Między stwierdzeniem „większość ludzi idzie do piekła”, a tym, że piekła nie ma, jest ogromna różnica. Przerażające, że tak wiele osób zdaje się jej nie dostrzegać.
Nie milknie echo jednej z wypowiedzi znanego duchownego, który stwierdził, że „większość ludzi idzie do piekła”. (czyt także: „Większość ludzi idzie do piekła. Czyli Kościół bez nadziei”)
Pojawiają się głosy, że to zdanie wyjęte z kontekstu. I słusznym byłoby oburzenie na krytykę, gdyby owo wyrwanie było np: z takiego kontekstu: „głoszenie, że większość ludzi idzie do piekła, nie jest zgodne z nauczaniem Kościoła katolickiego”. Niestety, brzmiało inaczej.
Co z tym piekłem?
Piekło istnieje. Tak głosi katolicka nauka, Biblia i objawienia prywatne (przy czym nie musimy wierzyć w objawienia prywatne, nawet jeśli osoba, która je miała, została kanonizowana) . Żadne objawienia prywatne, również te, które zostały uznane przez Kościół katolicki za autentyczne, „nie należą do depozytu wiary” (KKK 67)
Ale to, że piekło istnieje, nie jest tożsame ze stwierdzeniem, że „większość ludzi tam idzie”. Jak czytamy w Katechizmie Kościoła Katolickiego:
KKK 1056 Idąc za przykładem Chrystusa, Kościół uprzedza wiernych o „smutnej i bolesnej rzeczywistości śmierci wiecznej” (Kongregacja do Spraw Duchowieństwa, Ogólne dyrektorium katechetyczne, 69 , nazywanej także „piekłem”.)
KKK 1057 Zasadnicza kara piekła polega na wiecznym oddzieleniu od Boga; wyłącznie w Bogu człowiek może osiągnąć życie i szczęście, dla których został stworzony i których pragnie.
Bóg nie przeznacza nikogo do piekła (Synod w Orange II: DS 397; Sobór Trydencki: DS 1567), a dokonuje się to przez dobrowolne odwrócenie się od Boga (grzech śmiertelny) i trwanie w nim aż do końca życia. Bóg „pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni” (1 Tm 2, 4). Mamy także powiedziane, że „u Boga wszystko jest możliwe” (Mt 19, 26). Cytowanie Biblii nie jest protestantyzacją Kościoła. Jednak należy pamiętać, że Pismo Święte zawsze czyta się w całości.
Kościół nigdy nie orzekł, że ktoś jest potępiony. Kanonizuje, beatyfikuje, ale nie wygłasza potępień. Nikt nie zna serca drugiego człowieka, tylko sam Pan Bóg.
Puste piekło?
Istnieje teoria, że piekło jest, ale, że jest puste. Apokatastazę rozumiemy jako automatyczne zbawienie każdego stworzenia i jest to pogląd, który Kościół katolicki odrzuca.
– Czym innym jest jednak nadzieja na powszechne zbawienie, to znaczy nadzieja, że Bóg znajdzie sposób na ostateczne zwycięstwo dobra w każdym wolnym stworzeniu. Podkreślam: mówimy tu o nadziei, nie zaś o pewności. Dlaczego? Bo przedstawiony problem dotyka naszej wolności, której Bóg nie łamie. – tłumaczył ks. Jacek Grabowski z Wydziału Nauki Katolickiej w jednym z katolickich tygodników
Niektórzy twierdzą, że gdybyśmy poznali Miłość Boga, nie moglibyśmy się jej oprzeć, po prostu nie bylibyśmy w stanie powiedzieć „nie”, bo by nas tak obezwładniła, więc piekło musi być puste. Teoria ta kłóci się jednak z wolną wolą człowieka. Adam i Ewa, którzy żyli w raju, byli w stanie odrzucić Bożą Miłość, zwątpić i popełnić grzech, znany jako grzech nieposłuszeństwa. Szatan, jako anioł, mógł powiedzieć „non serviam”, stając się aniołem ciemności. Bóg szanuje naszą wolność. W teorii pustego piekła, „zamiast Boga, który przeprowadza swój zamysł zbawienia świata, mamy obraz Boga spętanego własną miłością i wszechmocą.” (za: „W drodze” 11/2007)
Jednocześnie, to nie my sami siebie zbawiamy. Jak czytamy w Liście do Efezjan (Ef 2, 1 – 9):
1 I wy byliście umarłymi1 na skutek waszych występków i grzechów, 2 w których żyliście niegdyś według doczesnego sposobu tego świata, według sposobu Władcy mocarstwa powietrza2, to jest ducha, który działa teraz w synach buntu. 3 Pośród nich także my3 wszyscy niegdyś postępowaliśmy według żądz naszego ciała, spełniając zachcianki ciała i myśli zdrożnych. I byliśmy potomstwem z natury zasługującym na gniew, jak i wszyscy inni. 4 A Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował,
5 i to nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia. Łaską bowiem jesteście zbawieni.
6 Razem też wskrzesił i razem posadził na wyżynach niebieskich4 – w Chrystusie Jezusie,
7 aby w nadchodzących wiekach przemożne bogactwo Jego łaski wykazać na przykładzie dobroci względem nas, w Chrystusie Jezusie. 8 Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: 9 nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił.
Oczywiście „wiara bez uczynków jest martwa”. Bo także złe duchy wierzą i drżą. I co z tego?
” 14 Jaki z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? Czy [sama] wiara zdoła go zbawić? 15 Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, 16 a ktoś z was powie im: «Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta!» – a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała – to na co się to przyda? 17 Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie. 18 Ale może ktoś powiedzieć: Ty masz wiarę, a ja spełniam uczynki. Pokaż mi wiarę swoją bez uczynków, to ja ci pokażę wiarę na podstawie moich uczynków. 19 Wierzysz, że jest jeden Bóg? Słusznie czynisz – lecz także i złe duchy wierzą i drżą.
20 Chcesz zaś zrozumieć, nierozumny człowieku, że wiara bez uczynków jest bezowocna? 21 Czy Abraham, ojciec nasz, nie z powodu uczynków został usprawiedliwiony, kiedy złożył syna Izaaka na ołtarzu ofiarnym? 22 Widzisz, że wiara współdziałała z jego uczynkami i przez uczynki stała się doskonała. 23 I tak wypełniło się Pismo, które mówi: Uwierzył przeto Abraham Bogu i policzono mu to za sprawiedliwość, i został nazwany przyjacielem Boga. 24 Widzicie, że człowiek dostępuje usprawiedliwienia na podstawie uczynków, a nie samej tylko wiary. 25 Podobnie też nierządnica Rachab, która przyjęła wysłanników i inną drogą odprawiła ich, czy nie dostąpiła usprawiedliwienia na podstawie swoich uczynków? 26 Tak jak ciało bez ducha jest martwe, tak też jest martwa wiara bez uczynków.” (Jk, 2, 14-26)
Jesteśmy zbawieni dzięki łasce Pana Jezusa, a nie dzięki naszym zasługom. Wiara też jest łaską. Gdyby nie łaska Boża, nasze grzechy by nas przytłoczyły. Bo nie da się wynagrodzić ich niczym. W wierze nie chodzi więc o zasługiwanie. W wierze chodzi tylko o miłość. Jeśli wierzymy, to i kochamy. A żeby kochać, idziemy do Tego, który jest Miłością, by czerpać z Jego serca. Idziemy do Niego z naszym powracającym grzechem. A On pragnie, byśmy do Niego przyszli. Z miłości działamy, chodzimy do Kościoła, „robimy dobre uczynki”. Nie po to, by sobie zasłużyć na niebo.
Spojrzenie Jezusa
Nie chodzi też o to, że Jezus po naszym grzechu mówi „nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało”. Ale Jego miłość jest większa, niż nasz grzech.
„Miłość Boga jest zawsze większa niż możemy to sobie wyobrazić, a nawet wykracza poza jakikolwiek grzech, jaki mogłoby wyrzucać nasze sumienie. Jest to miłość, która nie zna granic i nie ma granic. Nie ma tych przeszkód, jakie my, przeciwnie, zazwyczaj stawiamy przed jakąś osobą, obawiając się, że nas pozbawi naszej wolności.
Wiemy, że następstwem stanu grzechu jest oddalenie od Boga. I rzeczywiście, grzech jest jednym ze sposobów, w jaki od Niego się oddalamy. Ale nie znaczy to, by On oddalał się od nas. Stan słabości i zamętu w jakim stawia nas grzech, jest kolejnym powodem, dla którego Bóg pozostaje blisko nas. Ta pewność powinna nam zawsze towarzyszyć w życiu. Słowo Apostoła jest potwierdzeniem, aby uspokoić nasze serce i żeby zawsze miało ono niezachwianą ufność w miłość Ojca: „Jeśli nasze serce oskarża nas, to Bóg jest większy od naszego serca” (w. 20). „
– mówił papież Franciszek podczas nabożeństwa pokutnego w bazylice św. Piotra w Watykanie w 2018 roku.
Bóg mówi „I ja ciebie nie potępiam, idź i od tej pory już nie grzesz”, kocha, widzi grzech, widzi też serce i wszystko, co się w nim kryje. Nie potępia, ale też nie klepie po ramieniu. Nakazuje, by już więcej nie popełniać tego grzechu. My nie mamy pełnego poznania, ani też nie mamy Spojrzenia miłości. Spojrzenie miłości jest dobrze zobrazowane, np: przy spotkaniu Jezusa z Samarytanką.
Pan Jezus prosi Samarytankę, by dała mu pić. Po pierwsze, on, mężczyzna, Żyd, prosi kobietę, Samarytankę. W ówczesnej kulturze było to bardzo szokujące! Jest około południa, a o tej porze przy studni nabiera wody kobieta, która, skoro jest o tej godzinie, znaczy, że jest wykluczona ze społeczności. Bóg nie prawi jej morałów, ani nawet jej nie mówi, jaka jest i co zrobiła, chociaż doskonale ją zna. I to spotkanie musiało być tak niezwykłe, że „kobieta zaś zostawiła swój dzban i odeszła do miasta. I mówiła tam ludziom.” Poszła po wodę, a zostawiła dzban przy studni i wróciła do miasta z niczym, do ludzi, od których stroniła.
Jakie musiało być spojrzenie Jezusa, by dokonała się w niej taka przemiana? Co się zadziało w jej sercu podczas tego spotkania? Musiało być to coś tak wielkiego, że aż zostawiła swój dzban z wodą, po którą poszła. To też symbol pozostawienia grzechu, słabości, problemu Jezusowi. Spotkanie dodało jej takiej odwagi i wolności, że aż „odeszła do miasta i mówiła ludziom.”
Oczywiście, musiała mieć w sobie pewną otwartość na takie Spotkanie. Pragnienie.
Abp Fulton J. Sheen przytacza w jednej ze swoich książek historyjkę:
„Pewna kobieta przyszła kiedyś do proboszcza z Ars, świętego Jana Marii Vianney’a i powiedziała mu: „Mój mąż właśnie spadł z mostu, a nie przystępował do sakramentów od dwudziestu lat. Podwójna śmierć! Jego dusza jest stracona”. Ksiądz Vianney odpowiedział jej: „Droga pani, istnieje pewna odległość między mostem a wodą”. (w innym tłumaczeniu: „Między mostem a rzeką jest jeszcze Boże miłosierdzie”)
Nigdy nie porzucaj nadziei. „Tego, który do Mnie przychodzi, precz nie odrzucę” (J 6, 37).”
Obyśmy nigdy nie dali się oszukać szatanowi, by głosić potępienie. Obyśmy zawsze mieli odwagę głoszenia Miłości Bożej, która przemienia serca. Obyśmy mieli pragnienie jak Samarytanka. I nigdy nie porzucili nadziei.
Karolina Zaremba