Katoliku, strzeż się
Najbardziej wartościową inwestycją dla rodziców są dzieci. To one przejmą kiedyś rodzinny biznes lub będą kontynuować rodowe tradycje. To, kim będą w przyszłości, zależy także od tego, jakie mają dzieciństwo. Warto inwestować w ich edukację, i to już od najmłodszych lat. Ale znaczenie ma także to, czym dzieci się bawią, czym się otaczają i co kształtuje ich gust czy preferencje.
Niewątpliwie zabawki są istotnymi atrybutami w wychowaniu i socjalizacji dzieci. Dla wielu z nich są źródłem przyjemności i radości. Dobrze dobrane zabawki pozwalają na rozwijanie umiejętności i zainteresowań, umożliwiają organizację różnego rodzaju zabaw. Warto pamiętać, że zabawka ma wprowadzać i przygotowywać dziecko do nauki i pracy oraz ułatwić dziecku poznawanie świata dorosłych.
Należy zwracać uwagę na to, co dziecku kupujemy, ponieważ za każdą zabawką stoi konkretny przekaz, światopogląd i system wartości, jak i różne role społeczne. Dokonując wyboru zabawki w sklepie, należy zwrócić uwagę na to, jakie treści za sobą kryje oraz czego chcemy dziecko nauczyć. Za wybór zabawki odpowiedzialny jest zawsze rodzic.
Oferta zabawek kierowana do dzieci jest bardzo szeroka, kolorowa i kusząca różnorodnością produktów, stąd ich wybór wymaga wiedzy i roztropności ze strony rodziców. Zabawka ma służyć zabawie, to ona narzuca dziecku temat i pomysł. Jest okazją do poszerzania doświadczeń, gry wyobraźni i stopniowego opanowywania rzeczywistości. Dziecko za pomocą zabawy poznaje świat, ma ona wpływ zarówno na jego rozwój psychiczny, jak i fizyczny.
W sidłach gadżetomanii
Jedną z istotnych zasad wychowania powinna być reguła niedawania dziecku zbyt wielu przedmiotów do zabawy, a przede wszystkim powstrzymywanie się od zarzucania go mnogością rzeczy „gotowych”. Naszą współczesność można by nazwać epoką „rupieci”. Pokoje dziecięce zarzucone są ogromną ilością bezużytecznych gadżetów. Dzisiaj rodzice często słyszą od dziecka: „Mamo, tato kup mi to”. Potrzeby dzieci kreowane są przez reklamy, które wmawiają im, że muszą tę lalkę, czy inny gadżet mieć. Dzieci identyfikują się z bohaterami reklam i kształtuje się w nich przekonanie, że bogactwo, uroda, siła, gromadzenie zabawek, słodyczy i innych przedmiotów jest sprawą najważniejszą w życiu.
Niestety, reklama tworzy świat iluzji i fikcji, świat ideału. Świat, który tak naprawdę nie istnieje. Dlatego stanowi pewne zagrożenie dla młodego odbiorcy. Dziecko, słysząc w reklamie, że „jak będziesz to miał, będziesz kimś ważnym, będziesz się liczył w grupie”, zaczyna wierzyć w takie przekazy. Bo każdy chce być lubianym przez kolegów. Dzisiaj coraz częściej wyznacznikiem prestiżu jest posiadanie modnych gadżetów: jeżeli masz to, co jest reklamowane, liczysz się w grupie. Reklamy, które wzmacniają takie myślenie u dzieci, są wszędzie: w telewizji, w Internecie, na billboardach i w każdym sklepie. Dlatego rodzic musi się przyglądać, kto ma na dziecko wpływ. A jeżeli kupuje coś dziecku, musi weryfikować jego wybór.
Laboratorium obrzydliwości
Reklamy namawiają dzieci np. do wykonywania różnorodnych doświadczeń, jak choćby w serii „Mały Geniusz”, w której ofercie znajdziemy takie zestawy jak: „Manufaktura błyszczyków”, „Manufaktura szminek”, „Laboratorium tatuaży”. Inne z kolei zachęcają do twórczej aktywności, jak np. „Zaprojektuj swoje spinki”, „Zaprojektuj swoją biżuterię”, „Stwórz swoją lalkę”. Szkoda tylko, że te doświadczenia koncentrują się na nadmiernym dbaniu o swój wygląd, sugerując, że jest to jedną z ważniejszych aktywności w życiu człowieka.
Kolejne reklamy dotyczą „Wielkiego laboratorium obrzydliwości” czy „Wielkiej Fabryki Potworów” – zachęcają one dzieci do eksperymentów, w których będą miały okazję wykonać wymioty, okropne pryszcze, a nawet stworzyć własną… kupę! Natomiast „Fabryka glutów” to „fantastyczny” zestaw „eksperymentów naukowych”, w których w towarzystwie zielonego potwora stworzysz kleiste substancje, żele i gluty, i sprawisz, by wypływały one z jego nosa.
Takich i podobnych ofert znajdziemy mnóstwo, niestety cieszą się one dużym zainteresowaniem ze strony dzieci. Poprzez takie zabawy przyzwyczaja się je do brzydoty i braku poczucia piękna. Wszystko co brzydkie i odrażające, staje się dla dziecka do zaakceptowania i godne naśladowania. Bardzo mnie dziwi to, że rodzice kupują swoim dzieciom tak prymitywne zabawki, które nie tylko nie mają nic wspólnego z pozytywnym wpływem na rozwój i wychowanie dziecka do życia w cywilizowanym świecie, ale wręcz przystosowują i wprowadzają dzieci w świat estetyki ciemności i zepsucia.
Witamy w świecie ciemności
Szkoda, że brakuje dobrych reklam tradycyjnych i estetycznie wykonanych zabawek, choćby żołnierzyków czy rycerzy. Świat chłopięcych zabawek został pozbawiony elementu rycerskiego etosu i podziwu dla męstwa w służbie prawdy, dobra i piękna, a jego miejsce zajęła fascynacja brzydotą oraz ciągła ucieczka od odpowiedzialności za własne czyny. A stąd już tylko krok do zniewieściałości i ulegania własnym zachciankom.
Jednocześnie w świecie zabaw dziewczęcych pojawiły się, w zupełnie nowej roli, lalki czarodziejki, czarownice, wiedźmy czy wampiry. Za sprawą propagowanej na całym świecie serii gadżetów i zabawek Witch, postaci z klasycznych bajek (dotychczas kojarzone ze złem, mrokiem i szkodzeniem innym) dzięki promocji i marketingowi na globalną skalę stały się barwnymi czarodziejkami – odważnymi, wyzwolonymi i romantycznie zakochanymi, a zarazem nader skąpo ubranymi – stanowiąc punkt odniesienia dla dziewczynek na całym świecie. Kiedy nowe skojarzenia czarnoksiężników i wiedźm zostały już zaadaptowane do świata dzieci i zaakceptowane przez ich naiwnych rodziców, przyszedł czas na lalki Monster High i wprowadzenie dziewczynek w świat estetyki ciemności poprzez upiory, wilkołaki i wampiry, a nawet demony.
W międzyczasie rynek zalały lalki Bratz, charakteryzujące się ogromnym zamiłowaniem do mody, posiadające duże głowy, duże kocie oczy, obfite silikonowe usta i bardzo mocny makijaż. Tym co najbardziej wyróżniało Bratz spośród innych lalek, był niestety szokujący wygląd. Cały ich strój epatował dorosłą, raczej tandetną seksualnością, wyglądem swym lalki przypominały małe prostytutki. To wszystko sprawiło, że nowe koleżanki dziewczynek nie wzbudziły jednak sympatii u rodziców i szybko zostały zapomniane.
Małgorzata Więczkowska
Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (4/2021)