Zaprzyjaźniona z Aniołem

Na świecie żyje wiele osób, wyróżniających się prawdziwą pobożnością, czystą wiarą i zanurzeniem w Bożym Miłosierdziu. Mimo, iż nie zostały wyniesione na ołtarze, a dla nas ciągle pozostają anonimowi, w oczach Boga są świętymi. Oni po prostu nie znaleźli kierownika duchowego, który by, po ich śmierci, wniósł prośbę o rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego. Znalazła go jednak św. Gemma Galgani.

Gemma Galgani żyła w latach 1878-1903. Jej życie od dzieciństwa związane było mocno z doświadczeniami mistycznymi – pierwsze z nich przeżyła w wieku 7 lat. Usłyszała wówczas głos Jezusa, który prosił ją, by oddała Mu swoją mamę. Dziewczynka miała zaś pozostać z ojcem jeszcze przez jakiś czas. I tak się stało. Matka umarła w wieku 39 lat, a dziewczynka powierzona została opiece krewnych. Szybko jednak zmuszona była do przerwania nauki w szkole. Nie pozwalała jej na to choroba – zapalenie opon mózgowych przykuło ją do łóżka, powodując paraliż kończyn. Gemma chorobę znosiła jednak z heroiczną cierpliwością, co szybko rozniosło się po okolicy tak, że wielu ludzi przychodziło i pocieszało dziewczynkę. Choroba niestety uniemożliwiła jej wstąpienie do Zakonu Pasjonistów, z którym jednak do końca życia pozostała w duchowej łączności. 19 czerwca 1887 roku Gemma przystąpiła do Pierwszej Komunii Świętej, co było niezapomnianym przeżyciem dla młodej mistyczki. Takie słowa pozostawiła w Dzienniczku: „Nie sposób opisać tego, co w owym momencie zaszło pomiędzy mną a Jezusem. Sprawił, że bardzo silnie odczułam Go w mej duszy”. Wkrótce jednak nadeszły chwile bolesne. Po ciężkiej chorobie zmarł ojciec dziewczynki, który był aptekarzem, a rodzina dość szybko popadła w nędzę.Życie Gemmy to pasmo duchowych doświadczeń, które niejednokrotnie spotkały się z niezrozumieniem innych. Nieustannie kontaktowała się ona z Jezusem, swoim Aniołem Stróżem, a także świętymi. Swoje doświadczenia ekstatyczne określała obrazowo „odchodzę od siebie”, „głowa wędruje”.

Szczególnie ważna okazała się dla mistyczki przyjaźń z Aniołem Stróżem. Widywała się z Nim codziennie, czasem nawet kilka razy w ciągu dnia. Anioł chronił ją i pocieszał, czasem także upominał ją w grzechach. Kiedyś poprosiła, aby Anioł Stróż został przy niej w nocy, ten odpowiedział: „Ale jestem także śpiący”. Na argument Gemmy: „Przecież aniołowie nie śpią”, ów odpowiedział śmiejąc się: „Ależ przecież muszę odpocząć”. Bywało, że podchodził w nocy, kładł rękę na czole Gemmy i szeptał „Śpijże, niedobra!”. „W nocy był cały czas przy mnie – pisze Gemma – powtarzał mi, żebym była grzeczna i nie budziła więcej wstrętu w naszym Jezusie, a w jego obecności zachowywała się lepiej i była lepsza”.

Spotkania miłe i trudne

8 czerwca 1899 Gemma otrzymała stygmaty. Traktowała je jako wielkie wyróżnienie i łaskę, która zaważyła na dalszym jej życiu. W każdy czwartkowy wieczór Gemma wchodziła w stan ekstazy i wtedy pojawiały się krwawe rany, które zabliźniały się w piątek wieczorem lub w sobotę rano. W późniejszym czasie jeden z opiekunów duchowych poddał stygmaty badaniom naukowym. Wedle przewidywań Włoszki uznane zostały one za objaw choroby psychicznej. Nie można nie wspomnieć o tym, że mimo wielkiej przyjaźni z Aniołem Stróżem przyszła święta dręczona była przez złe duchy. Przybierały one postać wielkiego czarnego psa. Wskakiwały one na plecy i szarpały dziewczynę, wykręcały jej ramiona, ale Jezus lub Anioł Stróż w porę przychodzili z pomocą. Mówiła: „zawołałam Anioła Stróża, a on rozłożył skrzydła, stanął blisko, pobłogosławił mnie i pokurcz znikł”. Zły duch kilkakrotnie przychodził do dziewczyny udając anioła lub dobrego przyjaciela, zniechęcał ją do modlitwy, pisania dziennika, siał zwątpienie, negował wartość pisanych wspomnień.

Wspomniany już ojciec duchowy Gemmy, pasjonista, ojciec Germano Ruoppoli, któremu mistyczka zawdzięcza wyniesienie na ołtarze, niejednokrotnie słyszał, co mówiła Gemma w ekstazie, co zostało udokumentowane. Kiedyś usłyszał jak się spierała z Bogiem o zbawienie pewnej duszy. Mówiła: „Szukam nie Twej sprawiedliwości, ale Twej łaski. Wiem, że przez niego roniłeś łzy, ale nie możesz myśleć o jego grzechach. Musisz myśleć o Krwi, którą przelałeś. Odpowiedz mi teraz, Jezu; powiedz, że zbawiłeś mojego grzesznika”. Gemma podała nazwisko człowieka, o którego się modliła. Tuż potem zawołała radośnie: „Został zbawiony! Zwyciężyłeś; Jezu zawsze tak triumfuj”. Gdy tylko Ojciec Germano opuścił pokój, usłyszał pukanie. Obcy człowiek znalazł się przed nim, upadł na kolana prosząc: „Ojcze, chcę się wyspowiadać”, kapłan ze zdumieniem stwierdził, że ma do czynienia z „grzesznikiem Gemmy”.Na początku 1903 roku mistyczka zachorowała na gruźlicę, która doprowadziła ją do śmierci po czterech miesiącach walki. Umarła z wielkim zaufaniem i tęsknotą, o czym świadczył uśmiech, który gościł na jej twarzy. Podczas badania w procesie beatyfikacyjnym wszyscy świadkowie zeznawali, iż w sposobie jej bycia nie było sztuczności. Kiedy kończył się stan ekstazy, powracała do normalnego życia, cicho i radośnie zajmując się sprawami domu. Większość tych, którzy ją znali, nie miała pojęcia o jej wielu surowych pokutach i ofiarach. Gemmę beatyfikował Pius XI w 1933 roku, a kanonizował Pius XII w maju roku 1940.

Herbert Oleschko

Oprac. na podstawie:Św. Gemma Galgani„Autobiografia. Dziennik”

Artykuł ukazał się w styczniowo-lutowym numerze „Któż jak Bóg” 1-2013.