Jak jest w piekle

W piekle wszystko gryzie

Nie ma tam miejsca wolnego od bólu, od dręczenia, od niepokoju. W piekle nie ma przestrzeni dla ciszy, odpoczynku, pociechy. Wszystko jest hałasem, ogniem, szarpaniną, oskarżeniem. I właśnie tam, w tym niegasnącym ogniu i ciemności, „robak ich nie umiera”. To nie jest poetycka metafora. To słowa samego Chrystusa, które powtarza trzykrotnie, ostrzegając nas, że jeśli nie odrzucimy grzechu, to wpadniemy w rzeczywistość, gdzie „robak ich nie umiera, a ogień nie gaśnie” (Mk 9,48).

Ale ten robak nie zaczyna działać dopiero po śmierci. On działa już teraz. To cichy pasożyt, który wgryza się w duszę człowieka żyjącego bez łaski, bez nawrócenia, bez pokuty, żyjącego, jakby Bóg był tylko dodatkiem, a nie wszystkim.

Życie w grzechu to nie tylko sprawa moralna, to sprawa egzystencjalna. Grzech nie jest neutralny. On zawsze zostawia ślad. Kiedy popełniamy zło, nawet jeśli nikt się o nim nie dowie, zaczynamy gryźć się sami. Sumienie nie daje spokoju. Człowiek próbuje je zagłuszyć – alkoholem, zabawą, serialem, podróżami, używkami, karierą, ale ono wraca. Czasem w bezsenności, czasem w depresji, czasem w niemożności modlitwy. Wszystko zaczyna nas gryźć.

Zatem – jak jest w piekle?

Święty Augustyn pisał, że piekło to miejsce, gdzie dusza już nie może kochać. A święta Faustyna mówiła, że najgorszym cierpieniem piekła jest świadomość straconej miłości Boga. Ta rana, ten robak, który nie umiera, to właśnie pamięć. Pamięć o Tym, który kochał i był odrzucony.

Apokalipsa św. Jana ukazuje dramatyczny obraz otchłani. Widzimy gwiazdę spadającą z nieba. Otwiera się czeluść. I wychodzi z niej szarańcza. To duchowe istoty, które mają moc zadawania bólu jak skorpiony. Szarańcza w Piśmie Świętym zawsze była znakiem przekleństwa, zniszczenia, Bożej kary. Tym razem atakuje ludzi, którzy nie mają pieczęci Boga na czołach. Kogo więc atakuje? Tych, którzy odrzucili krzyż Chrystusa.

Krzyż to nie tylko drzewo męki. To znak przynależności. To pieczęć, która mówi duchom ciemności: „Ten należy do Boga”. Tak jak w Egipcie krew baranka na odrzwiach chroniła przed Aniołem Śmierci, tak dziś Krzyż chroni nas przed atakiem szarańczy z piekła.

Jak jest w piekle
fot. Engin Akyurt | Pexels

Szarańcza atakuje chmarą. Demony nie przychodzą pojedynczo. One działają w zorganizowany sposób. Każdy kąsa z innej strony. Jeden szepta zniechęcenie, inny podsuwa pychę, jeszcze inny wzbudza gniew, lęk, pożądanie, chciwość, podejrzliwość, zazdrość. Wydaje się, że nie można się od nich obronić. Bóg jednak daje pieczęć.

Kiedy odrzucamy Krzyż, zostajemy nadzy wobec duchowego ataku. I wtedy robak zaczyna żerować. Najpierw powoli – przez drobne kłamstwo, egoizm, obojętność. Potem szybciej – przez ciężkie grzechy, które stają się stylem życia, aż w końcu człowiek przestaje zauważać, że go coś gryzie. Bo staje się jednym z tych, którzy gryzą innych.

Piekło to nie przenośnia

Piekło to nie miejsce bajkowe. To nie metafora. To stan duszy, która świadomie i nieodwołalnie powiedziała „nie” miłości. A wtedy „robak nie umiera”, bo człowiek po śmierci nie może umrzeć – żyje wiecznie. W piekle odrzucił źródło życia, więc nie ma światła, nie ma miłości, nie ma ciszy. Jest tylko nieustanne gryzienie.

Nie ma większej głupoty niż lekceważyć ostrzeżenie samego Boga. Chrystus nie mówił o piekle po to, by nas przygnębić, ale po to, by nas uratować. Dziś jest czas łaski. Dziś jest czas wybawienia.

Robak z Czeluści nie umiera sam. Trzeba pozwolić Jezusowi, by go zniszczył. Tylko On ma moc przemienić zranioną duszę. Tylko On może uzdrowić serce, które pogryzły demony. I tylko On może dać pokój, którego świat dać nie potrafi.

Więc nie czekajmy, ale otwórzmy drzwi Chrystusowi, zanim otworzą się drzwi Czeluści.

Ks. Mateusz Szerszeń CSMA