Nasza codzienność pełna jest spraw, które nas martwią, niepokoją; trudnych dla nas obowiązków; wyzwań, którym chcąc nie chcąc musimy stawić czoła. Niejednokrotnie również relacje z naszymi bliźnimi nastręczają nam pewnych trudności. A czasem zdarza się i tak, że wobec nękających nas kłopotów stajemy w poczuciu, że oto zostawiono nas samych sobie, zdanych jedynie na własne możliwości i siły…
Nie ma co ukrywać, że właśnie takie momenty bywają najcięższe do zniesienia i najprzykrzejsze. Tymczasem… Nigdy nie jesteśmy zupełnie sami. Nie ma ani jednej takiej sytuacji, kłopotu, momentu, w którym nie towarzyszyłby nam nasz Anioł Stróż. Nie ma takiego problemu, na zmaganie z którym bylibyśmy skazani w pojedynkę, bez jego pomocy. Problem chyba w tym, że my sami nader rzadko pamiętamy, by o tę pomoc prosić i z niej korzystać.
Wyobraź sobie kogoś, na kim ci ogromnie zależy, kogo kochasz, o kogo się martwisz. Wyobraź sobie, że patrzysz jak ten ktoś cierpi, boryka się z kłopotem przerastającym jego własne możliwości i siły. A ty jesteś tuż obok. I nie tylko chcesz, ale także masz jak pomóc. Tyle, że ta droga ci osoba nie dopuszcza cię do tej sytuacji, w żaden sposób nie sygnalizuje ci, że jesteś jej potrzebny. Ty stoisz tuż obok, gotów rzucić się na pomoc, a ona zachowuje się, jakbyś był… niewidzialny. Jakby nie miała pojęcia o twoim istnieniu. Wyobrażasz to sobie? To pewnie jakaś namiastka tego, co nieraz przeżywa przy tobie twój Anioł Stróż.
Anioł na posyłki?
Jedną ze świętych, która pozostawiła po sobie piękne świadectwo zażyłości ze swoim Aniołem Stróżem, jest Gemma Galgani. Ta młoda (zmarła w 1903 roku w wieku 25 lat) włoska mistyczka już od dzieciństwa utrzymywała bardzo zażyłą relację ze swoim Aniołem. Trzeba przyznać, że oboje byli w tej relacji dość bezpośredni.
To właśnie Anioł zwrócił uwagę młodziutkiej Gemmie, dumnej z otrzymanego dopiero co w prezencie złotego zegarka, że dla oblubienicy Chrystusa, którą ponoć pragnie być, jedyną odpowiednią ozdobą są ciernie i krzyż. Nastolatka przejęła się uwagą Anioła i od tej pory wytrwale modliła się o łaskę zjednoczenia z męką Jezusa, której niebawem miała doznać aż po doświadczenie stygmatów.
Nie zawsze jednak reagowała na anielskie sugestie, upomnienia i uwagi tak posłusznie. Zdarzało jej się wręcz kłócić i spierać ze swoim Stróżem. Na tyle gwałtownie, że kilkukrotnie jej spowiednik uważał za koniecznie przypominać jej, że to jednak Anioł – wysłannik samego Boga i winna mu jest nieco więcej czci.
Relacja Gemmy z Aniołem nie ograniczała się jednak do udzielania wskazań na płaszczyźnie moralnej i duchowej. Gdy spowiednik Gemmy wyjechał na dłuższy czas do Rzymu, a ona sama leżała złożona chorobą, prosiła swojego Anioła, by ten… dostarczał owemu księdzu jej listy. I tak się działo! Anioł robił świętej za listonosza.
Świadectwo papieża Piusa
Beatyfikacji Gemmy Galgani dokonał w 1933 roku papież Pius XI (+1939). Jeszcze jako kard. Achilles Ratti w latach 1919-1921 pełnił on funkcję nuncjusza apostolskiego w Polsce. Był jednym z dwóch zaledwie zagranicznych dyplomatów, którzy w maju 1920 roku nie uciekli z Warszawy wobec zagrożenia ze strony bolszewików. Najpewniej już w tamtym czasie praktykował osobiste nabożeństwo do Anioła Stróża.
Po latach Pius XI dał piękne świadectwo podczas jednej z pielgrzymek młodzieży włoskiej, mówiąc młodym: „Trzeba wiedzieć, że nasz Anioł Stróż jest nie tylko cały czas przy nas obecny, lecz także, że jego obecność jest tylko i wyłącznie czułością i miłością. Dlatego my sami musimy na to odpowiedzieć także czułą miłością, prawdziwym oddaniem i szczerym posłuszeństwem. To posłuszeństwo potrzebujemy mu okazywać rano i wieczorem, i w przeciągu całego dnia. Tak czyni też sam papież Pius XI, który codziennie rano i wieczorem, a także regularnie w ciągu dnia, wzywa swego Anioła, przede wszystkim, kiedy pojawiają się problemy i trudności, co naturalnie u papieża nie jest rzadkim przypadkiem! Czujemy i stwierdzamy, że Anioł jest przy nas, wspiera nas i nam pomaga”.
Anioł w służbie dyplomatycznej Jana XXIII
Ze szczególnego nabożeństwa do Aniołów Stróżów zasłynął także św. Jan XXIII. Wyniósł je z rodzinnego domu i praktykował od dziecka. Pięć razy w ciągu dnia odmawiał modlitwę „Aniele Boży”, a jego współpracownicy bardzo często słyszeli formułowania typu: „Mój dobry Anioł podpowiedział mi…”, „Mój dobry Anioł podsunął mi…”. Ponoć nawet pomysł zwołania soboru miał mu podszepnąć jego Anioł. I tak jak Leon XIII zachęcał, by wzywać pomocy swojego Anioła przy odmawianiu różańca, tak św. Jan XXIII prosił go o towarzyszenie przy modlitwie brewiarzowej. Zachęcał też innych – prywatnie i publicznie – by przyzywali pomocy swoich Aniołów Stróżów we wszystkich możliwych sytuacjach, a już zwłaszcza, gdy mają jakiekolwiek trudności lub stają przed ważnymi decyzjami.
Od wspomnianego wyżej Piusa XI św. Jan XIII miał się nauczyć jeszcze jednej praktyki. Nazywał ją „papieskim sekretem”, który poprzednik przekazał mu, gdy sam Angelo (wł. „anioł”) Giuseppe Roncalli pełnił niełatwą funkcję nuncjusza apostolskiego w Bułgarii, Grecji i Turcji. Gdy pewnego razu żalił się Piusowi XI co do napotykanych w służbie dyplomatycznej trudności, ten miał mu poradzić, by przed niepokojącymi go spotkaniami rozmawiał ze swoim Aniołem i Aniołami ludzi, z którymi ma pertraktować lub wręcz prosił swego Anioła, by ten porozmawiał z ich Aniołami.
„Jeśli znajdziemy się w takiej sytuacji że musimy pertraktować z człowiekiem, dla którego nasze argumenty są trudne do przyjęcia, a nasze słowa mają dla niego zabrzmieć bardziej przekonywająco, uciekajmy się do pomocy naszego Anioła Stróża. Ja również proszę mojego Anioła Stróża o wstawiennictwo u Anioła Stróża tej osoby, z którą mamy się spotkać. Jeżeli między tymi dwoma Aniołami nastąpi porozumienie, wówczas rozmowa papieża z jego gościem przebiega o wiele łatwiej. Anioł Stróż toruje drogę do umysłów ludzi, z którymi mam się spotkać i nastawia ich do mnie życzliwie” – miał powiedzieć Pius XI.
Angelo Roncalii wziął sobie tę radę do serca i tak notował w swoim dzienniku: „Kiedy mam złożyć wizytę jakiejś ważnej osobistości, by z nią omówić sprawy Stolicy Apostolskiej, wówczas proszę mego Anioła Stróża, by porozmawiał z Aniołem tej osobistości, by ją dobrze usposobił do tej rozmowy”. I tak Anioł Stróż przyszłego papieża stał się nieoficjalnym członkiem korpusu dyplomatycznego…
Pomny tych doświadczeń św. Jan XXIII wielokrotnie przypominał wiernym, że „każdy z nas ma własnego Anioła Stróża i każdy ma rozmawiać z aniołami innych ludzi”. Chciał, aby ludzie nie lekceważyli wielkiej pomocy, jakiej mogą doznać ze strony swoich Aniołów Stróżów.
Zaraz dzień, jeszcze jeden
Warto byłoby skorzystać z doświadczenia i świadectw tylu świętych i zacząć na serio traktować swojego Anioła Stróża. On tylko czeka, by móc nam pomóc. Na niczym – poza naszym zbawieniem – bardziej mu nie zależy. Po to został nam dany. Na tym polega jego misja, by pomagać nam iść przez nasze doczesne życie ku radości nieba. A skoro owo doczesne życie składa się z wielu spraw, trosk, kłopotów, to Anioł chętnie weźmie udział w naszych zmaganiach nie tylko jako widz, ale jako przyjaciel gotów skutecznie pomagać. Bylebyśmy tylko zechcieli skorzystać z jego obecności. Bylebyśmy tylko zaprosili go do swoich spraw – choćby i w ten sposób, że przy wieczornej modlitwie omówimy z nim czekające nas jutro decyzje i działania, i „wyznaczymy” Aniołowi konkretne zadania. Można to też „od biedy” zrobić nawet i przy porannej kawie.
Choć z początku może nam być trudno dosłyszeć głos naszego Anioła, to odrobina cierpliwości i wytrwałości szybko pozwoli nam wypracować w sobie zdolność słyszenia jego słów i podpowiedzi. A wtedy okaże się, że Anioł Stróż to wcale nie tylko postać z dziecinnego obrazka, ale ktoś bardzo konkretny i realnie pomocny. Prawdziwy przyjaciel, który zawsze jest obok i nigdy z niczym nie zostawi nas samych. Kiedy trzeba upomni, innym razem skoryguje, albo też umocni, podniesie na duchu, wleje w serce nadzieję potrzebną, by poradzić sobie z kolejnym niełatwym dniem.
Tak pisał o tym doświadczeniu Czesław Miłosz w wierszu „O aniołach”:
Odjęto wam szaty białe,
Skrzydła i nawet istnienie,
Ja jednak wierzę wam,
Wysłańcy.
Tam gdzie na lewą stronę odwrócony świat,
Ciężka tkanina haftowana w gwiazdy i zwierzęta,
Spacerujecie oglądając prawdomówne ściegi.
Krótki wasz postój tutaj,
Chyba o czasie jutrzennym, jeżeli niebo jest czyste,
W melodii powtarzanej przez ptaka,
Albo w zapachu jabłek pod wieczór
Kiedy światło zaczaruje sady.
Mówią, że ktoś was wymyślił
Ale nie przekonuje mnie to.
Bo ludzie wymyślili także samych siebie.
Głos – ten jest chyba dowodem,
Bo przynależy do istot niewątpliwie jasnych,
Lekkich, skrzydlatych (dlaczegóż by nie),
Przepasanych błyskawicą.
Słyszałem ten głos nieraz we śnie
I, co dziwniejsze, rozumiałem mniej więcej
Nakaz albo wezwanie w nadziemskim języku:
zaraz dzień
jeszcze jeden
zrób co możesz.
ks. Michał Lubowicki
Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku “Któż jak Bóg” 1/2023