Oblał egzamin w seminarium, był znany z krewkiego charakteru, doświadczył nieludzkich tortur w rzeźni, został żywcem obdarty ze skóry – św. Andrzej Bobola. Czy pamiętamy tego nieugiętego świętego uparciucha?
Matka załamywała ręce.
-Bój się Boga! Co wyrośnie z tego chłopaka?!
Ojciec podkręcił słusznego wąsa i już targał skórzany pas przy żupanie.
– Andrzej, bratku, do mnie migiem!!! – huknął. – Już ja Cię moresu nauczę…
– Mikołaj, zostaw… – matka złapała męża za rękaw. Jej litościwe serce drżało o ukochanego syna.
Psoty Andrzejka znała cała Strachocina, mała wioska królewska na południowym wschodzie Rzeczypospolitej, gdzie rodzina Bobolów znana była z dawien dawna jako hojna dla Kościoła Katolickiego i zatroskana o sprawy ojczyzny.
Charakterek
Mikołaja Bobolę, szlachcica herbu Leliwa, lubiano tutaj za sprawiedliwość i praworządność. Syn zaś, Andrzejek, niejednemu zalazł za skórę. Ciekawski, wszędobylski, nie przepuścił żadnej okazji, by spłatać komuś figla. Bawił się przy tym przednio. Krnąbrny, niepokorny, trudny do okiełznania charakterek, do tego ostry jak brzytwa umysł oraz żywy, złośliwy języczek – oto mieszanka wybuchowa, która jego matkę nieraz doprowadzała do łez. Ojciec to niesforne pacholę nad życie kochał, nocą często klękał i Najjaśniejszą Panienkę prosił, by Andrzejkowi charakter naprawiła.
I naprawiła… U jezuitów, gdzie młody Bobola pobierał nauki. W lustrze Prawdy i Miłości ujrzał swój ośli upór i gwałtowność. Od tej pory zawzięcie zaczął nad sobą pracować. Wspierany Bożą Łaską, mozolnie przekuwał upór na wytrwałość, a krewkie, dzikie serce na żarliwą miłość do Boga. Nabywał cierpliwości przed Najświętszym Sakramentem, na klęczkach rozpoznając powołanie.
W 1611 r. Andrzej wstąpił do zakonu jezuitów i odprawił nowicjat w Wilnie. Studiował tam filozofię i teologię i choć nie miał problemu z nauką, najważniejszego egzaminu nie zdał. Porażka ta na szczęście nie przeszkodziła młodemu Boboli w wytrwałym dążeniu do kapłaństwa. Wręcz przeciwnie, tym usilniej zwalczał on swe wady. 12 marca 1622 złożył śluby zakonne i rozpoczął pracę duszpasterską.
Zmiażdżony cierpieniem
Pan Bóg znał swoją owieczkę na wylot, wiedział doskonale, że ten wulkan niespożytej energii w jednym miejscu nie usiedzi – wysyłał zatem Andrzeja w różne miejsca Rzeczypospolitej. Niestrudzony wędrowiec odwiedził więc Nieśwież, Bobrujsko, Płock, Łomżę czy Lwów. Przynaglany miłością Chrystusa i współbraci dotarł aż do Pińska, na wschodnich rubieżach kraju. Poznawszy własną nędzę, potrafił podnosić z niej innych. Śmiało rzec by mógł o sobie: „Pan Bóg mnie obdarzył językiem wymownym, bym umiał przyjść z pomocą strudzonemu, przez słowo krzepiące” (Iz 50,4). W miejsce moralnej biedy, zabobonów i pijaństwa Andrzej przynosił mieszkańcom Polesia Boga, krążąc z zapałem po wioskach od domu do domu. Nieraz i prawosławnych nawrócił. Pan Bóg obdarzył go taką potęgą słowa, iż wkrótce zwano go „apostołem Pińszczyzny” albo też „duszochwatem”, tyle dusz dla Pana bowiem złowił.
16 maja 1657 roku nadszedł dla Andrzeja czas największej próby, gdyż „spodobało się Panu zmiażdżyć go cierpieniem” (Iz 53, 10). Podczas Powstania Chmielnickiego dostał się w ręce Kozaków. Okrutnicy nahajkami i wymyślnymi torturami chcieli go zmusić do wyrzeczenia się wiary. Na ciele wycięli skórę w kształcie ornatu, obcięli nos, wyrywali paznokcie, upletli koronę z wierzbowych gałęzi i włożyli kaznodziei na głowę. Andrzej, na wzór Mistrza, podał grzbiet swój bijącym i policzki rwącym mu brodę. Nie zasłonił twarzy „przed zniewagami i opluciem” (Iz 50, 6). Pan Bóg posłał więc aniołów, by pomogli świętemu przejść przez straszliwe męki i nie zaprzeć się wiary. Rozwścieczonym uporem Andrzeja Kozakom mało było krwi; przywiązali swą ofiarę sznurem do konia i puścili polem, by później w rzeźni zakończyć nieludzkie męczarnie Boboli.
Po pogromie jezuici pochowali współbrata w kryptach kościoła w Pińsku.
Autopromocja
Był ciepły kwietniowy wieczór 1702 roku. Zafrasowany ojciec Marcin Godebski klęczał w swej izdebce, z ciężkim sercem polecając Bogu sprawy Kolegium Jezuickiego, którego był rektorem. Mieszkańcom Pińska groziło niebezpieczeństwo ze strony różnej maści żołdaków szwedzkich, rosyjskich czy konfederackich, przetaczających się przez kraj niczym plaga szarańczy.
„Co robić, Panie, co robić? Wspomóż w tej trudnej chwili!” – wołał w duszy rektor. Po odmówieniu pacierzy, Godebski ułożył się na pryczy. Sen jednak nie nadchodził. Wtem ciemna postać stanęła w rogu pokoiku. Godebski do tchórzliwych nie należał, lecz skóra ścierpła mu na plecach. Figura szybko uspokoiła rektora; przedstawiła się jako zmarły przed czterdziestu pięciu laty jezuita, Andrzej Bobola. Obiecała pomoc i ochronę przez wojskiem, jeśli współbracia odnajdą jego trumnę.
Po gorączkowych poszukiwaniach trumnę rzeczywiście znaleziono, a w niej ciało Boboli zachowane od rozkładu, ze świeżo zabliźnionymi ranami po męczarniach. Pińsk żadnego uszczerbku nie doznał, Andrzej słowa dotrzymał. Tak rozpoczął się kult zakonnika.
Drugi akt autopromocji zdarzył się w Wilnie w roku 1819. Brat Alojzy Korzeniewski modlił się do Boboli w intencji ojczyzny pytając, kiedyż wreszcie naród polski zrzuci z karku but zaborców. Jezuita ukazał się i obiecał zdumionemu braciszkowi, że po wielkiej wojnie Polacy będą wolni; on zaś zostanie głównym patronem ojczyzny. Słowa świętego spełniły się sto lat później, po pierwszej wojnie światowej.
Proces beatyfikacyjny jezuity zakończono w 1853 r. W 1920 r. do błogosławionego Andrzeja Boboli odprawiono dziewięciodniową nowennę z uroczystą procesją z relikwiami, by raczył uchronić kraj przed bolszewikami. W ostatnim dniu nowenny zdarzył się „cud nad Wisłą”.
Patron Polski
Andrzej Bobola został kanonizowany w 1938 r. W trzechsetną rocznicę męczeństwa świętego papież Pius XII promulgował encyklikę „Invicti athletae Christi” poświęconą Boboli (w 1957 r.).
Ponad sto sześćdziesiąt lat po „wizycie” Andrzeja u brata Korzeniowskiego, w 1983 r. Bobola znów dał o sobie znać. Tym razem na parafii w Strachocinie. Coś pukało, stukało, ludzie we wsi mówili, że duchy proboszczów przeganiają. Dopiero kolejnemu gospodarzowi parafii, ks. Józefowi Niżnikowi udało się nawiązać kontakt z ciemną postacią nawiedzającą to miejsce od kilku lub kilkunastu lat. „Kim jesteś i czego chcesz?” – zapytał kapłan. „Jestem święty Andrzej Bobola. Zacznijcie mnie czcić w Strachocinie” – odpowiedziała brodata figura. Ks. Niżnik zrozumiał to jako swoiste powołanie do szerzenia kultu męczennika.
W 1988 r. naturalnie zmumifikowane zwłoki świętego złożono w Sanktuarium przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. 16 maja 2002 r. podczas uroczystej Mszy św. Prymas kardynał Józef Glemp ogłosił Andrzeja Bobolę drugorzędnym patronem Polski.
Kochani! Jeśli zaliczacie się do grona temperamentnych „charakterków”, co to najpierw zrobią, potem pomyślą i martwi was wasza krewkość – zwróćcie się do św. Andrzeja. Jeśli nie potraficie poradzić sobie z waszymi wadami – proście go o pomoc. Ten święty najlepiej wie, co to znaczy zaprzeć się samego siebie i ciężko pracować nad świętością. Jego życie można podsumować łacińskim przysłowiem: per aspera ad astra – przez trudy do gwiazd. Jeśli brakuje wam odwagi w codziennym życiu – św. Andrzej wyprosi wam łaskę nieustraszonego dawania świadectwa prawdzie i miłości. Święci aniołowie z pewnością pomagali św. Andrzejowi; was również nie zostawią w potrzebie.
Agata Pawłowska
Modlitwa za wstawiennictwem św. Andrzeja Boboli
Święty Andrzeju Bobolo, który tak umiłowałeś naszego Pana, Jezusa Chrystusa, że cały się poświęciłeś na Jego służbę, wieńcząc apostolskie życie męczeńską śmiercią! Prosimy Cię, wspieraj nas swoim wstawiennictwem przez całe życie, byśmy jak Ty wzrastali i wytrwali wiernie w zjednoczeniu z Sercem Jezusa i pod opieką Jego Matki Niepokalanej. Amen.
Modlitwa do św. Andrzeja Boboli patrona Polski
Święty Andrzeju Bobolo, nasz wielki Patronie!
Dziękujemy Wszechmocnemu za to, że do świętych Wojciecha i Stanisława, patronów z początku naszych dziejów, dodał u boku Królowej Polski Ciebie. Twoje życie dopełniło się męczeństwem, w krytycznym okresie pierwszej Rzeczypospolitej, a Twoja świętość uznana została przy końcu drugiej Rzeczypospolitej, której odrodzenie przepowiedziałeś.
Obecnie w niepodległej Ojczyźnie patronujesz odnowie naszego życia, tak osobistego, jak i społecznego, żeby wzrastała jedność w Polsce, Europie i świecie.
Niech Twój patronat zjednoczy nas w miłości przez wiarę w imię Jezusa Chrystusa, Twojego i naszego Pana, który z Ojcem żyje i króluje w jedności Ducha Świętego przez wszystkie wieki wieków. Amen.
Modlitwa o pomoc w określonej trudności
Święty Andrzeju Bobolo! Na drodze Twojego życia natrafiałeś na przeszkody, które stopniowo pokonywałeś z pomocą ufnej modlitwy. Dzięki niej rozpoznawałeś znaki otrzymywane od Boga; przeszkody stawały się stopniami na drodze w ślad za Jezusem. Oto staję wobec trudności, która przekracza moje siły: ………………… Wspieraj mnie swym orędownictwem, abym przez cierpliwą modlitwę znalazł pokój w bliskości Jezusa, a z Jego pomocą wytrwał aż do rozwiązania trudności ku chwale Boga Ojca, który z Synem i Duchem Świętym panuje na wieki wieków. Amen.
Artykuł ukazał się w listopadowo-grudniowym numerze „Któż jak Bóg” 6-2012. Zapraszamy do lektury!