Pod takim hasłem organizowaliśmy przed laty modlitewne spotkanie dla młodzieży zwane Oazą Modlitwy. Dziś dodałbym: „i napełnieni światłem”. Te trzy prezenty rozpakowaliśmy w ostatnim czasie w Miejscu Piastowym (staram się „nie liczyć godzin ni lat”, bo wiem, że piszę o tym, co było w grudniu i styczniu, a będzie to czytane… w marcu).
Najpierw światło. W sobotę, w wigilię Objawienia Pańskiego, siostra Weronika dostawiła w szopce figury: okazałego wielbłąda i trzech królów, pośród których – co oczywiste – jeden był ciemnoskóry. Tego samego dnia, późnym wieczorem, dotarł do nas ks. Marcel Kpudzeka, rodem z Kamerunu i – co oczywiste – ciemnoskóry. Całą niedzielę głosił kazania, śpiewał kolędę w języku swego plemienia i dużo mówił o świetle: Dlatego dzisiaj świętujemy, ponieważ Jezus, Boży Syn, jest światłem, które miało przyjść. Światłem tak długo oczekiwanym!
Rok wcześniej, będąc w Kamerunie, doświadczyłem tego osobiście. Widziałem ciemność, która niemal w jednym momencie spadała na wioski. A ponieważ wiele z nich nie ma światła elektrycznego, panowanie ciemności było niepodzielne i budzące lęk. Jednak o wiele większa była ciemność, którą można było zobaczyć w ludzkich duszach, zanurzonych w pogańskich wierzeniach, kulcie czaszki czy – poprzez czary – w zbrataniu się z siłami zła. Przerażająca ciemność. Myślę, że dopiero taka obserwacja pozwala doświadczyć jak życiodajnym światłem jest Chrystus i co Jego przyjście wniosło w nasz świat.
Podczas Mszy świętej o 11.00, też 6 stycznia, siostry michalitki dziękowały za dar swej współzałożycielki Matki Anny Kaworek (rocznica jej śmierci przypada kilka dni wcześniej, 30 grudnia). I nowicjuszki przyniosły dzieciom prezenty: obrazki, cukierki oraz wesołą, góralską kolędę, którą z werwą zaśpiewały „jak góralki”: w kolorowych chustach narzuconych na kornety, w nowosądeckich spódnicach i z czerwonymi koralami. Cóż to był za śpiew! Co za widok! A jaka radość… To wszystko dzięki Jego przyjściu.
Tydzień wcześniej, podczas „Sylwestra bez Toastu”, zorganizowanego przez Stowarzyszenie „Powściągliwość i Praca” w sali teatralnej pod sanktuarium bawiło się przeszło 150 osób. Nie tylko się bawili, ale także modlili, uczestnicząc w noworocznej pasterce. Była wśród uczestników rodzina z Pruszkowa, niedaleko Warszawy. Na pytanie: Czemu taki kawał drogi jadą, by tu się bawić i modlić?, odpowiedzieli: „Na Podkarpaciu „ładujemy swoje akumulatory” na kilka miesięcy”. Wiara tutejszych ludzi, wolność jaką znaleźli w Chrystusie, daje nam siły, by iść. By się nie poddać.
Za kilka tygodni to światło wystrzeli z pustego grobu z jeszcze większą siłą. Apostołowie, którym lęk spętał wcześniej nogi, radośnie zatańczą. A w Wieczerniku będzie można usłyszeć pieśń wolności, bo właśnie została udzielona „licencja” na grzechów odpuszczanie.
Ks. Krzysztof Poświata CSMA
Artykuł ukazał się w marcowo-kwietniowym numerze „Któż jak Bóg” 2-2019. Zapraszamy do lektury!