„Dziękuję dobremu Bogu za ocalenie i przestrzegam wszystkich, którzy pozorne zło, jak Halloween, horrory, magię i czary traktują jako niewinną zabawę”.
[Poniższe świadectwo otrzymaliśmy na naszą skrzynkę redakcyjną. Imię autorki zostało zmienione. Skróty i śródtytuły pochodzą od redakcji KJB24.pl. Pod świadectwem zamieszczamy komentarz egzorcysty ks. Zbigniewa Barana CSMA]
Horrory dla relaksu
Mam na imię Paulina i mam 38 lat.
Mniej więcej osiem lat temu byłam w bardzo trudnym dla mnie okresie życia, kiedy „po ludzku” cały świat zawalił mi się w jeden dzień. Znalazłam sobie pewną praktykę dla relaksu, alternatywę, żeby zapomnieć o moich problemach, uciec od życia choć na chwilę. Zaczęłam co wieczór oglądać horrory. Na pozór brzmi bardzo niewinnie, prawda? Chciałam się odstresować, zrelaksować, lubiłam dreszczowce, lubiłam się bać i nie widziałam w tym absolutnie nic złego, podobnie jak większość ludzi nie widzi niczego złego w „zabawie” Halloween. Dla mnie to też była zabawa.
Oglądałam te horrory regularnie, każdego wieczora. Jeden mi nie wystarczał, byłam bardzo pobudzona po pierwszym filmie, więc oglądałam cały ich maraton. Czekałam cały dzień na wieczór. To działało jak narkotyk: horrory przyciągały mnie jak magnes, oglądałam ich coraz więcej, sięgałam po coraz mroczniejsze filmy. Karmiłam się tym i tym żyłam.
Po pewnym czasie zaczęłam cierpieć na bezsenność, bałam się zasnąć. W nocy nieustannie budziłam się z przerażeniem.
Jako dziecko i jako nastolatka nieustannie zawierzałam się Maryi. Maryja nigdy o mnie nie zapomniała. Kiedy byłam już pochłonięta przez te horrory, pewnej nocy przyśnił mi się sen, bardzo realistyczny. Pamiętam go do dziś i zapewne zapamiętam go już na zawsze.
Hotel bez wyjścia
Śniło mi się, że weszłam do wysokiego budynku. Wyglądał jak hotel. Na parterze znajdowało się coś w rodzaju recepcji. Było tam bardzo dużo ludzi, całe ich mnóstwo, jak w jakimś centrum handlowym. Wielu tam wchodziło, ale nikt nie mógł stamtąd wyjść – przypomina wam to coś?
Poruszając się po parterze, czułam narastający niepokój, przemieniający się w strach. Całkowicie straciłam poczucie bezpieczeństwa.
Próbowałam się wydostać, ale nie było tam żadnego wyjścia. W dodatku czułam, że za plecami ktoś cały czas mnie śledzi, podąża za mną, obserwuje mnie. Chciałam się tego pozbyć, ale im bardziej próbowałam, tym bardziej czułam się osaczona.
Próbowałam przemierzać poszczególne poziomy windą, ale im wyżej się przenosiłam, tym bardziej czułam się zagubiona – jak w jakimś labiryncie. Ludzie, którzy tam byli, znajdowali się w jakimś dziwnym stanie, jak w jakiejś hipnozie. Byli jacyś dziwni, obojętni, nie zwracali na mnie zupełnie uwagi. Pamiętam mrok, mgłę, ciężkie powietrze.
W końcu zaczęłam uciekać jakimś korytarzem, w dół, coraz niżej i niżej. Zmierzałam do piwnicy czy podziemi, próbując się stamtąd wydostać. Czułam, że jakaś niewidzialna siła mnie ściga, chce mnie zdobyć i nie pozwoli mi się stamtąd wydostać. Wiedziałam już, gdzie się znajduję – to było piekło!!!
Walka o duszę
Choć to na pozór tak nie wyglądało, tak jak te horrory i Halloweenowe zabawy – pozornie błahe i nic nie znaczące – to jednak szatan nie śpi i dopadnie człowieka dokładnie tam, gdzie są jego słabości. Wiedziałam, że sama się stamtąd nie wydostanę, ale wciąż próbowałam. W pewnym momencie ta niewidzialna siła przeistoczyła się w stado dzikich, rozwścieczonych psów, dokładnie takich samych, jak te, które goniły bez przerwy ojca Pio (jeśli ktoś oglądał film, wie dobrze, o czym mówię).
Wiedziałam doskonale, że to demony. Byłam przerażona, uciekałam co sił w nogach, a one były jeszcze szybsze. W końcu dopadły mnie w tych podziemiach. Jeden z nich powalił mnie na ziemię i przygniótł mnie swoją wielką łapą. Miałam przed twarzą jego rozwścieczony, przerażający pysk. Jego gęsta ślina ściekała na mnie. Widziałam, jak bardzo mnie nienawidzi i jak bardzo chce mnie pożreć. Myślałam, że to już koniec, że już po mnie, że rozszarpie mnie na strzępy. Serce o mało nie wyskoczyło mi z piersi.
Ale w tym samym momencie poczułam niesamowitą obecność kogoś innego za moimi plecami. Jakiejś innej siły, która nie pozwalała mu zrobić mi krzywdy. Wiedziałam, że to ona nie pozwala mnie skrzywdzić i wiedziałam, że szatan o tym wie i nic nie może zrobić, był bezradny wobec niej. Po pewnym czasie zrozumiałam, że to Maryja mnie uratowała.
Obudziłam się cała zlana potem, jakbym przebiegła maraton. Serce kołatało mi jeszcze z przerażenia. Czułam się, jakbym przeżyła walkę na śmierć i życie, walkę o moją duszę. A przez co to wszystko? Przez niepozorne horrory. Kto by pomyślał.
Zwycięstwo przez Maryję
Oczywiście w tym samym momencie porzuciłam ten nałóg. Nigdy więcej nie obejrzałam już żadnego horroru. Wyspowiadałam się z tego i rozpoczęłam nowe życie z Bogiem. Nie powiem, że nie czułam już nigdy pokusy, aby obejrzeć horror; do dzisiaj mnie kusi, ale doskonale wiem, czym to grozi.
Maryja wygrała walkę o moją duszę i będę za to dozgonnie wdzięczna Jej i dobremu Bogu. Jestem teraz Jej niewolnicą z miłości i zawierzyłam Jej całe moje życie.
Dziękuję dobremu Bogu za ocalenie i przestrzegam wszystkich, którzy pozorne zło, jak Halloween, horrory, magię i czary traktują jako niewinną zabawę. Niech Was wszystkich strzegą dobry Bóg i Matka Najświętsza.
Paulina
***
Na łamach dwumiesięcznika „Któż jak Bóg” egzorcysta ks. Zbigniew Baran CSMA kilkukrotnie odpowiadał na pytania związane ze snami i horrorami. Przytaczamy fragmenty jego wypowiedzi:
(…) rozum na temat horrorów wypowiada się jasno. Są one przepełnione przemocą, konfliktem, nie ma w nich miłości. Jeśli zaś nie ma w czymś miłości, nie pochodzi to od Boga. A skoro coś nie pochodzi od Boga, musi to pochodzić od diabła. Nie ma opcji numer trzy.
Co z tego, że ktoś czuje się dzięki horrorom odprężony, jeżeli jednocześnie człowiek ten nasiąka złem i nienawiścią? Takie „odprężenie”, pozornie dobre, zaprowadzić go może do ognia piekielnego. A trzeba nam wiedzieć, że diabeł potrafi świetnie grać na niskich ludzkich instynktach. Jeżeli człowiek, sam z siebie, dobrowolnie decyduje się nasiąkać nienawiścią, diabeł nie musi go już w żaden dodatkowy sposób „zdobywać”. (…)
(…) podłoże takich snów [w tym przypadku erotycznych – przyp. red.] bywa różnorakie. (…) Co jednak trzeba tutaj podkreślić – w czasie snu człowiek nie ma świadomości i wolności. Mózg jednakże działa, generuje sny bez naszego udziału. Wszyscy ludzie śnią, choć często nie pamiętają swoich snów.
Co więc możemy z tym zrobić? Na pewno należy kończyć każdy dzień z Panem Bogiem. Dziękować Mu za dar przeżytego dnia, ale też przeprosić za to, co się nie udało. Po przebudzeniu natomiast, przede wszystkim nie należy dać się wciągnąć złemu w analizowanie treści tego, co nam się przyśniło. Zamiast tego – od razu wypełnić swój umysł uwielbieniem i dziękczynieniem. Myśleć o tym, za co jeszcze mogę Go uwielbiać i Mu dziękować. Oczywiście nie jest to łatwe, gdy człowiek jest naładowany tymi nocnymi emocjami.
Na początku uwielbianie i dziękczynienie w tej sytuacji może być swoistą próbą sił. Dlatego ważne jest, by zachować konsekwencję. Jeśli za treścią snów stoi diabeł – odpuści, gdy zobaczy, że wszystkie jego wysiłki obracają się na jeszcze większą chwałę Bożą.