Chrystus w Getsemani

Kto Cię pocieszy?

Anielski oddech życia

Opowiedział mi znajomy ksiądz, jak to ostatnio znowu obmył się łzami i nawrócił (nawrócić się to znaczy głębiej uwierzyć w miłość Boga i otworzyć się na nią). Wszystko za sprawą świadectwa młodej dziewczyny. 

Pracowałam wtedy we Włoszech i mieszkałam u sióstr zakonnych. Codziennie chodziłyśmy do pobliskiego kościoła, gdzie duszpasterzował bardzo charyzmatyczny kapłan. W niedzielę ciężko było wejść do środka, tylu ludzi przychodziło słuchać jego kazań. Nadszedł Wielki Czwartek. Ten czas zawsze kojarzył mi się z pięknem liturgii, wielkim wewnętrznym poruszeniem i tłumami wiernych. Tamtego dnia przyszłam do kościoła znacznie wcześniej, mając nadzieję na znalezienie jakiegoś siedzącego miejsca. Jakież było moje zdumienie, gdy zobaczyłam pustki w świątyni – kilka, może kilkanaście osób. Pierwsza myśl: pomyliłam godzinę. Wreszcie ktoś zobaczył moje zdumione spojrzenie i wyjaśnił: „Dziś nie będzie ojca…, więc ludzie pojechali w góry”. Najbardziej zabolał mnie ton tej odpowiedzi, taki obojętny, prawie normalny, jakby nic się nie stało.

W sercu słyszałam Jego zapewnienie: „Gorąco pragnąłem spożyć z wami tę paschę, zanim będę cierpiał…”. Liturgia trwała 40 minut. Czułam w sobie ból, samotność. Miałam ochotę krzyczeć: „Panie, gdzie są teraz Twoi uczniowie? Co się  z nami stało? Panie, kto Cię pocieszy?”. Ciemnica utonęła mi we łzach. Płakałam jak nigdy przedtem i potem, a w środku usłyszałam proszący głos: „Ty Mnie pociesz”. Nie chciałam iść na kolację. Odchodzące siostry mówiły: „Nie płacz. Każdy rozumie, że tęsknisz za domem”. Za domem? Czy nie można w ciemnicy zapłakać nad Jezusem?

Chrystus w Getsemani
Carl Bloch: „Chrystus w Getsemani”

Wróciłam do tamtego wieczoru nieco później, będąc w grocie Gethsemani w Ziemi Świętej. Na ścianie ktoś wyrył słowa: Sustinete hic et vigiliate mecum. Nie znając łaciny, zrozumiałam, co one oznaczają. Tam prosiłam Jezusa, aby zawsze miał mnie przy sobie, abym czuwała.

Czemu płakał mój znajomy ksiądz? Bo dowiedział się, że ta młoda dziewczyna nie rzuciła słów na wiatr. Dotrzymała obietnicy i po powrocie z Getsemani wstąpiła do Karmelu.

***
Pocieszać Jezusa – to bardzo anielskie zajęcie. Mówi o tym anioł z Ogrójca. Czy człowiek może być takim aniołem dla Pana? W zapiskach św. Elżbiety, pod datą 31 marca 1899 roku, znajdują się słowa, jakie Pan Jezus do niej skierował: „Idąc za Mną będziesz przechodzić przez krzyż, będziesz miała wiele cierpień do zniesienia. (…) Czy czujesz dosyć miłości dla twego Jezusa? Przyjmujesz te cierpienia? Czy chcesz Mnie pocieszać? Ach, jestem opuszczony… Moja córko, nie opuszczaj Mnie”.

Pocieszać innych. Święty Paweł, pisząc List do Koryntian, zachęci ich, by doznając pociechy od Boga, także innych pocieszali w utrapieniach. Wciąż na drogach życia spotkać można małoduszność, w ciemnych podwórkach chowa się rozpacz, straszy beznadziejność, obezwładnia pustka. Ludzkie oczy i serca tęsknią za prawdziwą pociechą. I gdy pojawi się taki człowiek, długo potem mówią o nim: Był niczym anioł. Czy Bóg, gdy Go tu nie opuścimy, też nas kiedyś powita tym słowem?

ks. Krzysztof Poświata CSMA   

Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (2/2011)