Twarz

Kiedy myślimy o tym, że chcielibyśmy kogoś zobaczyć, najczęściej chodzi nam o jego twarz. Rozpoznajemy się przede wszystkim po twarzach. Twarz to pierwsze, na co zwracamy uwagę i zazwyczaj najważniejsze, na czym się koncentrujemy w kontakcie z drugim. Można powiedzieć, że twarz jest naszym podstawowym narzędziem we wzajemnych relacjach. Nic więc dziwnego, że twarz (zwana także nieco dostojniej obliczem) jest częścią wielu związków frazeologicznych, których pełne jest Pismo Święte.

Mówić z kimś twarzą w twarz lub patrzeć twarzą w twarz oznacza siłę, godność, szacunek i równość. Twarz można ku komuś zwrócić, co zazwyczaj oznacza życzliwe zainteresowanie. Ale można ją także zwrócić przeciw komuś, co oznacza zainteresowanie zgoła nieżyczliwe. Można twarz przed kimś ukryć lub zakryć, co oznacza niechęć lub wstyd. Na twarz można upaść, wyrażając w ten sposób uniżenie i świadomość własnej niegodności. Stać przed czyimś obliczem to być do jego dyspozycji jako poddany. Jeśli coś się dzieje przed czyimś obliczem (ewentualnie wobec czyjegoś oblicza), mówimy o działaniu jawnym, którego właściciel oblicza jest świadom.

Biblijna refleksja dotycząca twarzy jako takiej streszcza się właściwie w aforyzmie Syracha: Mąż bywa poznany z wejrzenia, z wyglądu twarzy poznaje się rozumnego (Syr 19,29). W mniemaniu ludzi biblijnych stan, wyraz, wygląd twarzy odzwierciedla wnętrze, osobowość, istotne cechy i postawy jej posiadacza. Nie przypadkiem Jezus poleca podejmującemu post: Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz… (Mt 6,17).

Skoro więc w tym cyklu chcemy „zobaczyć Anioła”, to – zaraz po oczywistym anielskim symbolu, jaki stanowią skrzydła – pora zapytać o twarze (lub oblicza) Aniołów w Biblii. I tu możemy być zaskoczeni… Bo choć Aniołowie pojawiają się w Piśmie Świętym po wielokroć, to o wyglądzie ich twarzy dowiadujemy się naprawdę niewiele.

Tajemnicze „istoty żyjące”

Posągi Cherubów zdobiących wierch Przebłagalni, czyli górnej pokrywy Arki Przymierza, mają twarze zwrócone ku sobie (por. Wj 25,20; 37,9), ale o tym, jak twarze te wyglądają, nie ma ani słowa. Również o posągach Cherubów, które król Salomon umieścił w zbudowanej przez siebie świątyni, dowiadujemy się jedynie, iż miały „twarze zwrócone ku przybytkowi” (por. 2 Krn 3,10-13), ale nic poza tym.

Tyle o rzeźbach. Kiedy Aniołowie pojawiają się „na żywo”, autorzy biblijni również skąpią nam informacji o ich fizjonomii. W wizji Izajasza Serafiny zakrywają twarze jedną z trzech par skrzydeł (patrz. Iz 6,2), a w Apokalipsie Aniołowie padają na oblicza przed tronem, oddając pokłon Bogu, i „tyle ich widzieli” (patrz. Ap 7,11).

Inaczej sprawa anielskich twarzy wygląda u Ezechiela. W jego niezwykłej wizji „istoty żyjące” (czy to jednak na pewno Aniołowie?) „nadrabiają” zarówno liczbą twarzy, jak i plastycznością ich opisu: Oblicza ich miały taki wygląd: każda z czterech istot miała z prawej strony oblicze człowieka i oblicze lwa, z lewej zaś strony każda z czterech miała oblicze wołu i oblicze orła (Ez 1,10; por Ez 10,14.20-22).

Podobny wątek powraca później w Apokalipsie św. Jana Apostoła, jednak nadal nie jesteśmy w stanie powiedzieć, czy „istoty żyjące” należy utożsamiać z Aniołami (por. Ap 4,7). No i w Apokalipsie „istoty żyjące” mają już tylko po jednej twarzy. Ezechiel natomiast raz jeszcze widzi Cherubów – ale już jako element oglądanej w wizji świątyni – i tym razem „każdy cherub miał dwie twarze: jedną twarz ludzką, zwróconą w stronę palmy po jednej stronie, i twarz lwa, zwróconą w stronę palmy po drugiej stronie” (patrz. Ez 41,17-20).

Spośród proroków jeszcze Daniel dostarcza nam informacji o wyglądzie Anioła, z którym rozmawiał. Jego oblicze opisuje jako podobne „do blasku błyskawicy” (patrz. Dn 10,4-11). Z kolei Apostoł Jan referuje w Apokalipsie widzenie Anioła, którego „oblicze było jak słońce”(Ap 10,1).

Wreszcie w Księdze Hioba jeden z jego przyjaciół, Elifaz z Temanu, opowiada o widzeniu, jakie miał mieć niegdyś we śnie: Doszło mnie tajemne słowo, jakiś szmer przyjęło me ucho w zgłębianiu nocnych rozmyślań, gdy sen człowiekiem owładnął. Strach mnie ogarnął i drżenie, że wszystkie się kości zatrzęsły, tchnienie mi twarz owionęło, włosy się na mnie zjeżyły. Stał. Nie poznałem twarzy. Jakaś postać przed mymi oczami. Szelest. I głos dosłyszałem… (Hi 4,12-16). On także nie widzi twarzy. Zresztą nie mamy do końca pewności, czy widział Anioła.

William Blake, „Widzenie Elifaza”
William Blake, „Widzenie Elifaza”

Twarzą w twarz z Bogiem

Biorąc pod uwagę, że Biblia tak konsekwentnie skąpi nam opisu anielskich fizjonomii, warto zwrócić tym baczniejszą uwagę na trzy następujące fragmenty: Najpierw patriarcha Jakub mówi do swojego brata Ezawa: Jeśli mnie darzysz życzliwością, przyjmij ode mnie ten mój dar. Bo przecież gdym ujrzał twe oblicze, było ono obliczem jakby istoty nadziemskiej i okazałeś mi wielką życzliwość (Rdz 33,10). Następnie żona niejakiego Manoacha, matka Samsona, mówi swojemu mężowi: Przyszedł do mnie mąż Boży, którego oblicze było jakby obliczem Anioła Bożego – pełne dostojeństwa (Sdz 13,6). Wreszcie przesłuchujący diakona Szczepana członkowie Sanhedrynu przyglądali się mu uważnie i zobaczyli twarz jego podobną do oblicza anioła (Dz 6,15).

Skąd Jakub wie, jakie oblicza mają istoty nadziemskie? Czemu matce Samsona dostojeństwo oblicza karze przypuszczać, że jej gość jest Aniołem? Czemu w twarzy Szczepana sanhedryci dostrzegają podobieństwo do Anioła? I tu dochodzimy prawdopodobnie do sedna…

Człowiek biblijny, a w szczególności człowiek Pierwszego Przymierza pragnie zobaczyć twarz Boga, co oczywiście jest antropomorfizmem, ale wyraża jak najbardziej realną i słuszną tęsknotę za bezpośrednim dostępem do Stwórcy i Jego bliskością. Błaganie o to, by Bóg ukazał swoją twarz, nie zakrywał swojego oblicza, powraca raz po raz – zwłaszcza w Psalmach, ale także w innych tekstach modlitewnych i u proroków. Dość wspomnieć, że przychylność Bożego oblicza stanowi główny temat najważniejszego liturgicznego błogosławieństwa judaizmu, tzw. błogosławieństwa Aaronowego:

Niech cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię obdarzy pokojem (patrz. Lb 6,22-27).

Śmiertelna moc spojrzenia?

Jednocześnie jednak człowiekowi Starego Testamentu towarzyszy głębokie przeświadczenie o tym, że śmiertelny grzesznik nie może „bezkarnie” ujrzeć twarzy Boga. Żeby dobrze zrozumieć dlaczego, trzeba by porównać życiodajną świętość Boga do słońca. Bez jego światła nie ma życia. Ale nie możesz wpatrywać się w słońce i nie oślepnąć, ani zbyt się do niego zbliżyć i nie zostać unicestwionym przez jego żar.

Patriarcha Jakub po zmaganiach z Aniołem jest zaskoczony, że wciąż żyje (Mimo że widziałem Boga twarzą w twarz, jednak ocaliłem me życie, Rdz 32,31). W odpowiedzi na swoją prośbę o możliwość zobaczenia Bożego oblicza Mojżesz słyszy: Gdy cofnę rękę, ujrzysz Mnie z tyłu, lecz oblicza mojego tobie nie ukażę (Wj 33,23). Podobny wątek odnajdujemy w historii Gedeona: Zrozumiał Gedeon, że to był Anioł Pana, i rzekł: «Ach, Panie, Panie mój! Oto Anioła Pana widziałem twarzą w twarz!» Rzekł do niego Pan: «Pokój z tobą! Nie bój się niczego! Nie umrzesz» (Sdz 6,22n).

Jak wynika z przytoczonych tu tekstów, już samo widzenie Anioła napawa ludzi Pierwszego Przymierza lękiem. Z jednej strony Izrael ma jasną świadomość, że ujrzeć oblicze Anioła, to nie to samo, co ujrzeć twarz Boga – świadczy o tym choćby stwierdzenie Izajasza: To nie jakiś wysłannik lub anioł, lecz Jego oblicze ich wybawiło (Iz 63,9). Z drugiej zaś strony widzenie oblicza Anioła jawi się nie tyle jako „namiastka”, co raczej swego rodzaju ekwiwalent oglądania samego Pana.

Ciekawe dopełnienie tej starotestamentalnej intuicji odnajdujemy w Ewangelii, gdy Jezus mówi: Strzeżcie się, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie (Mt 18,10). A więc to, co niemożliwe jest dla śmiertelnego człowieka, możliwe jest dla Aniołów. Oni wpatrują się w niebie w oblicze Boga, a tym samym widzenie twarzy Anioła jest niejako pośrednim widzeniem Stwórcy.

Anioł odpowiedzią na tęsknotę duszy

W kontekście wszystkiego, co powiedzieliśmy wyżej, być może łatwiej przyjdzie nam „odszyfrować” tych kilka skąpych informacji, jakie odnaleźliśmy w Biblii odnośnie wyglądu anielskich twarzy. Najpierw kierunek – ku Arce, ku Przybytkowi, a więc ku Bogu. Aniołowie pierwotnie zwróceni są ku Bogu, całkowicie zorientowani na Niego. To pierwsze, co „wyczytujemy” z ich twarzy. Ich twarze często jawią się jako tajemnicze, zasłonięte, skryte zasłoną milczenia biblijnych autorów, niby skrzydłami z Izajaszowego widzenia. W ten sposób mówią nam być może o tajemnicy Boga; o jakiejś podstawowej niepoznawalności, niemożności dosięgnięcia Stwórcy za pomocą naszych zmysłów i pojęć. W podobny sposób dziwne, przerażające nawet twarze „istot żywych” z widzeń Ezechiela możemy odczytać jako symbol podstawowej inności Boga – Bóg jest Inny. Ale jest także potężny, wręcz groźny (co nie znaczy: zły).

Jednocześnie intuicje Jakuba, żony Manoacha, a nawet członków Sanhedrynu oscylują wokół przeczuć związanych z dostojeństwem, pięknem, łaskawością i życzliwością Stwórcy, którego wysłannikami są Aniołowie. Wreszcie światło – błyskawicy czy słońca – które w twarzach Aniołów widzą Daniel i Jan Apostoł – to już dość oczywiste odniesienie do Boga, którego atrybutem tak często bywa w tekstach biblijnych światło.

Wszystko to składa się na całkiem spójny przekaz, jaki możemy „wyczytać” z twarzy biblijnych Aniołów. Oblicze Anioła jednocześnie objawia i ukrywa. Jego widzenie jest odpowiedzią na najgłębszą tęsknotę za „widzeniem Boga”, a jednocześnie dość jednoznacznym potwierdzeniem prawdy o tym, że to widzenie jest człowiekowi niedostępne.

To jednak nie koniec. Przerwalibyśmy nasze rozważanie w połowie drogi, gdybyśmy je tutaj zakończyli. Należy bowiem wspomnieć, że Stary Testament wyraźnie mówi o jednym przypadku, w którym ludziom dane było oglądać blask Boga nie na twarzy Anioła, ale na twarzy człowieka. Był nim oczywiście Mojżesz…

Gdy twe oblicze jaśnieje…

Gdy Mojżesz zstępował z góry Synaj z dwiema tablicami Świadectwa w ręku, nie wiedział, że skóra na jego twarzy promieniała na skutek rozmowy z Panem. Gdy Aaron i Izraelici zobaczyli Mojżesza z dala i ujrzeli, że skóra na jego twarzy promienieje, bali się zbliżyć do niego. (…) Gdy Mojżesz zakończył z nimi rozmowę, nałożył zasłonę na twarz. (…) I wtedy to Izraelici mogli widzieć twarz Mojżesza, że promienieje skóra na twarzy Mojżesza. A Mojżesz znów nakładał zasłonę na twarz, póki nie wszedł na rozmowę z Nim (Wj 34,29n.33.35).

Święty Paweł komentuje to następująco: Jeśli posługiwanie śmierci, utrwalone literami w kamieniu, dokonywało się w chwale, tak iż Synowie Izraela nie mogli spoglądać na oblicze Mojżesza z powodu jasności jego oblicza, która miała przeminąć, to o ileż bardziej pełne chwały będzie posługiwanie Ducha! (…) Żywiąc przeto taką nadzieję, z jawną swobodą postępujemy, a nie tak, jak Mojżesz, który zakrywał sobie twarz, ażeby synowie Izraela nie patrzyli na koniec tego, co było przemijające. Ale stępiały ich umysły. I tak aż do dnia dzisiejszego, gdy czytają Stare Przymierze, pozostaje nad nimi ta sama zasłona, bo odsłania się ona w Chrystusie. I aż po dzień dzisiejszy, gdy czytają Mojżesza, zasłona spoczywa na ich sercach. A kiedy ktoś zwraca się do Pana, zasłona opada. (…) My wszyscy z odsłoniętą twarzą wpatrujemy się w jasność Pańską jakby w zwierciadle; za sprawą Ducha Pańskiego, coraz bardziej jaśniejąc, upodabniamy się do Jego obrazu (2 Kor 3,7n.12-16.18).

A następnie dodaje: Bóg, Ten, który rozkazał ciemnościom, by zajaśniały światłem, zabłysnął w naszych sercach, by olśnić nas jasnością poznania chwały Bożej na obliczu Chrystusa (2 Kor 4,6). To, co było niemożliwe nawet za pośrednictwem Aniołów; to, czego namiastką była jaśniejąca po rozmowach z Panem twarz Mojżesza; to staje się dla nas możliwe i dostępne w Jezusie Chrystusie. Pamiętamy pewnie pełne zachwytu opisy Przemienienia Jezusa: Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło (Mt 17,2); Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe (Łk 9,29).

Apostoł Jan napisze zaś w prologu swojej Ewangelii: Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. (…) W Nim było życie, życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła. (…) Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. (…) A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy. (…) Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył (J 1,1.4n.9.14.18).

Rembrandt: „Głowa Chrystusa”
Rembrandt: „Głowa Chrystusa”

Bóg przełamał barierę

Twarz Boga da się już zobaczyć. To, co wcześniej było niemożliwe i nieosiągalne, teraz jest na wyciągnięcie ręki. To, co napawało słusznym lękiem, teraz staje się zwyczajne i bliskie. Barierę, której człowiek nie mógł pokonać, a Aniołowie nie byli w stanie mu w tym pomóc, Bóg sam przekroczył w swoim Wcielonym Synu, który „nie zasłonił swej twarzy przed zniewagami i opluciem” (por. Iz 50,6). Na to Boże „odsłonięcie twarzy” w Jezusie powoływali się ojcowie II Soboru Nicejskiego w 787 roku, odrzucając ostatecznie herezję ikonoklazmu (tj. obrazoburstwa), negującą kult obrazów.

Moglibyśmy powiedzieć, że Aniołowie w Biblii konsekwentnie ukrywają swoje twarze, aby podtrzymać w nas tęsknotę za widzeniem twarzy Boga, aż stanie się to możliwe w Jezusie, który niemal tak szybko, jak sam ukazał nam swoją twarz, kazał nam szukać jej i odnajdywać ją w twarzy bliźniego… Nikt nigdy Boga nie oglądał. Jeżeli miłujemy się wzajemnie, Bóg trwa w nas i miłość ku Niemu jest w nas doskonała. (…) albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi (1 J 4,12.20).

W wierszu „Ogrodnik” Czesław Miłosz wkłada w usta Boga następujące słowa, które – choć nie są Słowem Bożym – całkiem trafnie mogą podsumować nasze poszukiwania anielskich twarzy:

Nieszczęsne moje dzieci, jaka długa droga,
Nim zrujnowany ogród zakwitnie od nowa,
I lipową aleją wrócicie przed ganek,
Gdzie na rabatkach pachną szałwia i tymianek.
I czy było konieczne nurzać się w otchłani,
Systemata układać, zamiast mieszkać w baśni,
Nad którą nieustanna jest moja opieka?
Bo prawdę mówi Pismo, że mam twarz człowieka.

ks. Michał Lubowicki

Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (5/2023)