Pan mnie ocalił

Jak może szatan wyrzucać szatana? Jeśli jakieś królestwo wewnętrznie jest skłócone, takie królestwo nie może się ostać. I jeśli dom wewnętrznie jest skłócony, to taki dom nie będzie mógł się ostać. Jeśli więc szatan powstał przeciw sobie i wewnętrznie jest skłócony, to nie może się ostać, lecz koniec z nim. Nikt nie może wejść do domu mocarza i sprzęt mu zagrabić, jeśli mocarza wpierw nie zwiąże, i wtedy dom jego ograbi. (Mk 3,23-27)

Magda ma 18 lat, a jej kuzynka Aneta 17 lat. Obydwie pochodzą z małej miejscowości na Podkarpaciu. Jako nastolatki pogubiły się w wyborach i doświadczyły koszmarnego, demonicznego mroku. Magda była opętana, Aneta dręczona przez demony. Obydwie zostały ocalone w Imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, poza którym nie ma zbawienia. Doświadczyły także obecności Niepokalanej, św. Józefa, św. Michała Archanioła i Aniołów Stróżów. Za pozwoleniem swego egzorcysty, stają się powoli świadkami tego, co uczynił im Pan. One mogą powiedzieć, że „były umarłe i ożyły w Zmartwychwstałym Panu”. Obydwie podzieliły się już w swoim świadectwem 29 marca w Wielopolu Skrzyńskim.

Modlitwa Magdy: Napisanie tego świadectwa nie będzie łatwe. Jednak ufam Ci Jezu. Dziękuję za odwagę i Twoją stałą obecność. Trzymasz dłoń na moim prawym ramieniu, uśmiechając się dobrotliwie. Wierzysz we mnie. Anioł Stróż zagląda ciekawie na kartkę, wygląda na dumnego. Mój Drogi Przyjacielu, dziękuję Ci, że jesteś. I w końcu moc Ducha Świętego. Wypełnia ona moje serce. Jest niczym iskra – zwiastun Bożego Ognia. Nie brakuje również Szatana. Z daleka od Światłego zgromadzenia, obserwuje każdy mój ruch. „Nie podołasz” – syczy nonszalancko, opierając się o framugę drzwi. Piękny i pociągający, z własnej woli, nigdy nie pokaże swego szpetnego oblicza. Wystarczy jednak tylko, że Jezus zmarszczy brwi, a zło natychmiast musi ustąpić. „Boże kocham Cię i potrzebuję”. Powtarzaj to codziennie, a dosięgnie Cię niebo.

Magdo, masz dopiero osiemnaście lat, a doświadczyłaś już potężnej duchowej walki pomiędzy Dobrem i Złem. 29 marca 2014 r. w Wielopolu Skrzyńskim, na spotkaniu Stowarzyszenia Niewiast im. bł. B. Markiewicza, pod patronatem św. Michała Archanioła, dałaś wraz ze swoją kuzynką Anetą pierwsze swoje świadectwo. Co przynagla Cię do dalszego mówienia i pisania na temat swego ocalenia?

Po pierwsze to, że chcę oddać chwałę Bogu, który wyrwał mnie z paszczy Szatana. Mimo mojego młodego wieku, byłam opętana, a wiec także egzorcyzmowana. Po drugie, chcę obnażyć naturę demonów, które mają jeden tylko cel – zniszczyć człowieka. Z dopustu Bożego doświadczyłam ich działania, uwodzenia, strachu i strasznej walki. Tylko dzięki wstawiennictwu świętych: Niepokalanej, św. Michała Archanioła, św. Józefa, Aniołów Stróżów, dzięki modlitwie mojej mamy i wielu ludzi, także sióstr michalitek, które modliły się w czasie moich egzorcyzmów, zostałam ocalona i nie umarłam z przerażenia. Po trzecie, pragnę o tym świadczyć, aby pomóc innym, zwłaszcza młodym ludziom, którzy z ciekawości sięgają po muzykę metalową, po wampiryczne lektury, chcą być kimś nadzwyczajnym, mieć władzę nad innymi… A to wszystko prowadzi do strasznych konsekwencji.

Przejdźmy do konkretów. Mam świadomość, że Twoje świadectwo może mieć objętość książki. Spróbujmy jednak zatrzymać się nad niektórymi faktami. Co było powodem Twego zagubienia? Kiedy weszłaś na drogę wiodącą donikąd?

Musiałam mieć około siedmiu lat, gdy pierwszy raz w moje ręce wpadły gazety pornograficzne. Odnalazłam je na strychu, dość starannie ukryte. Z pewnością musiały należeć do mojego ojca. Z czasem podzieliłam się moim sekretem z bratem i sąsiadami. Byliśmy niewinnymi dziećmi, ciekawymi świata. Szatan czuwał, wykorzystując każdą nadarzającą się sytuację. Przez błędy dorosłych często cierpią dzieci.

Mając 12 lat, nie do końca zdawałam sobie sprawę, pod czyją wstępuję protekcję. Niemal zawsze uważano mnie za wesołą, lecz trochę dziwną osobę. Wyróżniała mnie miłość do pisania i wielka, nieposkromiona wyobraźnia. Nic więc dziwnego, że postanowiłam tworzyć. Moje pierwsze nieudolne próby pisarskie nie były niczym wielkim. Nie był to nawet przedsmak tego, co miałabym „osiągnąć” w przyszłości. Zadziwiająca była jednak reakcja koleżanek i kolegów z klasy. Byli zachwyceni. Zmobilizowana, przystąpiłam do dalszego pisania, sycąc swoje własne ego. Gruba, zakompleksiona dziewczynka, jaką wtedy byłam, musiała dojrzeć do nieustającej obecności Szatana.

Kolejnym krokiem w dół była moja wielka miłość do muzyki metalowej. Trudno jest oddać w słowach podniecające brzmienie gitary i perkusji. Ta muzyka uzależnia jak narkotyk, daje poczucie władzy i niezłomną pewność siebie. To jest jeden z tych rodzajów muzyki, który fascynuje swoją perwersją i mrocznym klimatem. Ostatnim czynnikiem, który na mnie wpłynął, była sytuacja w domu. Zażarte kłótnie między rodzicami wyciskały z moich oczy łzy. To wtedy postanowiłam, że moim drugim imieniem będzie nienawiść. Ktoś, kto nie kocha, nie może zostać zraniony. Zadziwiające jest, że wiele dorosłych osób myśli podobnie.

Jeśli dobrze zrozumiałam, to sytuacja Twego domu, prowadziła Cię na drogi ucieczki w muzykę metalową, w pisanie książek i w kontakt ze światem demonicznym. Jakie to były książki i skąd wzięła się w Tobie taka właśnie inspiracja?

Właściwie wszystko zaczęło się od książek z cyklu „Zmierzch”. Zaczęłam pisać z moją kuzynką Anetą o wampirach i wilkołakach. Losy udręczonego wampira Edwarda, zakochanego w zwykłej dziewczynie, podziałały na wyobraźnię moją i kuzynki. Pragnęłyśmy przeżyć coś podobnego. Godzinami rozmawiałyśmy stawiając się na miejscu Belli. ”Zmierzch” był naszą inicjacją w świat demonicznych istot, ukrytych pod powłoczką człowieczeństwa. Z czasem same rozmowy przestały nam wystarczać. Zaczęłyśmy tworzyć własną historię, ze sobą i bohaterami ”Zmierzchu” w roli głównej. Szatan wciąż przygotowywał nas na to, abyś my go wezwały.

Co działo się z Waszą wrażliwością, jaki wpływ miały te książki na Wasze zachowanie w domu, w szkole? Czy rodzice widzieli te zmiany?

Moje stosunki z kolegami i koleżankami zaczynały się powoli zmieniać. Odtrącałam ich z pogardą, gdyż nie byli wybrani, nie słuchali metalu. Moje marzenia zaczęły się spełniać, jednak byłam coraz bardziej nieszczęśliwa i zagubiona. Ucieczki szukałam w muzyce, wchodząc w coraz cięższe odmiany metalu. Nic mi nie pomagało, nikt nie umiał mi pomóc. Moje relacje z rodzicami i bratem stawały się coraz gorszę. Zaczynałam się powoli zachowywać jak obłąkana. Krzyczałam i trzaskałam drzwiami manifestując swoją obecność.

Moje napady furii przypominały huragan, niszczyłam wszystko co wpadło mi w ręce. Okładki zeszytu były całe w pentagramach, odwróconych krzyżach i nazwach metalowych zespołów. Zaczęłam ubierać się na czarno. Koledzy w szkole zaczęli się mnie obawiać, dziewczyny zieleniały z zazdrości. Koleżanka powiedziała mi kiedyś: ”Wyglądałaś jak śmierć z oczami pełnymi nienawiści, bałam się do ciebie odezwać, miałam wrażenie że chcesz mnie zabić”. Nie zmienia to jednak faktu, że moja postawa jej imponowała. Miałam nawet grono wielbicieli, którymi gardziłam. Obecnie uważam, że najgorszym okresem w moim życiu była klasa druga gimnazjum. Zagubiona dziewczyna, którą byłam, stała się zła. Świadomie gorszyłam innych i namawiałam ich do złego. Chciałam być demonicą pośród ludzi, którzy stali się dla mnie robakami zasługującymi na pogardę.

Muzyka, pisanie i zainteresowanie okultyzmem – to było błędne koło, z którego nie mogłam się wyrwać. W moje myśli zaczęła się wkradać obsesja na punkcje śmierci i krwi. W krótkim czasie zaczęłam się ciąć. Krótkie, raczej płytkie ranki. Lubiłam widok krwi na skórze, później często ją zlizywałam, rozkoszując się jej smakiem. Historia pisana przeze mnie i kuzynkę nabrała wymiarów. Do powieści weszło mnóstwo demonów, które pełniły różne funkcje. W pisanych przez nas książkach poniżałyśmy Archaniołów i nawet samą Maryję.

Jako nastolatka szukałaś na pewno też swego idola, w którym mogłabyś „utopić” wrażliwe, choć na pozór harde serce…

Tak, to prawda. Moje życie zmieniło kierunek, kiedy poznałam pewnego chłopaka. Chłopaka z ogromną charyzmą i niesamowitym głosem. Właściwie nigdy nie zamieniłam z nim słowa, jednak od pierwszego koncertu na wakacjach (poprzedzających pierwszą klasę gimnazjum) nie mogłam o nim zapomnieć. Jako, że śpiewał w zespole mojego brata, mogłam otrzymywać wiadomości ”z pierwszej ręki”. Byłam zakochana jak zwykła nastolatka, jednak obiekt mojego uwielbienia utrzymywał prawdopodobnie ścisły kontakt z Szatanem. W tekstach, które sam układał, poruszał kwestie czysto złe i plugawe, stworzył np. piosenkę o nekrofilu. Moje zauroczenie nim bawiło innych ludzi (nie mogłam mieć w końcu u niego szans), tylko mój brat kręcił głową. Znał go z prób i dość niechętnie, z niepokojem, wyrażał się na jego temat. W pamięci utkwiło mi tylko jedno zdanie wypowiedziane przez brata o nim, że ”mówi rzeczy od jakich przekręca się w głowie, to intelektualny satanista”. Zaimponowało mi to. Chciałam być taka, jak mój obiekt uwielbienia. Piękna, podziwiana i zła do szpiku kości. Chciałam, żeby zwrócił na mnie uwagę. Miałam tylko jedno pragnienie; ten chłopak musi być mój, musi znaleźć się u mych stóp. Kolejny koncert tego chłopaka zmobilizował mnie do dalszego działania. Szatan obudził we mnie całą gamę uczuć, z którymi nie umiałam sobie poradzić. Bawił się nimi uczuciami podsycając nadzieję. Byłam gotowa by wejść głębiej.

Mówisz, że to Szatan podsuwał Ci te myśli, decyzje, uczucia. Prawie temu nie dowierzam, gdy patrzę teraz na Twoją sympatyczną, pogodną i spokojną twarz.

Zanim Chrystus przywrócił mi twarz pełną ufności w Jego zwycięstwo, przeszłam koszmarną drogę. W przyjaźń moją i kuzynki wkradło się zło. Zaczęłyśmy się nienawidzić, Szatan sączył w nasze uszy słowa pełne zazdrości. Łączyły nas jednak książki, bo historia pomimo wzajemnej niechęci musiała trwać. Żadnej z nas nie przeszło przez głowę, żeby przestać pisać. Kuzynka wyznaczyła sobie już datę śmierci, a ja ginęłam w mroku, zbyt dumna, by przyznać, że mam problem. Noce stały się pasmem udręk. Nie mogłam spać, gdyż czułam złowrogą obecność w pokoju. Obłędny strach wpędzał mnie w paranoje. Na ironię, na dodanie sobie odwagi, zaczęłam puszczać w nocy satanistyczny metal. Gdy udało mi się zasnąć przychodziły koszmary. Czułam, że we śnie Szatan chce odebrać mi duszę, niemal czułam jak wyszarpuje ją z mojego ciała.

Przerywnikiem w moim prywatnym piekle był trzeci i ostatni koncert tego chłopaka. Bóg przestawał powoli dla mnie istnieć. Chodziłam do kościoła i modliłam się z przymusu. Miałam awersję do Jezusa i wszystkiego co święte.

Jakby wszystkiego było mało, zaczęłam jeszcze malować. Puszczałam zazwyczaj agresywny metalowy kawałek i malowałam czarne kielichy wypełnione krwią. Uważałam się za upadłą artystkę i anioła z połamanymi skrzydłami.

Gdy tego słucham, przychodzą mi na myśl słowa Jezusa, który powiedział, że Królestwo wewnętrznie skłócone nie może się ostać, że wtedy dom się wali. Widać w tym jakiś ogromny pośpiech zła. Widocznie Szatan przeczuwał, że możecie zostać wyrwane z jego zasięgu, skoro popychał Ciebie i Anetę coraz dalej, dodając kolejne ogniwa do łańcucha zła. Czy nadal pisałyście tomy swoich powieści?

Tak, w pisane opowieści mojej kuzynki również wkradły się demony. Po raz drugi zaczerpnęłyśmy inspiracji z książek. W tamtym momencie powstała postać demona Chase’a– uosobienia zła i potęgi. Jak się później dowiedziałam, kuzynka zaprosiła Chase’a do własnego życia, rozmawiała z nim już od pewnego czasu, jak z żywą osobą. Przestała sobie radzić, zaczęła próbować narkotyków. Z dumnej wyniosłości potrafiła wpaść nagle w depresyjny nastrój. Zaczęłam ją obwiniać o to, że nasza historia o demonach stanęła w miejscu. Zakończyłyśmy pisanie.

Zakończenie pisania nie rozwiązało chyba jednak całości problemu? Czy miałaś w sobie jeszcze pragnienie, aby wyrwać się z tego mrocznego świata?

Instynktownie chciałyśmy wyeliminować nieproszonych gości z naszego życia. Naiwnie wierzyłyśmy, że zakończenie pisania zakończy wszystko. Szatan się jednak wściekł. Obydwie zaczęłyśmy żyć w strachu. Ja nie spałam po nocach, kuzynka ciągle musiała znosić odwiedziny demonów. Zaczęłam szukać pomocy u mamy, wspominając jej o niektórych dziwnych epizodach. Diabeł jednak nie próżnował. Wykorzystując wpływ jaki miał na nasze zmysły, ostatecznie przekonał nas byśmy zaprosiły go do swojego życia.

Za diabelskim podszeptem poprosiłam kuzynkę, by nauczyła mnie rozmawiać z demonami. Jeszcze tego samego dnia zobaczyłam ich sylwetki jakby w negatywie i usłyszałam pierwsze nieśmiałe głosy. Od momentu, w którym nauczyłam się rozmawiać z demonami, machina Boskiego planu ruszyła. Miłosierny Jezus dał nam szansę na odwrót z drogi zła. Liczyłam na cud. Zaczęłam modlić się po nocach. Zazwyczaj nawet jak udało mi się zasnąć, demony budziły mnie o trzeciej w nocy, częstując porcją obłędnego przerażenia. Zaczynałam się wtedy modlić, choć odmówienie różańca było dla mnie ogromnie trudne. Nieświadomie tymi nocnymi modlitwami zaprosiłam do swego życia Pana Boga, prosząc Go o pomoc. A On odpowiedział.

Kim posłużył się Miłosierny Jezus, który cały czas szukał Ciebie i Anety?

Coś trzeba było zrobić. Demony były pośród nas, niczym żywi ludzi. Rozwiązanie przyniósł 29 września – dzień Świętych Archaniołów. Wybrałyśmy się z kuzynką na długi spacer. Nasze rozmowy dotyczyły głównie nieustającej obecności demonów. Ich ataki stały się brutalne, zwłaszcza dla mojej kuzynki. Jej ukochany Chase, z którym wciąż rozmawiała, odrzucił maskę czułego kochanka. Stał się agresywny, zaczął niszczyć ją psychicznie. Było widać, że Aneta cierpi. Pod maską dumy, za którą się kryła, dostrzegałam wołanie o pomoc. Miałam dziwnie wrażenie, że nie zostało nam dużo czasu. Szatan chciał nas zabić. Poradziłam kuzynce, aby powiedziała o wszystkim swojej mamie. I stało się.

Potem nastąpiło spotkanie mamy i cioci z nami, na którym mama i ciocia ustaliły, że trzeba skontaktować się z egzorcystą, chociaż padło też kilka razy stwierdzenie, że kuzynka jest chora psychicznie. Mnie pominięto. Diabeł nie chciał mnie nadmiernie straszyć i ujawniać swojej obecności. Mógł liczyć na to, że uda mu się pozostać w cieniu. Jezus Chrystus opromieniał jednak swoim światłem cały mrok – demony musiały się ujawnić, chociaż wciąż próbowały walczyć.

Droga uwalniania na pewno związana była z cierpieniem, bo przecież Szatan nie zostawia łatwo tego, kogo trzyma już w swoich szponach. Co zrobiłaś z książkami, które pisałaś razem z Anetą?

Zaraz po tym, jak Aneta wszystko powiedziała swojej mamie, zrozumiałam, że nikt nie może przeczytać naszych książek, że trzeba je zniszczyć. Przeżywałam koszmar. Chwyciłam całe pudło z zeszytami i po prostu wybiegłam na zewnątrz. Nie wiedziałam co mam zrobić. Z jednej strony czułam przymus spalenia książek, by nikt nie mógł ich przeczytać, z drugiej – byłam przywiązania do każdej zapisanej kartki. Biegałam bez pomysłu po całym ogrodzie, płacząc i śmiejąc się. Szukałam dobrej kryjówki dla zeszytów, jednak żadne miejsce nie było wystarczająco dobre.

Ostatecznie znalazłam się w kotłowni i rozpaliłam ogień w piecu. Z każdym spalonym zeszytem dostawałam coraz większej histerii. Łkałam i drżałam na całym ciele, a ogień nie chciał trawić kartek. Za plecami czułam czyjąś nieustającą obecność, momentami nawet szarpałam się za włosy. Czułam, że mój świat legł w gruzach. Ale Pan Bóg nad nami czuwał, bo gdyby nie Jego opieka, Szatan, by mnie zabił.

To znaczy?

Przełomem okazał się dzień, w którym ciotka zadzwoniła do księdza egzorcysty. To tamtego dnia Szatan zepchnął mnie ze schodów, chociaż zdecydowanie stałam obiema nogami na szczycie. Gdyby nie opieka Boża mogłam się połamać bądź nawet skręcić sobie kark, gdyż poleciałam w dół prosto na głowę. A z całej opresji wyszłam bez choćby jednego siniaka. Na moje barki spadła świadomość, że Szatan chce mnie ostatecznie zabić. W odruchu obronnym zwróciłam się do Jezusa, pragnęłam, aby mi pomógł.

Sytuacja ulegała diametralnej zmianie, bo im bliższy był dzień wizyty kuzynki u egzorcysty, tym bardziej Szatan dawał mi odczuć, że jestem na jego łasce. Nocne koszmary i złowroga obecność przybrały na silę. Znów straciłam umiejętność modlenia się. Za każdym razem, gdy próbowałam, trafiałam na mur nie do sforsowania. Szatan był wściekły. Chciał się wciąż maskować, ale już jakby nie mógł. Za każdym razem, gdy klękałam do modlitwy, oczy zachodziły mi łzami. Brzydziłam się różańca, nie mogłam nawet na niego patrzeć.

Jak to się więc skończyło?

Po wizycie kuzynki u księdza egzorcysty wyjaśniły się dwie rzeczy – to, że ona była dręczona przez diabła i że ja również miałam zjawić się u księdza. Byłam ucieszona i trochę zaskoczona. Szatan jednak przysłonił mi oczy tak, że czułam, iż nie potrzebuję niczyjej pomocy. Kłóciłam się ze wszystkimi dookoła, byle tylko zagłuszyć strach. Szukałam zatracenia w coraz cięższej muzyce metalowej, jednak moja dusza była udręczona. Skulona jak zwierzę pod ścianą zaczęłam się ciąć szkłem z rozbitej szyby. Gardziłam sobą, że nie umiem się zabić. Pragnęłam popełnić samobójstwo bardziej niż kiedykolwiek. Stałam się psychicznym wrakiem. Mimo wszystko dotrwałam. Jezus nade mną czuwał. Pan Bóg chwycił mnie za rękę i zaczął wyciągać z bagna grzechu.

Czy wraz z rozpoczęciem egzorcyzmów w Jarosławiu wróciła Ci nadzieja?

Pierwsza wizyta u ks. Mariana miała miejsce 16 listopada 2011 r. Samo dotarcie na miejsce wydawało się wręcz niemożliwe. Jechałam tam wraz z mamą i bratem. Mój brat wciąż mylił mamę, był niesamowicie agresywny, kpił sobie z niej. Im bliżej byłam Opactwa, tym bardziej mój nastrój ulegał zmianie. Dostałam dreszczy, czułam, że muszę uciec, łzy przesłaniały mi widok. Mama coraz rozpaczliwiej szukała pomocy, której udzieliła nam dopiero siostra zakonna. Pierwszą wizytę pamiętam jak przez mgłę. Zrozumiałam jednak podstawowe rzeczy. Nie mogłam słuchać muzyki metalowej i co najważniejsze, dobrowolnie wybrałam Boga. Gdy ksiądz odmawiał nade mną modlitwy, ujawnił się Szatan. Płakałam z bólu i traciłam świadomość. Pod koniec byłam jednak szczęśliwa.

Jak długo trwało Twoje uwalnianie?

Byłam opętana, a moja droga powrotna do Pana Boga trwała osiem miesięcy. Przez cały czas mego opętania dzieliłam jedno ciało z demonem. Dzień i noc byłam skazana na jego słowa pełne jadu i najróżniejsze tortury psychiczne i fizyczne. Przychodził do mnie w najróżniejszych postaciach. Z woli Pana Boga pokazał mi również ważne rzeczy, które były potrzebne dla duchowego uzdrowienia poszczególnych osób. Cała moja rodzina była zniewolona. Od dziecka żyłam w domu pełnym nienawiści i przekleństwa. Nieustanne kłótnie i agresywne zachowanie mojego pijanego ojca wielokrotnie później pomagały demonowi, który tkwił we mnie do zademonstrowania swojej obecności.

W jaki sposób doświadczałaś obecności Maryi i świętych w czasie duchowej walki? Powiedziałaś mi, że poświęciłaś swoje życie św. Michałowi Archaniołowi i nieustannie go wzywasz. Dlaczego?

Zazwyczaj Maryja przychodziła do mnie podczas egzorcyzmów, gdy Szatan zbyt długo zwlekał ze swym odejściem. Samo Jej pojawienie się zmuszało go do pośpiesznego odwrotu. Pomoc Matki Bożej była również mocno widoczna podczas odmawiania wieczornego różańca, gdy to modliłam się z mamą. Najświętsza Panna otaczała mnie wówczas swą opieką, by Szatan nie mógł zrobić mi krzywdy, gdy ciskał mną po podłodze i ścianach.

Św. Michał Archanioł towarzyszył mi podczas całej drogi nawrócenia i wciąż aktywnie bierze w nim udział. Jednak Jego opieka jest dla mnie szczególnie ważna, gdyż On, jako jeden z pierwszych świętych, ukazywał mi się podczas diabelskich dręczeń i dodawał siły do dalszej walki. Wciąż, gdy zdarza mi się mieć gorszy dzień, a ataki Szatana na moje życie się nasilają, z przyjemnością wspominam wygląd tego potężnego Archanioła. Wydawał się on być cały z ognia, niczym niegasnąca potęga Pana. Nie można było dojrzeć Jego oblicza, gdy jaśniało ono jak słońce. W dłoni dzierżył miecz, którym odpędzał demony.

Co chroni Cię przed nowymi atakami wroga? Jak wygląda Twoje życie sakramentalne, czy należysz do jakiś wspólnot młodzieżowych, w których gruntujesz swoją wiarę?

Po ostatecznym wyjściu demonów przez pewien czas czułam się jak nowonarodzona, jednak Szatan bardzo szybko z powrotem dał o sobie znać. Nieustannie usiłował dręczyć mnie przez koszmary, czy innych ludzi, którzy byli pod jego wypływem. Jednak kochający Bóg nie pozwolił mi i Anecie zbłądzić po raz drugi. Subtelnie podsuwał nam różne ugrupowania jak Ruch Czystych Serc i zaszczepiał w naszych duszach pragnienie, by przyłączyć się do tych wspólnot, gdyż stanowią one opiekę i wielką pomoc dla młodych. Na obecną chwilę ważne jest dla mnie, aby co miesiąc przystępować do spowiedzi i jak najczęściej przystępować do Komunii Świętej. Ważna jest również adoracja Najświętszego Sakramentu i nieustanna modlitwa uwielbienia Pana Boga.

Z czego musiałaś zrezygnować, aby zostać osobą wolną? Jak jesteś teraz postrzegana wśród rówieśników, kiedy nosisz na sobie krzyżyk i medalik Niepokalanej?

Aby uwolnić się spod wpływu demona musiałam porzucić muzykę, książki, wszelkie złe przyzwyczajenia jak np. przeklinanie, które jest językiem diabła. Codziennie wciąż na nowo muszę wybierać co jest dobre i złe. Pan zostawia nam wolny wybór, nie chce ingerować w nasze życie bez zaproszenia, gdyż tak mocną miłością nas obdarza. Obecnie zdarza się, że ludzie śmieją mi się prosto w twarz i poniżają, ponieważ się nawróciłam i noszę olbrzymi krzyż od bierzmowania. Jednak nie mam zamiaru zrezygnować z raz obranej drogi, gdyż obecność Pana w moim życiu jest bezcenna.

Czy wraz z Twoim uzdrawianiem, dokonuje się również duchowa przemiana Twoich najbliższych? Jak wygląda ten Twój powrót do Boga? Widzę Twoją twarz pełną pokoju, ale musisz być chyba bardzo czujna, aby nie dać się uwieść? Znasz już doskonale metody działania wroga, jego pozorne dobro, przybieranie pięknych postaci…

Dzięki temu doświadczeniu zmieniłam się głównie ja i Aneta oraz nasze kochane mamy. Jednak niezbadane są wyroki Boskie, gdyż poprzez świadectwo, które napisałam, grono tych osób może się zwiększyć. Każdego dnia wciąż na nowo uczę się żyć w bliskości z Jezusem. Staram się z Nim rozmawiać i dzielić swoimi problemami, gdyż dzięki temu łatwiej jest żyć. Należy zaznaczyć również, że pokój który jest widoczny na mojej twarzy pochodzi od Pana Boga, ponieważ nieustannie zapewnia mnie On, że Szatan nie jest w stanie zrobić mi nic o ile nie odstąpię od nauki Kościoła.

Co powiedziałabyś dziś ludziom, którzy tak lekkomyślnie odchodzą od Boga i nie liczą się z realną obecnością Szatana i demonów?

Obecnie ludzie dostrzegają tylko błędy Kościoła, ciesząc się, że mogą odwrócić wzrok o swojego upadku. My, chrześcijanie, zapominamy o Bogu, naszym Stwórcy, stając się poganami. Nie jesteśmy szczęśliwi, udajemy się do psychologów po poradę, bo nasze życie jest puste. A odpowiedź jest prosta: Bez Boga nie ma nic. Dopóki nie odrzucimy diabelskich pokus, nie będziemy w stanie zaprosić Jezusa do swojego serca. Szatan o to zadba. Nakarmi naszą głowę wzniosłymi ideałami. A wystarczy uklęknąć w ciszy i zwrócić się do Boga, by zrozumieć absurd współczesnego świata, w którym zło staje się właściwe i modne. My ludzie, jesteśmy dla demonów tylko nic nieznaczącymi insektami. Nienawidzą nas i pragną zabić. Szatan przez wieki pracował nad ludzkimi sercami, by dzieci Boże zostawiły swojego Ojca i porzuciły swój jedyny ratunek – Kościół. Codziennie jesteśmy urabiani przez demony. Wiszą na naszych ramionach, uczepione jak pasożyty i mówią słowa pełne trucizny. Możemy ich zrzucić tylko wtedy, gdy zwrócimy się do Boga. Wybór należy do nas.

Za co najbardziej dziękujesz dziś Bogu? Czy widzisz w tym Twoim trudnym doświadczeniu plan Boga, dla Twego dobra i dobra innych?

Na obecną chwilę najbardziej dziękuje Panu za Jego nieustającą opiekę, obecność i pokój w sercu. Doświadczenia, przez które przeszłam, pomagają mi dostrzegać prawdziwe oblicze zła i świadomość, że z Szatanem nie można iść na kompromisy. Oczywiście cała droga nawrócenia, przez którą przeszłam, jest niezwykle pouczająca i również otwarła ona we mnie wrażliwość na potrzeby drugiego człowieka. Co do planów Pana, nie staram się ich nawet przewidywać i po prostu zdaję się na Jego wolę, gdyż wiem, że cokolwiek On zadecyduje będzie dla mnie najlepsze.

***

Magdo. Słowo Boże z Ewangelii Marka rozpoczęło nasze spotkanie, w czasie którego mogłyśmy oddać chwałę Bogu za paschalną łaskę Twego przejścia ze śmierci do Życia. Dom Twego życia został odbudowany przez Jezusa Chrystusa. Przekonałaś się niejeden raz, że Słowo Boże naprawdę ma moc. Zamknijmy teraz to Twoje wyznanie „nauką z mocą”. Ty już wiesz, co znaczą Słowa: „Milcz i wyjdź z niego”. Niech Twoje świadectwo niesie nadzieję wszystkim Czytelnikom. Dziękuję za umocnienie mojej wiary.

Był właśnie w synagodze człowiek opętany przez ducha nieczystego. Zaczął on wołać: „Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić. Wiem, kto jesteś: Święty Boży”. Lecz Jezus rozkazał mu surowo: „Milcz i wyjdź z niego!„. Wtedy duch nieczysty zaczął go targać i z głośnym krzykiem wyszedł z niego. A wszyscy się zdumieli, tak że jeden drugiego pytał: „Co to jest? Nowa jakaś nauka z mocą. Nawet duchom nieczystym rozkazuje i są Mu posłuszne”. I wnet rozeszła się wieść o Nim wszędzie po całej okolicznej krainie galilejskiej.(Mk 1,23-28)

Z Magdą rozmawiała s. Leonia Przybyło CSSMA

Imiona bohaterek zostały na ich prośbę zmienione

Artykuł ukazał się w lipcowo-sierpniowym numerze „Któż jak Bóg” 4-2014. Zapraszamy do lektury!