co nas czeka w czyśćcu

Co nas czeka w czyśćcu?

Miłosierdzie moje nie chce tego, ale sprawiedliwość każe

Prawdopodobnie każdy z nas ma zakodowane w swojej świadomości bardzo konkretne, wyraziste wyobrażenie nieba i piekła. Karmiona popkulturą wyobraźnia, nawet w tym momencie, szybciutko podpowiada nam stereotypowe ich ujęcie z dryfującymi na obłoczkach aniołkami bądź kotłami pełnymi gotujących się w smole grzeszników. Jak jednak wygląda czyściec? Spory teologiczne dotyczące natury tego miejsca zdarzają się nawet po dziś dzień. Co w takim razie powinniśmy wiedzieć o miejscu, do którego, z dużą dozą prawdopodobieństwa, wielu z nas trafi? O to zapytałem Konrada Zarębę, animatora Michalickiego Orędownictwa Dusz Czyśćcowych, działającego przy parafii MB Królowej Aniołów na warszawskim Bemowie.

[wywiad ukazał się na przełomie października i listopada 2020 r. – przyp. red.]

Z Konradem Zarębą ze wspólnoty Michalickiego Orędownictwa Dusz Czyśćcowych w parafii Matki Bożej Królowej Aniołów w Warszawie rozmawia Karol Wojteczek

Wykonałem przed naszą rozmową pewien prosty eksperyment. Sprawdziłem liczbę wyników w wyszukiwarce internetowej dla haseł: piekło (5 mln 290 tys.), niebo (125 mln) i czyściec (653 tys.). Biorąc powyższe za wyznacznik można odnieść wrażenie, że w świadomości społecznej zakodowana jest jednak bardzo optymistyczna wizja życia wiecznego. Czy rzeczywiście w praktyce życia codziennego zapominamy o istnieniu piekła, a już zwłaszcza czyśćca? Dlaczego?

Współczesne czasy charakteryzuje niepokojąca tendencja uporczywego dążenia do znalezienia się w tzw. strefie komfortu, nieustannego odczuwania przyjemności i satysfakcji. Z pewnością łatwiej żyć, nie myśląc o piekle, winie, karze czy odpowiedzialności za grzechy. Tendencja ta przenika również do nauczania Kościoła. Obserwujemy niekiedy pasterzy, którzy starając się przyciągnąć nowych lub nie zrazić posiadanych wiernych, przyjmują postawę sprzedawców, troszczących się głównie o to, aby „klient był zadowolony”. Dlatego nawet w Kościele coraz częściej pomija się tematykę piekła i czyśćca. Zapominanie o istnieniu złego ducha jest zaś jego największym sukcesem. Można powiedzieć, że jest w tym przejaw pewnej protestantyzacji naszej wiary.

Protestanccy i prawosławni wierni nie uznają istnienia czyśćca…

Gdy Pan Jezus zabrał św. Faustynę do czyśćca, powiedział jej o tym miejscu, że „Miłosierdzie moje nie chce tego, ale sprawiedliwość każe” (Dz 20). Mamy w tym, uznanym wszak przez Kościół, doznaniu mistycznym po pierwsze dowód na istnienie czyśćca, a po drugie przestrogę przed fałszywym postrzeganiem Miłosierdzia Bożego. Zdarza się bowiem nawet nam, katolikom, myśleć, że przecież Miłosierdzie Boże wygrało, więc tak naprawdę to już jesteśmy zbawieni. Powszechne są sformułowania w rodzaju: „Aby zostać zbawionym, wystarczy być dobrym człowiekiem”. Obawiam się, że prawda jest dużo bardziej surowa i dużo trudniejsza do przyjęcia. Poziom świętości, do którego jesteśmy wezwani, jest znacznie wyższy. Proszę zwrócić uwagę – wedle zapisków brata Daniela Natale nawet św. o. Pio spędził pewien czas w czyśćcu.

co nas czeka w czyśćcu
Severin Höin | Unsplash

Tylko jak to wyjaśnić wiernym? Katechizm Kościoła Katolickiego głosi, że do czyśćca trafiają ci, którzy „umierają w łasce i przyjaźni z Bogiem, ale nie są jeszcze całkowicie oczyszczeni” (KKK 1054). Na czym więc polega ta różnica między śmiercią w stanie łaski uświęcającej a całkowitym oczyszczeniem?

Zacznijmy od tego, że do czyśćca nie jesteśmy kierowani przez Pana Boga. Na sądzie szczegółowym dusza, w wyniku Bożego objawienia stanu, w jakim znajduje się w chwili śmierci, sama dobrowolnie poddaje się cierpieniom oczyszczającym ze skażeń ziemskiego życia.

Św. Katarzyna z Genui miała mistyczną wizję, w której widziała dusze dobrowolnie rzucające się do czyśćca…

Równie obrazowe jest porównanie duszy do gościa weselnego, który w beztrosce dnia codziennego przybywa przed dom weselny swych przyjaciół. Nie zwraca on uwagi na nieprzygotowanie oraz brak odświętnego stroju do momentu, gdy blask nadchodzącego Pana Młodego ujawni jego nieczystość i niedostatki. Pomimo, że dostał zaproszenie, nie przekroczy więc progu domu weselnego. Mając wielkie pragnienie biesiadowania z Panem Młodym, gość uda się najpierw na oczyszczenie, którego nie dokonał we wcześniejszym czasie. Czyściec jest więc miejscem, w którym przygotowujemy się na spotkanie z naszym największym Przyjacielem – Bogiem.

Oczywiście, warto w tym miejscu podkreślić, że wizje czyśćca, jakich doznawali święci mistycy, były dane konkretnie im i powinniśmy je odczytywać z dystansem, jako pewne przenośnie.

Ewangelia pełna jest przypowieści… Nie ukrywam, że zależy nam na przedstawieniu problematyki czyśćca w ujęciu szerszym i bardziej obrazowym niż encyklopedyczna definicja.

Nam również przy tworzeniu Michalickiego Orędownictwa Dusz Czyśćcowych towarzyszyło przeświadczenie o konieczności ewangelizacji przez uświadamianie. Aby bowiem odczuć potrzebę modlitwy za dusze czyśćcowe, trzeba zrozumieć, czym jest czyściec i w jakim położeniu znajdują się przebywające tam dusze.

O jakim więc położeniu mówimy?

Istnieją relacje dusz czyśćcowych, które podkreślają, że nie ma na ziemi cierpienia porównywalnego z tym przeżywanym w czyśćcu. W związku z tym każde nasze cierpienie w świecie doczesnym, czy to fizyczne, czy psychiczne, winniśmy ofiarować Panu Jezusowi. On, w ofierze krzyża, pokazał nam, że nie ma innej drogi do zbawienia niż przez cierpienie. Każde nasze ziemskie cierpienie jest więc błogosławieństwem, a to, czego poprzez nie nie odpokutujemy na ziemi, odpokutować będziemy musieli w czyśćcu spotęgowane po wielokroć. Wedle relacji dusz czyśćcowych najniższy z kręgów czyśćca różni się od piekła jedynie tym, że jest z niego wyjście. Cierpienie spowodowane oddaleniem od Pana Boga i tęsknotą za Nim jest takie samo.

Jak w takim razie możemy pomóc duszom czyśćcowym w wyrwaniu się z tak przerażającego położenia?

Przywołam tu słowa jednego z patronów naszej wspólnoty, św. o. Stanisława Papczyńskiego, który mawiał, że bezbożnym i bez serca jest ten, kto nie wzrusza się ich mękami i nie niesie pomocy cierpiącym, choć może to zrobić. Również św. o. Pio powtarzał, że musimy opróżnić czyściec. Dusze tam przebywające nie są już w stanie pomóc sobie same, zdane są wyłącznie na naszą pomoc.

Czy jednak świadomość tego jest wśród wiernych powszechna?

Mam wrażenie, że niegdyś była ona zdecydowanie większa. Świadczy o tym choćby wykuty często na starych grobach, niezwykle wzruszający skądinąd apel: „Prosi o Zdrowaś Maryjo”. Na nowszych nagrobkach na prośbę taką w zasadzie nie sposób trafić.

Gdy już zrozumiemy skalę cierpień i samotności dusz czyśćcowych, modlitwa za nie staje się czymś absolutnie naturalnym. Tyle że gdy pożegnamy naszych bliskich, świadomość konieczności dalszego pomagania im najczęściej stopniowo zanika. Ludzka empatia ogranicza się zwykle do cierpienia, które dostrzegamy gołym okiem. Zbyt wiele uwagi poświęcamy trosce o bezpieczeństwo ciała kosztem naszej duszy. Zwłaszcza w ostatnich miesiącach ta dysproporcja była szczególnie widoczna.

Wszystkim, którzy zakładają, że dusze ich bliskich trafiają „ot tak” do nieba, przypomnieć pragnę słowa s. Łucji, świadka objawień fatimskich. Zapytała ona Matkę Bożą o losy swej zmarłej koleżanki, Amelii. Matka Boża odpowiedzieć miała, że dusza (kilkuletniej przecież) dziewczynki nie została potępiona, ale przebywać będzie w czyśćcu do końca świata. Być może więc wielu naszych zmarłych bliskich od lat pozostaje bez naszej pomocy. To tak jakbyśmy zostawili rodzica w domu starców i zerwali kontakt, miast odwdzięczyć się za miłość, jaką nas obdarzał.

Pragnąłbym więc, aby tyle co o ratowaniu ciała, mówiło się w przestrzeni publicznej o ratowaniu duszy. Zdrowie duchowe jest ważniejsze od fizycznego. Bardzo podoba mi się inicjatywa, by zamiast kupowania wieńców zamawiać msze w intencji zmarłego. Wieńce służą tylko temu, by cieszyć nasze oko, duszy zmarłego dodatkowej chluby one nie przynoszą. Podobnie na większą propagację zasługuje z pewnością dawna, piękna tradycja Mszy Świętych gregoriańskich.

Ks. prof. Edward Staniek ubolewał niedawno na naszych łamach nad tym, że świadomie modlimy się za dusze bliskich często jedynie 1 i 2 listopada, podczas gdy każda jedna Eucharystia, o czym zapominamy, zawiera w sobie element modlitwy za dusze czyśćcowe…

Uczestnictwo w Eucharystii i przyjmowanie Najświętszego Sakramentu w intencji dusz czyśćcowych jest z pewnością najważniejszym „kołem ratunkowym” zarówno dla nich, jak i dla nas samych. Każda Msza Święta to przecież Żywa Ofiara Pana Jezusa, do uczestnictwa w której wszyscy jesteśmy zaproszeni. Wiele jest wyobrażeń malarskich, które przedstawiają eucharystyczny moment Podniesienia z Krwią Pańską, która spływając z kielicha przez ręce kapłana, gasi płomienie, w których znajdują się dusze czyśćcowe. Trudno chyba o bardziej wymowne zobrazowanie znaczenia Eucharystii.

Ilustracja z zapisków duchowych Sługi Bożej Luizy Piccarrety
Ilustracja z zapisków duchowych Sługi Bożej Luizy Piccarrety

Skoro jednak zaczął Pan przed chwilą przywoływać słowa świętych, chciałbym spytać również o ich rolę. Wyobrażenia malarskie dotyczące czyśćca bardzo często ukazują świętych „pośredników” pomagających w przejściu z tego miejsca do nieba. Czasem jest to św. Grzegorz, czasem św. Teresa z Avili, a najczęściej osobiście Matka Boża lub św. Michał Archanioł. Jaka jest ich rola w wydobywaniu dusz z czyśćca?

Kluczowa jest tu oczywiście rola Matki Najświętszej. Od początku swych dziejów jest Ona łącznikiem pomiędzy nami a Panem Bogiem. W modlitwie „Zdrowaś Maryjo” prosimy Ją m.in.: „módl się za nami grzesznymi (…) w godzinę śmierci naszej”. Bardzo ważne jest, aby odmawiać ten fragment z pełną świadomością jego znaczenia.

Dusze czyśćcowe nazywają Maryję Gwiazdą Morza. Określenie to pojawiło się już zresztą w średniowiecznym hymnie maryjnym „Ave Maris Stella”. Jest w nim zawarta symbolika chłodnego, wilgotnego, morskiego powiewu, który łagodzi palące płomienie czyśćca. Wedle zapisków św. Marii od Krzyża, Maryja odwiedza dusze czyśćcowe w dni świąteczne jej poświęcone, a w każdą pierwszą sobotę miesiąca zabiera ze sobą określoną rzeszę oczyszczonych dusz do nieba.

Św. Faustyna miała być zaś np. świadkiem sądu szczegółowego duszy marszałka Piłsudskiego, dla której Matka Boża uprosić miała czyściec miast potępienia. Jednoosobowo była Ona w stanie wpłynąć na wolę Boga Ojca. Stąd też mój ogromny apel, abyśmy opiece Matki Bożej polecali dusze naszych najbliższych.

Oczywiście, warto także obrać sobie świętych, których darzyć będziemy za życia szczególnym nabożeństwem. Tak, aby w tej godzinie śmierci móc liczyć również na ich modlitewne wstawiennictwo.

A co z tak bliskim naszym czytelnikom św. Michałem Archaniołem? Jaka jest Jego rola?

Wedle objawień świętych mistyków św. Michał Archanioł jest tym, który przeprowadza dusze ze świata doczesnego do wiecznego. On również może obronić nas w tym ostatnim starciu ze złym. Nawiedzając dusze czyśćcowe, broni ich przed atakami złych duchów. W niższych kręgach czyśćca dusze bywają bowiem nękane przez demony, które dokładają im cierpień. Warto więc prosić św. Michała o ochronę dla nich.

Ludovico Caracci, „Św. Michał wspomagający dusze czyśćcowe”
Ludovico Caracci, „Św. Michał wspomagający dusze czyśćcowe”

Dlaczego jednak uznaliście, że ta modlitwa o wstawiennictwo za duszami czyśćcowymi przybrać powinna formę wspólnotową?

„Gdzie dwóch lub trzech gromadzi się w Imię moje…” – powiedział sam Pan Jezus. Oczywiście jest też wymiar bardziej przyziemny – jako wspólnocie łatwiej nam rozmawiać z księżmi proboszczami, organizować spotkania i przede wszystkim ewangelizować, dzielić się przesłaniem dotyczącym naszego charyzmatu…

Jak, w krótkich słowach, opisałby Pan ten charyzmat?

Porównałbym naszą wspólnotę do oddziału sanitariuszy, którzy nieść mają pomoc duszom czyśćcowym. Do jej udzielenia nie jest wymagane wykształcenie medyczne. Warunkami koniecznymi są zaś niezłomna wiara w Boże Miłosierdzie oraz miłość do bliźniego uzdalniająca nas do rozmaitych wyrzeczeń.

Na pewno potrzebni jesteśmy np. duszom, które odchodząc, nie zostawiły na ziemi osób z bliskiej rodziny. W takiej sytuacji są m.in. dusze kapłanów. Zachęcamy więc do wzięcia odpowiedzialności przynajmniej za dusze tych, którzy posługiwali w naszych parafiach.

Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do poczucia wspólnotowości…

Odgrywa ono oczywiście również rolę motywacyjną. W tym roku zorganizowaliśmy np. coś na kształt sztafety modlitewnej z myślą przewodnią: „100 mszy dla dusz czyśćcowych”. Każdy nasz członek i sympatyk, zamawiając określoną liczbę mszy za dusze czyśćcowe, dodaje ją do dotychczasowego wyniku, aż „dobijemy” do setki. Aktualizowany na bieżąco stan licznika wystawiony jest na widok parafian, aby uświadomić im potrzebę i wagę modlitwy za dusze znajdujące się w czyśćcu.

A czy często zdarza się, że parafianie przychodzą bezpośrednio do Waszej wspólnoty z prośbą o modlitwę za duszę konkretnej osoby?

Nie funkcjonuje to jeszcze jako sformalizowana grupa wsparcia, chociaż rozważamy stworzenie pewnego rodzaju skrzynki intencji. Tym niemniej prośby o modlitwę oczywiście się zdarzają, ludzie przychodzą do nas przed mszami czy spotkaniami, prosząc o modlitewne wstawiennictwo za swych zmarłych niedawno bliskich.

Jakie, prócz uczestnictwa w Eucharystii, formy modlitwy za dusze czyśćcowe praktykujecie?

Między innymi różaniec i rozważania męki Pana Jezusa w drodze krzyżowej. Również wspomniane już ofiarowywanie własnego cierpienia, świadome przeżywanie go. I nie mówię tu tylko o cierpieniu fizycznym, ale też np. o poczuciu samotności, krzywdach wyrządzonych nam przez bliźnich. Nasze wybaczenie wobec krzywdzicieli przysparza łask nie tylko nam, ale też może być wspaniałą ofiarą dla dusz czyśćcowych! Również znój dnia codziennego może być taką ofiarą, gdy trudno nam znaleźć dodatkową chwilę, by dusze czyśćcowe wesprzeć konkretną modlitwą.

Katechizm Kościoła Katolickiego poleca ofiarowywać w intencji zmarłych prócz modlitwy również jałmużnę, odpusty i dzieła pokutne (KKK 1032). Czy tego rodzaju posługę również praktykujecie?

Na obecnym etapie formacyjnym wspólnoty budowana jest świadomość potrzeby orędowania za duszami zmarłych nie tylko nam bliskich, ale za wszystkimi duszami w czyśćcu cierpiącymi. Formę orędowania każdy członek wspólnoty wybiera sobie indywidualnie.

Z całą pewnością skutecznym narzędziem wsparcia dusz czyśćcowych jest post. Sam Pan Jezus ukazał zresztą w Ewangelii jego wagę. Pamiętajmy przy tym, że post nie musi koniecznie dotyczyć ciała. Post to wyrzeczenie się jakiejś przyjemności. Takim postem na dzisiejsze czasy może być np. wyłączenie na tydzień swoich komunikatorów i kont na portalach społecznościowych. Dla niektórych może być to wyrzeczenie większe niż cały dzień o chlebie i wodzie!

Nie mamy również świadomości tego, jak wiele odpustów w intencji dusz czyśćcowych możemy ofiarować. Ich lista zawiera kilkadziesiąt pozycji, wiele z nich nieświadomi i tak spełniamy każdego dnia. Są to przykładowo: odprawienie drogi krzyżowej, odmówienie różańca – w kościele razem z innymi, w rodzinie lub w innej wspólnocie, czytanie Pisma Świętego przez pół godziny, odmówienie Koronki do Bożego Miłosierdzia przed Najświętszym Sakramentem wystawionym w monstrancji lub obecnym w Tabernakulum. Warto więc zaraz po przebudzeniu szepnąć Panu Bogu, że wszystkie świadomie i nieświadomie uzyskane nadchodzącego dnia odpusty ofiarujemy w intencji dusz przebywających w czyśćcu.

Niestety tematy odpustów, postu i pokuty także bywają dziś marginalizowane w nauczaniu Kościoła. One również bowiem wiążą się z cierpieniem, a współczesny człowiek odczuwać pragnie przyjemność, radość i satysfakcję. Ludzka definicja szczęścia zawiera w sobie ciągłe odczuwanie przyjemności, podczas gdy w definicji Bożej chodzi o obcowanie z Panem.

Czy jednak w przypadku tak specyficznej posługi modlitewnej mówić możemy w ogóle o jakiegoś rodzaju widocznych, mierzalnych owocach? Modląc się o uzdrowienie, jesteśmy wszak w stanie stwierdzić, czy do niego doszło, czy nie… Tutaj sytuacja nie jest tak oczywista, czy nie jest to demotywujące?

Jako katolicy musimy mieć świadomość tego, że żadna nasza modlitwa nie trafia w próżnię. Częścią naszej wiary w Boga Ojca jest również wiara w owoce naszych modlitw. Jeśli jakaś dusza, za którą się modlimy, osiągnęła już niebo, modlitwa nasza przechodzi „na poczet” kolejnych dusz czyśćcowych, zgodnie z Bożym rozeznaniem. Pytanie o to jest zresztą jednym z najczęstszych, jakie inni wierni nam zadają.

Świadomość tego, że nasza modlitwa czy ofiarowane cierpienie może stać się punktem dopełniającym czyjeś zbawienie, jest absolutnie niezwykła i krzepiąca. Obrazowo moglibyśmy to porównać do pasków „ładującego się” doświadczenia lub energii w grach komputerowych.

Kolejna rzecz to wspomniana już Eucharystia. Codzienne uczestnictwo w niej i przyjmowanie Najświętszego Sakramentu to ogromny dar dla dusz czyśćcowych, ale też ogromny dar dla mojej duszy.

Ważnym i wzruszającym owocem jest również z pewnością świadomość faktu, że wszystkie dusze, którym pomogliśmy, staną jako nasi obrońcy i wspomożyciele na naszym sądzie szczegółowym. Pamięć o tym jest ogromną zachętą do modlitwy za dusze czyśćcowe.

Wiele osób nie ma też świadomości tego, że do dusz czyśćcowych my także możemy zwracać się o pomoc, nieco na podobnej zasadzie jak do naszego Anioła Stróża. Staram się oczywiście nie nadużywać ich dobroci, ale nawet w tak błahych sprawach, jak próba dojechania na uszkodzonej oponie do stacji benzynowej czy teoretycznie niemożliwy podjazd pod oblodzone wzniesienie w górach, ich wstawiennictwo za mnie okazywało się skuteczne.

Internet pełen jest tego rodzaju świadectw. Można je oczywiście traktować z przymrużeniem oka, ale czy to nie piękne, że Pan Bóg wysłuchuje również modlitw dusz przebywających w czyśćcu? Dusze czyśćcowe przemieniają nas. Modlą się za nas i wstawiają się za nami do Pana Boga. Każdy, kto modli się za nie, również z ich strony odczuwa wsparcie. Mam poczucie, że wiele dobrego w moim życiu wydarzyło się za ich wstawiennictwem.

Pytam o to też z tego względu, że większość z nas zna chyba z domu rodzinnego historię np. babci, która idzie dać na mszę za zmarłego dziadka czy stryjka, bo ten jej się przyśnił. W Rzymie dla utrwalenia takich świadectw powstało nawet przy jednej z parafii Muzeum Dusz Czyśćcowych. Pan zaś wspomniał, że dusze te sobie już nie są w stanie w żaden sposób pomóc…

Ciekawość jest naturalną cechą człowieka, przestrzegałbym jednak przed uciekaniem w sensację. A już zwłaszcza przestrzegałbym przed próbami nawiązywania kontaktu z duszami czyśćcowymi. Może się to zakończyć zwiedzeniem przez złego ducha. Wystarczająco dużo mamy już niezdrowego zainteresowania światem duchowym, by wspomnieć tak popularne w tych dniach Halloween. Brak w tym świadomości wkraczania w przestrzeń duchową, w której złe duchy mogą się nami zainteresować.

Kontakt z duszami czyśćcowymi jest Łaską Bożą, chociaż wielu obecnych gorliwych ich wspomożycieli zaczynało pewnie od pysznej chęci nawiązania go. Łaski bezpośredniego widzenia czyśćca i dusz tam przebywających dostępowali jednak głównie święci mistycy. Dla nas podstawowymi źródłami wiedzy o czyśćcu niech pozostaną Pismo Święte i Katechizm Kościoła Katolickiego, a w drugiej kolejności objawienia osób wyniesionych przez Kościół na ołtarze.

Do wszelkich snów czy prywatnych widzeń należy zaś zawsze podchodzić z dużym dystansem. Oczywiście, Pan Bóg w swej wszechmocy może dopuścić takie sytuacje, i ja również spotykam się z podobnymi relacjami. Traktujmy je zawsze jedynie jako wołanie dusz o modlitwę i po prostu módlmy się za nie.

Jak w ogóle narodziła się idea Orędownictwa Dusz Czyśćcowych? Doszliście do przekonania o konieczności pełnienia takiej posługi na drodze czysto intelektualnej, czy też był w tym rodzaj Bożego natchnienia?

Wszystko zaczęło się od jednej z rodzin, którą Matka Boża, dzięki odmawianej przez żonę Nowennie pompejańskiej, ocaliła przed rozpadem, usuwając z ich życia uzależnienia i pozostałe problemy. Jednocześnie Matka Boża pozostawiła tej rodzinie troskę o dusze czyśćcowe jako zobowiązanie. Na początku ta modlitewna troska funkcjonowała jako element życia wewnętrznego tamtej rodziny, dopiero później podzieliła się ona swoim zobowiązaniem z innymi parafianami.

Jeśli zaś chodzi o mnie, kluczowa dla przemiany mojego życia była lektura wspomnianego już „Rękopisu z czyśćca” św. Marii od Krzyża, wydanego zresztą przez Wydawnictwo Michalineum. Lektura ta odsłoniła mi stan mojej duszy, stanąłem w prawdzie wobec własnej grzeszności. Wcześniej nie chciałem w ogóle myśleć o karze i piekle; sądziłem, że, jako ochrzczonemu, „z automatu” należy mi się zbawienie. Dzięki św. Marii od Krzyża zrozumiałem, ilu takich jak ja przebywa w ogniu czyśćcowym, i że mając już tego świadomość, powinienem im pomóc.

Punktem przełomowym dla naszej inicjatywy była aprobata proboszcza, ks. Kazimierza Jońca CSMA. Idea utworzenia wspólnoty modlitewnej spotkała się z dużym zainteresowaniem parafian. Na pierwsze spotkanie, przed ponad dwoma laty, przyszło kilkadziesiąt osób.

Jak wyglądają Wasze spotkania? Według jakiego programu formacyjnego przebiegają?

Staramy się, by przybierały one formę comiesięcznego wykładu bądź konferencji, poprzedzonych Eucharystią. Przez pierwsze pół roku koncentrowaliśmy się na zrozumieniu istoty czyśćca, tak, abyśmy mogli wzbudzić w sobie potrzebę modlitwy za dusze tam przebywające. W kolejnym półroczu dzięki zaproszonym siostrom i kapłanom ze zgromadzeń zakonnych, których charyzmat obejmuje również troskę o dusze czyśćcowe, dowiadywaliśmy się, co na temat czyśćca mówili święci, w tym nasi patroni, jak św. o. Stanisław Papczyński, św. Faustyna czy św. Michał Archanioł. Dziś jesteśmy na kolejnym etapie rozwoju wspólnoty, na którym chcemy skupić się przede wszystkim na pracy formacyjnej nad sobą i ofiarowaniem jej w intencji dusz czyśćcowych. Ważne było w tym kontekście niedawne spotkanie z s. Anną Czajkowską ze Zgromadzenia Sióstr Wspomożycielek Dusz Czyśćcowych.

Wiele osób przychodzi na takie konferencje?

W zależności od spotkania to jest od 30 do 100 osób. Pragnę przy tym podkreślić, że nie jesteśmy wspólnotą sformalizowaną. Każdy może przyjść i modlić się razem z nami, nie trzeba się zapisywać. Podstawą jest łączność duchowa, którą osiągamy przez codzienną specjalną modlitwę za dusze czyśćcowe.

Jakie w takim razie są dalsze plany na rozwój wspólnoty?

W październiku [rozmowę przeprowadzono 15.09 – przyp. red.] rozpoczynamy cykl spotkań pt. „Wprowadzenie do modlitwy myślnej, droga do zjednoczenia z Bogiem – na podstawie dzieł św. Teresy Wielkiej Doktor Kościoła”, które poprowadzi karmelita bosy, dyrektor Instytutu Duchowości Karmelitańskiej o. Wojciech Ciak. Pragniemy cały czas się rozwijać, mając świadomość tego, że im nasza relacja z Panem Bogiem będzie bliższa, czystsza i bardziej wypełniona miłością do Niego i do drugiego człowieka – tym staniemy się precyzyjniejszymi narzędziami w niesieniu pomocy duszom czyśćcowym.

Na pewno chcielibyśmy też rozszerzyć naszą inicjatywę na pozostałe michalickie parafie, opowiedzieć o niej wiernym w tamtych wspólnotach, przekazać materiały formacyjne. Pozostajemy w gotowości wsparcia dla miejsc, w których zrodzi się pragnienie niesienia pomocy duszom czyśćcowym.

Co więc przekazałby Pan tym czytelnikom, którzy czują wewnętrzne wezwanie do modlitwy za dusze czyśćcowe?

Wszystkich zainteresowanych zapraszam oczywiście do śledzenia informacji o naszej wspólnocie na stronie internetowej bemowskiej parafii oraz kontaktu przez nasz fanpage na Facebooku, chętnym udostępnimy dodatkowe materiały formacyjne. Pragnę natomiast podkreślić i zaapelować: Z modlitwą nie ma co zwlekać! Dusze czyśćcowe czekają na Wasz ratunek! Zacznijcie już dziś!

Z Konradem Zarębą ze wspólnoty Michalickiego Orędownictwa Dusz Czyśćcowych w parafii Matki Bożej Królowej Aniołów w Warszawie rozmawiał Karol Wojteczek