Refleksje kapłana
Wydaje się, że istnieją trzy największe współczesne herezje: 1) wszystkie religie są równe – w każdej chodzi o tego samego Boga; 2) wszyscy na pewno zostaną zbawieni; 3) nie trzeba wierzyć w Boga, wystarczy być dobrym człowiekiem.
Jak rodzą się takie herezje?
Po pierwsze, rodzą się z lęku przed cierpieniem. Pozornie wygląda to na miłość wobec drugiego. Nie powiem komuś, że tylko moja religia jest prawdziwa, bo nie chcę mu sprawić przykrości. Nie powiem, że życie może skończyć się piekłem, bo nie chcę go wystraszyć. W praktyce jednak jest to „miłość” samego siebie. Boję się bowiem reakcji drugiego człowieka, boję się, że przestanie mnie lubić, zacznie wyśmiewać, mieć pretensje, że uważam się za nie wiadomo kogo. Boję się mojego cierpienia. To w pewnym sensie lęk Szymona Piotra, który nie chce prawdy o krzyżu, prawdy, za którą trzeba cierpieć.
Po drugie, rodzą się z wygody. Gdybym uznał, że religie nie są równe, musiałbym zacząć szukać tej prawdziwej. Gdybym uznał, że nie wszyscy zostaną zbawieni, musiałbym zacząć się o to zbawienie starać. Gdybym uznał, że bez wiary nie można być zbawionym, musiałbym szukać drogi do wiary. A mi się często nie chce. Mówię, że wystarczy być dobrym. A przecież każdy jest w jakimś sensie dobry. Co najwyżej inni nie zawsze potrafią to dostrzec. Poza tym jestem dzieckiem czasu, które nie lubi, gdy się od niego wymaga, gdy się je do czegokolwiek zmusza. To w pewnym sensie reakcja arcykapłanów na wieść o zniknięciu ciała Jezusa. Szukanie prawdy mogłoby ich za dużo kosztować.
Po trzecie, rodzą się z grzechów. Skoro diabeł jest ojcem kłamstwa, to grzech wpływa na rozumienie prawdy. Zaczynam tak interpretować świat, żebym mógł zrywać zakazany owoc, bo go lubię, bo ciągle wydaje mi się, że jest dobry.
Po czwarte, rodzą się z tego, że ludzie słuchają wszystkich i wszystkiego, ale wciąż za mało słuchają Słowa Bożego. A wiara rodzi się ze słuchania Słowa Chrystusa (por. Rz 10, 17).
Dlaczego herezje te są bardzo niebezpieczne?
Po pierwsze, bo sugerują, że Chrystus kłamie. Kłamie, gdy mówi o sądzie ostatecznym, kłamie, gdy mówi, że jest jedyną Drogą, Prawdą i Życiem, kłamie, gdy mówi, że to wiara, nie uczynki, ocalają człowieka.
Po drugie, są niebezpieczne, bo budują dom życia na piasku nieprawdy. A taki nie ostoi się w doświadczeniu burzy, deszczy i potoków. Taki nie przetrwa doświadczenia śmierci. Do życia na tym świecie nie trzeba żadnej wiary. Wszak zwierzęta i rośliny żyją razem z nami. Życie wieczne zaczyna się z wiarą prawdziwą.
Po trzecie, bo chcą przekonać, że źródłem objawienia jest człowiek. To my decydujemy, jaka jest treść Objawienia. My decydujemy, co jest prawdą. Bóg staje się niewolnikiem ludzkiego zakłamania. Zapominamy, że jeśli to my usprawiedliwiamy samych siebie, a nie Bóg nas, to ten rodzaj usprawiedliwienia nie przetrwa sądu. Bo to nie pacjent, ale lekarz może powiedzieć, że rak już nam nie grozi.
Po czwarte, bo pośrednio uważają, że męczennicy niepotrzebnie oddali życie za wiarę, a ewangelizacja nie ma wielkiego sensu.
Jakie są granice tych herezji?
Po pierwsze, mogę powiedzieć, że w każdej religii są ziarna prawdy, mogę powiedzieć, że w każdej jest możliwość zbawienia, ale nie mogę mówić, że w każdej chodzi o tego samego Boga, że wszystkie są równe. Co więcej, mam obowiązek głoszenia, że zbawienie jest pewne przez wiarę w Chrystusa, jedynego Pana i Zbawiciela, Boga, który stał się człowiekiem.
Po drugie, mogę powiedzieć, że Bóg pragnie zbawienia wszystkich, że modlimy się o zbawienie wszystkich, że mamy nadzieję, że Bóg w swoim nieskończonym miłosierdziu może zbawić wszystkich, ale nie mogę powiedzieć, że na pewno wszyscy będą zbawieni. Co innego jest mieć nadzieję, że wszyscy zdadzą egzamin, a co innego jest powiedzieć na początku semestru, że na koniec i tak wszyscy będą mieli piątki.
Po trzecie, mogę powiedzieć, że miłość jest najważniejsza, mogę powiedzieć, że wiara bez uczynków jest martwa, ale nie mogę mówić, że wystarczy być dobrym, że nie trzeba wierzyć. Żadnemu ojcu i matce nie wystarczy, że ich dzieci są grzeczne. Rodzice chcą, by dzieci wierzyły, że to oni są ich rodzicami. Żadnej żonie nie wystarczy, że jej mąż jest dobry. Zwłaszcza, gdy publicznie nie przyznaje się on do żony.
***
Mówić, że chrześcijaństwo jest jedyną prawdziwą religią, a Jezus jedynym Panem i Zbawicielem, nie jest wykluczaniem innych ani ich poniżaniem. Tak jak nie jest poniżaniem żadnej kobiety mówienie, że moja żona jest jedyna i najlepsza. To najbardziej fundamentalny obowiązek miłości. Tak jak nie jest poniżaniem pacjenta mówienie, że tylko konkretne leczenie może przedłużyć mu życie. To najbardziej fundamentalny obowiązek ludzkiej uczciwości.
ks. Wojciech Węgrzyniak
Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (1/2022)