Tajemnica od anioła

„Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: «Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło>>” (Mt 1, 20).

Józef dowiaduje się od Pana Boga, że syn, którego ma adoptować, ma bardzo trudne zadanie do wykonania na Ziemi. Takiego zadania nie ma nikt i nikt mieć nie będzie, a jest nim wybawienie ludu od jego grzechów. Józef, poproszony przez Boga o przyjęcie zarówno mamy jak i dziecka, wiedział, że ma wychować Jezusa do tego, by ten spełnił to zadanie. Dlatego od początku stanął wobec dwóch wielkich tajemnic: tajemnicy grzechu i tajemnicy wybawienia z grzechu.

Jako człowiek sprawiedliwy Józef wiedział, że grzech polega na nieposłuszeństwie Bogu, na lekceważeniu jego prawa, czyli przykazań, i na zniszczeniu zaufania, jakim Bóg darzy człowieka. Doskonale rozumiał, że grzech jest wielkim nieszczęściem jakie człowiek dobrowolnie ściąga na siebie. Wiedział on również, że człowiek z tego nieszczęścia absolutnie nie jest w stanie się wydostać. Grzech ciężki jest śmiertelną chorobą bez szans na uleczenie. Ponieważ Józef był człowiekiem prawym, doskonaląc zaufanie jakim darzył Boga, wiedział, że przez to rośnie zaufanie Boga do niego. Obserwował także jak wielu Żydów w jego czasach grzeszy, a nawet nie dostrzega tej nieuleczalnej choroby, jaką jest świadome i dobrowolne wybieranie grzechu. Choroba ta jest nieuleczalna, śmiertelna, nie tylko dla ciała, ale i dla ducha. To jest śmierć człowieka, a nie śmierć ciała.

Józef znał grozę grzechu i dlatego nie zatrzymywał się nad żadnymi doczesnymi nieszczęściami, takimi jak choroba, sieroctwo, nagła śmierć bliskich, wojny, kataklizmy. On wiedział, że adoptowany przez niego Syn Boga też nie zatrzyma się na dłużej nad nieszczęściami doczesnymi. On tylko od czasu do czasu, pod koniec życia, udowodni, że ma nad nimi władzę – uzdrawiając, a nawet wskrzeszając. Jezus nie przybył na Ziemię po to, aby usuwać choroby, biedę i inne ziemskie nieszczęścia. Jego interesuje wybawienie ludzi od strasznej niewoli grzechu. Mieć takiego Syna to wielka radość. Józef nie dziwił się, że tak jemu, jak i Marii, towarzyszyły doczesne nieszczęścia: wielkie ubóstwo – miejscem narodzenia była stajnia i to cudza, potem – i to w krótkim czasie – rzeź niewiniątek. Jeszcze trzeba uciekać do Egiptu. Ten, kto myśli tylko o nieszczęściach doczesnych, mógłby powiedzieć: ‘’Ładny mi Wybawiciel! Co to za Wybawiciel, który rodzi się w cudzej stajni, a potem leży w żłobie. Co to za Wybawiciel, który ucieka przed Herodem!. Ale Józef już wtedy doskonale wiedział, że to ten Jezus, wybawi Heroda od grzechów, które on popełnia.

Żyjemy dzisiaj w świecie, który nie zna i nie rozumie nieszczęścia grzechu. Są jednak ludzie tacy jak św. Józef, dla których wybawienie od grzechu jest ważniejsze niż wybawienie od trudnych układów w rodzinie, wybawienie od pustej kieszeni, wybawienie od zaciągniętych długów, wybawienie od choroby, a nawet wybawienie od śmierci. Oni wiedzą, że Wybawiciel czeka na nich w konfesjonale i chce ich wybawić z grzechu. Chce ich wprowadzić w świat pokoju i w świat wspaniałej wolności, która polega na kroczeniu twarzą twarz z Nim i wkroczeniu w ten świat, w którym On żyje.

Zatrzymajmy się nad słowami, które zostały skierowane do Józefa i popatrzmy na zestawienie czym są dla nas nieszczęścia doczesne, a czym smak wolności nieznanej temu światu, w którym żyjemy. Uczeń Jezusa zna nieszczęście jakim jest grzech, a poganin szuka w grzechu szczęścia. Uczeń Chrystusa szuka wewnętrznej wolności w spotkaniu z Nim, a niewierzący szuka tylko okazji, by swoją wolność utopić w grzechu. W jakiej mierze Jezus jest moim Wybawicielem?

 

Ks. prof. Edward Staniek

 

 

Artykuł ukazał się w marcowo-kwietniowym numerze „Któż jak Bóg” 2-2014. Zapraszamy do lektury!