Bunt aniołów

Aniołowie, którzy byli anarchistami

Fikcyjni aniołowie popkultury

Moje zainteresowanie motywem aniołów w kulturze popularnej sięga czasów dzieciństwa. Pierwszą powieścią o aniołach, którą przeczytałem, był utwór francuskiego pisarza, posługującego się pseudonimem Anatole France. Książkę „Bunt aniołów” jego autorstwa wypożyczyłem ze szkolnej biblioteki, nie mając wtedy pojęcia, że autor jest noblistą, a jego twórczość w 1922 roku trafiła na Indeks Ksiąg Zakazanych, czyli spis publikacji, których Kościół katolicki zakazywał czytać ze względu na treść niezgodną z doktryną katolicką.

14 czerwca 1966 r. Kongregacja Nauki Wiary pozbawiła Indeks znaczenia dyscyplinarno-karnego, zaznaczając, że jego wartość ma charakter jedynie moralny jako ostrzeżenie przed treściami, które mogą być szkodliwe dla wiary i dobrych obyczajów. Warto zauważyć, że na Indeksie bywały umieszczane pozycje, które teraz nikogo już nie gorszą i są lekturami szkolnymi. Trafiło tam kiedyś nawet dzieło „O obrotach sfer niebieskich” Mikołaja Kopernika.

W przypadku powieści „Bunt aniołów” ostrzeżenie wydaje się jednak w jakimś stopniu zasadne. Moja koleżanka, która zaczęła czytać tę książkę w liceum, w pewnym momencie zrezygnowała, twierdząc, że obraża ona jej uczucia religijne. Nie jest to więc raczej pozycja dla każdego. Ja znam książki i filmy znacznie bardziej obrazoburcze, ale jakoś rzadko się zdarza, aby fikcja literacka mnie uraziła i dotknęła, chyba że traktuje sferę sacrum w sposób wulgarny. O „Buncie aniołów” nie można jednak tego powiedzieć.

Głównym „przewinieniem” autora jest to, że ukazał Lucyfera jako postać podobną do Prometeusza, tytana, który przyniósł ludziom ogień wykradziony bogom. Powieść sugeruje, że w rzeczywistości to Lucyfer stał po stronie ludzkości i zbuntował się z powodu swojego indywidualizmu oraz afirmacji wolności, które zaowocowały dążeniem do wyzwolenia się z pęt nałożonych przez Stwórcę. Ten z kolei ukazany został jako bezduszny tyran, obskurant i wróg postępu. W powieści pojawiają się nawet słowa trawestujące cytat z „Raju utraconego” Johna Miltona: „Lepiej być wolnym w Piekle, niż niewolnikiem w Niebie”. Ta fałszywa, prometejska wizja Lucyfera była zresztą charakterystyczna dla bardzo wielu pisarzy XIX wieku.

Anatole France, autor powieści „Bunt aniołów”
Anatole France, autor powieści „Bunt aniołów”

Noblista i komunista

Anatole France naprawdę nazywał się Jacques-Anatole-François Thibault i żył w latach 1844-1924. Był powieściopisarzem, poetą, krytykiem literackim, zapalonym bibliofilem, historykiem oraz członkiem Académie Française. Współcześni mu porównywali go do Woltera i Jeana Baptiste Racine’a.

W swych utworach Thibault poruszał problematykę społeczną, związaną z polityką, religią i filozofią, posługując się inteligentną i wyrafinowaną satyrą oraz wykorzystując motywy baśniowe czy też groteskowe. Głośno krytykował konwenanse religijno-obyczajowo-społeczne Francji przełomu XIX i XX wieku. W 1921 r. uhonorowano go Literacką Nagrodą Nobla. Za życia France uważany był za najwybitniejszego prozaika swojej epoki. Joseph Conrad nazywał go „księciem prozy”. Autor „Buntu Aniołów” wywarł wpływ na wielu wybitnych pisarzy, takich jak: Marcel Proust, Tomasz Mann, Aldous Huxley, Jean Paul Sartre czy André Gide.

Anatole France wyznawał sceptycyzm i racjonalizm oraz sympatyzował z ideami rewolucyjnymi, które były modne we Francji na początku XX wieku. Poglądy socjalistyczne ostatecznie doprowadziły go do tego, że pod koniec życia wstąpił do Francuskiej Partii Komunistycznej.

„Bunt aniołów” („La Révolte des Anges”) to przedostatnia powieść France’a, wydana w 1914 roku. W polskim przekładzie ukazała się już w roku 1918, potem w 1922, a po wojnie wznowiono ją w roku 1986.

Anioł, który stracił wiarę przez lektury

Powieść zaczyna się od rozwlekłego i nudnego przedstawienia historii bogatej francuskiej rodziny d’Esparvieu oraz należącej do tej rodziny imponującej biblioteki. Nad ogromnym księgozbiorem czuwał pan Julian Sariette, osobliwy starzec, który wykazywał obsesyjną i paranoiczną zazdrość o każdą książkę. Nieoczekiwanie, ku rozpaczy sfrustrowanego pana Sariette, niektóre książki zaczęły w tajemniczy sposób znikać, a potem pojawiały się w innym miejscu ze śladami użytkowania. Nie dało się tego wytłumaczyć w żaden racjonalny sposób, ponieważ nikt, poza bibliotekarzem, nie miał dostępu do księgozbioru.

Jakiś czas później młody dziedzic rodu, Maurycy d’Esparvieu, podczas miłosnej schadzki z pewną mężatką – panią Gilbertą des Aubels, ujrzał w kącie pokoju nagą, męską postać o idealnych proporcjach ciała. Nieznajomy wyjaśnił, że jest aniołem stróżem Maurycego, zwanym w Niebie Abdielem, a zmaterializował się akurat teraz, ponieważ już wcześniej wyznaczył godzinę pojawienia się ludziom i nic nie mogło tego przyspieszyć ani opóźnić.

Anioł wyznał, że korzystając z faktu, iż jego podopieczny mieszka w rezydencji, w której znajduje się jedna z największych bibliotek świata, nabrał zamiłowania do studiów i postanowił zbadać podstawy wiary. Przeczytał hebrajskie, greckie i łacińskie wydania Biblii, różne edycje Talmudu, traktaty rabiniczne, teksty gnostyków, apokryfy, dzieła egzegetyczne oraz pisma ojców Kościoła, teologów, filozofów, fizyków, geologów i przyrodników. Pod wpływem tych lektur stracił wiarę i doszedł do wniosku, że Bóg nie stworzył całego wszechświata oraz prawdopodobnie nie jest też Bogiem jedynym, ponieważ przez bardzo długi okres On sam nie uważał siebie za takiego i najpierw był politeistą. Poznawcze poszukiwania sprawiły, że anioł doszedł do wniosku, że Bóg tak naprawdę jest demiurgiem, zwanym w starożytnych pismach Jaldabaothem. W konsekwencji Abdiel przybrał nowe imię – Arkadiusz i postanowił przyłączyć się do mieszkających na ziemi zbuntowanych aniołów, a jako cel postawił sobie przygotowanie inwazji na Niebo i obalenie Najwyższego. W tej sytuacji oczywiście nie mógł dalej pełnić posługi anioła stróża, o czym lojalnie poinformował swojego podopiecznego.

Maurycemu nie mieściło się w głowie, że ktoś, kto oglądał Boga twarzą w twarz, mógł odnaleźć prawdę w jakichś książkach napisanych przez ludzi. Poprosił więc anioła, aby ten wyrzekł się swoich głupstw i bezbożności oraz z powrotem stał się czystym duchem, wypełniającym swoje obowiązki anioła stróża. Arkadiusz, choć był do mężczyzny przywiązany emocjonalnie, odmówił. Maurycy kupił więc od handlarza ze starzyzną jakieś znoszone ubranie, aby anioł mógł się przyodziać i rozstali się.

Bunt aniołów

Terroryści ze skrzydłami

Arkadiusz spotkał się najpierw z byłym aniołem Mirarem, który wyrzekł się anielskości z miłości do kobiety i żył na ziemi jako ubogi nauczyciel muzyki Teofil Belais. Nie interesowała go polityka i stronił od radykalnych w swych poglądach, zbuntowanych aniołów, gdyż w głębi serca dalej kochał Boga i był wobec Niego lojalny. Umożliwił jednak Arkadiuszowi kontakt z archaniołem Iturielem, który żył w Paryżu jako kobieta o imieniu Zita. Uważano ją za Rosjankę o rewolucyjnych poglądach.

Były stróż Maurycego wierzył, że kluczem do zwycięstwa nad Bogiem jest nauka. Uważał on, że kiedy aniołowie w Niebie opanują pojęcia z dziedziny fizyki, chemii, biologii i astronomii, zrozumieją, że Bóg nie jest tym, za kogo się podaje i masowo wypowiedzą mu posłuszeństwo. Zita miała wątpliwości, czy oświecenie aniołów faktycznie przyniesie taki skutek, ponieważ rozwój nauki wcale nie zburzył całkowicie uczuć religijnych na ziemi. Nawet ci, którzy zetknęli się z teorią ewolucji, nadal byli skłonni wierzyć w Boga. Archanielica uważała, że należy raczej przekonywać aniołów, że będą szczęśliwi, gdy staną się wolni, a największy wysiłek powinien być skierowany na aniołów stróżów, którzy w wielkiej liczbie zamieszkują ziemię i często są niezadowoleni ze swego losu.

Arkadiusz zamieszkał z Księciem Istarem, który w Niebie był potężnym cherubem i nosił ciało uskrzydlonego byka z brodatą męską głową. Anioł ten po potopie uświadomił sobie, że Bóg razem ze światem stworzył także cierpienie i opuścił Niebo, przyjmując na ziemi postać mężczyzny o wyłupiastych oczach, garbatym nosie i czarnej brodzie. Istar związany był z anarchistami i ruchem rewolucyjnym. Konstruował dla nich bomby, przemawiał na publicznych zebraniach i bywał skazywany na więzienie za antymilitaryzm. Myślał nie tyle o uwolnieniu Niebios, co o zmianie ustroju na Ziemi. Uważał, że należy zburzyć zły świat, aby wznieść na jego popiołach nowy. Dopiero upadek Abdiela i znajomość z nim tchnęły w niego ponowne zainteresowanie sytuacją aniołów w Niebie. Razem próbowali zdobyć fundusze u finansisty Maksa Everdingena, który zarządzał największą instytucją kredytową Francji. Był on niegdyś znany jako anioł Sofar, a w Niebie strzegł skarbów Jaldabaotha, zanim nie uznał, że na Ziemi ma większe pole do realizacji swej pasji bogacenia się. Zbuntowani aniołowie potrzebowali pieniędzy, aby najpierw wywołać we Francji rewolucję społeczną, która obejmie cały świat, a w dalszej perspektywie obalić Boga i ustanowić w Niebie ustrój demokratyczny. Kiedy Sofar dowiedział się o tych planach, natychmiast odmówił, bo kolidowało to z jego interesami, ale był skłonny udzielić kredytu w związku z planowanym atakiem na Niebo, gdyż mógł zarobić na wyścigu zbrojeń.

Zita zaprowadziła też Arkadiusza do starego Nektariusza, ogrodnika mieszkającego w lasku Montmorency, gdzie wygrywał na flecie cudowne melodie. Był on niegdyś aniołem o imieniu Alacjel i uczestniczył w pierwszej wojnie w Niebie. Nektariusz opowiedział swoim gościom historię buntu Lucyfera, najpiękniejszego archanioła, który przeciwstawił się bezdusznej tyranii Boga, a potem pomagał ludzkości w jej rozwoju, stając się rzecznikiem nauki i postępu. W czasach starożytnych Lucyfer znany był jako Dionizos i wędrował ze swym orszakiem razem z nimfami i satyrami, niosąc radość wyznawcom, zanim wszystkiego nie zepsuło chrześcijaństwo, nieprzyjazne wobec piękna pogańskiego świata.

Jak żyć bez anioła stróża?

Tymczasem Maurycy d’Esparvieu stwierdził, że kiedy posiada się anioła stróża, wcale się o tym nie myśli, ale kiedy się go już nie ma, człowiek czuje się bardzo samotny. Nic nie przynosiło mu radości. Odczuwał dojmujący niepokój i apatię. Ksiądz Patouille, którego poprosił o wskazanie mu sposobu, jak odnaleźć niebieskiego opiekuna i nawrócić go z powrotem na wiarę chrześcijańską, wyjaśnił mu, że musiał ulec iluzji, bo dobre anioły nie mogą się buntować.

Maurycy szukał więc swego anioła stróża, chwytając się rozpaczliwie wszystkich możliwych sposobów. Zamieścił ogłoszenie w gazecie oraz chodził do jasnowidzów, magów i cudotwórców. Wreszcie natknął się na niego przez przypadek w teatrze. Tam Maurycy bez skutku prosił anioła, aby powrócił. Arkadiusz walczył sam ze sobą i wspominał z rozrzewnieniem, jak opiekował się nim, gdy Maurycy był dzieckiem; jak razem poznawali świat, bawili się i przeżywali rozterki. Poczucie obowiązku było jednak silniejsze.

Mężczyzna zażądał więc, aby Arkadiusz naprawił wyrządzoną mu krzywdę, przydzielając mu w zamian innego anioła stróża. Były stróż odparł jednak, że jedynym szafarzem duchów opiekuńczych jest Jaldabaoth. Młody d’Esparvieu obwieścił, że skoro jego anioł stróż stał się zbuntowanym aniołem i szatańskim duchem, to on stanie się odtąd jego aniołem stróżem i nie opuści go. W ten sposób Maurycy wszedł w środowisko mieszkających na ziemi upadłych aniołów, którzy ciągle spierali się o metody walki z Niebem, nie mogli dojść do porozumienia, kto powinien być przywódcą i tworzyli różne frakcje.

Nie będę tu dalej streszczał kolejnych wątków, gdyż trwałoby to zbyt długo. W każdym razie anarchistami w końcu zainteresowała się policja, gdyż doszło do incydentu, w którym były ofiary śmiertelne. Maurycy został aresztowany, a potem zwolniony dzięki rodzinnym koneksjom, natomiast upadli aniołowie opuścili Paryż, aby organizować zbrojne oddziały w innym miejscu.

Sen Lucyfera

Liderzy buntowników odszukali Lucyfera, który przebywał nad wodami Gangesu, i zaproponowali mu rozpoczęcie nowej wojny. Jednakże ten, który jako pierwszy podniósł sztandar rebelii w Niebie, odmówił przeprowadzenia ataku na niebiańską twierdzę. We śnie zobaczył bowiem, że po zwycięstwie stałby się tak samo szorstkim, nietolerancyjnym i żądnym pochlebstw władcą, jak jego odwieczny wróg Jahwe. Rewolucjonista i buntownik sam zamieniłby się w reakcjonistę, uznał więc, że woli pozostać na Ziemi, wśród ludzi, niż zasiąść na Tronie Niebios:

Towarzysze – powiedział wielki archanioł – nie, nie będziemy dokonywać podboju Nieba. Wystarczy móc to uczynić. Wojna rodzi wojnę, a zwycięstwo klęskę. Pokonany Bóg stanie się Szatanem. Zwycięski Szatan stanie się Bogiem. Niechaj przeznaczenie oszczędzi mi tego straszliwego losu. Kocham piekło, gdzie ukształtował się mój geniusz, kocham ziemię, gdzie zrobiłem trochę dobrego, o ile możliwe jest zrobić to na tym straszliwym świecie, gdzie każda istota żyje właściwie dzięki morderstwu. Teraz, dzięki nam, stary Bóg pozbawiony jest swego ziemskiego państwa, a wszystko, co na tym globie myśli, pogardza nim lub lekceważy go. (…) Gdy chodzi o nas, o duchy niebieskie, wzniosłe demony, to my zniszczyliśmy naszego tyrana, Jaldabaotha, jeśli zniszczyliśmy w nas samych niewiedzę i strach (…). Nektariuszu, walczyłeś wraz ze mną przed powstaniem świata. Nie zwyciężyliśmy, ponieważ nie rozumieliśmy wówczas, że zwycięstwo jest Duchem. I że to w nas, w nas samych należy atakować i niszczyć Jaldabaotha.

Moja ocena powieści

Mimo treści niezgodnych z moją wiarą, lubię powieść France’a za jej poczucie humoru, dystans i ironię. Rozmowy Maurycego z jego przeintelektualizowanym aniołem stróżem są naprawdę zabawne.

Niewątpliwie autor „Buntu Aniołów” był erudytą, który dość dobrze orientował się w katolickiej teologii. Anioł Abdiel na każdym kroku cytuje ojców Kościoła i teologów, podając dokładne dane bibliograficzne, rozdziały i wersety. Autor odwołuje się też do idei gnostyckich. Ze starożytnej tradycji gnostyckiej pochodzi np. imię Jaldabaoth, używane przez zbuntowane duchy.

Oczywiście pogląd, że Bóg ciągle stwarza nowych aniołów i ciągle część z nich dezerteruje z różnych powodów, nie jest zgodna z chrześcijańską angelologią. Natomiast za szczególnie kuriozalny można uznać pomysł, że jakikolwiek anioł mógłby przestać wierzyć w Boga, bo zapoznał się z teorią ewolucji i badaniami astronomów.

Trudno też zrozumieć, na czym właściwie ma polegać tyrania Boga względem ludzi, skoro wysyła On aniołów, aby opiekowali się nimi oraz nieśli im pocieszenie i otuchę. Chyba że chodziłoby o rzekomą „opresyjność” Kościoła, która zresztą wypada dość blado, a postacie księży w powieści raczej budzą sympatię.

Ukazana w niej historia chrześcijaństwa razi jednostronnym spojrzeniem, pomijaniem faktów, zamiataniem wielu spraw pod dywan oraz czarno-białą wizją, w której świat pogański jest dobry, radosny i przyjazny ludziom, a chrześcijaństwo przynosi jedynie zabobon i obskurantyzm. Nieodparcie kojarzy mi się to z tezami wyrażonymi w filmie „Agora” o greckiej filozofce Hypatii.

Opowieść o aniołach przygotowujących na Ziemi rewolucję przeciwko Bogu to właściwie tylko pretekst do filozoficznych rozważań nad ludzką ułomnością, polityką i religią. Autor, który sympatyzował z ruchami rewolucyjnymi, w dość zabawny sposób nakreślił środowisko anarchistów, uważających władzę i wszelkie przymusowe formy hierarchii za niepotrzebne i szkodliwe. Dodatkowo śmieszy, że są oni aniołami, choć mogliby równie dobrze uchodzić za bojowników jakiejś komunistycznej komórki.

W sumie największym atutem tej książki jest zakończenie, które skłania do refleksji, że rewolucje zawsze tworzą większe tyranie niż te, które obaliły, nieuchronnie wkraczając na drogę represji i totalitarnych reperkusji.

France włożył w usta Lucyfera słowa, że Bóg został już pokonany w ludzkich sercach, więc nie trzeba Go obalać, a bez Niego ludzkość stworzy wreszcie nowy, lepszy świat. Powieść została wydana w 1914 r., a my wiemy, jak potoczyły się dalsze dzieje ludzkości. Naiwny ateistyczny humanizm francuskiego pisarza okazał się ślepą uliczką. Pogląd, że człowiek powinien być wolny, w tym sensie, że powinien sam dla siebie być bogiem, doprowadził do totalitaryzmów i ludobójstwa. Wiara, że postęp i nauka są kluczem do stworzenia raju na ziemi, okazała się iluzoryczna. Świat, z którego, w imię fałszywie pojmowanej wolności, wyrzuca się Boga i transcendencję, staje się bowiem miejscem największego zniewolenia.

Roman Zając

Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (4/2022)