Tamar i jej droga do Boga (3)

Witaj ponownie przy lekturze – tym razem trzeciej części – tekstu, który opowiada o pierwszym ogniwie w łańcuchu ziemskich przodków Jezusa Chrystusa, czyli Tamar, która po śmierci dwóch mężów zgodnie z decyzją teścia Judy, wróciła do domu swego ojca.

 

Czas samotności

Kobieta nie wymuszała na żadnym ze swych mężów, aby żyli z nią w jedności duszy i ciała, nie wymuszała na Judzie obietnicy, że jego najmłodszy syn Szela pojmie ją za żonę, tylko odeszła w milczeniu. W całej tej historii to właśnie milcząca kananejka zachowuje swoją godność i poczucie własnej wartości, którego nie utraciła mimo bolesnych doświadczeń. Nie krzyczy, nie robi awantury, nie kombinuje jak się zemścić; być może zdaje sobie sprawę z tego, jak wielką moc mają słowa, jaką potrafią wyrządzić krzywdę i dlatego milczy. Milczenie jest również wyrazem oczekiwania na słowo Boże i w tym miejscu zachowanie Tamar można przyrównać do zachowania Jezusa, który słuchając oskarżeń po prostu milczał (por. Mt 26,62-63).

Dla kobiety przychodzi czas samotności wypełnionej nadzieją, że Juda dotrzyma danego jej słowa. Jednak wraz z upływem lat Tamar domyśla się, że Szela nigdy nie weźmie jej za żonę, bo Juda to właśnie ją obciążył winą za śmierć swoich synów. Mimo to kobieta nie zamierza czekać z założonymi rękami. Dlaczego tak się uparła? Dlaczego żona człowieka, który nie zapisał się dobrze na kartach Pisma Świętego, chce przedłużyć jego ród i dać mu spadkobiercę? Być może Tamar rozumie o wiele więcej niż my. Może nie szuka zemsty ponieważ wie, że każdy człowiek za swoje zachowanie odpowiada przed Bogiem i dlatego śmierć jej mężów nie jest wyrazem zerwania przez Boga przymierza, ale wypadkową zachowań ludzi, którzy o Bogu zapomnieli.

 

Niebezpieczny plan

Tamar nie mając nic do stracenia postanawia zrealizować szalenie niebezpieczny plan, który może zakończyć się jej śmiercią, ale w świecie, w którym rządzą mężczyźni, ona ma coś, czego może jej pozazdrościć niejeden Hebrajczyk. Kobieta żyje nadzieją, która nie umarła wraz ze śmiercią jej mężów i decyzją teścia. Ma także upór. Gdy kobieta przebywa w domu swojego ojca, dociera do niej informacja o podróży owdowiałego Judy do Timny, gdzie miał on doglądać strzyżenia owiec. I właśnie będąc w drodze, w pobliżu miasta Enaim, w jego życia ponownie wkracza Tamar, przebrana w strój prostytutki sakralnej (por. Rdz 38,15). I Juda wpada w pułapkę zastawioną przez synową. Jako zapłatę za swoje usługi kobieta ma otrzymać koźlątko, które może ofiarować w świątyni bogini płodności, której nierządnice często składały ofiary. Jednak Juda nie ma ze sobą koźlątka i dlatego «nierządnica» żąda zastawu do czasu, aż Juda przyślę jej obiecaną zapłatę. Zastawem tym mają być: sygnet z pieczęcią, sznur i laska, które są insygniami głowy rodu, czyli coś w rodzaju dowodu osobistego. Kiedy Juda posyła swego sługę, aby ten znalazł nierządnicę i przekazując zapłatę za jej usługi, odzyskując symbole władzy, ten nie może nigdzie jej znaleźć, również mieszkańcy Enaim nie potrafią podać słudze żadnych informacji o tym, gdzie obecnie przebywa poszukiwana prostytutka. Po powrocie sługi Juda poczuł strach na myśl o tym, jak zareagują ludzie, kiedy dowiedzą się co zrobił, ale skoro kobieta zniknęła, postanowił zapomnieć o tym incydencie.

Trzy miesiące później jak grom z jasnego nieba spada na Judę wiadomość, że jego synowa spodziewa się dziecka, które najprawdopodobniej zostało poczęte wskutek nierządu. Oburzenie Hebrajczyka nie ma granic. Synowa zbrukała godność jego rodu. Wdowa po jego synach stała się nierządnicą. To nie może ujść jej bezkarnie. „Wyprowadźcie ją i spalcie” (Rdz 38,24) – zapada decyzja głowy rodu. Kara śmierci była najcięższą karą za tego rodzaju przewinienie i Juda nie chcąc poznać okoliczności poczęcia dziecka, nakazał wykonać wyrok, który sam wydał. W tym momencie przewrotność mężczyzny widać jak na dłoni. Sam korzysta z usług prostytutki, której daje w zastaw rodowe skarby, ale kiedy jego synowa daje dowód niewierności wdowiemu stanowi, zasługuje na śmierć.

Jednak zanim Tamar poniesie śmierć posyła Judzie przedmioty, które otrzymała jako zastaw podczas «spotkania» przy drodze i każe powiedzieć: „Jestem brzemienna za sprawą tego męża, do którego należą te przedmioty” (Rdz 38,25). Hebrajczyk musiał poczuć wstyd, kiedy rozpoznał swoją własność i zorientował się, że to jego synowa była ową nierządnicą spotkaną przy drodze. „Ona jest sprawiedliwsza ode mnie, bo przecież nie chciałem jej dać Szeli (…)” (Rdz 38,26) powiedział Juda. Sędzia okazał się winnym. Tamar otrzymała możliwość upokorzenia swego teścia za wszystko, co otrzymała z jego rąk, a raczej za to, czego nie otrzymała. Mogła opowiedzieć w jaki sposób doszło do poczęcia dziecka i skompromitować Judę w oczach jego ojca, braci i każdej osoby, która usłyszałaby tą historię. Jednak Tamar miała w sobie honor i lojalność, była również odważna i silna. Zaryzykowała własne życie, aby urodzić dziecko, które mogło uchronić dom jej teścia od tragedii, jaką spowodowałby brak potomstwa.

 

Biblia pełna grzeszników

Wiele, wiele lat później człowiek o imieniu Mateusz spisał rodowód Jezusa Chrystusa. Wśród wielu imion męskich, jest kilka kobiecych, a pierwszym, które wymienia Ewangelista jest imię: Tamar. Nie myśl, że Bóg popiera grzech, On potrafi pisać prosto po krzywych linijkach ludzkiego życia, jak mawiał mój katecheta, a robi to, po to by wypełnić swoje plany względem człowieka, mimo, iż ten często go zawodzi. Biblia nie jest galerią bohaterów. Ukazuje nam historie życia grzesznych ludzi, którzy ku swemu wielkiemu zdziwieniu dowiadują się, że mają swoje miejsce w Bożym planie zbawienia. Tak, tak, Ty też je masz, nawet jeśli teraz tego nie dostrzegasz. Realizacją tego planu jest Jezus Chrystus, który nie wstydzi się, że wśród Jego przodków byli grzesznicy, bo umarł za każdego i za każdą z nas.

Na koniec poproszę Was, abyście się zatrzymali w swojej drodze i zastanowili nad ciężarem, który nosicie w sercu. Czy zamierzacie postąpić jak Tamar i próbować rozwiązać sprawę samodzielnie, posługując się w tym celu oszustwem i zuchwale ufając, że Bóg sobie z tym «poradzi»? Czy może po prostu pozwolicie Chrystusowi wziąć swój smutek, rozczarowanie, problemy i doświadczenie niesprawiedliwości na ramiona, a w zamian otrzymać nadzieję na przyszłość? Bo Syn Boży nie obiecuje, że w Waszym życiu nie będzie łez, bólu, cierpienia, niezrozumienia i problemów, ale obiecuje, że, jeśli Mu pozwolicie, On będzie w tym wszystkim razem z Wami. Decyzja należy do Was.

 

Anna Gładkowska

 

Artykuł ukazał się w lipcowo-sierpniowym numerze “Któż jak Bóg” 4-2018. Zapraszamy do lektury!