Zasłużyć na zbawienie

Dyskusja między tym, czy uczynki nie są potrzebne do zbawienia, czy jednak są potrzebne, jest stara jak Biblia.

1. Św. Paweł wydaje się być patronem pierwszego stanowiska, kiedy mówi: “Człowiek osiąga usprawiedliwienie na podstawie wiary, niezależnie od pełnienia uczynków wymaganych przez Prawo” (Rz 3,28) czy “Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga” (Ef 2,8). I podaje przykład Abrahama jako tego, który został usprawiedliwiony dzięki wierze: „Czy Ten, który udziela wam Ducha i działa cuda wśród was, czyni to dzięki uczynkom wymaganym przez Prawo, czy też z powodu posłuszeństwa wierze? W taki sam sposób Abraham uwierzył Bogu i to mu policzono za sprawiedliwość” (Ga 3,5-6).

Św. Jakub widzi to inaczej: “Tak jak ciało bez ducha jest martwe, tak też jest martwa wiara bez uczynków” (Jk 2,26). I również daje przykład Abrahama: “Czy Abraham, ojciec nasz, nie z powodu uczynków został usprawiedliwiony, kiedy złożył syna Izaaka na ołtarzu ofiarnym? Widzisz, że wiara współdziałała z jego uczynkami i przez uczynki stała się doskonała” (Jk 2,21-22).

2. Ci, którzy mówią, że mamy zbawienie darmo, bez zasługi, niezależnie od uczynków, mogą ciągle pytać: „Gdyby zbawienie zależało od naszych uczynków, to co szczególnego dała śmierć Jezusa?”. Mogą też powoływać się na dobrego łotra, który zbawił się przecież nie dzięki dobrym uczynkom.

Ci, którzy mówią, że uczynki są koniecznie potrzebne do zbawienia powołują się na samego Jezusa, który mówił: “Nie każdy, kto mówi Mi: «Panie, Panie!», wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie” (Mt 7,21), a także na najbardziej znany tekst z Mt 25,41-46, kiedy do tych, którzy nie pomagali głodnym, ubogim, nagim i przybyszom mówi: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!”. Mają za sobą też św. Pawła, który mówi, że Bóg “odda każdemu według uczynków jego” (Rz 2,6), a w swoich listach podaje nieraz listę grzechów, za które do nieba się nie dostaniemy, np. 1 Kor 6,9-10: “Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwiąźli, ani mężczyźni współżyjący ze sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego”.

3. Ci, którzy mówią, że nie można koncentrować się na uczynkach, narażają się na to, że konsekwencja takiego myślenia prowadzi do wniosku, że zabójca pójdzie do nieba, o ile uwierzy w Jezusa, a niewierzący a dobry człowiek, nie pójdzie. Ewentualnie, w wersji optymistycznej, każdy będzie zbawiony bez względu na uczynki, co prowadzi do skutku, że najważniejsze na świecie dla grzeszników nie jest nawrócenie, tylko robienie wszystkiego, żeby Cię nie złapali. Bo Bóg i tak ci wybaczy. Z takiej interpretacji cieszą się na pewno wszyscy krzywdziciele.

Ci, którzy mówią, że uczynki są decydujące, narażają się na to, że ludzie przestaną wierzyć, że śmierć Jezusa zmieniła cokolwiek, bo tak jak w Starym, tak i w Nowym, trzeba zasłużyć na zbawienie.

4. Oczywiście są też tacy, którzy próbują pogodzić oba poglądy i mówią: „To prawda, że wszyscy jesteśmy zbawieni, ale jak sobie życie zapaskudzimy, to skończymy w piekle”. Czyli na pierwszej lekcji w klasie wszyscy dostali szóstkę, ale jak się nie będą pilnować, to mogą jeszcze skończyć na ocenie niedostatecznej. Ale to tylko łagodna wersja tego, że jednak uczynki są ważne.

Inni tłumaczą, że do nieba się idzie za wiarę albo za uczynki. Ale takie myślenie też nie zachęca grzeszników do nawrócenia.

5. Patrząc całościowo na Biblię, najbardziej uczciwie byłoby powiedzieć, że zbawienie dokonuje się i przez wiarę, i przez uczynki. I to jest potrzebne i to. Tak jak dobre małżeństwo, najpierw uwierzyliśmy sobie, pokochaliśmy siebie, a potem jesteśmy dla siebie dobrzy. Sama miłość nie wystarczy, jeśli nie pójdą za nią uczynki. Najlepiej zatem byłoby uwierzyć, a wierząc tak żyć, żeby być coraz lepszym.

 Zapewne napięcie między wiarą a uczynkami pozostanie, ale, myśląc praktycznie, każdy z nas może sobie odpowiedzieć na pytanie czy jego interpretacja wpływa pozytywnie na wiarę i uczynki. Jeśli moje rozumienie Ewangelii sprawia, że wierzę coraz bardziej Jezusowi i staram się być coraz lepszy, to znak, że we mnie działa Duch Boży. Jeśli moja interpretacja skutkuje utratą wiary czy pogorszeniem moralnym, to jest to tylko moja szkodliwa interpretacja. Uwierzmy Bogu, że warto być świętym, a nie kalkulujmy, ile wystarczy zrobić, by się dostać do nieba.

ks. Wojciech Węgrzyniak

www.wegrzyniak.com

Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (2/2023)