Czy możemy wątpić w istnienie czyśćca?

Czyśćca nigdy nie powinniśmy traktować jako kary. Ze smutkiem wypowiadane założenie, że „pewnie trafię do czyśćca”, nie oddaje istoty tego stanu. Wiadomo, że lepiej by było trafić od razu do nieba. Jednak czyściec ma funkcję pozytywną i jest oznaką miłosierdzia Bożego. Popatrzmy na tę kwestię z innej strony.

Katechizm uczy: „Ci, którzy umierają w łasce i przyjaźni z Bogiem, ale nie są jeszcze całkowicie oczyszczeni, chociaż są już pewni swego wiecznego zbawienia, przechodzą po śmierci oczyszczenie, by uzyskać świętość konieczną do wejścia do radości nieba” (KKK 1030).

Jak rozumieć te słowa? Po naszym zakończonym życiu ziemskim Bóg mógłby przedstawić nam bardzo uczciwy rozrachunek. Mógłby wskazać wszystkie nasze braki, źle podjęte decyzje, świadome zaniedbania miłości i na końcu wydać mniej lub bardziej surowy wyrok. Pewnie trochę byśmy się zdziwili, słysząc o Jego kryteriach oceny, ponieważ w doczesności kierowaliśmy się innymi wytycznymi. Patrzyliśmy na to, co mówią ludzie, braliśmy przykład z innych, nie chcieliśmy wychodzić przed szereg albo po prostu porównywaliśmy się z innymi i twierdziliśmy, że z nami nie jest jeszcze aż tak źle, bo ten i tamten to dopiero robili straszne rzeczy. Ale Bóg patrzy na to zupełnie inaczej, ponieważ jest czystą miłością. On nie robi ankiety środowiskowej i badań socjologicznych i nie określa na ich podstawie liczby punktów, które powinniśmy zdobyć, by zmieścić się w ramach Jego boskich wymagań czy średniej światowej. On chce całkowitej miłości.

Smoking do nieba

Czyściec jest stanem, w którym możemy odrobić te lekcje, o których zapomnieliśmy, będąc na ziemi. Jest więc uwrażliwianiem na niebo. Doprecyzowaniem tego, co było dotąd przyjęte mgliście i nie z całego serca. Przychodzi mi do głowy takie porównanie… Skoro człowiek chce wejść na bankiet, na którym ludzie są ubrani w smokingi, a sam smokingu nie ma, to zatrzymuje się w przedsionku, gdzie jest maszyna do szycia i trochę tkanin oraz projekty ubrań, i uczy się szyć. Kiedy się tego nauczy i uszyje smoking dla siebie, to wtedy go wkłada i wchodzi do środka. Wówczas nie odróżnia się od innych. Szanuje panujące tam zasady. Utożsamia się z kulturą, która jest reprezentowana przez smoking. Oczywiście jest to tylko obraz. W czyśćcu dokonują się o wiele ważniejsze rzeczy niż tylko szycie jakiegoś wierzchniego okrycia. Tam „szyją się” nowe serca i wyostrza się wzrok. Wszystko po to, byśmy mogli cieszyć się nowym życiem wiecznej miłości.

Katechizm uzasadnia naukę o czyśćcu dwoma ważnymi tekstami biblijnymi: jeden pochodzi z 2 Księgi Machabejskiej, drugi – z Ewangelii wg św. Mateusza. „Dlatego właśnie Juda Machabeusz sprawił, że złożono ofiarę przebłagalną za zabitych, aby zostali uwolnieni od grzechu” (2 Mch 12, 45).

Jaki jest kontekst tych słów? Żydzi wygrywają bitwę z Idumejczykami. Po jakimś czasie (z racji wypadających świętych dni) przeprowadzają standardową czynność po bitwie – idą na pole zakończonej potyczki, by zabrać ciała poległych i godnie ich pochować. Rutynowe jak dla żołnierzy tamtych czasów działanie okazuje się szokujące, ponieważ okazuje się, że każdy ze zmarłych ma pod swoją odzieżą przedmioty poświęcone bóstwom, zabrane z Jamnii. Trzeba tutaj dodać, że Prawo zakazuje żydom tego typu grabieży. Wspomniane znaleziska od razu wzbudziły podejrzenia, że właśnie z ich powodu walczący ponieśli śmierć w bitwie. Jak to się potocznie mówi: dostali za swoje. Przekroczyli Prawo, więc spadła na nich śmierć. Tak wówczas to zinterpretowano. Na szczęście nie zakończono sprawy tylko na ocenie poległych. Juda, który był przywódcą, upomniał resztę, by wszyscy pamiętali na przyszłość, żeby takich rzeczy nie robić i wyciągnąć wnioski z zaistniałej sytuacji.

Następnie zarządził składkę pieniężną i posłał do Jerozolimy około dwóch tysięcy srebrnych drachm, aby złożono ofiarę przebłagalną za dokonany grzech. Autor natchniony księgi zamieszcza tam cenny komentarz do tego działania: „Bardzo pięknie i szlachetnie uczynił, myślał bowiem o zmartwychwstaniu. Gdyby bowiem nie był przekonany, że ci zabici zmartwychwstaną, to modlitwa za zmarłych byłaby czymś zbędnym i niedorzecznym, lecz jeśli uważał, że dla tych, którzy pobożnie zasnęli, jest przygotowana najwspanialsza nagroda, była to myśl święta i pobożna. Dlatego właśnie sprawił, że złożono ofiarę przebłagalną za zabitych, aby zostali uwolnieni od grzechu” (2 Mch 12, 43-45).

Osobiście widzę w tym działanie podobne do naszego – katolickiego zwyczaju składania ofiar pieniężnych na utrzymanie kapłana odprawiającego msze święte za zmarłych. Rzecz jasna, Eucharystia jest czymś zdecydowanie większym, bo jest ofiarą samego Boga-Człowieka. Oni dali tylko pieniądze na odkupienie win w wieczności. Nie mogli jednak zrobić niczego lepszego, ponieważ nie mieli jeszcze zbawienia danego przez Chrystusa. Swoim postępowaniem pokazali, jak ówczesny Izrael podchodził do sprawy. Ludzie już wtedy wierzyli, że jest jakiś stan przejściowy. No bo skoro te rzeczy wydarzyły się kilka dni po śmierci poległych, to znaczy, że ludzkie działania, modlitwy i ofiary mają wpływ na los zmarłych, których już nie ma na tym świecie. Słowem, autor mówi tu o czyśćcu, gdzie dusze czekają na pełne zjednoczenie z Bogiem, a my poprzez różne duchowe działania możemy im pomóc.

Drugi fragment z Ewangelii wg św. Mateusza, chociaż porusza temat grzechu przeciwko Duchowi Świętemu, zawiera na końcu bardzo ważną uwagę z perspektywy nauki o czyśćcu. „Dlatego powiadam wam: Każdy grzech i bluźnierstwo będą odpuszczone ludziom, ale bluźnierstwo przeciwko Duchowi nie będzie odpuszczone. Jeśli ktoś powie słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie mu odpuszczone, lecz jeśli powie przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie mu odpuszczone ani w tym wieku, ani w przyszłym” (Mt 12, 31-32). Czytamy zatem, że ten grzech nie zostanie odpuszczony ani w tym wieku, ani w przyszłym. Oznacza to, że sprawa naszego zbawienia nie jest zero-jedynkowa – albo idziesz do nieba, albo do piekła. Okazuje się, że jest również stan „wieku przyszłego”, i również w tym przyszłym wieku grzechy ludzi mogą być im odpuszczone. Czy mając na uwadze te argumenty biblijne, moglibyśmy wątpić w istnienie czyśćca?

Ostatnia deska ratunku

Niektórzy postrzegają czyściec jako ostatnią deskę ratunku. Dlaczego jednak – skoro jest to miłosierne działanie Boga – musi się ono wiązać z cierpieniem? Jeśli zwracamy uwagę na sam aspekt cierpienia, to rzeczywiście trudno połączyć prawdę o czyśćcu z prawdą o miłości Boga. Skąd więc biorą się takie interpretacje? Średniowieczne ilustracje nie napawają entuzjazmem i często uciekają się do zbyt sugestywnych obrazów, by przedstawić pozaziemskie oczyszczenie człowieka. Tylko jak inaczej malarstwo miałoby ten proces pokazać? To są sprawy niewyrażalne ludzkim językiem i niewymierne. Szczególnie w tradycyjnym, starszym nurcie, kiedy to nie operowano językiem psychologii i medycyny oraz nie szanowano w pełni układu natury i psychiki człowieka. Aby opisać proces wewnętrzny, potrzeba specjalnej terminologii, bazy słów oraz rozumienia pewnych mechanizmów. Taki aparat pojęciowy w dawniejszych czasach po prostu nie był wykształcony.

Czasami myślę o czyśćcu jako o procesie szlifowania diamentu. Niby odpadają jakieś jego części, ale ta podstawowa bryła zyskuje piękne kształty i przez to wzrasta jej wartość. Czy ktoś, gdy patrzy na piękny diament, pamięta o okruchach, które odpadły w procesie upiększania? No właśnie… Tak też spójrzmy na czyściec. On jest trudem i wymaga od człowieka zrozumienia i doświadczenia nowej perspektywy, ale summa summarum kieruje ku temu, co zdecydowanie lepsze. Po prostu warto w to wejść, a nie bać się, że będzie nas to wiele kosztowało.

Kościół zaleca modlitwę za dusze w czyśćcu cierpiące. Niektórzy pytają, dlaczego to my, ludzie żyjący, mamy przekonywać Pana Boga, by skrócił cierpienia duszy. Można na ten problem spojrzeć z innej strony. Dlaczego w ogóle Bóg musi nam przypominać o tym, że powinniśmy się modlić za zmarłych? To powinno być naturalnym porywem serca! Skoro kogoś kochaliśmy, to powinniśmy zabiegać o to, by po śmieci było mu jak najlepiej i by miał jak najlepiej „umeblowane niebo”! Mając dobre doświadczenie czyjegoś życia i postępowania, powinniśmy się nie zgadzać z wszelkimi werdyktami, które źle go oceniają, i starać się załagodzić konsekwencje tego, co zrobił źle. No bo chociaż gdzieś powinęła mu się noga, to nasze doświadczenie wskazuje na to, że był dobrym człowiekiem, któremu wiele zawdzięczamy. Przecież to takie częste w naszych ludzkich relacjach. Ciągle załatwiamy swoim bliskim coś, co im się urzędowo nie należy. Przecieramy lepsze ścieżki do specjalistów. Znajdujemy skutecznych adwokatów. Dlaczego więc w tematach duchowych uważamy to za nieuczciwe albo niestosowne? Bóg daje zmarłym możliwość oczyszczenia. A my możemy im w tej sytuacji pomóc i naszymi modlitwami przyspieszyć ten proces. Powtórzę więc moje pytanie: dlaczego Bóg musiałby nam o tym przypominać? Nasze zaangażowanie modlitewne za zmarłych powinno wynikać z serca i być wręcz oczywiste! Nie zrzucajmy wszystkiego na Boga. Nie myślmy: „Jeśli Bóg kocha, to sam powinien o nich pomyśleć, zanim my to zrobimy”. On właśnie myśli i robi dla nas wszystkich o wiele więcej niż to, na co zasługujemy. A to, co zmarli w nas zostawili (miłość do nich i wdzięczność), jest kapitałem, który dodatkowo procentuje. Taka boczna flanka w bitwie. Dlatego powinniśmy więcej wyświadczać miłości w życiu, by dać się lepiej zapamiętać tym, którzy potem pewnie będą się za nas modlić!

Odpusty – fakty i mity

Z nauką o czyśćcu wiążą się także odpusty. Jak je rozumieć? Czym one są? Od najdawniejszych czasów istniała w Kościele praktyka pokutna. Dobrym przykładem są „listy pokoju” z III wieku, które były wysyłane do męczenników. Proszono ich o możliwość uczestnictwa w „wypracowanych” przez nich zasługach. Poza tym praktykowano również dobrowolną publiczną pokutę. W ten sposób dokonywano zadośćuczynienia za popełnione zło i pokazywano współbraciom świadectwo prawdziwego nawrócenia.

Pierwszy odpust datuje się na rok 1019. Łączył się on z pielgrzymką do sanktuarium. Następnie odpusty były związane z udziałem w wyprawach krzyżowych. Papież Bonifacy VIII w 1300 roku ogłosił możliwość uzyskania odpustu za nawiedzenie grobu św. Piotra. Z kolei papież Klemens VI w XIV wieku wydał pierwszy dokument porządkujący naukę Kościoła o odpustach.

Warto wiedzieć, że odpusty to dziedzictwo Kościoła Rzymskokatolickiego. Nie możemy się tego tematu bać. To prawda, że wokół odpustów narosło wiele mitów. Wynika to między innymi z tego, że Kościoły protestanckie w czasach reformacji krytykowały praktykę odpustów oraz że niektórzy nadinterpretujący to zagadnienie naukowcy uważają, iż odpusty są konsekwencją „wynalezienia czyśćca”. Co ciekawe, sam Luter – ojciec reformacji – złagodził swój sprzeciw względem odpustów. Pod koniec życia krytykował sposób ich propagowania, a nie odpusty jako takie.

Odpust to darowanie kary doczesnej. Od razu spieszę, by to wytłumaczyć. Kara doczesna to kara, jaką musi ponieść człowiek pomimo tego, że otrzymał przebaczenie na spowiedzi. Nie oznacza to, że sakrament pokuty i pojednania jest niepełny czy niedoskonały. Spowiedź daje nam przebaczenie, ale konsekwencje grzechu (inaczej kary lub „ślady grzechu”) pozostają. Przez nie człowiek nie może całkowicie otworzyć się na łaskę.

Wyobraźmy sobie, że coś zniszczyliśmy. Chociaż ktoś machnąłby na zaistniały fakt ręką, to i tak ta rzecz dalej zostanie zniszczona. Trzeba więc coś z tym zrobić. Odkupić ją lub naprawić. Tak by przynajmniej wypadało…

Dlatego po odpuszczeniu winy przez Boga trzeba pomyśleć o sposobie poniesienia kary. Możemy ją albo przyjąć na siebie, albo szukać innego sposobu zmniejszenia jej oddziaływania. Warto wiedzieć, że karę może darować lub skrócić Kościół, ponieważ otrzymał od Boga taką władzę. Jezus udzielił św. Piotrowi i apostołom władzy związywania i rozwiązywania, która wpływa na stan rzeczy w niebie. To określenie misji przenosi się na ich następców, czyli biskupów i papieży różnych wieków Kościoła.

Zdaję sobie sprawę, że założenie dyktujące potrzebę poniesienia kary pomimo przebaczenia sakramentalnego może być dla niektórych wątpliwe. Od razu ciśnie się im na usta pytanie: a co na ten temat mówi Pismo Święte? Zacznijmy od początku. Tłumaczy nam to już Stary Testament. Czytamy tam słowa o Bogu, który nazywa siebie miłosiernym i litościwym oraz przebaczającym niegodziwość, niewierność i grzech. Mimo wszystko dodaje, że nie pozostawia grzechu bez ukarania (por. Wj 34, 6-7). Z kolei król Dawid po popełnieniu ciężkiego grzechu cudzołóstwa z Batszebą, otrzymuje co prawda od Boga przebaczenie, ale nie niweluje to zapowiedzianej kary (2 Sm, 12).

Idea odpustów jest przedstawiona również w Ewangelii. Przywołajmy przypowieść o synu marnotrawnym. Opisywany tam ojciec (będący zresztą obrazem Boga Ojca) nie ogranicza się tylko do przebaczenia powracającemu synowi. Pragnie również przywrócić mu utraconą godność. Dlatego przyodziewa go w piękne szaty. Zakłada mu pierścień oraz sandały. Ponadto wydaje ucztę na jego cześć, przez co jego działanie ma wymiar wspólnotowy. Jakże pięknie wyraża to teologiczne podstawy odpustu!

Temat kary można rozważyć jeszcze inaczej. Sprawa ma się trochę jak z wychowaniem. Rodzice kochają swoje dzieci, więc im przebaczają złe zachowanie. Jako mądrzy pedagodzy nie rezygnują jednak z ich ukarania. Tak samo Bóg, chociaż jest miłosierny, to ze względu na sprawiedliwość wymierza ludziom karę.

Ks. Piotr Śliżewski

Fragment tekstu pochodzi z książki pt: „Śmierć. Nowy początek” ks. Piotra Śliżewskiego, wyd. eSPe

Ks. Piotr Śliżewski – założyciel portali ewangelizuj.pl i gregorianka.pl. Autor książek Jak owocnie uczestniczyć we Mszy Świętej oraz Pobudka. Jak rozpocząć dzień modlitwą wydanych nakładem Wydawnictwa eSPe.