Nie każdy kapłan jest pasterzem. Historia i literatura dobrze to wiedzą. Warto spojrzeć na kapłaństwo nie tylko przez pryzmat tego, kim być powinien, ale także – kim być nie może.
-
Królowa Aniołów + Olej św. Michała Archanioła (Zestaw)45,00 zł z VAT
-
Post Świętego Michała Archanioła + Olej św. Michała Archanioła (Zestaw)45,00 zł z VAT
-
5 książek ks. Mateusza Szerszenia CSMA + Olej św. Michała Archanioła (1 buteleczka) (Zestaw)120,00 zł z VAT
-
Wielkie Zawierzenie Świętemu Michałowi Archaniołowi + Olej św. Michała Archanioła (Zestaw)45,00 zł z VAT
Wystarczy sięgnąć po klasykę – „Faraona” Bolesława Prusa. Choć akcja powieści rozgrywa się w starożytnym Egipcie, obraz kapłanów, jaki się z niej wyłania, pozostaje zaskakująco aktualny. To nie tylko literacka przestroga – to lustro, w którym również kapłaństwo XXI wieku może, a może i powinno, się przejrzeć.
Kapłan nie może być politykiem. W „Faraonie” kapłani to mistrzowie gry o władzę, subtelni manipulatorzy, którzy za zasłoną religii skrywają chłodne kalkulacje i bezwzględność. Dla nich świątynia staje się bardziej sceną strategicznych rozgrywek niż miejscem spotkania z Bogiem. W ich działaniach nie ma śladu pasterskiego serca – są za to układy, kontrola, wpływy i kalkulacje. Taki model kapłaństwa, podporządkowanego mechanizmom politycznym czy ideologicznym, to dziś także realne zagrożenie. Kapłan nie jest ambasadorem żadnej partii, nie jest głosem żadnego ludzkiego układu. Jeśli zaczyna bardziej troszczyć się o to, jak zostanie odebrany w mediach niż o to, czy mówi prawdę Ewangelii – wchodzi na drogę, która nie prowadzi do owiec, ale do tronu, który szybko zamienia się w pułapkę.
Kapłan nie może być człowiekiem pychy. W „Faraonie” kapłaństwo to przywilej, to zamknięta kasta tych, którzy mają wiedzę, ale trzymają ją dla siebie. Ich duchowość jest powierzchowna – podsycają aurę tajemniczości, by zyskać szacunek, a nie by prowadzić innych ku światłu. Współczesny kapłan, jeśli zapomni, że wszystko, co ma, zostało mu dane – wiedza, urząd, sakramenty – może łatwo ulec tej samej pokusie: by stać się wyższym, lepszym, nietykalnym. Taki kapłan nie schyla się do człowieka, tylko unosi się ponad nim. Taki kapłan nie głosi Miłosierdzia – tylko moralizuje. Nie prowadzi – tylko ocenia. A przecież Jezus – wzór kapłaństwa – ukląkł i umył nogi uczniom.
Kapłan nie może być zimnym technokratą, który zna liturgię na pamięć, ale nie zna imienia swoich parafian. W „Faraonie” kapłani wiedzą wszystko: jak przewidzieć zaćmienie, jak zarządzać spichlerzami, jak wpłynąć na tłum. Ale nie znają serca człowieka. Współczesne pokusy są podobne. Dzisiaj kapłan może być świetnym organizatorem, sprawnym administratorem, elokwentnym kaznodzieją – ale jeśli nie ma w sobie współczucia, jeśli nie zna zapachu owiec, jeśli nie płacze z płaczącymi – traci coś istotnego. Kapłaństwo staje się wówczas funkcją, a nie misją. Zadaniem do wykonania, a nie drogą zbawienia. A ludzie wyczuwają to natychmiast – i odchodzą. Bo nie szukają urzędnika. Szukają ojca.
Kapłan nie może się bać prawdy. W „Faraonie” kapłani ukrywają prawdę przed faraonem, manipulują faktami, używają wiedzy, by zachować kontrolę. To obraz kapłaństwa zamkniętego w lęku, kapłaństwa, które nie ufa, że prawda wyzwala, ale raczej – że prawda może zburzyć porządek. Dziś także kapłan może ulec pokusie przemilczeń, rozmywania doktryny, unikania trudnych tematów. Może chcieć być lubiany bardziej niż wierny. Może chcieć nie drażnić sumień, by nie stracić wpływów. Ale kapłan, który boi się mówić całą Ewangelię, nawet tę trudną, staje się fałszywym prorokiem. I chociaż może na chwilę zyskać poklask, w dłuższej perspektywie nie prowadzi nikogo do zbawienia.
Kapłan nie może być zamknięty na łaskę. W „Faraonie” Bóg jest milczący, odległy, nieobecny. Wszystko kręci się wokół wiedzy, rytuału i władzy. To religia bez relacji. Taki model duchowości grozi także dziś – kapłan może mówić o Bogu, ale sam z Nim nie rozmawiać. Może celebrować Eucharystię, ale sam nie karmić się Słowem. Może znać modlitwy, ale nie modlić się sercem. A bez łaski wszystko wysycha. Kapłaństwo bez łaski staje się teatrem. A ludzie nie potrzebują aktorów w ornacie – potrzebują świadków, którzy żyją tym, co głoszą.
Dlatego trzeba powiedzieć jasno: kapłan nie może być jak ci z „Faraona”. Bo Ewangelia nie potrzebuje strategii – potrzebuje świadectwa. Kościół nie potrzebuje kolejnych menedżerów – potrzebuje świętych. Ludzie nie potrzebują kolejnych urzędników Boga – potrzebują pasterzy według Jego serca. A Jezus, Dobry Pasterz, zna swoje owce i życie oddaje za nie. I tylko taki kapłan, który zrezygnuje z pozycji, prestiżu i wpływów, może być naprawdę wolny. I tylko taki kapłan może prowadzić ludzi nie do siebie – ale do Boga.
A jednak są w literaturze obrazy kapłanów, którzy nie zatracili swojej duszy. Są księża, których postawa, słowo i cicha obecność przemieniają rzeczywistość – nie przez siłę czy wpływy, ale przez miłość i wierność. Dwa szczególne literackie świadectwa zasługują na uwagę: „Dziennik wiejskiego proboszcza” Georges’a Bernanosa i „Ziele na kraterze” Melchiora Wańkowicza. Ich bohaterowie nie są herosami na piedestale. Są kapłanami cichymi, zmęczonymi, niedoskonałymi. Ale właśnie dlatego są tak bardzo prawdziwi – i tak bardzo potrzebni.
Proboszcz z powieści Bernanosa to młody ksiądz w małej francuskiej parafii, który nie ma w sobie nic z charyzmatycznego lidera czy przebojowego kaznodziei. Jest chory, samotny, niezrozumiany. Ludzie go ignorują, drwią z niego, traktują z rezerwą. A on mimo to trwa – w modlitwie, w ofierze, w codziennym mozole kapłańskiego życia. Jego duchowość jest głęboka, ale ukryta. Nie szuka poklasku. Nie wdaje się w głośne dyskusje. Po prostu kocha – wiernie, cierpliwie, bezinteresownie. Jego siłą nie jest wpływ, ale pokora. To kapłan, który nie zna sukcesu w świeckim rozumieniu, ale zna Boga. I dlatego może Go nieść innym. Takie kapłaństwo jest dziś może mniej zauważalne, ale bardziej niż kiedykolwiek potrzebne. Kapłan, który nie gra, nie błyszczy, nie udaje. Tylko służy – jak Chrystus.
-
Któż jak Bóg – 3/202512,00 zł z VAT
-
Któż jak Bóg – 2/202512,00 zł z VAT
-
Któż jak Bóg – 1/202512,00 zł z VAT
-
Któż jak Bóg – 6/20249,00 zł z VAT
Z kolei w „Zielu na kraterze” Melchiora Wańkowicza pojawia się postać księdza Węgrzyna – człowieka ciepłego, mądrego, serdecznego. Kapłana, który zna życie i nie boi się go. Który potrafi żartować, ale i modlić się z głębi serca. Który jest blisko ludzi – nie dlatego, że chce się przypodobać, ale dlatego, że ich kocha. Który nie tworzy dystansu, ale buduje mosty. Wspomnienia Wańkowicza malują obraz księdza, który nie tyle naucza, co towarzyszy. Nie moralizuje, ale rozumie. Nie narzuca, ale prowadzi. W jego osobie widać kapłana jako ojca – nie tylko duchowego, ale ludzkiego w całym znaczeniu tego słowa. Człowieka, który swoją obecnością daje poczucie bezpieczeństwa, nadziei, pokoju.
Obie te postacie – choć różne – łączy jedno: autentyczność. Nie są doskonali, ale są prawdziwi. Ich życie nie jest łatwe, ale jest spójne. Ich wiara nie jest efektem publicznych deklaracji, ale codziennego zmagania się z sobą i światem. Kapłani z literatury Bernanosa i Wańkowicza pokazują, że być dobrym księdzem to nie znaczy być perfekcyjnym, elokwentnym czy nieomylnym. To znaczy być wiernym. Być obecnym. Być pokornym sługą – nawet wtedy, gdy nikt nie klaszcze.
W świecie pełnym pozorów i hałasu, właśnie taki obraz kapłana ma moc przyciągania. Kapłana, który nie ucieka od cierpienia, ale przechodzi przez nie z krzyżem w dłoni. Kapłana, który nie chowa się za urzędem, ale wychodzi do ludzi. Kapłana, który nie szuka wielkości, ale świętości – tej cichej, nieefektownej, ukrytej w codzienności. Bo tylko taki ksiądz może być prawdziwym pasterzem. Takim, który zna swoje owce – i którego one znają.
Ks. Mateusz Szerszeń CSMA