Wpatrując się w oczy miłosiernego Jezusa

Błogosławiony ksiądz Michał Sopoćko, spowiednik i kierownik duchowy św. Faustyny, w swoim Dzienniku napisał: Są prawdy, które się zna i często o nich się słyszy i mówi, ale się ich nie rozumie. Tak było ze mną co do prawdy miłosierdzia Bożego. Tyle razy wspominałem o tej prawdzie w kazaniach, myślałem o niej na rekolekcjach, powtarzałem w modlitwach kościelnych – szczególnie w psalmach – ale nie rozumiałem znaczenia tej prawdy, ani też nie wnikałem w jej treść – że jest najwyższym przymiotem działalności Boga na zewnątrz. Dopiero trzeba było prostej zakonnicy, s. Faustyny ze Zgromadzenia Opieki Matki Bożej (magdalenek), która intuicją wiedziona powiedziała mi o niej krótko i często to powtarzała, pobudzając mnie do badania, studiowania i częstego o tej prawdzie myślenia.

W dalszej części swojej wypowiedzi ks. Sopoćko z pokorą przyznaje: Nie mogę tu powtarzać, a raczej ujmować szczegółów naszej rozmowy, a tylko ogólnie zaznaczę, że z początku nie wiedziałem dobrze o co chodzi, słuchałem, nie dowierzałem, zastanawiałem się, badałem, radziłem się innych – dopiero po kilku latach zrozumiałem doniosłość tego dzieła, wielkość tej idei i przekonałem się sam o skuteczności tego starego wprawdzie, ale zaniedbanego i domagającego się w naszych czasach odnowienia wielkiego, życiodajnego kultu.

Przekażmy światu ogień miłosierdzia

Iluż z nas mogłoby to spostrzeżenie odnieść do siebie! Na ile bliska w swej zasadniczej treści jest w nas prawda o miłosierdziu Bożym? Na ile rozumiemy doniosłość dzieła miłosierdzia i uczestniczymy w tym wielkim, życiodajnym kulcie dla dobra naszego i całego świata? A przecież św. Jan Paweł II podczas konsekracji bazyliki Miłosierdzia Bożego w krakowskich Łagiewnikach 17 sierpnia 2002 r. zwrócił się do nas, Polaków, z prośbą, aby orędzie miłosiernej miłości Boga, które tu zostało ogłoszone przez pośrednictwo św. Faustyny, dotarło do wszystkich mieszkańców ziemi i napełniało ich serca nadzieją.

Byłem jednym z uczestników uroczystości konsekracji bazyliki, patrzyłem z bliska na schorowanego, umęczonego Ojca Świętego. Z ogromnym wzruszeniem słuchałem jego homilii, a na zakończenie Mszy św. szczególnie osobistych wspomnień o człowieku w drewniakach konsekrującym bazylikę Miłosierdzia Bożego w krakowskich Łagiewnikach. Z jaką pokorą i zarazem ufnością mówił nasz papież: Niech to przesłanie rozchodzi się z tego miejsca na całą naszą umiłowaną Ojczyznę i na cały świat. Niech spełnia się zobowiązująca obietnica Pana Jezusa, że stąd ma wyjść „iskra, która przygotuje świat na ostateczne Jego przyjście” (por. Dzienniczek, 1732). I zachęcał Ojciec Święty podkreślając, że trzeba tę iskrę Bożej łaski rozniecać. Trzeba przekazywać światu ogień miłosierdzia. W miłosierdziu Boga świat znajdzie pokój, a człowiek szczęście!

Swoją homilię Jan Paweł II kończył apelem: To zadanie powierzam wam, drodzy bracia i siostry, Kościołowi w Krakowie i w Polsce oraz wszystkim czcicielom Bożego miłosierdzia, którzy tu przybywać będą z Polski i całego świata. W ostatnim zdaniu homilii, zakończonej modlitwą zawierzenia, zawarte było wezwanie: Bądźcie świadkami miłosierdzia! Papież Polak zobowiązał nas wszystkich, abyśmy byli świadkami miłosierdzia. Niewątpliwie stawać się będziemy świadkami wówczas, gdy – jak pisał bł. ks. M. Sopoćko – będziemy coraz bardziej badać, studiować i często o tej prawdzie [miłosierdzia] myśleć.

Wymaluj obraz

Jednym z najważniejszych dni w historii nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego był 22 lutego 1931 r. To, co wydarzyło się wówczas w celi płockiego klasztoru, tak zostało przez św. Faustynę opisane: Wieczorem, kiedy byłam w celi, ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady. W milczeniu wpatrywałam się w Pana, dusza moja była przejęta bojaźnią, ale i radością wielką. Po chwili powiedział mi Jezus: Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: „Jezu, ufam Tobie”. Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie (Dz. 47). Przekazał też Pan Jezus następującą obietnicę: Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie. Obiecuję także, już tu na ziemi, zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, a szczególnie w godzinę śmierci. Ja sam bronić ją będę jako swej chwały (Dz. 48).

Aż trzy lata upłynęły zanim św. Faustyna zrealizowała polecenie Pana Jezusa. Podczas pobytu w Wilnie, 2 stycznia 1934 r., udała się do wskazanego jej przez ks. Sopoćko artysty malarza Eugeniusza Kazimirowskiego (w latach 1915-1936 mieszkał on w Wilnie, zmarł w Białymstoku w 1939 r.). Przez kolejnych pięć miesięcy przychodziła do pracowni i udzielała wskazówek, według których artysta malował. W czerwcu 1934 r. wyjątkowy obraz był gotowy, ale św. Faustyna była zasmucona, gdyż Jezus przedstawiony na obrazie nie był tak piękny, jakim Go widziała (Dz. 313).

Po raz pierwszy obraz został umieszczony w oknie kaplicy Matki Bożej w Ostrej Bramie podczas triduum obchodów Jubileuszu Odkupienia Świata w dniach 26-28 kwietnia 1935 r. (piątek, sobota i Niedziela Przewodnia; Dz. 89). Do 1948 r. obraz pozostawał w wileńskim kościele p.w. św. Michała Archanioła i otaczany był szczególną czcią. Gdy ówczesne władze Litewskiej Republiki Radzieckiej kościół zamknęły, obraz był ukrywany. Z końcem lat 80. umieszczony został w kościele p.w. Ducha Świętego, a w 2005 r. decyzją arcybiskupa wileńskiego został przeniesiony do dawnego kościoła p.w. Trójcy Świętej, będącego odtąd sanktuarium Miłosierdzia Bożego. Uczestnicy pieszych pielgrzymek z Polski do Wilna – byłem jednym z nich – zawsze ten obraz nawiedzali. Obowiązkowo!

16 kwietnia 1944 r. został poświęcony i umieszczony w kaplicy sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach obraz Jezusa Miłosiernego pędzla zmarłego w 1965 r. artysty malarza Adolfa Hyły. Z uwagi na miejsce, w którym się znajduje, obraz ten jest najbardziej znany w Polsce i na świecie.

W latach pontyfikatu św. Jana Pawła II kard. Andrzej Maria Deskur wyznał, że Ojciec Święty podczas licznych podróży apostolskich po całym świecie oraz związanych z nimi spotkań z polskimi wspólnotami miał okazję stwierdzić, że zazwyczaj w domach i w miejscach kultu, w których zbierają się Polacy, umieszczają oni jako wyraz wyznawanej wiary i znak polskości obok wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej obraz Miłosierdzia Bożego. Trzeba tu zaznaczyć, że nie tylko Polacy, ale czciciele Miłosierdzia Bożego różnych narodowości mają w swoich świątyniach, mieszkaniach, miejscach pracy, portfelach, a nawet na zegarkach obraz Jezusa Miłosiernego.

Dlaczego obraz?

W objawieniach przekazywanych swojej sekretarce Pan Jezus wskazał na cztery formy kultu Miłosierdzia Bożego. Są nimi: Święto Miłosierdzia, Koronka do Miłosierdzia, Godzina Miłosierdzia oraz cześć obrazu. Pierwsze trzy uwzględniają duchowe treści, przesłanie wyrażone słowami Pana Jezusa, bogactwo łaski jako następstwo konkretnej modlitwy, postawy czy czynu religijnego, np. w Święto Miłosierdzia przystąpienia do sakramentu pokuty.

Święto Miłosierdzia zajmuje pierwsze miejsce pomiędzy wszystkimi zewnętrznymi objawami Nabożeństwa, gdyż sam Pan Jezus ściśle wiąże je z wielkanocną tajemnicą naszego odkupienia. Ks. prof. Ignacy Różycki podkreśla, że jest ono przeznaczone na to, abyśmy tajemnicę Odkupienia rozważali tego dnia jako największy przejaw Miłosierdzia Bożego wobec nas (por. Dz. 89). W Koronce z kolei wypowiadamy słowa podyktowane przez samego Pana Jezusa św. Faustynie (Dz. 476) – odwołujemy się do miłości Miłosierdzia Ojca i Syna dla nas: do tej miłości, o której świadczą cierpienia Syna. (…) tyle trudu, tyle męki niech nie będzie daremne. Godzina Miłosierdzia natomiast to godzina śmierci Pana Jezusa, godzina wielkiego miłosierdzia dla świata całego – jak On sam powiedział (Dz. 1320). To godzina kontemplacji Męki Pańskiej, rozmyślania Jego opuszczenia podczas konania, rozumienia Ofiary Krzyża. Czy wobec takiego bogactwa tych trzech form kultu, a przecież do każdej z nich Pan Jezus również dodał wspaniałe obietnice, potrzebny był dodatkowo materialny przedmiot kultu – obraz? Odbiegając od treści objawień można wskazać na kilka zasadniczych powodów powstania obrazu.

Po pierwsze, jak zauważa ks. prof. I. Różycki: Skoro czcimy Boga, ta cześć musi ogarnąć również wszystkie Jego obrazy i w nich znaleźć swój wyraz, swoje uzewnętrznienie. Potwierdzeniem są słowa skierowane do św. Faustyny, że obraz ten jest szczególnym środkiem dla uczczenia miłosierdzia (por. Dz. 742).

Po drugie, wyniki badań wskazują, że spośród informacji docierających do naszego mózgu, aż 87% odbieramy przez wzrok, tylko 9% przez słuch, a ledwie 4% przez pozostałe zmysły. Oznacza to, że widzialne bardziej przemawia, jest bardziej przekonywujące i ma większą siłę oddziaływania. Nie tylko dzisiaj, w epoce dominacji obrazu. Tomasz apostoł, gdy usłyszał: Widzieliśmy Pana! – nie uwierzył. Dopiero gdy ujrzał, uwierzył i wyznał: Pan mój i Bóg mój (J 20, 24-29). Pan Jezus chciał na nowo ukazać swoje miłosierdzie naszym oczom: spojrzenie moje z tego obrazu jest takie jako spojrzenie z krzyża (Dz. 326). Dlatego dał św. Faustynie konkretne polecenie: Wymaluj obraz według rysunku…. (Dz. 47). Ale też skierował do niej jakże wymowne słowa przestrogi: Wiedz o tym, że jeżeli zaniedbasz sprawę malowania tego obrazu i całego dzieła miłosierdzia, odpowiesz za wielką liczbę dusz w dzień sądu (Dz. 154).

Po trzecie, kiedy apostoł Filip zwrócił się do Mistrza z prośbą, aby pokazał Ojca, w odpowiedzi usłyszał: Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca (w niektórych tłumaczeniach zastosowany jest czas teraźniejszy – widzi; J 14, 8-10). Widzieć Jezusa to widzieć coś „więcej”. Patrzeć na Jezusa w szacie białej, z jedną ręką wzniesioną do błogosławieństwa, drugą dotykającą szaty na piersiach, z której wychodziły dwa wielkie promienie to zobaczyć, odkryć owo „więcej”. W książce Duch liturgii kard. Joseph Ratzinger podzielił się następującą refleksją: Obraz Chrystusa i obrazy świętych nie są fotografiami. Ich istota polega na wyprowadzeniu poza to, co daje się stwierdzić w sposób czysto materialny; polega na obudzeniu wewnętrznych, duchowych zmysłów i nauczeniu nowego spojrzenia, które w widzialnym dostrzega niewidzialne. Sakralność obrazu polega właśnie na tym, że obraz wynika z wewnętrznego oglądu i do niego prowadzi. Obraz musi być owocem wewnętrznej kontemplacji, przepełnionego wiarą spotkania z nową rzeczywistością Zmartwychwstałego, i w ten sposób musi ponownie wprowadzać w wewnętrzne spojrzenie, w modlitewne spotkanie z Panem. Obraz służy liturgii; modlitwa i spojrzenie, w którym formują się obrazy, musi być zatem współmodleniem się i współpatrzeniem wraz z widzącą wiarą Kościoła (s. 121n).Patrząc na obraz Miłosierdzia Bożego winniśmy w widzialnym dostrzec niewidzialne. Św. Faustyna w swojej celi w płockim klasztorze przeżyła wyjątkowe spotkanie z nową rzeczywistością Zmartwychwstałego. Jej dusza była przejęta bojaźnią, ale i radością wielką (Dz. 47). Ale na tym się nie skończyło. Trzeba było zakasać rękawy i wziąć się do roboty: czcić obraz, bo jest on narzędziem, przez które Jezus rozdaje duszom wiele łask (Dz. 51.327.570.742) i pamiętać o żądaniach uczynków miłosierdzia, które mają wypływać z miłości ku Jezusowi (Dz. 742).

Patrząc na obraz

Zmarły w 1983 r. ks. prof. I. Różycki początkowo z niedowierzaniem – jak wcześniej bł. ks. M. Sopoćko – a nawet negatywnie podchodził do s. Faustyny (wówczas jeszcze Sługi Bożej) i jej rzekomych objawień. Z biegiem czasu zrozumiał jednak doniosłość idei miłosierdzia i posłannictwa św. Faustyny. Stał się gorliwym jej czcicielem i największym protektorem nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego do ostatniej chwili swego życia. Swoją refleksję nad obrazem Jezusa Miłosiernego tak podsumował: Wszystkie łaski zbawienne i wszystkie dobrodziejstwa doczesne, jakie możemy sobie zdobyć przez niezachwianą ufność w Miłosierdzie, zarówno prędzej jak i w znacznie większym stopniu zdobędziemy, jeśli tę ufność wyrazimy w czci dla tego obrazu. Jeżeli Pan Jezus zapewnił: „niepojętych łask pragnę udzielać duszom, które ufają mojemu Miłosierdziu” to zapewnienie to odnosi się przede wszystkim do czci oddawanej obrazowi Miłosierdzia. Chrystus nie pozostawił żadnych granic ani zakresowi ani wielkości tych łask i tych dobrodziejstw doczesnych, jakich oczekiwać możemy czcząc z niezachwianą ufnością obraz Miłosierdzia. Pocieszające słowa w dobie pandemii.

W 90. rocznicę objawienia św. Faustynie rysunku z podpisem „Jezu, ufam Tobie” jako wzoru do wymalowania, niech ożywi się w nas cześć tego obrazu, a jego kontemplacja niech sprawia, że i przez nas przejdą promienie Miłosierdzia na świat (Dz. 441).

ks. Karol Dąbrowski

Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (1/2021)