Wiara, nadzieja i miłość – te trzy!

Tajemnice wiary

Kościół naucza, że w sakramencie chrztu świętego Bóg wszczepia w serce człowieka trzy cnoty boskie (teologalne): wiarę, nadzieję i miłość. Stąd nazywa się je także cnotami „wlanymi”, bo poprzez chrzest zostały one nam niejako wlane. Co jednak cnoty te w nas sprawiają? Katechizm Kościoła Katolickiego odpowiada: „Cnoty teologalne uzdalniają chrześcijan do życia w jedności z Trójcą Świętą. Ich początkiem, motywem i przedmiotem jest Bóg, poznawany przez wiarę, w którym pokładamy nadzieję i którego miłujemy dla Niego samego” (1840).

Chociaż wszystkie trzy są boskie i jednakowo ważne, to jednak św. Paweł jednej z nich – miłości – przydaje rangę największą. Kończąc swój hymn o miłości, pisze: Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: z nich zaś największa jest miłość (1 Kor 13, 13).

Jaka więc w tym zestawieniu jest ranga wiary? Jaka nadziei? Czyżby cnoty te były mniej ważne? Jaka zachodzi między nimi relacja? Jaka jest ich treść i rola w życiu człowieka? Czy np. można mieć nadzieję, nie wierząc?

Katechizm podpowiada: „Wiara jest cnotą teologalną, dzięki której wierzymy w Boga i w to wszystko, co On nam powiedział i objawił, a co Kościół święty podaje nam do wierzenia, ponieważ Bóg jest samą prawdą” (1814). Nadzieja zaś jest cnotą teologalną, dzięki której pragniemy jako naszego 1024 szczęścia Królestwa niebieskiego i życia wiecznego, pokładając ufność w obietnicach Chrystusa (1817).

Dwa zdania z Biblii mówiące o wierze wywołują u mnie – kapłana – ciarki na plecach. Pierwsze padło z ust samego Jezusa: Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego (J 3, 18). Drugie pada w liście do Hebrajczyków i brzmi: Bez wiary nie można podobać się Bogu (11, 6). Czy więc można kochać Boga bez wiary lub pokładać w Nim nadzieję, nie wierząc?

Gdy Jezus uzdrawiał, dokonywał cudów, zawsze pochwalał wiarę tych, którym czynił dobrze. Do kobiety cierpiącej na krwotok (Mt 9, 22); niewidomego pod Jerychem (Łk 18, 42) i wielu innych mówił: Twoja wiara Cię uzdrowiła! Zaś, gdy strach przed burzą sparaliżował Jego uczniów, pytał: Gdzie jest wasza wiara? (Łk, 8, 25). Dlaczego nie pytał ich o miłość, nie pochwalał nadziei? Jaka więc zachodzi relacja między wiarą a nadzieją? Jaką rolę odgrywają one w życiu człowieka? W odpowiedzi na te pytania wiele światła przynoszą dwa wielkie autorytety: Biblia i poezja.

Jak stać się człowiekiem wiary?

W pierwszym liście do Tesaloniczan, nauczając o nadejściu dnia ostatecznego, św. Paweł napisał: My zaś, którzy do dnia należymy, bądźmy odziani w pancerz wiary i miłości oraz hełm nadziei zbawienia (5, 8).

Wiara i miłość to pancerz, który chroni ciało, w tym serce, czyli życie. Nadzieja to hełm,
a hełm chroni głowę. Głowa zaś to siedlisko myśli, planowania, przewidywania…, nadziei po prostu! Nadzieja zatem poniekąd chroni wiarę i miłość, ponieważ to w głowie mieści się strategia życia i zbawienia. Zbawienie z kolei zasadza się w wierze, bo kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony (Mk 16, 16).

Jak zatem żyć wiarą, która jest rękojmią zbawienia? To niełatwe zadanie. Sięgnijmy znowu po Słowo Boże. Św. Marek opisał w swojej Ewangelii osobliwy epizod z figowcem: Nazajutrz, gdy wyszli z Betanii, Jezus odczuł głód. A widząc z daleka drzewo figowe, okryte liśćmi, podszedł ku niemu zobaczyć, czy nie znajdzie czegoś na nim. Lecz przyszedłszy bliżej, nie znalazł nic prócz liści, gdyż nie był to czas na figi. Wtedy rzekł do drzewa: Niech nikt nigdy nie je owocu z ciebie! Słyszeli to Jego uczniowie. Przechodząc rano, ujrzeli drzewo figowe uschłe od korzeni. Wtedy Piotr przypomniał sobie i rzekł do Niego: Rabbi, patrz, drzewo figowe, któreś przeklął, uschło. Jezus im odpowiedział: Miejcie wiarę w Boga! Zaprawdę, powiadam wam: Kto powie tej górze: Podnieś się i rzuć się
w morze!, a nie wątpi w duszy, lecz wierzy, że spełni się to, co mówi, tak mu się stanie
(Mk 11, 12-14. 20-22).

W tej ewangelicznej perykopie znajduje się kluczowy werset dotyczący wiary. Piotr zobaczył, że drzewo figowe, które Jezus przeklął poprzed­niego dnia, uschło. Ze zdziwieniem więc stwierdził: Mistrzu, oto drzewo figo­we, które przekląłeś, uschło (Mk 11, 21).

W polskich (i wielu innych) tłumaczeniach odpowiedź Jezusa została oddana za pomocą zwrotu: „Miejcie wiarę w Boga”. Ale w oryginalnym tekście greckim słowo „Bóg” (Theos) występuje w dopełniaczu (nie w bierniku!), a wezwanie św. Pawła dosłownie brzmi: Miejcie wiarę Boga! Ponadto czasownik „mieć” jest użyty w stronie biernej (exetepistin Theu), co oznacza, że powinniśmy przyjąć coś, co pochodzi od samego Boga. Można zatem przyjąć, że nasza wia­ra jest poniekąd własnością Boga. To skarb, którym On może nas obdarować. Sami nie potrafimy „wytworzyć” w sobie wiary. Możemy co najwyżej chcieć Boga, ale w swojej istocie wiara jest łaską! Ludźmi wiary możemy stać się jedynie przez przyjęcie jej od Boga i życie według niej. A ponieważ nie jest to sprawa łatwa, dlatego Paweł nakazywał Tymoteuszowi: Walcz w dobrych zawodach o wiarę, zdobądź życie wieczne: do niego zostałeś powołany i [o nim] złożyłeś dobre wyznanie wobec wielu świadków (1 Tm 6, 12).

Ta walka o wiarę to, po pierwsze, wytrwała modlitwa, bo lex orandi, lex credendiest (jak wierzysz, tak się modlisz). Po drugie, to odważna duchowa walka o Boga aż do przelewu krwi. Takiej walki uczy natchniony autor, pisząc: Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala. On to zamiast radości, którą Mu obiecywano, przecierpiał krzyż, nie bacząc na [jego] hańbę, i zasiadł po prawicy tronu Boga. Zastanawiajcie się więc nad Tym, który ze strony grzeszników taką wielką wycierpiał wrogość przeciw sobie, abyście nie ustawali, złamani na duchu. Jeszcze nie opieraliście się aż do przelewu krwi, walcząc przeciw grzechowi (Hbr 12, 2-4). Aż do przelewu krwi!

Podobną intuicję wykazuje poeta Czesław Miłosz, gdy pisze o tym, że wiara zakłada zgodę na rany i bolesne doświadczenia. Więcej, wiara nadaje im sens:

Wiara jest także, jeżeli ktoś zrani
Nogę kamieniem i wie, że kamienie
Są po to, żeby nogi nam raniły.
Patrzcie, jak drzewo rzuca długie cienie,
I nasz, i kwiatów cień pada na ziemię:
Co nie ma cienia, istnieć nie ma siły.

Nadzieja bez wiary?

A jak się ma do wiary cnota nadziei? Czy można mieć nadzieję bez wiary? Skoro bez wiary nie można podobać się Bogu (Hbr 11, 6), to jak bez wiary można mieć nadzieję na dzielenie z Nim szczęścia?! Nadzieja bowiem urealnia to, o co walczy wiara, a co Bóg obiecał nam na chrzcie świętym – niebo. Tak więc nadzieja zakłada wiarę i z niej wypływa. To ma na myśli św. Paweł, gdy pisze: W nadziei bowiem już jesteśmy zbawieni. Nadzieja zaś, której [spełnienie już się] ogląda, nie jest nadzieją, bo jak można się jeszcze spodziewać tego, co się już ogląda? Jeżeli jednak, nie oglądając, spodziewamy się czegoś, to z wytrwałością tego oczekujemy (Rz 8, 24-25). Oczekiwać z wytrwałością to mieć nadzieję wypływającą z wiary. To oczekiwać, trwając przy Bogu nawet za cenę walki. Nadzieja bez wytrwania w wierze byłaby jak skok z samolotu bez spadochronu. Ziemię (wieczność) się osiągnie, ale… Nadzieja wypływająca z wiary to pewność oczekiwania na wieczne szczęście.

Pięknie to wyczuwa wyżej przywołany poeta, gdy w wierszu o nadziei pisze:

Nadzieja bywa, jeżeli ktoś wierzy,
Że ziemia nie jest snem, lecz żywym ciałem,
I że wzrok, dotyk ani słuch nie kłamie.
A wszystkie rzeczy, które tutaj znałem,
Są niby ogród, kiedy stoisz w bramie.

Wejść tam nie można. Ale jest na pewno.
Gdybyśmy lepiej i mądrzej patrzyli,
Jeszcze kwiat nowy i gwiazdę niejedną
W ogrodzie świata byśmy zobaczyli.

Niektórzy mówią, że nas oko łudzi
I że nic nie ma, tylko się wydaje,
Ale ci właśnie nie mają nadziei.

Myślą, że kiedy człowiek się odwróci,
Cały świat za nim zaraz być przestaje,

Jakby porwały go ręce złodziei.

„Nadzieja bywa, jeżeli ktoś wierzy” – no właśnie! A po wierze i nadziei będzie już tylko miłość. Omnetrinum perfectum – wszystko, co troiste, jest doskonałe, a doskonałe uszczęśliwia.

ks. Ryszard Andrzejewski CSMA

Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (1/2022)