Ostatni dzwonek, żeby się wyspowiadać

To ostatni dzwonek, żeby się wyspowiadać

Niedziela Trójcy Świętej zamyka pewien duchowy cykl liturgiczny. Dla wielu to symboliczne zakończenie drogi duchowej po spotkaniach z Jezusem w ramach okresu wielkanocnego. A jednocześnie… to ostatni moment, by dopełnić duchowy obowiązek, który Kościół stawia jasno: „Przynajmniej raz w roku przystąpić do sakramentu pokuty. Przynajmniej raz w roku, w okresie wielkanocnym, przyjąć Komunię Świętą”.

Dla tych, którzy jeszcze się nie spowiadali – to ostatni dzwonek. Ale nie chodzi tylko o spełnienie przepisu. Chodzi o zanurzenie się w miłosierdziu, które nie zna granic.

Zacznijmy od początku. Spowiedź to nie tylko „wyliczanka grzechów”. To osobiste spotkanie z miłującym Ojcem, który nie czeka, by oskarżyć, ale by przytulić. To rozmowa z Tym, który zna prawdę o nas i mimo to mówi: „Wracaj, moje dziecko”. A żeby to spotkanie miało sens, potrzeba nie tylko odwagi, ale też przygotowania.

W czasach pobieżnych modlitw i szybkich decyzji, rachunek sumienia może się wydawać przestarzały. Ale właśnie tu zaczyna się nawrócenie – w szczerym spojrzeniu na swoje życie. To nie kontrolna lista przykazań, ale serce pytające się o relację z Bogiem, z innymi i z samym sobą. Niech rachunek sumienia nie będzie tylko wypominaniem win, ale także wdzięcznym spojrzeniem na dobro. Co się udało? Co we mnie rośnie? Za co chcę Bogu podziękować? Dobra spowiedź rodzi się z pokory, ale też z uznania tego, co łaska Boża już zdziałała. Pokora to nie pogarda wobec siebie, ale prawda o tym, kim jestem.

Grzech nie jest abstrakcją. Prawie zawsze ma wymiar relacyjny. Jak traktuję innych? Czy jestem cierpliwy, wierny, uczciwy, wyrozumiały? Czy przebaczam, czy pielęgnuję urazy? Czy moje słowa ranią czy budują? Czasem trzeba spojrzeć na siebie oczami bliskich. Ich cierpliwość, ich cisza, ich zmęczenie – może to nie tylko ich problem? Cenną pomocą jest pytanie: czy daję ludziom obok mnie poczucie bezpieczeństwa i obecności? A może staję się dla nich źródłem napięcia, strachu, żalu?

Ostatni dzwonek, żeby się wyspowiadać

Nie bójmy się wyznać grzechu w sposób konkretny, osobisty i pokorny. Unikajmy ogólników typu „byłem niedobry” czy „zaniedbywałem obowiązki”. Nazwijmy to, co było. Powiedzmy: „okłamałem”, „poniżyłem”, „zdradziłem zaufanie”, „straciłem czas, który mogłem ofiarować rodzinie”. Tylko tak grzech przestaje być teorią, a staje się raną, którą Bóg może opatrzyć.

Unikajmy też języka usprawiedliwień: „bo inni”, „bo miałem gorszy dzień”, „bo byłem zmęczony”. Miłosierdzie Boga nie potrzebuje naszych wykrętów – ono czeka na nasze zaufanie.

A teraz nałogi i powtarzające się grzechy. To najtrudniejszy temat. Wracamy znowu i znowu z tym samym. Zniechęcamy się. Ale właśnie wtedy spowiedź nabiera sensu. Może nie zmienia nas od razu, ale podtrzymuje przy duchowym źródle. Grzech powtarzany nie przekreśla naszej wartości w oczach Boga – pod warunkiem, że naprawdę chcemy walczyć. Warto wtedy mówić o tym spowiednikowi szczerze: „walczę”, „czasem rezygnuję”, „czasem udaje się przetrwać pokusę, czasem nie”. Bóg nie żąda efektów – prosi o zaufanie i współpracę.

Bez postanowienia poprawy, spowiedź staje się pusta. Ale uwaga: nie chodzi o perfekcyjny plan, tylko o konkretną decyzję. „Nie będę już się złościł” to zbyt ogólnie. „Następnym razem, gdy zacznę się denerwować, wyjdę z pokoju i pomodlę się” – to już początek działania. Postanowienie nie musi być wielkie. Musi być prawdziwe i możliwe do wykonania.

Czasem po spowiedzi pojawia się myśl: „i tak znowu zgrzeszę”. Ale to nie tak. Po spowiedzi nie jesteśmy tacy sami. Jesteśmy na nowo zanurzeni w łasce. Otrzymujemy nowe siły, nową wolność, nowe życie. I chociaż wróg podpowiada, że to tylko rytuał – to w rzeczywistości dokonał się cud. Przebaczenie to nie zapomnienie. To dar miłości większej niż grzech. Warto po spowiedzi podziękować chociażby chwilą ciszy, spojrzeniem na krzyż, prostym „dziękuję Ci, Jezu, że nie przestałeś mnie kochać”.

Nie chodzi o to, by zdążyć „przed końcem”. Chodzi o to, by się obudzić do nowego życia. Sakrament pokuty to nie tylko oczyszczenie – to narodziny na nowo. To moment, gdy Bóg mówi: „Zaczynamy od początku. Tak, wierzę w ciebie”. I może właśnie teraz, przed Uroczystością Trójcy Świętej, to najlepszy czas, by pozwolić Bogu działać. Bo Trójca Święta nie wchodzi tam, gdzie zamykamy się w grzechu. Ona przychodzi do serca otwartego, skruszonego i pragnącego. Jeśli jeszcze się nie spowiadałeś – nie zwlekaj. Nie dlatego, że „musisz”. Ale dlatego, że Ktoś na ciebie czeka.

Ks. Mateusz Szerszeń CSMA