szczególnym nabożeństwem?
Zofia Juros: Z egzorcyzmem Leona XIII zetknęliśmy się na długo przed wstąpieniem do Rycerstwa; to mogło być ok. roku 2000, może nawet wcześniej. Odmawialiśmy tę modlitwę w domu, nauczyliśmy jej nasze dzieci…
Andrzej Juros: Można powiedzieć, że żyliśmy świętym Michałem na co dzień.
Zofia Juros: Gdy więc pojawiła się szansa przystąpienia do Rycerstwa, uznaliśmy to za „palec Boży”.
W jakich okolicznościach dotarło do Państwa, jak potężnym orędownikiem jest św. Michał Archanioł?
Andrzej Juros: Nasze nabożeństwo do św. Michała zaczęło kształtować się na etapie małżeństwa i zakładania rodziny. Świadomi zagrożeń, którym podlegamy w dzisiejszych czasach, chcieliśmy tworzyć rodzinę opartą na chrześcijańskim fundamencie.
Jak to wyglądało w praktyce? Jakie kroki Państwo podejmowaliście?
Andrzej Juros: Dwoje z czwórki naszych dzieci posłaliśmy do tworzącej się katolickiej szkoły podstawowej, dwójkę młodszych do prowadzonego przez siostry zakonne przedszkola; zaangażowaliśmy się w reaktywację lubelskiego Liceum, a później też Gimnazjum im. św. Stanisława Kostki, popularnie zwanego „biskupiakiem” – szkoły o pięknej chrześcijańskiej, jeszcze przedwojennej tradycji. Cała czwórka naszych dzieci ukończyła później tę szkołę, a troje zdobyło wyższe wykształcenie na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II. Przez cały czas dbaliśmy o ich chrześcijańską formację. Co oczywiście nie znaczy, że nie podlegają one zagrożeniom, o których wspomniałem przed chwilą.
Zofia Juros: To, że nasze dzieci dorosły, nie oznacza, że ubyło nam potrzeby modlitwy; cały czas modlimy się do św. Michała Archanioła i uczestnictwo w Rycerstwie jest tutaj wielką pomocą i oparciem.
A jak wspólne uczestnictwo w Rycerstwie wpływa na Państwa wzajemne relacje jako małżonków?
Zofia Juros: Niezwykle się cieszę, że możemy uczestniczyć w tej wspólnocie razem. Nie jesteśmy idealni, miewamy lepsze i gorsze dni, mamy różne charaktery i nie zawsze we wszystkim się zgadzamy, ale wspólnota daje nam fundament – wiemy, że zawsze spotkamy się w niej w modlitwie. Uważam to za ogromne błogosławieństwo, tym bardziej, że mam znajomą, która była wraz z mężem w Neokatechumenacie i widzę, jak bardzo trudne jest dla niej to, że jej mąż z tej wspólnoty zrezygnował.
Co jeszcze daje Państwu przynależność do wspólnoty św. Michała Archanioła?
Andrzej Juros: Po pierwsze, wspomniane już przez żonę oparcie, które mamy w innych rycerzach. Oczywiście podstawową „komórką” naszego życia pozostaje rodzina. Ale też ta komórka znajduje w momentach kryzysowych silne oparcie w świadomości, że modlą się za daną rodzinę inni członkowie wspólnoty. Umacnianie wiary, którego doświadczamy, jest najważniejszym wymiarem życia wspólnotowego w Rycerstwie św. Michała Archanioła.
Na pewno przestrzeganie wszystkich zapisów rycerskiego statutu jest też dla nas ciągłą formacją. Codzienna pełna modlitwa rycerskimi modlitwami – gdy modlimy się za naszą wspólnotę, za Kościół, za Polskę i cały świat – sprawia, że pozostajemy nieustannie otwarci na wyzwania, jakie przynosi każdy kolejny dzień.
Jako wspólnota dzielimy się też brzemionami, jakie każdy z nas nosi. Brzemionami grzechów z naszych rodzin, wspólnot, Kościoła powszechnego, które są ogromne. Dzięki wspólnocie mamy nieustającą, codzienną świadomość tego, że za ogrom tych grzechów cały czas musimy wynagradzać. To wspaniałe, że nieskończenie miłosierny Chrystus włącza nas w ten sposób w plan swojego Miłosierdzia. Bez wspólnoty ta wynagradzająca modlitwa sprowadzałaby się pewnie do okazjonalnych rekolekcji i nabożeństw.
Wierzymy jednak przede wszystkim, że powierzając wszystkie nasze sprawy św. Michałowi Archaniołowi pozostajemy przez niego doskonale chronieni w zadaniach, jakie na dany dzień wyznacza nam Pan Bóg.
Zofia Juros: Właśnie, w tym wszystkim trzeba zawsze pamiętać, że to Pan Bóg jest w centrum naszego uwielbienia i modlitwy. Imię św. Michała wskazuje zresztą na Niego. Św. Michał Archanioł pełni między nami a Bogiem funkcję „jedynie” wstawienniczą, choć Jego wstawiennictwo ma ogromną moc.
Wiem, że za Waszym jako Rycerzy pośrednictwem powierzają Mu swoje intencje również osoby spoza wspólnoty…
Zofia Juros: To prawda. Wiele osób prosi nas o modlitwę w intencji swoich bliskich, którzy np. znajdują się na łożu śmierci albo odeszli od wiary. Często to odejście tyczy się najmłodszego pokolenia. Powierzamy te wszystkie sprawy Bogu za wstawiennictwem św. Michała Archanioła i nie tracimy nadziei.
W Rycerstwie też chyba dominują osoby starsze…
Zofia Juros: Rzeczywiście, chociaż nawet na ostatnie nabożeństwo przyszedł młody chłopak, student, niezwykle zainteresowany postacią św. Michała Archanioła, dopytywał nas o szczegóły z nim związane. Ale też mogę chyba powiedzieć, że Rycerstwo św. Michała Archanioła jest wspólnotą dla osób dojrzałych, które większość życiowych burz mają już za sobą i zyskały szerszą perspektywę w patrzeniu na życie. Wiedzą, które wartości są w nim ważne, a co nie jest warte naszej uwagi. Młodzi ludzie często pozwalają się „rozproszyć” i dają się wciągnąć „atrakcjom”, jakie oferuje im ten świat. Stawiają wtedy na pierwszym miejscu np. pogoń za karierą.
A czy macie Państwo takie poczucie, że św. Michałowi Archaniołowi, czy innym aniołom, zawdzięczacie osobiście Wy jakąś konkretną interwencję, konkretną łaskę, o którą się modliliście?
Zofia Juros: Mamy taką historię, która akurat zbiegła się w czasie z naszym przystępowaniem do Rycerstwa. W drugi dzień Świąt Wielkanocnych, gdy jechaliśmy akurat do klasztoru karmelitanek bosych w Dysie, na zewnątrz rozpętała się śnieżyca. Na jednym z zakrętów wpadliśmy w poślizg i znaleźliśmy się w rowie. Jako że były to święta, ulice były puste; w zasięgu wzroku nie było nikogo, kogo moglibyśmy poprosić o pomoc. Mąż udał się więc w poszukiwaniu pomocy, a my z córką odmawiałyśmy w aucie różaniec. W pewnym momencie zatrzymał się przy nas młody człowiek, jadący wysokim, terenowym samochodem. Okazało się, że ma on w tym aucie łańcuchy, dzięki którym wyciągnął nas z rowu. Bardzo silnie czuliśmy wtedy z mężem anielskie wsparcie i obecność. Młody człowiek tak jak nagle w otaczającej pustce się zjawił, tak potem nie oczekując wdzięczności odjechał.
Jeszcze bardziej niezwykłą historią podzieliła się z nami Ania-rycerka, której samochód zepsuł się w Lublinie na środku ruchliwego skrzyżowania. Nikt z kierowców nie chciał jej pomóc, wszyscy jedynie trąbili. Koleżanka również westchnęła wtedy: „Boże, pomóż!” i nagle, nie wiadomo skąd, pojawił się przy niej młody, piękny mężczyzna w jasnym stroju. Kobieta ta do dziś nie wie, w jaki sposób nagle znalazła się w bezpiecznej, bocznej uliczce i jak tamten mężczyzna był w stanie w pojedynkę przeprowadzić jej samochód. Gdy, za jego radą, odwróciła się na chwilę, by zamknąć w aucie okno, mężczyzna zniknął. Koleżanka również ma niezwykle silne przeświadczenie o anielskiej pomocy w tamtej sytuacji.
Takich interwencji każdy z nas doświadcza zapewne w życiu wiele, tylko nie umiemy ich dostrzegać. Często nasze duchowe oczy pozostają zamknięte; wszelkie sukcesy przypisujemy sobie czy ślepemu losowi, zapominając o danych nam przez Boga pomocnikach.
A czy w takim razie, odwracając pytanie, w związku ze specyficzną posługą, którą pełnicie jako wspólnota, doświadczacie Państwo jakichś szczególnie silnych ataków ze strony złego ducha?
Andrzej Juros: Na pewno się one zdarzają, widać to było już na etapie formowania rycerskiego zastępu, gdy natrafialiśmy na przeszkody, które nie powinny mieć miejsca. Dzieląc się naszymi świadectwami w trakcie odbywających się co dwa tygodnie spotkań wiemy, że tego rodzaju ataków doświadcza w swojej rodzinie i otoczeniu każdy z rycerzy. Objawiają się one na przykład niespodziewanymi trudnościami w omadlanych przez wspólnotę sprawach i intencjach.
Zofia Juros: Rycerze św. Michała to jednak nie są osoby, które łatwo odpuszczają. Na wszystkie trudności odpowiadamy modlitwą, powierzając je św. Michałowi Archaniołowi. Szatan zresztą nigdy nie przestanie atakować człowieka i gdybyśmy nie byli Rycerzami św. Michała, wcale nie bylibyśmy wolni od problemów.
Czym codzienna posługa i życie Rycerzy św. Michała Archanioła różni się od życia innych wiernych?
Zofia Juros: Przede wszystkim dbamy o to, aby codziennie być na Eucharystii.
Andrzej Juros: W szczególny sposób przeżywamy liturgię piątkową, z jej wymiarem pokuty i postu jako współobecności z Chrystusem cierpiącym i darującym swoje życie za nasze grzechy. Co miesiąc spotykamy się również na wspólnotowej mszy świętej z uroczystą oprawą liturgiczną, którą współtworzymy. Odmawiamy wtedy Koronkę do św. Michała Archanioła i Godzinki na jego cześć, przygotowujemy czytania liturgiczne i modlitwę wiernych. Po Mszy św. odmawiamy wspólnie egzorcyzm prosty i inne modlitwy.
Zofia Juros: Na tych modlitwach zostaje zresztą w kościele wiele osób, które nie są członkami Rycerstwa.
Andrzej Juros: Przynależąc do Rycerstwa mamy nieprzerwane poczucie, że jesteśmy na pierwszej linii frontu może nie walki, ale na pewno ewangelizacji. Rycerstwo przygotowuje nas do codziennego dzielenia się Słowem i stałego życia Duchem Świętym. To On uzdalnia nas do odczytywania stawianych nam na dany dzień zadań i dba o nasze codzienne nawracanie.
Reasumując – obecność w Rycerstwie daje ogromne łaski, ale jest jednocześnie szkołą charakteru.
Istnieją więc cechy charakteru szczególnie predysponujące do posługi jako Rycerz św. Michała Archanioła?
Andrzej Juros: Podkreśliłbym tu rolę nie tyle cech charakteru, co rocznego okresu przygotowawczego przed złożeniem rycerskiego przyrzeczenia. To w tym czasie kandydat na Rycerza może rozeznać czy charyzmat wspólnoty, do której pragnie dołączyć, jest dla niego odpowiedni. Szczególnie ważne jest w tym okresie mądre kierownictwo duchowe wobec takich osób.
A jakie w takim razie cechy wykuwają się w człowieku już po wstąpieniu do tej „szkoły charakteru”, o której Pan wspomniał?
Andrzej Juros: Na pewno w Rycerzach wykształca się silna odpowiedzialność za wiarę własną i najbliższych, za braci i siostry ze wspólnoty, ale też za cały Kościół powszechny. Tak szczególny Patron, jakim jest św. Michał Archanioł, uczy nas też waleczności i sposobów postępowania z grzechem.
Czy można powiedzieć, że bycie Rycerzem św. Michała Archanioła to powołanie?
Andrzej Juros: Zdecydowanie tak!
Czy w takim razie powinniśmy w ogóle w jakiś sposób zachęcać osoby, które rozważają przystąpienie do tej wspólnoty, ale może np. boją się związanej z tym odpowiedzialności?
Zofia Juros: My, owszem, możemy zachęcać, ale najważniejsze i tak jest działanie Boże i odpowiedź człowieka wyrażona w jego wolnej woli. To Boże działanie widać było bardzo wyraźnie np. w trakcie nawiedzenia św. Michała w znaku figury w naszej parafii. Uroczystość ta, zwłaszcza za pierwszym razem, cieszyła się ogromnym zainteresowaniem. Z tym, że Chrystus nie mówił: „musicie”, a: „jeśli chcesz to chodź za mną”.
My, przystępując do Rycerstwa św. Michała Archanioła, po prostu wiedzieliśmy, że to miejsce dla nas. Może też z racji nabożeństwa, jakim już wtedy darzyliśmy Księcia Wojsk Niebieskich. Angażując się w poprzednich parafiach w inne wspólnoty zawsze mieliśmy pewien cień wątpliwości. A wejście do Rycerstwa i pod tak potężne orędownictwo dało nam ogromny pokój serc.
Oczywiście, są pewnie osoby, które wychodzą z założenia, że jak nie będą „tykać się” tematu diabła, nie będą się mu narażać, to on im nic nie zrobi. Ale to tak nie działa. To właśnie św. Michał zapewnia nam ochronę przed diabłem.
Z Zofią i Andrzejem Juros,
Rycerzami św. Michała Archanioła
z Parafii p.w. Matki Bożej
Różańcowej w Lublinie/
Sanktuarium Matki Bożej Latyczowskiej
rozmawiał
Karol Wojteczek
Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku “Któż jak Bóg” (5/2019)