Uwielbienie jak egzorcyzm

„Nieustannie się módlcie! W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was” (1Tes 5, 17-18).

Wydaje się, że Apostołowi łatwo jest powiedzieć: „Nieustannie się módlcie…”.

A nam rodzą się przynajmniej dwa pytania: 1. Jak to robić? Jakże często przecież miewamy doświadczenie modlitwy trudnej. Czymże więc jest modlitwa sama w sobie? 2. Po co mam się modlić? Co to daje? Czy moja modlitwa jest Bogu potrzebna? Czy jest coś w moim życiu, o czym On nie wie, że miałbym Go o tym informować na modlitwie? Przecież sam Jezus powiedział: Ojciec wasz wie, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie (Mt 6, 8).

Istota modlitwy

Katechizm Kościoła Katolickiego nie ułatwia nam dania entuzjastycznej odpowiedzi na zachętę św. Pawła: „Nieustannie się módlcie…”. Gdy bowiem pisze o modlitwie, definiuje ją tak ekstatycznie, że łatwo dojść do wniosku, że to raczej zajęcie dla aniołów i mistyków, ale nie dla mnie. Bo np. w numerze 2559 Katechizm stwierdza: Modlitwa jest wzniesieniem duszy do Boga lub prośbą skierowaną do Niego o stosowne dobra (…). A dalej: Św. Jan Damasceński, De fide orthodoxa, 3, 24: PG 94, 1089 D.Modlitwa chrześcijańska jest związkiem przymierza między Bogiem i człowiekiem w Chrystusie. Jest działaniem Boga i człowieka; wypływa z Ducha Świętego i z nas, jest skierowana całkowicie ku Ojcu, w zjednoczeniu z ludzką wolą Syna Bożego, który stał się człowiekiem (2564).

Niewątpliwie te zapisy są najprawdziwszą teologiczną prawdą. Niech nas jednak nie zniechęcają mądre katechizmowe określenia, bowiem w sukurs przychodzą nam święci mistrzowie życia duchowego. To oni, dzieląc się swoim doświadczeniem modlitwy, odkryli kapitalną prawdę, którą ujęli w zdaniu: Oratio est fides in actu (modlitwa jest wiarą w akcie). Z niej natychmiast wywiedli prawdę o postawie człowieka: Lex orandi – lex credendi est (reguła modlitwy jest regułą wiary, tzn. tak się modlisz, jak wierzysz).

Tak więc, o ile człowiek w każdej swojej działalności może przeżywać wiarę i być jej świadkiem, to najdoskonalej czyni to wówczas, gdy się modli. Dlaczego? Bo do istoty modlitwy nie należy skupienie, brak roztargnień, uniesienie itp., ale przede wszystkim jej dwa fundamentalne składniki: czas i intencja.

Jeżeli oddaję Bogu czas, to daję Mu siebie. Danie komuś swojego czasu jest w ogóle największym darem, bo dając czas, daję swoją obecność. Gdy podejmuję modlitwę, mojego czasu nie dzielę już z nikim innym, a tylko z Bogiem. Gdy staję do modlitwy, zabieram siebie wszystkim innym czynnościom, ludziom, sprawom, a cały oddaję się Bogu. Stąd diabeł tak bardzo usiłuje nam wmówić, że wszystko inne jest ważniejsze, że na wszystko musimy mieć czas, a na modlitwę… to później. I bywa, że gdy wieczorem udajemy się na spoczynek, ze wstydem odkrywamy, iż tego czasu na pobycie z Bogiem w ogóle nam zabrakło. Jak wierzysz, tak dajesz Bogu swój czas! Jak wierzysz, tak się modlisz!

Drugim składnikiem modlitwy jest intencja. Otóż, niezależnie od tego czy w modlitwie prosimy Boga, czy Mu dziękujemy, czy przepraszamy Go itd., główną jej intencją jest zawsze uwielbienie Stwórcy. Ta intencja jest najważniejsza, najpiękniejsza i niejako z góry wpisana w każdą naszą relację z Bogiem, gdyż jesteśmy stworzeni „na obraz i podobieństwo Boże”. Zwracając się do Boga mówimy Mu, że On jest naszym Ojcem, a my Jego dziećmi. Stąd nawet największe oschłości i roztargnienia nie są w stanie pomniejszyć rangi naszej modlitwy, bo Ojciec kocha swoje dzieci takimi, jakimi są. Każdą więc modlitwę zawsze warto rozpoczynać choćby krótkim aktem uwielbienia. Tak poniekąd czynimy, gdy klękając w kościele najpierw mówimy: Niechaj będzie pochwalony Przenajświętszy Sakrament…, lub inne podobne wezwania. To ważne, bo jak powiadają egzorcyści, diabeł najbardziej boi się wielbienia Boga, gdyż on sam jest antychwałą Stwórcy. Wielbienie Boga jest zawsze rodzajem egzorcyzmu!

Cel i owoce modlitwy

Najtrafniejszą odpowiedź na pytanie o cel odnajdujemy w liście do Hebrajczyków. Natchniony autor napisał tam: „Bez wiary nie można podobać się Bogu. Przystępujący bowiem do Boga musi uwierzyć, że [Bóg] jest i że wynagradza tych, którzy Go szukają”
(11, 6). Skoro więc modlitwa jest aktem wiary (oratio est fides in actu), a bez wiary nie można podobać się Bogu, to tym bardziej bez modlitwy, która jest najszczytniejszym aktem wiary. To modlitwa sprawia, że On ma w nas upodobanie. I to przez modlitwę jesteśmy w stanie odnaleźć Boga w każdym naszym życiowym położeniu. Jakże biedni są ci ludzie, którzy się nie modlą!

By jeszcze bardziej wzmocnić swoją motywację do modlitwy, warto przyjrzeć się modlitwie Pana Jezusa. Kiedy i w jakich sprawach modlił się nasz Mistrz?

Po pierwsze: Jezus najczęściej zwracał się do swojego Ojca, by Go uwielbić. Oddawanie czci to akt zjednoczenia Syna z Ojcem. Zbawiciel wielbił swojego Ojca bardzo często. Na przykład, gdy wyraził żal nad niepokutującymi miastami – Korozain i Betsaidą, zwrócił się w modlitewnym westchnieniu do Ojca: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie (Mt 11, 25).

Wielbienie Boga jest zawsze szczęściem człowieka. To kawałek nieba na ziemi.

Po drugie: Zbawiciel modlił, celem rozpoznania woli swojego Ojca, gdy miał dokonać wyboru.

W tym czasie Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie do Boga. Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu, których też nazwał apostołami: Szymona, którego nazwał Piotrem; i brata jego, Andrzeja; Jakuba i Jana; Filipa i Bartłomieja; Mateusza i Tomasza; Jakuba, syna Alfeusza, i Szymona z przydomkiem Gorliwy; Judę, syna Jakuba, i Judasza Iskariotę, który stał się zdrajcą
(Łk 6, 12-16).

  Dlatego, gdy podejmujemy życiowe decyzje (wybór męża, żony, powołania, rozeznawanie trudnych spraw) bez modlitwy, narażamy się na duże niebezpieczeństwo.

Po trzecie, Jezus modlił się, gdy stanął w obliczu cierpienia.

A kiedy przyszli do ogrodu zwanego Getsemani, rzekł Jezus do swoich uczniów: Usiądźcie tutaj, Ja tymczasem będę się modlił. Wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i począł drżeć, i odczuwać trwogę. I rzekł do nich: Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie! I odszedłszy nieco dalej, upadł na ziemię i modlił się, żeby – jeśli to możliwe – ominęła Go ta godzina. I mówił: Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie! Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty niech się stanie! (Mk 14, 32-39).

Nie pojmiemy więc sensu żadnego strapienia i bólu w naszym życiu bez modlitwy!

Po czwarte: Jezus modlił się do swojego Ojca, gdy chciał pomóc innym, zwłaszcza tym, których kochał.

Przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy. Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał. Łódź zaś była już sporo stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny. Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze. Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli. Jezus zaraz przemówił do nich: «Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się». Na to odezwał się Piotr: «Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie». A On rzekł: «Przyjdź». Piotr wyszedł z łodzi, i krocząc po wodzie, przyszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: «Panie, ratuj mnie». Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: «Czemu zwątpiłeś, małej wiary?». Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: «Prawdziwie jesteś Synem Bożym» (Mt 14, 22-33).

Największym darem i wsparciem dla tych, których kochamy jest modlitwa wstawiennicza. Jeżeli nawet by się „umoczyli” w grzechu, to dzięki naszej modlitwie ofiarowanej w ich intencji, nie utoną. Bóg ich ocali.

Nade wszystko zaś weźmy za swoją prośbę, jaką apostołowie skierowali do swojego Mistrza, w odpowiedzi na którą Jezus nauczył ich najcudowniejszej, najskuteczniejszej i najmilszej Bogu modlitwy. Tę modlitwę także ze wszystkich sił uczyńmy „naszą”:

Gdy Jezus przebywał w jakimś miejscu na modlitwie i skończył ją, rzekł jeden z uczniów do Niego: «Panie, naucz nas się modlić, jak i Jan nauczył swoich uczniów». A On rzekł do nich: «Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię; niech przyjdzie Twoje królestwo! Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto nam zawinił; i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie» (Łk 11, 1-4).

ks. Ryszard Andrzejewski CSMA

Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (3/2017)