Zbaw nas ode złego

Powtarzane codziennie słowa modlitwy „Ojcze, zbaw nas ode złego” można traktować jako pewnego rodzaju zabezpieczenie. To powtarzanie Bogu, że gdybym znalazł się w zasięgu oddziaływania zła to Ty, Ojcze, zbaw mnie od jego niszczącego działania.

Zupełnie jednak inaczej brzmią te same słowa, gdy człowiek faktycznie znajduje się w ręku zła. Wtedy wołanie staje się krzykiem o ratunek, posiada charakter sygnału S.O.S. Jezus ma na uwadze taką właśnie sytuacje, zapewniając, że jeśli Bóg usłyszy ów sygnał S.O.S, prędko pospieszy z pomocą i weźmie w obronę wołającego (por. Łk 18,1-8).

Potrzeba S.O.S

Zło zawsze zmierza do oddzielenia człowieka od Boga, a gdy mu się to udaje, niszczy człowieka całkowicie. Jego pierwsze uderzenie boleśnie rani, chcąc nas odciąć od Boga. W momencie, gdy człowiek zagrożony przez zło zaczyna wołać do Boga o ratunek, tak mocno przywiera do niego, że uderzenia zła zamiast go od Boga oddzielać, „wbijają” go w Niego. Skoro zaś sam człowiek szuka ratunku u Boga, to Bóg wychodzi naprzeciw i otwiera swoje serce, by zagrożonego ocalić. Jeśli człowiek zaatakowany przez zło nie wzywa pomocy, nie oczekuje jej od Boga, to znak że ani mu na ocaleniu, ani na spotkaniu z Bogiem nie zależy. Najczęściej dobrowolnie wybiera drogę życia daleko od Boga.

Każde zagrożenie i nieszczęście winno nas do Boga zbliżać, a nie od Niego oddalać. To dlatego jest ono dopuszczone przez Boga. Zawsze stanowi okazję do umocnienia naszej wiary. Jeśli w zagrożeniu uciekamy się do Boga i umacniamy swoje więzy z nim, to po pewnym czasie będziemy wdzięczni Bogu, że pozwolił nam przeżyć bolesne dni. Odkryjemy, że znacznie więcej w nich zyskaliśmy, niż wycierpieliśmy, a nawet straciliśmy.

Jak trwoga to…

Polskie przysłowie „jak trwoga to do Boga” wcale nie musi być rozumiane jako krytyka słabej religijności, która dostrzega Boga jedynie w chwili zagrożenia. Może być bardzo ewangelicznym przypomnieniem prawdy o potrzebie nadawania sygnału S.O.S w stronę nieba wtedy, gdy sytuacja jest trudna, a możliwości człowieka niewystarczające do jej przezwyciężenia.

Często mamy do czynienia z zagrożeniem przez zło – nałogi, rozkład rodziny, potęgę opinii środowiska, które kradnie lub żyje kłamstwem, niemoralność – wtedy trzeba sięgnąć po wytrwałą, wprost naprzykrzającą się Bogu modlitwę. W tej wytrwałości jest zawarta wiara w Jego pomoc. Wytrwałość ta gwarantuje również możliwość współpracy z łaską, gdy Bóg zacznie jej udzielać.

Ratować innych

Jako ludzie wierzący częściej prosimy za tymi, których zło już osaczyło. Ta modlitwa nie posiada tak zdecydowanej skuteczności, nie odwraca bowiem ich serca od zła, nie rzuca ich wprost w ręce Boga. Niemniej jest to modlitwa twórcza, gest naszej miłości bliźniego i troska o jego prawdziwe dobro. Często właśnie ta modlitwa wstawiennicza przygotowuje akcję ratunkową podjętą przez Boga w celu jego ocalenia. Wielu ludzi zostanie zbawionych dzięki modlitwie ich bliskich. Skutki tej wstawienniczej modlitwy objawią się dopiero w wieczności. Nie ma modlitwy nieskutecznej.

Ks. prof. Edward Staniek

Opracowanie: Redakcja na podstawie: Ewangelia dziś – rok C, Oficyna Wydawnicza Barbara, Kraków 1994

Artykuł ukazał się we wrześniowo-październikowym numerze „Któż jak Bóg” 5-2017.