Papież Paweł VI

Papież odwagi

Giovanni Montini jako biskup nazywany był przez otoczenie Hamletem, ponieważ podjęcie decyzji kosztowało go zawsze dużo wysiłku. Jako Paweł VI okazał się papieżem potrafiącym mocno trzymać ster Kościoła w bardzo trudnych czasach.

7 października 1571 r. miała miejsce jedna z najkrwawszych bitew morskich w dziejach świata. W pobliżu kontrolowanego przez Imperium Osmańskie miasta Lepanto (obecnie greckie Nafpaktos) flota Imperium starła się z armadą Ligi Świętej – związku państw katolickich zwołanego przez papieża św. Piusa V. W wyniku zwycięstwa chrześcijan większość z 250 okrętów tureckich zatonęła. Przeszło ono do historii, ponieważ powszechnie przypisywano je wstawiennictwu Maryi. To właśnie na pamiątkę tego zwycięstwa obchodzimy dziś święto Matki Bożej Różańcowej.

Minęło niemal 400 lat. W 1967 r. kolejny święty papież, Paweł VI, złożył wizytę w Konstantynopolu. Przywiózł ze sobą trofeum spod Lepanto – sztandar turecki zdobyty podczas bitwy. Zwrócił go państwu tureckiemu na znak pogrzebania dawnej wrogości. Był to jeden z licznych podobnych gestów Pawła VI, papieża, który postawił sobie za cel otwieranie chrześcijan i świata na dialog.

Papież Paweł VI

Miejsca spotkania

Pierwsza programowa encyklika Pawła VI, Ecclesiam suam, nazywana jest encykliką dialogu. Papież uroczyście proklamował w niej dialog jako drogę postępowania Kościoła ze „światem”, a więc ze wszystkimi pozostającymi poza Kościołem. Dialog ten porównał do metody, jaką dobry lekarz stosuje wobec chorego: „znając niebezpieczeństwa choroby, unika wprawdzie zakażenia siebie i innych, lecz równocześnie pilnie zabiega o wyleczenie chorych”. Zgodnie z tą myślą, każdy, kto otrzymał łaskę bycia częścią Kościoła, powinien odważnie iść leczyć chory świat – właśnie za pomocą dialogu: „świeccy – nie czekając biernie na nakazy i wskazówki skądinąd – mają obowiązek przez śmiałe projekty i inicjatywy przepoić zmysłem chrześcijańskim nie tylko obyczaje i świadomość ludzi, ale również prawa i struktury społeczności. Niech więc każdy zada sobie pytanie: co dotąd uczynił i co jeszcze powinien zrobić. Nie wystarczy bowiem przypominać ludziom ogólne zasady (…), jeśli nie będzie temu towarzyszyć pełniejsze poczucie własnego obowiązku i konkretna działalność”.

Paweł VI szczególnie zachęcał do budowania przestrzeni spotkania. W świecie, w którym ludzie stają się dla siebie coraz bardziej anonimowi, papież prosił o „odbudowę tkanki życia społecznego”, a więc po prostu o organizowanie miejsc, w których ludzie mogliby się spotkać, poświęcić chwilę własnej duchowości i poczuć się odpowiedzialnymi za wspólnotę. Niektórzy uważają, że między życiem chrześcijańskim a działalnością publiczną, zwłaszcza polityczną, istnieje przepaść nie do zasypania. Paweł VI nauczał, że jest odwrotnie – nie da się pogodzić chrześcijaństwa z ignorowaniem spraw publicznych.

Trudny dialog

Dialog oznacza otwartość na drugiego człowieka i podjęcie rozmowy, ale zakłada też bardzo jasne komunikowanie swojego stanowiska. Paweł VI potrafił to robić. A żył w czasach, kiedy otwarcie Kościoła na dialog wiele środowisk rozumiało jako szansę wywarcia na papieża nacisku albo jako zaproszenie do nieposłuszeństwa. Kardynał Montini został wybrany papieżem w 1963 r., w rok po otwarciu Soboru Watykańskiego II. Sobór miał odnowić Kościół, oczyszczenie okazało się jednak bardzo bolesne. Paweł VI, ogłaszając soborowe dokumenty i przeprowadzając reformy, spotykał się nieustannie z kontestacją. Z jednej strony nieuprawnione eksperymenty liturgiczne, masowe odejścia z kapłaństwa i lekceważenie nauczania moralnego, z drugiej otwarty bunt arcybiskupa Marcela Lefebvre’a, przywódcy tzw. tradycjonalistów, który odrzucał niektóre dokumenty soborowe, nazywał papieża „modernistą” i lekceważył kościelne kary. Szczególny sprzeciw wywołało jednak nauczanie papieża na temat antykoncepcji. W 1976 r. w Brescii feministki spaliły publicznie kukłę Pawła VI, a włoskie czasopismo „Tempo” opublikowało artykuł i karykaturę sugerujące homoseksualizm papieża.

Do dzisiaj Paweł VI, kanonizowany przez Franciszka w 2018 r., pozostaje niepopularnym świętym. Jego nauczanie o antykoncepcji jest zupełnie ignorowane przez większość katolików, również praktykujących, a nawet otwarcie odrzucane przez katolickich publicystów w katolickich czasopismach. Z kolei wielu konserwatywnych katolików ma mu za złe odważne reformy, zwłaszcza liturgiczne. Krzyż takiego sprzeciwu niósł on przez cały swój pontyfikat. Miał jednak na to sposób.

Dym w Kościele

Z nauczania Pawła VI wiele osób zapamiętało jego szokujące słowa o „szatańskim dymie”, który przedostał się do Kościoła (wygłoszone w 1972 r.). Dymem tym były według papieża „wątpliwość, niepewność, problematyczność, niepokój, niezadowolenie, konfrontacja”. „Nie ufa się już Kościołowi” – diagnozował papież, wskazując na tych, którzy przyjmują „arogancką postawę sędziów i krytyków wciąż przecież świętego Kościoła Bożego”. A właśnie w ufności Kościołowi Paweł VI widział środek przezwyciężenia kryzysu i źródło odwagi: „niezależnie od biegu wydarzeń musimy zachować zaufanie. (…) Życie chrześcijańskie wymaga odwagi”.

Paweł VI nie był typem superbohatera. Jego męstwo wyrażało się w jego własny, specyficzny sposób – pełen dyskrecji, dystansu i kultury. Zawsze był słabego zdrowia. Papieski lekarz, Renato Buzzonetti, tak wspominał dni jego powrotu do zdrowia po poważnej operacji: „zachowywał się bardzo grzecznie i powściągliwie (…) nauczył się imion moich dzieci, o które często pytał”. Gdy Ojciec Święty wrócił do zdrowia, zaprosił Buzzonettiego na obiad, żeby dać mu prezent: szkatułkę z drzewa sandałowego, w której ukrył różę stojącą dotąd przed portretem jego rodziców w sypialni. „To prezent dla pańskiej żony – wyjaśnił papież – której na tyle dni ukradliśmy męża”. Na lekarzu wywarł niezatarte wrażenie fakt, że człowiek, który ma na głowie cały Kościół, jest w stanie zachować tyle taktu i pogody ducha.

Paweł VI wyraźnie dostrzegał zło, jakie ogarniało świat w jego czasach. Mówił o „obślizgłej perwersji” i „moralnej degradacji”. Uważał jednak, że odcięcie się od świata lub poprzestanie na jego pouczaniu wymaga znacznie mniej odwagi niż wejście w nim w życzliwy dialog.

Ignacy Masny

Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (2/2025)