Początek XX wieku, trzy nastolatki, dwie Włoszki i Polka. Dziewice-męczennice, które oddały życie w obronie czystości. Jakby Bóg już wtedy chciał uprzedzić nasz współczesny „roznegliżowany” świat, że można i warto postawić na czystość.
12-letnia Maria Goretti zmarła 5 lipca 1902 r. w wyniku licznych ran kłutych. Stawiła czynny opór gwałcicielowi. Święta. Jej oprawca nawrócił się.
16-letnia Karolina Kózkówna zginęła w lesie 18 listopada 1914 r. Stawiła czynny opór gwałcicielowi. Błogosławiona.
16-letnia Antonia Mesina również zginęła w lesie 17 maja 1935 r. Stawiła czynny opór gwałcicielowi. Błogosławiona.
Podobne życiorysy, prawda?
Co z tymi dziewczynami?
Po co walczyły jak lwice? Co im to dało? Gdyby uległy, mogłyby nadal żyć, pobożne, ciche, z sukienkami zapiętymi pod szyję. Przecież nikt by się nie domyślił, oprawcy wybrali miejsca puste i ciche. Zresztą, mało to takich przypadków na świecie?
Nie miały ani sił fizycznych, ani doświadczenia, by walczyć z napastnikiem. Zupełnie jak Dawid wobec Goliata. Skąd takie grzeczne, bogobojne dziewczyny wzięły moc, by oprzeć się „aż do przelewu krwi, walcząc przeciw grzechowi” (Hbr 12,4)?
Naucz mnie patrzeć
Bóg od początku kształtował trzy nastolatki na swój obraz, podobnie jak każdego z nas. Poprzez rodziców, nauczycieli i kapłanów z parafii wlewał do dziewczęcych serc miłość i wiarę. Oprócz dorosłych był jeszcze ktoś, kto nieustannie czuwał: aniołowie stróżowie.
Dziewczyny naśladowały aniołów, którzy „w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca” (Mt 18,10). Jakie spojrzenie ma anioł, który ogląda Boga twarzą w twarz? W jego wzroku odbija się Boża doskonałość i piękno, które w duszy anielskiej mogą wzbudzać jedynie zachwyt i wdzięczność.
Anioł stróż patrzy na stworzenia tak samo, jak na Stwórcę. W takim spojrzeniu nie ma miejsca na egoizm i żądzę. Maria, Karolina i Antonia uczyły się czystego spojrzenia od aniołów.
Bóg na pierwszym miejscu
Dzień po dniu ćwiczyły się w czystości tej zewnętrznej i wewnętrznej. Jak na zewnątrz praktykowały czystość? Zupełnie normalnie: myły się, czesały włosy, dbały o odpowiedni strój – zdrowo troszczyły się o ciało. Były posłuszne rodzicom, spełniały obowiązki bez szemrania i porównywania się z innymi – wzrastały w uczciwych, zwykłych relacjach.
A czystość wewnętrzna? Modliły się, chodziły do kościoła, spowiadały się i przyjmowały Komunię Świętą – dbały o czystość serca. Niby niewiele, ale właśnie takie małe codzienne czyny świadczyły o ich miłości. Kochały Boga tak, że były gotowe zrezygnować z tego, co Nim nie jest.
Panu Bogu wystarczyła gotowość i pragnienie kochania Go ponad wszystko. On sam błogosławił dziewczynom i udzielił łaski miłości ponad lęk przed oprawcami, ponad własne życie.
A gdyby uległy…
Znamy życiorysy dziewcząt. Cofnijmy się na chwilę w przeszłość i odwróćmy scenariusze ich życia: Maria Goretti, Karolina Kózkowna i Antonia Mesina jednak uległy. Zastraszone nastolatki jeszcze wielokrotnie były ofiarami gwałcicieli, którzy w poczuciu bezkarności zastraszali również inne dziewczyny z okolicy. Każdy z nich nadal brnął w przemoc i grzech, zaślepiony własną żądzą. Bez refleksji i bez skrupułów niszczyli swoje dusze i kalali niewinne ciała.
Przerażone dziewczyny ze wstydu milczały do końca życia. Wyszły za mąż, urodziły dzieci. Niby wszystko w porządku, a jednak ludzie zapamiętali je jako smutne, złamane życiem kobiety. Może pogrążyły się w nałogach, by zagłuszyć ból. A może nawet odwróciły się od Boga.
A my?
Kościół daje nam świętych, byśmy od nich mogli się uczyć. Te trzy nastolatki pokazują nam, że warto zawalczyć o czystość serca. Nie musimy od razu kłaść głowy pod topór. Zróbmy pierwszy malutki krok. Zacznijmy od naszego spojrzenia. Współczesna moda, telewizja, gazety, wystawy sklepów, billboardy… Mamy nad czym pracować, prawda?
Dobrze się mówi: powalczmy o czystość, pracujmy nad czystością, ale jak? Maria, Karolina i Antonia dają nam konkretne rady: higiena ciała, odpowiedni strój, a przede wszystkim modlitwa i sakramenty.
No dobrze, a co zrobić, gdy jeszcze zaspani stoimy rano na przystanku, a tu billboard z golizną aż kłuje w oczy? Albo gdy ulicą idzie osoba w ubraniu, które jakby skurczyło się w praniu, tu trochę przykrótkie, tam widać bieliznę?
Odpowiedź znalazłam u Mistrza.
Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego Jezus kucał, pisząc coś palcem po ziemi, gdy przyprowadzono do Niego kobietę cudzołożną (J 8,1-11). Faryzeusze nakręcali się w oskarżeniach, gawiedź ciekawie taksowała wzrokiem prostytutkę, a Jezus kucał i wbijał wzrok w ziemię. Tłum stał i gapił się na kobietę. Nawet jeśli była ubrana, na pewno czuła się obnażona w swoim grzechu, słabości. Wzrok innych ją rozbierał, głośne nieeleganckie komentarze lub sprośne szepty odzierały ją z godności i człowieczeństwa. A Jezus uparcie kucał i nie patrzył na nią. Dlaczego?
Drżąca ze wstydu, publicznie upokorzona kobieta po raz pierwszy doświadczyła szacunku ze strony mężczyzny. Gestem kucania i odwróconym wzrokiem Jezus mówił jej: „Jesteś dla Mnie ważna, szanuję cię jako kobietę, nie skrzywdzę cię ani nieczystym dotykiem, ani wzrokiem. Nie musisz się bać. Kocham cię i chcę, żebyś przyjęła Moją uzdrawiającą miłość. Pozwól Mi uleczyć rany twego serca: wykorzystywanie seksualne, brak szacunku, traktowanie jak przedmiot”.
Odwrócenie wzroku może być gestem miłości i szacunku. Uczmy się od najlepszych.
Agata Pawłowska
Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (4/2017)