Sławomir Mrożek nie pisał traktatów politycznych. Nie tworzył analiz socjologicznych ani nie parał się publicystyką w stylu gazetowym. A jednak w jednej sztuce teatralnej – „Emigranci” – udało mu się powiedzieć o naszym społeczeństwie więcej niż niejeden opasły raport z badań opinii publicznej.
Bo „Emigranci” to nie tylko opowieść o dwóch Polakach na obczyźnie. To przejmujący obraz nas samych – niezależnie od czasu, miejsca czy ustroju.
-
Produkt w promocjiSekrety serca. Refleksje o życiu i wierzePierwotna cena wynosiła: 45,00 zł.39,90 złAktualna cena wynosi: 39,90 zł. z VAT
Poprzednia najniższa cena: 39,90 zł.
-
Królowa Aniołów. Rozważania różańcowe25,00 zł z VAT
-
Post Świętego Michała Archanioła30,00 zł z VAT
-
Modlitwy Wielkiej Mocy – ks. Mateusz Szerszeń30,00 zł z VAT
Dwóch mężczyzn, jedna piwnica. Zamknięta przestrzeń, która staje się mikrokosmosem społecznych napięć, kompleksów i iluzji. AA – intelektualista, uchodźca z powodów ideowych. XX – prosty robotnik, który przyjechał za chlebem. Ich dialog to nie tylko rozmowa dwóch ludzi – to zderzenie dwóch światów. Świat wykształconych i prostych, lewicujących i konserwatywnych, tych „światłych” i tych „życiowych”. I nie byłoby w tym nic nowego, gdyby nie sposób, w jaki Mrożek obnaża ich słabości.
Bo obaj są tak naprawdę żałośni. Nieporadni. Przesiąknięci resentymentem. Każdy z nich tworzy wokół siebie jakąś iluzję. Jeden – że reprezentuje „wyższe wartości”, drugi – że „wie, jak się żyje naprawdę”. A przecież obaj są tak samo samotni, zagubieni, przestraszeni. I tu właśnie Mrożek dotyka sedna – nie chodzi o to, kim jesteśmy, ale o to, co robimy ze swoją samotnością. Czy budujemy z niej mur, czy most.
W polskim społeczeństwie – jak w „Emigrantach” – często wolimy mur. Nasze dyskusje polityczne, społeczne czy światopoglądowe to nie dialog, lecz pojedynek. Zamiast zrozumienia – wyśmiewanie. Zamiast współczucia – podejrzliwość. Każdy okopany na swojej pozycji, z zestawem gotowych haseł, przekonany o swojej racji. Jak AA i XX – mówią do siebie, ale się nie słuchają.

Mrożek pokazuje coś jeszcze: jak łatwo pogarda wchodzi w miejsce rozmowy. AA gardzi prostotą XX. XX nienawidzi „zarozumialstwa” AA. Każdy czuje się lepszy od drugiego, choć obaj przecież żyją w tej samej ciasnej piwnicy. Tak samo jak wielu z nas żyje w tej samej ciasnej wspólnocie narodowej – tylko nie chce się do tego przyznać. Bo łatwiej udawać, że „to nie mój kraj”, „to nie moi rodacy”, „ja jestem inny”.
Ale czy naprawdę jesteśmy inni? Może właśnie to najbardziej boli w „Emigrantach”: że tak bardzo przypominają nas samych. W ich frustracji widzimy nasze własne złości. W ich nieumiejętności budowania relacji – nasze własne zranienia. W ich iluzjach – nasze własne kłamstwa, które powtarzamy sobie, by jakoś wytrzymać rzeczywistość.
Mrożek nie daje łatwego pocieszenia. Nie mówi, że „wystarczy się dogadać”. Pokazuje, jak trudna jest rozmowa, jak wiele trzeba pokory, żeby naprawdę usłyszeć drugiego człowieka. Ale jednocześnie zostawia pewną przestrzeń. Bo nawet jeśli AA i XX się nie rozumieją, to są na siebie skazani. Są obok. I to „obok” może być początkiem. Nie wspólnoty idealnej, ale wspólnoty szczerej – zbudowanej nie na iluzji, lecz na prawdzie o ludzkiej słabości.
-
Któż jak Bóg – 3/202512,00 zł z VAT
-
Któż jak Bóg – 2/202512,00 zł z VAT
-
Któż jak Bóg – 1/202512,00 zł z VAT
-
Któż jak Bóg – 6/20249,00 zł z VAT
Dlatego „Emigranci” to nie tylko sztuka o Polakach za granicą. To sztuka o Polakach w ogóle. O naszej potrzebie bliskości i naszej niezdolności do bliskości. O tym, że często bardziej zależy nam na tym, by mieć rację, niż na tym, by być razem. O tym, że nasze społeczeństwo nie potrzebuje kolejnych ideologii, lecz odwagi do słuchania.
Czy AA i XX mogą się porozumieć? Mrożek nie daje jednoznacznej odpowiedzi. Ale stawia pytanie, które powinno niepokoić: czy my – jako społeczeństwo – chcemy być wspólnotą, czy tylko zbiorowiskiem ludzi, którzy przypadkiem zamieszkali w tej samej piwnicy?
Bo może najgłębszym dramatem „Emigrantów” nie jest samotność AA ani frustracja XX, lecz to, że obaj nie potrafią przyznać się do potrzeby drugiego człowieka. A to już coś więcej niż problem jednostki. To lustro, w którym możemy – jeśli tylko mamy odwagę – zobaczyć własną twarz.
Ks. Mateusz Szerszeń CSMA