Ulubiony grzech diabła

Światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki (J 3,19).

„Boże dziękuję Ci, że nie jestem jak ten celnik” (Łk 18,11). Te słowa nie są jednak podziękowaniem dla Boga. Przyczyną pychy w duszy i sercu człowieka nie jest Bóg, lecz zły duch, duch pychy. Pycha była grzechem upadłych aniołów, zaraz po ich stworzeniu, i towarzyszy im nieustannie; a wraz z nimi, towarzyszy też człowiekowi od początków ludzkości. Pycha przejawia się w czynach wielkich władców, ale także zwykłych, przeciętnych ludzi. Pojawia się wszędzie tam, gdzie jeden człowiek wynosi się na tron samouwielbienia, i samochwały.

Bliźni jak niewolnik

„Boże dziękuję Ci, że nie jestem jak ten celnik”. Tak zaczyna się każde porównanie jednego człowieka, pełnego pychy, z drugą osobą. W takiej sytuacji pycha prowadzi do pogardy. Ten drugi, jest dosłownie ,,drugi”, jest człowiekiem gorszym, mniej wartym. Czasem jest się zbyt zajętym, żeby przyjąć jego życzenia świąteczne; czasem przechodzi się na drugą stronę ulicy, żeby koledzy nie dowiedzieli się, że to znajomy; czasem mówi się mu, że ma „ptasi móżdżek”, że nie rozumie się, kto mu dał dyplom magisterski, a czasem, w przenośni lub dosłownie, prosi się go o wyczyszczenie butów. Pogarda dla drugiego człowieka wynika w pychy, z tego, że człowiek pełen pychy nie umie docenić drugiego, gardzi nim, i potrafi nie tylko go obrazić, ale i bardzo skrzywdzić, nawet przekląć lub uderzyć. Ten drugi się nie liczy, nie ma on wartości, chyba że może się do czegoś przydać; powinien usługiwać temu ,,pierwszemu”, gdyż to dla drugiego „zaszczyt i obowiązek”; a poza tym, „nie ma przecież nic lepszego do roboty”. Ten drugi może być potrzebny, ale niedoceniony; a kiedy już wykona swoje zadanie, wtedy lepiej żeby sobie poszedł, bo jeszcze go ktoś zobaczy. Ten drugi nie ma uczuć, można go obrażać, mówić mu, że są tysiące chętnych na jego miejsce, wynajdywać najdrobniejsze jego błędy, wypominać sprawy sprzed lat. Ten drugi jest jak służba, a może nawet niewolnik z dawnych stuleci. I człowiek pyszny wciąż mówi: „Boże dziękuję Ci, że nie jestem jak ten drugi”… Warto byłoby raczej powiedzieć: „duchu pychy dziękuję ci, że nie jestem jak ten drugi”.

Pępek świata

Pycha, oprócz pogardy dla innych, powoduje także to, że człowiek nie potrafi cieszyć się tym co ma, ponieważ ciągle chce mieć więcej; więcej zaszczytów, więcej władzy, więcej pochwał, więcej wszystkiego. Człowiek pełen pychy wciąż jest nieszczęśliwy na skutek wyimaginowanego poczucia krzywdy, gdyż ciągle jest nie dość doceniany, poświęca mu się za mało czasu i uwagi, albo ,,rani” się go, przez takie ,,wielkie krzywdy” jak spóźnione życzenia urodzinowe lub niemiłe zachowanie ekspedientki w sklepie. Taki człowiek ma miliony więcej przyczyn własnych ,,zranień” i ,,cierpień”, które dla ludzi nawet nieszczególnie pokornych są zwykłymi przypadkami, są uzasadnione okolicznościami, czy też nie mają w ogóle znaczenia. Ludzie czasem chodzą do psychologa, i mówią jacy są nieszczęśliwi. Nie przychodzą po to, aby pozbyć się pychy, i spojrzeć na świat z innej strony; przychodzą, aby dowiedzieć się, jak zwiększyć swoją pewność siebie, albo, co gorsza, aby nauczyć się jak manipulować innymi. Czy jednak życie polega na tym, żeby ludzie nam służyli? Jezus cicho szepcze: ,,nie przyszedłem, aby mi służono (Mt 20,28), więc czy stworzyłem cię po to, aby służono Tobie?”…

Oszczerstwo zabija

„Będziecie jak Bóg” (Rdz 3,5). Pycha prowadzi do tak krańcowego samouwielbienia, że człowiek może uznać, że jest tak doskonały, że nawet Bóg nie jest uprawniony, by cokolwiek mu nakazywać, albo że Bóg nie jest mu potrzebny. Może też być człowiekiem obłudnym, który najpierw okrzyczy, oczerni, obmówi, a po paru minutach śpiewa spokojnie w kościele „gdzie miłość wzajemna i dobroć”. To jest obłuda, obłuda wynikająca z pychy. Pycha popycha do udawania, że jest się kimś innym, czasem nawet na spowiedzi. Człowiek myśli o tym, co o nim Ksiądz pomyśli. Tego czy tamtego, nie powie, przecież jest takim porządnym człowiekiem. Nie wypada, żeby przyszła do kościoła z urwanym guzkiem; ale nic nie szkodzi, że powiedziała sąsiadom, że widziała jak ich syn ukradł rower spod sklepu. Nie widziała, ale to taki zły chłopak, że kto mógł to zrobić jak nie on…

Słusznie stwierdza Mądrość Syracha, że oszczerstwo zabija (Syr 28,21). Pycha popycha ludzi do różnorodnych obmów i oszczerstw, gdyż człowiek pełen pychy nie zważa na to ile łez ludzie wylali, gdy tracili swoją opinię, przyjaciół, a czasem nawet pracę. Człowiek pełen pychy rozpuszcza krzywdzące plotki, i nie zastanawia się nad tym, czy to co mówi jest prawdą; często specjalnie opowiada kłamstwa by komuś zaszkodzić, a czasem by postawić się w lepszym świetle na tle tak „złych” innych ludzi. Jednakże bez względu na to, dlaczego jeden człowiek oczernia drugiego, zawsze wyrządza krzywdę, której potem nie da się w pełni naprawić lub jest to bardzo trudne.

Jest taka historia, opowiadająca o św. Filipie Neri. Był XVI w., pewna hrabina przyszła do św. Filipa Neri do spowiedzi, i wyznała grzechy języka. Święty za pokutę kazał jej rozrzucić worek pierza, gdy będzie wiał wiatr. Po pewnym czasie dama znów wyznała te same grzechy. Wtedy Święty powiedział jej, żeby pozbierała te piórka, co ostatnio rzuciła na wietrze, gdyż jej słowa tak jak te piórka rozeszły się po świecie. I tu pojawia się pytanie, czy w ogóle jest możliwe pozbierać te piórka, czyli czy jest możliwe przywrócić dobre imię temu, o kim się źle mówiło, kogo się oczerniło? Po oszczerstwie zawsze pozostaje ślad, a oczerniony latami boi się, żeby kolejni ludzie nie dowiedzieli się co kiedyś o nim mówiono. Oszczerstwo zabija (Syr 28,21), a oszczerca uważa, że ma do tego prawo.

Pleśń na ludzkiej duszy

„Panie, żebyśmy siedzieli jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie” (Mk 10,37). Człowiek pełen pychy ciągle chce błyszczeć przed innymi, i nieważne dlaczego, byleby tylko go chwalono. Jest w stanie przeznaczyć połowę swojej pensji na działalność charytatywną, tylko po to, aby powiesić na ścianie kolejne podziękowanie, którym się będzie wszystkim chwalił. Z jednej strony nie znajdzie czasu na koleżeńską radę, jeśli kolega nie ma wysokiej pozycji, a z drugiej strony znajdzie czas, by udzielić długiego wywiadu do jakiejś gazetki. Taki człowiek chce rządzić wszystkimi, do tego stopnia, że potrafi używać szantażu, groźby zwolnienia z pracy, lub przedstawienia złośliwego wyboru między okazaniem mu posłuszeństwa przez spełnienie jego żądań, a zerwaniem przyjaźni (tak jak ta druga osoba ją postrzega, gdyż człowiek pełen pychy zwykle zawiera fałszywe przyjaźnie, polegające na tym, że dopóki osoba jest mu potrzebna, dopóty jest jego przyjacielem, a gdy już nie jest użyteczna, zrywa te przyjaźń). Człowiek pełen pychy pragnie władzy, coraz większej władzy, i nie ma dla niego znaczenia jak ją zdobędzie, chce rządzić, i odbierać pochwały. Człowiek taki jest zadufany w sobie, i uważa, że inni mają obowiązek go chwalić. Człowiek pełen pychy jest też pełen dumy, często nadmiernej, jest zadufany w sobie, wręcz idealnie egoistyczny. I wydaje się, że mówi: ”Panie, żebyśmy spędzili życie tak, żebyśmy mieli zdjęcia w gazetach, albo chociaż na ścianach znajomych, tak, żeby ludzie wiedzieli jacy jesteśmy hojni, żeby widzieli jak dajemy na tacę w kościele, i żeby podziwiali jacy jesteśmy wspaniałomyślni, gdy przy nich mówimy: „nic się nie stało”, a gdy wychodzą, mówimy: „nie chcę cię więcej widzieć”; tak Panie, niech widzą naszą wspaniałość”…

Człowiek pełen pychy przypomina piękne świąteczne pudełko ciasteczek, ozdobne, i przewiązane kokardką, a kiedy się je otworzy, okazje się, że ciastka w środku są spleśniałe. Czym więc jest pycha? Pleśnią na ludzkiej duszy.

Pycha wiąże się także z nienawiścią, zawiścią, i zazdrością, gdyż człowiek pełen pychy nie potrafi cieszyć się ze szczęścia drugiego, nie potrafi być wdzięczny, i nie potrafi szczerze przyznawać się do własnych błędów, i szczerze przepraszać. Umie za to manipulować, wykorzystywać, kłamać, a zwykle także szantażować. Pycha powoduje, że człowiek „depta” drugiego, słowem, czynem, a przynajmniej w myślach.

Jak to się dzieje, że jedni ludzie są zdolni praktycznie bez skrupułów poniżać drugich? Dlaczego oczerniają, obmawiają, knują podstępnie? Dlaczego w ogóle nie myślą o tym, jak bardzo wiele potrafią uczynić zła? Dlatego, że ich serca są zatrute diabelskim jadem pychy.

Pokora i Prawda

Zwykle mówi się, że lekarstwem na pychę jest jej przeciwieństwo, czyli pokora. Jest to prawdą, ale jest także inne lekarstwo, może nawet jeszcze mniej doceniane, mianowicie umiłowanie prawdy. Bóg jest Prawdą, jak mówiła św. Edyta Stein, w przeciwieństwie do diabła, który jest ojcem kłamstwa (J 8,44). Warto zauważyć, że człowiek pełen pychy żyje w kłamstwie; siebie ocenia w sposób nadmiernie dobry, uważa się za coś doskonałego, tzw. „siódmy cud świata”, czy „pępek świata”, jemu wszystko wolno, wszystko jest dla niego. Tymczasem człowiek, który żyje w prawdzie, umie się w miarę realistycznie ocenić, i umie zrozumieć innych. Poznanie samego siebie prowadzi do pokory, jak mówił św. Josemaria Escriva. Kto chce pozbyć się swojej pychy, musi ją najpierw dostrzec, i się do niej przyznać. To jest pierwszy, i najtrudniejszy krok, gdyż pycha jest podobna do nałogu, staje się częścią życia, bez której człowiek nie umie żyć, a ponadto uważa, że jest to grzech, który go nie dotyczy. Nic bardziej mylnego. Dlatego uświadomienie sobie własnej grzeszności, w tym wypadku własnej pychy, jest najważniejsze. Potem przychodzą dni, a nawet lata ,,uwalniania się z nałogu”. To trudna praca nad sobą, ale warta zachodu. Pozbycie się pychy umożliwia zawieranie szczerych, nierozerwalnych przyjaźni, a przede wszystkim rozwój prawdziwej, głębokiej wiary, prowadzącej do Nieba.

Anna M. Noworol, OV

Artykuł ukazał się w marcowo-kwietniowym numerze KJB 2-2017.