Jest taka myśl, która zatrzymuje serce i porusza duszę głębiej niż wiele słów. Hans Urs von Balthasar, szwajcarski teolog, powiedział kiedyś, że Jezus na krzyżu… spowiadał się w imieniu całego świata.
I choć brzmi to niemal paradoksalnie – przecież On sam był bez grzechu – to właśnie ta niezwykłość czyni tę myśl tak przejmującą. Bo oto na Golgocie rozegrał się dramat, który był jednocześnie spowiedzią i przebaczeniem, wołaniem i odpowiedzią, śmiercią i narodzinami życia.
-
Produkt w promocjiSekrety serca. Refleksje o życiu i wierzePierwotna cena wynosiła: 45,00 zł.39,90 złAktualna cena wynosi: 39,90 zł. z VAT
Poprzednia najniższa cena: 0,00 zł.
-
Królowa Aniołów. Rozważania różańcowe25,00 zł z VAT
-
Post Świętego Michała Archanioła30,00 zł z VAT
-
Modlitwy Wielkiej Mocy – ks. Mateusz Szerszeń30,00 zł z VAT
Czym jest spowiedź? To moment prawdy. To chwila, w której człowiek staje twarzą w twarz z własnym cieniem – z grzechem, słabością, zdradą, pychą, obojętnością. To czas, kiedy światło miłosierdzia dotyka ran, często skrywanych latami. Ale to też – a może przede wszystkim – akt nadziei. Bo spowiadamy się nie po to, by się pogrążyć, lecz by zostać podniesionym. Nie po to, by zostać osądzonym, ale by doświadczyć przebaczenia.
I właśnie taką spowiedź, mówi Balthasar, odprawił Jezus – nie w ciszy konfesjonału, lecz na szczycie wzgórza, rozpięty na krzyżu między niebem a ziemią. Z otwartymi ramionami – jakby obejmował cały świat. W swoich ranach zaniósł przed tron Ojca wszystko, co w człowieku najciemniejsze: zdrady, kłamstwa, niewierności, nienawiść, zazdrość, obojętność na cierpienie drugiego. Nie tylko indywidualne grzechy, ale i te zbiorowe, strukturalne – wojny, niesprawiedliwości, systemy przemocy. Zaniósł je wszystkie, nie oskarżając nikogo – ale niosąc je jakby były Jego własne.
Nie zrzucał winy. Nie tłumaczył się. Nie usprawiedliwiał. Po prostu przyjął wszystko na siebie. Jak kapłan, który w imieniu ludu składa ofiarę. Jak ktoś, kto milczy – ale milczy w sposób pełen miłości.
I czekał.

To czekanie jest równie poruszające, jak sama ofiara. Jezus – Syn Boży – wiszący na krzyżu, czekał na rozgrzeszenie od Ojca. Nie było ono automatyczne. Nie przyszło od razu. Trzy dni ciszy. Trzy dni ciemności. Trzy dni między „wykonało się” a „zmartwychwstał”.
Aż w końcu przyszła odpowiedź. Wielka Noc – noc, która zmieniła wszystko. Bóg odpowiedział na krzyk miłości – i odpowiedział życiem. Wskrzesił Chrystusa z martwych. I w tym jednym, wiecznym geście, rozgrzeszył cały świat.
Nie chodzi o tanią łaskę. Nie chodzi o to, że wszystko zostało „zamiecione pod dywan”. Przeciwnie – wszystko zostało wystawione na światło. Jezus objawił grzech światu, ale uczynił to nie po to, by go potępić, lecz by go zbawić. W Jego ranach – jak pisał prorok Izajasz – jest nasze uzdrowienie.
Wielkanoc to nie happy end. To coś głębszego. To przemiana ciemności w światłość. To pieczęć, jaką Bóg postawił na ofierze Miłości. To rozgrzeszenie, które nie zostało wypowiedziane słowami, ale aktem – zmartwychwstaniem.
Dziś, w czasach, gdy grzech stał się tematem tabu, a jednocześnie moralna wrażliwość wielu sumień jest uśpiona, ta wizja Balthasara brzmi proroczo. Bo przypomina, że nie jesteśmy sami ze swoim ciężarem. Że nie musimy nieść go samotnie. Ktoś już raz go poniósł – aż na krzyż. I tam, w milczeniu, wypowiedział za nas to, czego my sami nie umiemy powiedzieć. Tam odprawił spowiedź, której owocem jest nowe życie.
I właśnie dlatego Wielkanoc to nie tylko wydarzenie z przeszłości. To zaproszenie. Do tego, byśmy i my – jak Jezus – odważyli się stanąć w prawdzie. Byśmy przestali uciekać od siebie samych. Byśmy pozwolili, by nasze rany spotkały się z Jego ranami. I byśmy usłyszeli – może po długim milczeniu – głos, który mówi: „Twoje grzechy są odpuszczone. Wstań i żyj”.
ks. Mateusz Szerszeń CSMA